06 września 2020

Czy młode pokolenie uratuje to, co zniszczyli jego rodzice i dziadkowie wraz z wcześniejszymi pokoleniami?

 

Globalne ocieplenie, dziura ozonowa, kwaśne deszcze, wycinanie lasów, pandemia COVID-19 itd., itd., to zagrożenia w szeroko rozumianych środowiskach naszego codziennego życia, chociaż nie przez wszystkich i nie wszędzie tak właśnie są postrzegane i odczuwane. Jednak nasze odcięcie się od tego świata w wyniku epidemii uświadomiło nam, jak bardzo oddaliliśmy się od natury. Pamiętamy, jak kilka miesięcy temu zabraniano nam wyjścia do parku czy lasu.            

Pojawiło się na naszym rynku trzecie już wydanie przekładu interesującej rozprawy  dziennikarza i pisarza Richarda Louv'a p.t. "Ostatnie dziecko lasu. Jak ocalić nasz dzieci przed zespołem deficytu natury", której autor, chociaż koncentruje swoją uwagę na rozwoju dzieci, odnosi się także do starszych pokoleń. to one bowiem doprowadziły do znaczącego niszczenia świata przyrody w ostatnich trzech dekadach. 

Jak pisze Louv: Jeszcze nie tak dawno obóz letni był miejscem, gdzie spało się pod namiotami, chodziło po lasach, zdobywało wiedzę o roślinach i zwierzętach oraz opowiadało przy ognisku historie o duchach i drapieżnych bestiach. Ale dzisiaj "obóz letni" coraz częściej oznacza wczasy odchudzające albo obóz komputerowy. Dla młodszego pokolenia przyroda bliższa jest abstrakcji niż rzeczywistości. Coraz częściej jest czymś, co się obserwuje, konsumuje,  zakłada na siebie -  ignoruje (s.14-15).

Ciekawe, że społecznościowych mediach coraz częściej spotykamy się z tęsknotą za światem natury, z którym większy kontakt miało starzejące się już pokolenie, aczkolwiek jest też taka jego część, która nie miała takich doświadczeń, toteż nie widzi powodu do doceniania  darów natury. 

(Fot: Richard Louv

Kluczowe dla poruszanego w książce problemu jest odniesienie się autora do powodów, dla których dzieci, jak jak my wszyscy, potrzebują przyrody.  Istotny wpływ  na stosunek do natury ma edukacja, w toku której z biegiem czasu wykluczano i ograniczano kontakt dzieci i młodzieży z przyrodą na rzecz  przekazu wiedzy w sposób formalny, teoretycznie, aczkolwiek częściowo za pośrednictwem różnego rodzaju mediów czy innych środków dydaktycznych. 

Rozwój ekopsychologii uświadamia pedagogom konieczność sięgnięcia do wyników badań nad ograniczaniem, a tym bardziej brakiem wpływu przyrody na zdrowie psychiczne i fizyczne dzieci oraz młodzieży. Trzeba podkreślić, że edukacja w modelu alternatywnym Nowego Wychowania, szczególnie steinerowska, montessoriańska, jak i inne a mniej powszechnie naśladowane modele szkół wolnych, szkół demokratycznych w sposób szczególny uwzględniają zrównoważony wpływ środowiska naturalnego, przyrodniczego, jak i infrastrukturalnego, technicznego.

W krajach Europy Zachodniej, szczególnie w Niemczech, Austrii, Szwajcarii odrodził się ruch tzw. zielonej edukacji, a więc przedszkoli i szkół w przyrodzie, w lesie. Jest to wyraźny renesans w szkolnictwie, w pedagogice specjalnej,  ale  i w aktywności pozaszkolnej, wolnoczasowej edukacji prozdrowotnej, biofilnej, jak np. różne formy survivalu (parki, ściany wspinaczkowe), skauting/harcerstwo/puszczaństwo/indianizm itp. Służą one  wszechstronnemu rozwojowi dzieci i młodzieży ze względu na uwzględnienie w procesie socjalizacji i wychowania aktywnego udziału  wychowanków w środowisku przyrodniczym.

Richard Louv używa określenia "autyzm kulturowy", które trafnie wyraża radykalne obniżenie w życiu człowieka aktywności czy nawet zanikanie doświadczeń zmysłowych (w rozumienie przyrody i jej kluczowych funkcji) . Tymczasem są one istotne dla integralnego jego rozwoju poznawczego, duchowego, fizycznego i emocjonalnego.  

Zamykanie młodzieży w siłowniach, by tam doskonaliła swoją sprawność fizyczną, cielesną jest błędem, bowiem odsuwa ją od naturalnego świata.Słusznie przywołuje tu także teorię wielorakich inteligencji Howarda Gardnera z Uniwersytetu Harvarda, który wyróżnił oprócz inteligencji językowej logiczno-matematycznej, przestrzennej, cielesno-kinestetycznej, muzycznej, interpersonalnej i intrapersonalnej, także inteligencję przyrodniczą.   

Przywołuje tę rozprawę także z tego powodu, że wypromowany przeze mnie przed dwoma miesiącami dr Michał Paluch spędzając czas ze swoimi dziećmi na działce leśnej poza Warszawą  nazwał ją "Osadą Pedagogiczną". Przebywał na niej już od początku pandemii i tam też przygotowywał się do obrony dysertacji doktorskiej, dzieląc ten czas na opiekę córkami a zarazem rozbudowywał dla wzmocnienia ich aktywności leśne przeszkody oraz inicjując wiele biofilnych atrakcji. Od niedawna jest też członkiem międzynarodowej grupy pasjonatów lasu i ekopedagogii, którzy próbują się mierzyć z naturą i ekologią.  

Dobrze się zatem stało, że świetnie wykształcony pedagog podejmie próbę transferu „dydaktyki ogólnej” do szkolnictwa alternatywnego i pozaszkolnej edukacji pro-naturalistycznej, ekopedagogicznej. Ruch ten bardzo dynamicznie się rozwija, ale nie mając zaplecza terminologicznego i semantycznego, opiera się na stereotypowych sformułowaniach i nomenklaturze anglosaskiej, która w mniejszym stopniu przywiązuje wagę do holistycznego wychowania dzieci i młodzieży.