08 lipca 2012

Jedyny koncert sir Eltona Johna w Polsce


miał miejsce wczoraj, w Łodzi, w pięknej i przestronnej hali Atlas Arena. Elton John przyleciał do Łodzi własnym samolotem. Koncert rozpoczął się punktualnie o godz. 19.30 występem duetu utalentowantych wiolonczelistów z Chorwacji - "2 Cello": Luca Sulica i Stjepana Hausera, którzy genialnie wykonali utwory m.in. U2 i Nirvany. W kilkanaście minut później na scenie zjawił się sir Elton John śpiewając "Peli pili peli". Ktoś z pierwszego rzędu podał mu po tym utworze pluszowego bociana, który rozbawił artystę. Wielokrotnie po wykonywanych uwtorach podchodził do brzegu sceny pozdrawiając tłumnie zgromadzoną publiczność.

Koncert został bardzo dobrze przygotowany. Na wielkim ekranie za towarzyszącymi Eltonowi Johnowi muzykami i żeńskim chórem, pojawiały się animacje, stwarzające estetyczny podkład do każdej z jego piosenek. Siedzący dalej od sceny mogli być bliżej muzyków, dzięki dwóm telebimom i profesjonalnie rejestrowanym przez kamerzystów wydarzeniom na scenie. Kiedy Elton John śpiewał poruszający emocje utwór "Candle in the wind", na ekranie pojawiły się płonące znicze. Mogliśmy usłyszeć większość jego największych przebojów, jak: Bennie and the Jets, Levon, Grey Seal, Tiny Dancer, Philadelphia Freedom, Hey Ahab, Funeral for a Friend / Love Lies Bleeding czy Rocket Man, toteż nic dziwnego, że kilkutysięczna publiczność doskonale bawiła się i reagowała na jego zachęty, gesty, by śpiewać razem z nim.


Im bardziej koncert zbliżał się ku końcowi, tym coraz więcej osób zaczęło gromadzić się na płycie hali i tańczyć. Dochodzili do nich widzowie, którzy siedzieli w górnych sektorach hali koncertowej, by zachęcić piosenkarza do bisowania. Elton John zaczął jednak rozdawać ze sceny autografy. Ktoś wstawił na scenę małą dziewczynkę, by ta zdobyła podpis artysty. Elton John podpisał się na podanym przez nią folderze, a następnie ucałował. Podobno po raz pierwszy zdarzyło się w trakcie jego koncertów, że rozdawał autografy! Owacyjne przyjęcie artysty przez polską publiczność sprawiło, że wyjątkowo dał się namówić do wykonania jeszcze jednego utworu na pożegnanie z polską publicznością. Część osób zdażyła już wyjść, bo nie przypuszczała, że może być "dogrywka", autentyczne sam na sam z zachwyconą koncertwem widownią.

Układ programu przypominał mi trochę zasady dobrej, skautowej zbiórki, bowiem niezwykle dynamicznie zaśpiewane i zagrane przez artystę utwory rockowe przeplatane były nastrojowymi narracjami muzycznymi i genialnym śpiewem, wciąż wielobarwnym, dźwięcznym, poruszającym i porywającym zarazem. Wbrew temu, co zapowiadali dziennikarze, artysta nie przebierał się w czasie swojego koncertu, ani też nie było w jego trakcie żadnych ekscesów czy manifestów. Dominowała natomiast sztuka muzyczna i doskonale bawiąca się publiczność. Dobrze, że zapowiadane tournee jednego z najbarwniejszych muzyków ostatnich dekad miało miejsce w Łodzi, bo ponoć został odwołany jego drugi koncert w Gdańsku. Część zawiedzionych tym wielbicieli jego sztuki zdołała dojechać jeszcze na łódzki koncert. Warto było!

Dla naukowców wakacje są czasem przygotowań do ich własnych "koncertów" w nowym roku akademickim. Nie bez znaczenia jest to, gdzie ci najlepsi będą "występować" - w szkołach typu remiza strażacka, w pięknych uniwersyteckich aulach czy w wynajętych salach widowiskowych. Być może wykłady niektórych z nich trzeba będzie odwołać, gdyż nie znajdą się na nie klienci. Czyżby czekał nas "krokodyli rock" 2012/2013?


Bilety na koncert były bardzo drogie. To był zapewne powód, dla którego łódzka Atlas Arena nie była wypełniona po brzegi, a w Gdańsku trzeba było odwołać drugi koncert Eltona Johna. Może organizatorzy powinni zmienić swoją zachłanną mentalność na tę, którą od lat stosują już biura turystyczne, a mianowicie na wprowadzenie oferty typu "last Minute"? Może uczelnie publiczne, które nie zdołają wypełnić miejsc na studiach niestacjonarnych też zastosują 30 września br. taką ofertę - taniej, a przy tym dydaktyczne all inclusive?