22 listopada 2020

Trzech ministrów w jednym resorcie

 


To, że Prawo i Sprawiedliwość wysunęło na stanowisko ministra edukacji i nauki uniwersyteckiego profesora - Przemysława Czarnka, który z edukacją ma niewiele wspólnego, natomiast niewątpliwie z nauką już tak, nie powinno nikogo dziwić. Mnie się podoba to połączenie, bo teraz mamy nie dwóch  ministrów, ale trzech, a co trzy głowy, to nie jedna.  

 Resort Edukacji z dodatkiem (i Nauki) i tak będzie bazował na zaangażowaniu byłego ministra Dariusza Piontkowskiego, więc to odtrąbienie rzekomych cięć w administracji centralnej budzi już tylko politowanie w środowisku oświatowym. Także w odniesieniu do drugiego byłego ministra nauki i szkolnictwa wyższego - Wojciecha Murdzka nie mogło być inaczej. 

 Byłoby niesprawiedliwe, że Dariusz Piontkowski mógł zostać ministrem jako wiceminister, a on nie.  O edukacji  i nauce decyduje teraz aż trzech ministrów, no bo przecież każdy z nich zachowuje swój tytuł do końca życia.  Musi zatem ciekawie przebiegać spotkanie trzech ministrów, wśród których jest teraz jeden, najważniejszy - nadminister.         

 Naprawienie vou pax przez powołanie jednak na wiceministra W. Murdzka jest dla nas wszystkich nadzieją, że warto być optymistą. Po rozstaniu się z teką ministra mówił

– Dzisiaj, gdy opuszczam swoje stanowisko, patrzę z optymizmem na przyszłość polskiej nauki. (...) W trakcie naszej pracy kontynuowaliśmy wdrażanie reformy nauki i szkolnictwa wyższego i dokończyliśmy wiele wartościowych przedsięwzięć zainicjowanych przez mojego poprzednika.  

 Były minister wyraził nawet skruchę i oczekiwanie: 

 Nie wykluczam, że wiele działań można było zrealizować lepiej, szybciej lub sprawniej – zawsze tak jest, zwłaszcza, że w naszych realiach główną przeszkodą była i jest pandemia oraz brak czasu, który w moim przypadku, właśnie się skończył. Dlatego też mam nadzieję i jestem przekonany, że mój Następca aktywnie podejmie się dokończenia wielu rozpoczętych, wartościowych projektów.

Mogłoby się wydawać, że skoro z nazwy resortu zniknęła druga odnoga poprzedniego ministerstwa - jaką było szkolnictwo wyższe, to to mogłoby to rzutować na zmniejszenie się zainteresowania tym trzecim, ale niedoszłym, czyli szkolnictwem wyższym. 

 Zmartwienie jednak jest zbyteczne. 

 Edukacja dotyczy przecież wszystkich poziomów kształcenia - od przedszkola do Opola, ba, także osób dorosłych, a nawet starszych. W końcu mamy licea dla dorosłych i uniwersytety trzeciego wieku. Uczymy się przez całe życie, tak więc nazwa nowego resortu jest właściwa, poprawna, gdyż wykracza poza uprzednią troskę tylko o młode pokolenia i tylko o edukację narodową. 

Teraz mamy dzięki nowemu ministerstwu szansę na rozwój edukacji ponadnarodowej, globalnej, uniwersalistycznej, holistycznej, inkluzyjnej, elitarno-egalitarnej. Natomiast nie wiemy, jak sobie obaj -trzej ministrowie poradzą z dysonansem, jaki wywołała zapowiedź ministra ministrów, że wcale nie zamierza kontynuować reformy w nauce i szkolnictwie wyższym. 

 Minister EiN - dr hab. P. Czarnek zamierza, zapewne jak Anna Zalewska, cofnąć szkolnictwo albo do czasu sprzed objęcia urzędu ministra w 2015 r. przez dr. Jarosława Gowina, albo sprzed przyjętej przez niego "Konstytucji dla Nauki".

 Nie wiemy jeszcze, w jakim zakresie, w której sferze, jak odległe i głębokie będzie to cofnięcie. Jest zapowiedź, że: 

 - zmianie ma ulec m.in. lista czasopism i wydawnictw naukowych. Jest szansa, że te spośród nich, które nie znalazły się w dotychczasowym wykazie, mogą w nim się znaleźć lub/i znajdujące w wykazie miejsce mogą zostać z niego usunięte;   

 - będzie też "większa wolność naukowa". To pewnie dlatego, że wolności jest zbyt mało. Jak to dobrze, że w wielu czasopismach filozoficznych ukazała się seria artykułów naukowych na temat wolności (wolności od czegoś, wolności do czegoś; wolnej woli itp.);

 - polskie czasopisma z zakresu np. nauk humanistycznych czy społecznych będą miały odpowiednią rangę w środowisku cokolwiek by to miało znaczyć. Trzeba skończyć z tym, co miało miejsce w Komitecie Ewaluacji Nauki, w którym (...) lista zrobiona została byle jak;  

 - pracownicy uczelni i gremia akademickie nie będą karani za swoje poglądy polityczne; 

- prawdopodobnie nastąpi przywrócenie minimum kadrowego związanego z uprawnieniami uczelni i szkół wyższych do kształcenia na określonym kierunku studiów. Ma temu pomóc wprowadzenie pewnych mechanizmów chroniących niektórych profesorów (uczelnianych czy także tytularnych?) przed „nicnierobieniem”.

 Może uaktywnią się krytycy "reformy" J. Gowina i A. Zalewskiej, a zagrożeni zwolnieniem z pracy urzędnicy wydobędą z szuflad uwagi, zastrzeżenia i projekty pilnych korekt i zmian w Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz w Ustawie Prawo Oświatowe.      

 Oby nie było tak, że w obu byłych resortach nadal będzie tak jak było, zaś nadminister zostanie zobowiązany do odwracania uwagi opozycji i społeczeństwa od problemów rządu i pandemii.  

 

 
 

 Nie wiemy, czy te rozmowy będą skutkować laniem wody czy przykręcaniem kurka?