30 sierpnia 2014
Wiekizm jako wyzwanie dla edukacji i kultury osobistej niektórych profesorów
Każdy raport światowy wzbudza zainteresowanie, gdyż pomimo porównywania w nim zjawisk państw absolutnie lub nawet częściowo nieporównywalnych ze sobą, stwarza jakiś obraz tego, jak są one postrzegane przez pryzmat wysublimowanych statystycznie wskaźników. Te oczywiście najczęściej tworzą ekonomiści i socjolodzy, bo kiedy spojrzymy na tabele dotyczące np. analfabetyzmu czy wskaźnika scholaryzacji także w Polsce, to przecież powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że jakość obrazu, wykonanej "fotografii" zależy od aparatu, jakim się posługujemy, jakości obiektywu, nasłonecznienia itd.
Z diagnoz analityków ONZ, którzy opublikowali Raport "Global Age Watch Index 2013", wynika, że jakość życia osób powyżej 60. roku życia w naszym kraju przedstawia się jak zielony szczaw posła Niesiołowskiego, a nie wyspa szczęśliwości wg premiera D. Tuska. Nasz kraj zajął wśród 91. sklasyfikowanych państw "wysokie", bo 62. miejsce, zaś na kontynencie europejskim, wśród państw UE - ostatnie miejsce. Nie odnotowałem w czasie wystąpienia premiera w Sejmie stanowiska rządu na ten temat, bo pewnie odczuwał niedogodność po operacji barku.
Osobom starszym pozostaje tylko barka rzeczna albo stowarzyszenie BARKA, które pomaga bezdomnym. Emerytom premier obiecał podwyżkę od 9 do 39 zł.
Sądziłem, że może wypowie się na temat poziomu wykształcenia osób starszych w naszym kraju pani minister Joanna Kluzik-Rostkowska, skoro na podstawie tego wskaźnika zajmujemy 54. pozycję wśród 91 państw, ale domyślam się, że pewnie przerzuciłaby odpowiedzialność za ten stan rzeczy na poprzedników w resorcie. Trudno przecież oczekiwać od ministra edukacji, który jest zaledwie kilka miesięcy na tym stanowisku, by to od niego zależał poziom analfabetyzmu Polaków powyżej 60. roku życia. Jak obecne sześciolatki pójdą do szkoły i zaczną się w niej uczyć, będziemy mogli po 54 latach ich życia zbierać żniwo. Ciekawe, jakiej będzie jakości?
O tym dowiemy się od naukowców, bowiem min. zdrowia B. Arłukowicz obiecał w czasie posiedzenia Sejmu (27 sierpnia 2014 r.) powołanie Instytutu Geriatrii. To zapewne skróci kolejki do specjalistów, ale i zainteresuje postać, której opinii poświęcę przy tej okazji uwagę.
W okresie wakacyjnym zdarzyło się profesorowi nauk biologicznych Stanisławowi Karpińskiemu - wykładowcy SGGW w Warszawie - skomentowanie funkcjonowania akademickiego środowiska PAN w duchu ageizmu. W języku polskim z oporem przyjmuje się terminologiczny odpowiednik tego pojęcia jako wiekizm. Jego znaczenie występuje już w słownikach nauk społecznych, w których definiuje się WIEKIZM jako wyznawanie irracjonalnych poglądów i przesądów dotyczących jednostek lub grup opartych na ich wieku. Przyjmuje się stereotypowe założenie na temat fizycznych lub umysłowych cech ludzi z określonej grupy wiekowej i zwykle wyraża się je w sposób poniżający. Najczęściej wiekizm kieruje się przeciwko ludziom starym. (Słownik socjologii i nauk społecznych, red. G. Marshall, Warszawa: PWN 2004, s. 421)
Oto b. wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego (pod skrzydłami prof. Barbary Kudryckiej), b. członek Platformy Obywatelskiej, a obecnie pełnomocnik Polski Razem - Jarosława Gowina opublikował w okresie wakacyjnym na łamach Rzeczpospolitej tekst pt. "Polska nauka na emeryturze" (22.08.2014, s. A13), w którym nie zostawia suchej nitki na b. minister, obecnie europosłanki oraz na profesorach - członkach Polskiej Akademii Nauk. Do b. ministry ma pretensje, że szkolnictwo wyższe w Polsce jest permanentnie chore i niewydolne, zaś wprowadzone przez nią reformy na niewiele się zdały.
Krytyk podczepił się - mówiąc kolokwialnie - do wcześniej opublikowanego artykułu doradcy Prezydenta RP, a zarazem prezesa Fundacji Nauka Polska - prof. Macieja Żylicza, by mu wypomnieć, że "nie może sobie pozwolić na otwartą i szczerą do bólu krytykę kolegów i koleżanek z prezydium PAN, ze zgromadzenia PAN, kolegów rektorów z najlepszych polskich uczelni oraz ministrów MNiSW". On zaś nikogo i niczego się nie boi, więc odważnie "może pozwolić sobie na więcej". Latem odwaga tanieje, kiedy większość jest na urlopie.
Jak było się przez 8 lat w Szwecji profesorem Uniwersytetu Sztokholmskiego, to można po powrocie do państwa o zupełnie innym ustroju politycznym, zdewastowanego przez faszyzm i bolszewizm, pełnego w strukturach różnych uczelni, być może i Akademii b. współpracowników PRL-owskich służb, także osób nominowanych i mianowanych na różne funkcje w uczelniach czy Akademii, ponarzekać i z wyniosłością smagać biczem "wolnej krytyki" wszystkich (bezimiennie). Najlepiej użyć do tego wielkiego kwantyfikatora, by w zgeneralizowanej wersji własnej postawy wobec wszystkich (cóż za odwaga!) zarzucić im, że swoją obecnością szkodzą polskiej nauce.
Zdaniem S. Karpińskiego: (...) duże pieniądze dostają emerytowani byli rektorzy, dziekani i członkowie PAN, a średnia wieku dyrektorów z trzech centrów z Poznania, Krakowa i Warszawy jest powyżej 70 lat! Nie tylko "rozgrywają" między sobą olbrzymie dotacje ministerialne, ale też wygrywają pięcioletnie granty badawcze Maestro z NCN (do 3 mln zł), których znaczna część została przyznana "prawie" emerytom z PAN. (...) Na Zachodzie jest taka zasada, że jak profesor jest w wieku emerytalnym (65-70 lat), to nie ma prawa dostać projektu i dotacji z państwowych agencji, nie ma prawa pobierać emerytury i pensji! U nas w Polsce ma prawo, z czego nagminnie korzystają członkowie PAN i nie tylko" .
Co proponuje wiekista (brzmi jak czekista, ale tak się to pojęcie odmienia)? Rozwiązać PAN i powołać tę instytucję na nowo zgodnie z jego kryteriami, bo "w końcu potrzebujemy mocnej reformy systemu zarządzania publicznymi uczniami i reformy Polskiej Akademii Nauk. PAN jako dotowana przez państwo korporacja uczonych powinna się rozwiązać i zawiązać na nowo po pozbyciu się dużej części obecnych członków, którzy kompromitują polską naukę brakiem konkurencyjnych i wymiernych osiągnięć naukowych. Nie potrzeba żadnej lustracji agenturalnej, wystarczy rzetelna ocena naukowego dorobku".
Kto mógłby kandydować do nowej PAN? Oczywiście, nie ma tu mowy o jakichkolwiek wyborach. "Na członków PAN powinni być automatycznie powoływani naukowcy (a nie wybierani - jak dotychczas), którzy osiągną określony poziom naukowej konkurencyjności w świecie, np. w naukach o życiu uzyskają indeks Hirscha 30 i 3000 oryginalnych cytowań. Ilu jest obecnie takich członków PAN, np. w Wydziale II, którzy osiągnęli taki poziom? 20 proc. czy mniej?" Benjamin Franklin wynalazł okulary dwuogniskowe w wieku 78 lat, ale na szczęście nie żył w Polsce i nie był członkiem PAN.
Szokowy terapeuta obecnej PAN nie mógłby jednak zostać powołanym do tego gremium, bowiem jego indeks Hirscha wynosi 28. Musi jeszcze popracować naukowo, Może jego artykuł z Rzeczpospolitej będzie cytowany 3000 razy i uda mu się ten próg pokonać. Nie przypuszczałem, że pobyt w Szwecji może służyć tak wyrażanej postawie. W dodatku nie znajduje ona naukowego uzasadnienia, gdyż autor nie przedstawił nam swoich analiz statystycznych i merytorycznych. Publicystyczna krytyka profesorów PAN budzi moją odrazę mimo, że nie jestem członkiem PAN.Darzę szacunkiem wielu członków korespondentów i rzeczywistych PAN, niezależnie od ich postaw. Wiem, jak nędzne otrzymują uposażenie. To nie jest Szwecja i nie są w Polsce szwedzkie emerytury. Jeżeli prof. S. Karpiński nie miał nigdy szans nauczenia się czegokolwiek od któregokolwiek z już emerytowanych profesorów, to mu współczuję i życzę dobrego samopoczucia.
29 sierpnia 2014
Inauguracja roku szkolnego z precedencją
Już za kilka dni rozpoczyna się nowy rok szkolny. Kilka milionów dzieci i młodzieży uda się w dniu 1 września - w zależności od wieku i uprawnień - do swoich przedszkoli czy szkół, by dowiedzieć się, co ich czeka w nowym roku szkolnym. Odbędą się zatem uroczyste akademie, apele lub spotkania (tu forma może być różna), w trakcie których przedszkolaki czy uczniowie dowiedzą się, kto będzie ich tegorocznym opiekunem, wychowawcą i/lub nauczycielem, jaki przewiduje się dla nich plan zajęć, jakie będą obowiązywać w placówce zasady oraz w jaki sposób będą weryfikowane ich osiągnięcia.
Rozżarzone powakacyjnymi jeszcze wspomnieniami dzieci, szczęśliwe lub przerażone koniecznością regularnego uczęszczania do przedszkola lub szkoły, będą dość trudne do opanowania w pierwszych minutach inauguracji, ale przy mocnym nagłośnieniu dyrekcja nie powinna mieć kłopotu z uświadomieniem im, dokąd i po co przybyli oraz że należałoby na chwilę skoncentrować się na poznaniu odpowiednich osób i także wysłuchaniu ich przemówień.
Zanim jednak do tego dojdzie musi mieć miejsce oficjalna część inauguracji roku szkolnego 2014/2015.
Nie tylko łódzkie środowisko oświatowe przygotowuje się do tego dnia. W tym tygodniu zostało ono "pouczone" przez niektórych radnych o tym, jak ma potraktować gości przybyłych na inaugurację roku szkolnego. Być może dotychczas nikt na to nie zwracał szczególnej uwagi, bo przecież tak naprawdę jest to szczególny dzień przede wszystkim dla dzieci czy młodzieży oraz ich pedagogów wraz z personelem administracyjno-technicznym. To w ich placówce i z ich udziałem zacznie tętnić powakacyjne życie.
Zdarza się, że emocje u dyrektorów są duże, stres w związku z zapowiedzianymi gośćmi często wysoki, a i radość ponownego spotkania z wszystkimi wielka. Można w takim klimacie czasami o kimś zapomnieć, kogoś pominąć czy nie dostrzec. Jesteśmy tylko ludźmi, a popełniona gafa nie przesądza o jakiejkolwiek stracie.
Niektórzy radni miasta Łodzi nie mogą się doczekać, aż pojawi się kolejna okazja, i to w trakcie trwania kampanii wyborczej do samorządów, żeby zabłysnąć ornamentyką swoich funkcji i tytułów. To jest jedyny moment, w którym wolno im odwiedzić placówki bez bycia podejrzanymi o próbę prowadzenia kampanii politycznej, kampanii wyborczej. Tego im czynić nie wolno. Nooo, ale jak jest inauguracja roku szkolnego, to przecież - jak w dym - wszyscy rozpierzchną się po placówkach, by zostać rozpoznanymi nie tyle przez dzieci, bo tym są oni w istocie obojętni, ale przez ich rodziców!, a więc przyszłych, potencjalnych wyborców.
Gdyby tak dyrektor po powitaniu dzieci i ich rodziców oraz przedstawicieli władz oświatowych (może kogoś z kuratorium oświaty lub z kierownictwa administracji samorządowej) o kimś zapomniał, ogólnikowo jedynie powitał także przybyłych polityków lokalnych czy państwowych np. "witam także przybyłych na naszą uroczystość radnych miasta Łodzi", to jak nic miałby - mówiąc kolokwialnie - przechlapane.
To jest niedopuszczalne, by radny nie został przywitany z podaniem jego imienia i nazwiska wraz z przypisanymi do niego funkcjami! To jest naganne - jak mówiły w czasie ostatniej w wakacje Sesji Rady Miejskiej Łodzi przewodnicząca Komisji Edukacji pani Wiesława Zewald (Klub Radnych Łódź 2020) i wiceprzewodnicząca Małgorzata Niewiadomska–Cudak (SLD). I miały rację, chociaż można ją było przekazać z większym taktem, niż włączać w to media oraz Radę Miasta Łodzi.(zob. M. Kałach, Dyrektorzy łódzkich szkół mają godnie witać radnych, "Dziennik Łódzki" 2014 nr 197, s. 1,5)
Uczestnicząc bowiem w przedwakacyjnej uroczystości nadania imienia jednej z łódzkich szkół zarzuciły dyrekcji, że ta dyskredytowała radnych w różny sposób, albo nie witając ich w odpowiedniej precedencji, albo też nie wymieniając ich w ogóle z imienia i nazwiska, chociaż wymieniła z imienia i nazwiska wszystkich, którzy znaleźli się na sali. To jest rzeczywiście niedopuszczalne, by witać wszystkich, tylko nie radnych. Przewodnicząca Komisji Edukacji W. Zewald tak to uzasadniała, kierując do władz samorządowych swój apel:
"(...) bardzo uprzejmie proszę, aby skierować tę prośbę do dyrekcji szkół, że radni reprezentują mieszkańców miasta i w związku z tym, jeśli przychodzą na uroczystości, czy imprezy to też po to żeby ten wyraźny swój udział zaznaczyć, a jednocześnie przyglądają się i pracy szkół, i organizacji, i tego, co się w danej placówce uda zaobserwować. Dlatego też bardzo proszę, aby po pierwsze dać zielone światło dyrektorom, żeby się nie bali zapraszać radnych na różnego rodzaju uroczystości i imprezy, bo my nie jesteśmy do tego żeby kontrolować te uroczystości czy imprezy, ale jednocześnie też żeby uczyć dzieci i młodzież należytego szacunku do organów stanowiących. Może trzeba przypomnieć jak wygląda precedencja i w jaki sposób, kogo się wita.”
Wiceprzewodnicząca Komisji pani M. Niewiadomska – Cudak wzmocniła to stanowisko tymi oto słowy: „(...)to, co mówiła pani przewodnicząca jest bardzo istotne i ważne, bo to też świadczy o tym, że państwo nie informujecie dyrektorów, być może oni nie wiedzą o tym, jaka jest rola organu stanowiącego, że uchwała chociażby o nadaniu imienia danej szkole wynika z tego, ze radni głosowali za tą uchwałą, radni nadali takie imię.(...) Jeżeli my nie będziemy zwracać na to uwagi, jeżeli nie będziemy informować dyrektorów, co to jest organ stanowiący, czym się zajmuje Rada Miejska i nie będziemy edukować uczniów, to naprawdę ten brak szacunku do władzy będzie się tylko pogłębiał i na wyborach do Parlamentu Europejskiego będziemy mieli bardzo małą frekwencje. Jest to forma demokracji bezpośredniej i powinniśmy o tym uczniom mówić. Dlatego chciałabym żebyśmy podeszli bardzo poważnie do sprawy, bo mówimy tak dużo o edukacji, ale zacznijmy tą młodzież właśnie w tym kierunku edukować.
Moim zdaniem obie radne miały rację, tylko być może niezbyt fortunnie ją uzasadniły i skierowały pod niewłaściwy adres. Po co bowiem apelowały do radnych? Co oni mają z tym wspólnego? Czy to była próba napiętnowania organu prowadzącego szkoły, by pouczył, a może i ukarał niepokornych, lub nieświadomych problemu dyrektorów placówek oświatowych? Problem nie tkwi w relacjach: organ prowadzący-dyrektor placówki, ale w kulturze uroczystości i ceremoniałów szkolnych, za których nadzór odpowiada kuratorium oświaty. Radna, b. kurator oświaty nie zwróciła na to uwagi swojemu koledze, który obecnie kieruje kuratorium, bo pewnie jej nie wypadało. Powinna o tym wiedzieć, by nie wciągać - do już rozpoczętej walki politycznej - samorządowej administracji oświatowej.
Nie ulega też wątpliwości, że za jakość i przebieg każdej uroczystości oświatowej w przedszkolach czy szkołach odpowiadają wszyscy nauczyciele, także ich dyrektorzy. Rozpoczęcie roku szkolnego we wszystkich placówkach odbywa się z udziałem symboli narodowych (godło narodowe, godło szkoły, hymn narodowy, pieśń szkoły, w większości także sztandar szkoły). Zatroszczenie się o właściwy przebieg uroczystości, a taką jest niewątpliwie inauguracja roku szkolnego z udziałem wielu VIP-ów, ma zatem charakter edukacyjny, wychowawczy. Dzieci i młodzież muszą nie tylko wiedzieć, jak należy zachować się w czasie takich uroczystości, ale także doświadczyć pozytywnych emocji i przenosić je na inne, pozaszkolne wydarzenia o szczególnie podniosłym charakterze.
Tak więc, pozostawiając już na boku łódzki kazus, nie o władzę i jej pychę powinno się tu zabiegać, nie o leczenie przez niektórych własnych kompleksów czy masowanie ego, ale o dochowanie także precedencji, czyli zajmowania miejsc, witania, przemawiania przez zaproszonych gości, którzy pełnią znaczące funkcje społeczne, publiczne czy państwowe. Są szkoły, w których zostały już opracowane zasady przebiegu takich uroczystości wraz z obowiązującą precedencją. (Polecam artykuł D. Dziewulak, Precedencja stanowisk publicznych w Polsce, Analizy. Biuro Analiz Sejmowych 2009 nr 2).
Precedencja jest pojęciem wywodzącym się z języka łacińskiego (praecedentia) i oznacza to co poprzedza, pierwszeństwo, prym. Tym samym dotyczy ona konstruowania pewnego porządku w trakcie witania i przemawiania przedstawicieli władz (państwowych, wyznaniowych, samorządowych, ustawodawczych itp.)czy zajmowania przez nich odpowiednich miejsc podczas oficjalnych spotkań i uroczystości. W przypadku środowisk oświatowych zaproszonych gości powinien powitać dyrektor przedszkola/szkoły lub osoba prowadząca wyznaczona przez niego, zachowując przy tym określoną kolejność, zgodną z hierarchią zajmowanego przez gości stanowiska. Witający zawsze wymienia się najpierw imię i nazwisko gościa, a dopiero później nazwę zajmowanego stanowiska.
Jeśli gościem w czasie inauguracji roku szkolnego będzie funkcjonariusz władz krajowych, to precedencja uzależniona jest od zajmowanego przez niego stanowiska. Kolejność witania gości jest wówczas następująca:
• Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej,
• marszałek Sejmu,
• marszałek Senatu,
• prezes Rady Ministrów,
• prezes Trybunału Konstytucyjnego,
• prezes Sądu Najwyższego,
• ministrowie,
• prezes NBP,
• prezes NSA,
• prezes NIK,
• rzecznik praw obywatelskich,
• prezes Instytutu Pamięci Narodowej,
• parlamentarzyści,
• szef Kancelarii Prezydenta,
• szefowie Kancelarii Sejmu i Senatu,
• szef Kancelarii Premiera,
• szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego,
• sekretarz stanu,
• kierownik urzędu centralnego,
• wojewoda.
Precedencja stanowisk administracji rządowej i samorządowej w województwie:
• wojewoda,
• marszałek województwa,
• przewodniczący Sejmiku Województwa,
• wicewojewoda,
• kurator oświaty
• prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej,
• przewodniczący Samorządowego Kolegium Odwoławczego,
• wiceprzewodniczący Zarządu Województwa,
• wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa,
• wizytator kuratorium oświaty
• członek Zarządu Województwa,
• radny województwa,
• dyrektor generalny Urzędu Wojewódzkiego,
• skarbnik województwa.
• inni zaproszeni goście
Precedencja stanowisk samorządowych w powiecie:
• starosta,
• przewodniczący Rady Powiatu,
• wicestarosta,
• dyrektor wydziału oświaty
• wiceprzewodniczący Rady Powiatu,
• inspektor wydziału oświaty
• członek Zarządu Powiatu,
• radny powiatu,
• sekretarz powiatu,
• skarbnik powiatu
• inni zaproszeni goście
Precedencja stanowisk w gminie (mieście):
• wójt (burmistrz, prezydent miasta),
• przewodniczący rady gminy (miasta),
• zastępca wójta (burmistrza, prezydenta miasta),
• dyrektor wydziału oświaty
• wiceprzewodniczący rady gminy (miasta),
• radny gminy (miasta),
• sekretarz gminy (miasta),
• skarbnik gminy (miasta),
• inspektor nadzorujący placówkę
• sołtys,
• przewodniczący zarządu dzielnicy (osiedla)
• inni zaproszeni goście
Zaproszonych gości powinien powitać dyrektor w wejściu do szkoły. Jeżeli tego obowiązku nie może wypełnić sam, deleguje swojego zastępcę. Gości wita w swoim gabinecie dyrektor i prowadzi na miejsce uroczystości.
Mam nadzieję, że dyrektorzy placówek edukacyjnych nie będą zestresowani, tylko spokojnie przygotują sobie odpowiednie wykazy zaproszonych gości zgodnie z precedencją, by nie doszło do zbytecznego precedensu.
Przykładowo już wiele lat temu Kuratorium Oświaty w Poznaniu przyjęło odpowiednie zasady i upowszechniło je wśród wszystkich dyrektorów placówek oświatowych. Zgodnie z nimi gości dzieli się na trzy kategorie A-B-C:
A.
1. Biskup
2. Wojewoda
3. Marszałek województwa
4. Przewodniczący Sejmiku województwa
5. Burmistrz (wójt, prezydent miasta)
6. Kurator oświaty
7. Radny wojewódzki
8. Radny powiatowy
9. Radny gminy (miasta)
10. Wizytator KO
11. Sekretarz miasta
12. Inspektor wydziału oświaty
13. Przewodniczący rady rodziców
14. pozostali goście
B.
1. Proboszcz
2. Starosta
3. Wicestarosta
4. Członek zarządu powiatu
5. Przewodniczący rady powiatu
6. Wicekurator oświaty
7. Radny powiatu
8. Dyrektor (naczelnik) wydziału oświaty
9. Wizytator KO
10. Inspektor wydziału oświaty
C.
1. Proboszcz
2. Burmistrz (wójt)
3. Wicestarosta
4. Wiceburmistrz
5. Radny powiatowy
6. Sekretarz powiatu
7. Dyrektor (naczelnik) wydziału oświaty
8. Wizytator KO
9. Przewodniczący rady rodziców
Do kardynała zwracamy się „Jego Eminencjo”, do arcybiskupa, biskupa, ambasadora zwracamy się „Jego Ekscelencjo”. Od przestawionej powyżej propozycji mogą być odstępstwa wynikające ze szczególnej roli, pozycji lub wieku zapraszanego gościa, którego gospodarz uroczystości pragnie szczególnie uhonorować.
Ciekawe, czy władze placówek doskonalenia nauczycieli, szkół wyższych też dysponują wiedzą na temat precedencji?
28 sierpnia 2014
Komitet Nauk Pedagogicznych PAN opiniował projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty
Zgodnie z dyspozycją Ministra Edukacji Narodowej, stosownie do postanowień § 36 oraz § 38 uchwały nr 190 Rady Ministrów z dnia 29 października 2013 r. - Regulamin pracy Rady Ministrów (M.P.2013.979), Komitet Nauk Pedagogicznych PAN otrzymał do zaopiniowania dokument: "Projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz o zmianie niektórych innych ustaw". Oto treść opinii ekspertów KNP PAN przygotowanej w okresie wakacyjnym pod kierunkiem prof. dr hab. Doroty Klus-Stańskiej z Uniwersytetu Gdańskiego:
W imieniu eksperta Sekcji Polityki Oświatowej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN (prof. dr hab. Dorota Klus-Stańska) przedkładam następującą opinię:
1. Uwagi dotyczące ogólnego charakteru nowelizacji Ustawy:
Nie zauważamy, by zmieniono preambułę, w której napisano: Oświata ... kieruje się zasadami zawartymi w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, a także wskazaniami zawartymi w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka. Nauczanie i wychowanie - respektując chrześcijański system wartości - za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki. Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata. Szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności.
Pojawiają się zatem wątpliwości co do honorowania przez Ustawę zapisów w dokumentach leżących u jej podstawy, czyli Deklaracji itd. Jej brzmienie jest w rażącej sprzeczności ze znowelizowanymi ustaleniami Ustawy. Ustawa bowiem nie dopuszcza do rozwijania odpowiedzialności i wolności, gdyż wymaga posłuszeństwa. Kontrolować i egzekwować - to idea tego dokumentu formalnoprawnego.
2. Nadal w Ustawie jest zapisane, że celem szkoły jest tworzenie optymalnych warunków niezbędnych do rozwoju ucznia itd. (pkt 13f, s.2). Jak to rozumieć w świetle kolejnych zapisów, z których wynika, że szkoła tworzy plany i ma obowiązek je realizować, gdyż będzie z tego rozliczana przez nadzór. Jego uwagi koniecznie trzeba włączyć do tych planów, z nałożonym na dyrektorów i nauczycieli wymogiem ich bezwzględnego zrealizowania. Nieposłuszeństwo (opieszałość) dyrektora zostanie ukarana -w trybie natychmiastowym i bez wypowiedzenia zostanie odwołany(s. 29)
3. Położono nacisk w dokumencie na funkcje nadzorczo-kontrolne. Twardą ręką będą także trzymane instytucje egzaminacyjne. Wplecione w biurokratyczną sieć, pełnią funkcje wykonawcze i poprzez CKE realizują zadania zlecone przez ministra. Do tej pory ten system funkcjonował w sposób, w który teraz zostanie to usankcjonowane prawnie (m.in. podległość OKE centrali, a ta - ministerstwu).
Ten system to "państwo w państwie", hermetycznie odgrodzone od szkół (nawet dosłownie poprzez zabezpieczenia uniemożliwiające wejście na teren OKE przypadkowym osobom). Natomiast od początku funkcjonowania systemu oceniania zewnętrznego nie był znany jego cel. Do tej pory nie zdołano go ustalić i cel egzaminów zastępują zadania stawiane przed centralną i okręgowymi komisjami.
4. Analizując ustawę z perspektywy ministra widoczna jest władza, jaką sobie nadaje w zarządzaniu oświatą niczym aparatem biurokratycznym. Struktura sieci zbudowanej z instytucji oświatowych w nowej ustawie jest klarowna bo wyraźnie zhierarchizowana, każdy wie komu podlega, czyje polecenia ma wykonywać i przed kim się rozliczać. Zadaniowy charakter edukacji sprzyja eskalacji rozliczalności.
5. Przedłużonym ramieniem władzy ministra staje się nadzór. Zapowiadane wzmocnienie jego roli, przełoży się na wzmocnienie osobowe oraz nadanie nowych uprawnień umożliwiających kontrolowanie i egzekwowanie ministerialnych zaleceń co kłóci się z preambułą starej ustawy. Ale może już jej nie ma w nowej ustawie?
6. Wg ustawy nowej, praca dydaktyczno-wychowawcza szkoły też musi być zaplanowana, zadania wytyczone i wykonane. A wszystko to w ramach wspierania rozwoju ucznia!!!! Kiedy czytałam Ustawę, nie umiałam wyzwolić się z wizji szkoły, w której zaplanowano dla ucznia wszystko, by oduczyć go samodzielności uczenia się, radości poznawania, prawa do pytań o świat. Będzie uczył się w szkole ubezwłasnowolnionej w świetle prawa (nowej ustawy). Najbardziej martwi mnie zapowiedź nadmiernie rozbudowanego nadzoru, zapewnienia mu instytucjonalnego wsparcia - powstaną nowe instytucje kontroli?
7. Ustawa o systemie oświaty, jako podstawowy i najważniejszy dokument, z powodu szczegółowo opisanych rozporządzeń, może zamknąć edukację w hermetycznych okowach regulacji, które skutecznie zamrożą wszelkie oddolne inicjatywy. Nadal są konstruowane regulacje prawne, które paraliżują funkcjonowanie oświaty i uniemożliwiają autonomię placówek (błędne koło biurokracji)
Uwagi dotyczące procesu edukacyjnego:
- definicja oceniania wyklucza udział ucznia jako samooceniajacego się i tym samym czyni ocenianie kształtujące niemożliwym (a przynajmniej nie czyni zalecanym) do realizacji w szkole sposobem oceniania
- utrzymane jest powtarzanie klasy (czyli uczeń uczy się ponownie przedmiotu, którego zakresu nie opanował, oraz ponownie wszystkich pozostałych, z których otrzymał oceny pozytywne, czyli których treści zna); dowodzi to podtrzymania programocentrycznej wizji szkoły, w której wszyscy w jednej klasie uczą się tego samego bez względu na to co umieją.
Odnośnie do finasowania oświaty niepublicznej:
- przedszkola niepubliczne są postawione w trudnej sytuacji finansowej, bo dotacja jest określona "może dostać" i obwarowana jest warunkami, w tym warunkiem ograniczenia czesnego do ustalonej wysokości (a trzeba pamiętać, że dotacja dotyczy tylko wydatków bieżących, a więc nie obejmuje wielu elementów, w tym np. kosztochłonnych remontów, które przedszkola niepubliczne prowadzą z wykorzystaniem własnych środków)
Uwagi szczegółowe do nowelizacji Ustawy o systemie oświaty (aspekt oceniania; rozdział 3a)
1. W świetle dokumentu: „Ocena skutków regulacji” ocenianie szkolne nie jest rozwiązywanym problemem, dlatego do ustawy przenosi się prawie bez zmian dotychczasowe regulacje obowiązujące w tym zakresie. Jednak brak informacji na temat „szczegółowych warunków i sposobu oceniania”, które ma określić MEN w rozporządzeniu, utrudnia szacowanie jakości zapisów ustawy (Art. 44 q)
2. Generalnie powtórzenie w ustawie wielokrotnie uszczegółowianych rozwiązań utrwala pozorną autonomię szkoły w zakresie oceniania, zwłaszcza że punktem odniesienia oceny czyni wyłącznie wymagania programowe i podstawę programową.
3. Ma tu miejsce próba ominięcia tego selekcyjnego założenia poprzez modyfikacje wymagań dla grupy uczniów zdolnych i o specjalnych potrzebach edukacyjnych: (a) podważa sens „powszechności obowiązywania” założenia o jednolitych wymaganiach; (b) umacnia procesy selekcyjne, a przy tym wikła nauczycieli w stosy dokumentacji i możliwe konflikty związane z tak zwanym „sprawiedliwym ocenianiem”; (c) buduje kult realizacji programu nauczania.
4. Ustawa utwierdza dominującą i w gruncie rzeczy autorytarną rolę nauczyciela w ocenianiu szkolnym, z drugiej strony narzucając mu w tym procesie liczne ograniczenia i formułując szereg szczegółowych procedur. Równocześnie uczeń jest tylko obiektem oceniania, pozbawionym jakiejkolwiek sprawczości w procesie własnego uczenia się.
5. Akcentowane w „Uzasadnieniu” zmiany w ocenianiu - wprowadzone Ustawą - są w gruncie rzeczy pozorne i mogą być odczytane tylko jako potwierdzenie istniejących praktyk.
6. Brak jasnego określenia wykorzystywanych pojęć (pozostawanie na poziomie potoczności) oraz ograniczenie celów oceniania do doraźnych działań dydaktycznych podtrzymuje niejasności występujące w tym obszarze i czyni terenem możliwych manipulacji merytorycznych i nadużyć etycznych, często będących reakcją na ograniczenia zewnętrzne.
7. Brak rozróżnienia dwóch rodzajów oceniania: sumującego i kształtującego. Pierwsze pozwala na ustalenie „poziomu osiągnięć” z odwołaniem do wymagań programowych, natomiast drugie umożliwia śledzenie „postępów”, ale tu punktem odniesienia musi być sam uczeń i jego wcześniejsze osiągnięcia. Proponowane w ustawie przepisy nie pozwalają na zastosowanie w praktyce oceniania kształtującego, rozumianego szerzej niż proponował to Bloom w koncepcji mastery learning.
Przy czym nie można utożsamiać oceniania tak zwanego bieżącego (wyrażanego stopniem lub liczbą punktów) z ocenianiem kształtującym.
8. Posługiwanie się w ustawie pojęciami ocena i ocena opisowa (bez bliższego określenia ich formy) prowadzi wielu niejasności, w tym do potocznego identyfikowania oceny ze stopniem szkolnym lub liczbą punktów, a oceny opisowej z przydługim i pustym znaczeniowo opisem na świadectwie lub z analitycznym wyliczeniem detalicznych czynności operacyjnych.
9. Obowiązek nadania w klasie I-III ocenie bieżącej formy oceny opisowej utrwala tylko niejasności, czego wyrazem są aktualnie występujące w praktyce szkolnej formy „skróconej oceny opisowej” (symbol + jakiś wyraz lub zwrot).
Tego typu zmiana we wczesnej edukacji wymaga radykalnej zmiany w myśleniu o ocenianiu w ogóle, a zwłaszcza o roli wymagań programowych i tak zwanej dokumentacji pedagogicznej (dzienników i dzienników elektronicznych). W innym przypadku - przy skompromitowanej i schematycznej klasyfikacyjnej ocenie opisowej - jest kolejnym pozorem uczynienia z oceniania wczesnoszkolnego enklawy edukacyjnej.
10. Zostawienie szkołom decyzji dotyczącej formy oceniania tak zwanego bieżącego oraz sposobu uzasadniania oceny/ stopnia - przy szczegółowych regulacjach wszystkich pozostałych aspektów oceniania - jest tylko pozorowaniem rozwiązań demokratycznych, a w rzeczywistości podkreśla rolę oceniania zewnętrznego (zob. poniżej).
11. Ustawa nie reguluje relacji między ocenianiem szkolnym i zewnętrznym w tym sensie, że nie bierze pod uwagę odmienności informacji, jakie niosą ze sobą te dwa rodzaje oceniania, przyznając dominującą rolę wynikom egzaminów.
Podważa to sens zainteresowania postępami czynionymi przez ucznia, a także stymulowania motywacji innej niż zewnętrzna.
12. Ustawa utrwala dominującą (behawioralną) rolę nauczyciela w ocenianiu (punkt 5), obarczając go nie tylko obowiązkiem informowania ucznia o poziomie jego osiągnięć (nie postępów) i motywowania go do dalszych postępów (nie osiągnięć), ale też do „udzielania wskazówek do samodzielnego planowania własnego rozwoju”, co oznacza zupełne pozbawianie ucznia poczucia sprawczości.
13. Zdefiniowanie w ustawie rodzaju informacji dostarczanej uczniowi (p. 5.2) utrwala niesamodzielność ucznia w uczeniu się: nauczyciel ma pomóc uczniowi w uczeniu się poprzez poinformowanie o tym, co uczeń zrobił dobrze, ale też „co i jak powinien poprawić”. Oznacza to, że: (a) nauczyciel ma obowiązek narzucania uczniowi własnych strategii poznawczych; (b) utrwalany jest kult bezbłędności; (c) uczeń nie uczy się (nie rozwija/ nie czyni postępów), ale poprawia się (czyli cofa).
14. Pozorem jest formułowanie przez nauczycieli wymagań edukacyjnych (p. 6.1), bo sprowadza się ono do najczęściej do ustalania normy ilościowej do zewnętrznych wymagań programowych i podstawy programowej.
Jeśli rozporządzenie MEN utrzyma obowiązek podawania tych wymagań do wiadomości na początku roku szkolnego, będzie to: (a) kolejny pozór „obiektywizacji” oceniania; (b) podporządkowanie nauczania ocenianiu (wystawianiu stopni), przy jednoczesnym lekceważeniu diagnozy rzeczywistych umiejętności uczniów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)