Polityczne
sterowanie szkolnictwem wyższym i nauką sprawia, że o tym, co jest nauką, a co
nią nie jest, rozstrzygają politycy i prawnicy, a nie uczeni. Wśród
jednych i drugich są naukowcy, ale ci z racji zabezpieczenia własnych interesów
lub podmiotów/uczelni/korporacji, na rzecz których działają, nie traktują nauki
jako wartość autoteliczną. W zależności od siły wpływu przeważają w tym
procesie albo politycy albo prawnicy, natomiast naukowcom pozostaje
zmaganie się nie tyle i nie tylko z tym, co jest właściwe dla ich pracy, a więc
z rozwiązywaniem metodami naukowymi określonych problemów, ale także
zabieganiem o środki materialne. Tych już politycy nie zabezpieczają,
bowiem mocno ograniczone zasoby budżetowe na naukę zmuszają uczonych do uczestniczenia
w rywalizacji antagonistycznej, w której zysk jednych jest pochodną straty
innych.
Od
kilkunastu już lat, bo od 2011 roku doświadczam przewagi procedur nad istotą
tego, czym jest nauka, co skutkuje głęboką zmianą w środowisku akademickim,
szczególnie wśród młodych kadr naukowych, które nastawione są bardziej na
proceduralne a nie przede wszystkim na merytoryczne spełnienie wymagań
awansowych. Rozwijają się dwa równoległe światy: pierwszy - prowadzenia badań
naukowych lub pozorowania udziału w tym procesie i drugi - dowodzenia ich
wartości w wyniku pozyskiwania środków na ich realizację oraz publikowania
wyników.
W
każdej dziedzinie nauk dochodzi do patologii, do której zachęcają prawne
regulacje. Skoro bowiem o tym, co ma naukową wartość decyduje w Polsce ranga
czasopisma i wydawcy, którą ustanowił urzędnik Ministerstwa Szkolnictwa
Wyższego i Nauki na podstawie - jak się okazuje niezobowiązującej -
rekomendacji członków organu, jakim jest składająca się z kilku uczonych, a
więc nie reprezentujących wszystkie dyscypliny nauk, Komisja Ewaluacji
Naukowej, to kluczowa staje się wartość parametryczna publikacji, a nie tylko
naukowa.
Sprawujący w uczelni funkcję kierowniczą pedagog dopisany do artykułu medyka czy psychologa za 200 czy 300 punktów zapewnia sobie i własnej jednostce akademickiej wysoką wartość parametryczną publikacji, chociaż nie wniósł do niej wartości naukowej. Podobnie jest z załatwianiem sobie dostępu do udziału w projektach krajowych czy międzynarodowych, których kierownicy zatrudniają w nich osoby na stanowiskach kierowniczych lub partnerów życiowych czy politycznych bez ich rzeczywistego wkładu w realizację zadań, skrywając zarazem konflikt interesów.