W trakcie Kolokwia Witeloniana, które odbyły się w
Collegium Witelona Uczelni Państwowej w Legnicy, mogliśmy zapoznać się z prezentacją prawniczki mgr Magdy Lipińskiej z Autorskiej Szkoły Podstawowej "Fino" w Legnicy.
Jak się okazuje, twórcze, innowacyjne podejście do
edukacji jest możliwe przede wszystkim w przestrzeni niepublicznej, bo sprawujący
władzę oświatową nie życzą sobie tego, by w szkołach publicznych nauczyciele
byli autorami niezależnych, twórczych rozwiązań
dydaktyczno-wychowawczych.
Oczywiste
jest, że współtworzona z rodzicami szkoła będzie kontynuować postawy szacunku i
miłości wobec każdego ucznia, by doświadczało w niej tego, czego nie może mu już
zapewnić dom rodzinny. Rodzice muszą być spokojni, a zarazem przeświadczeni o tym,
że oddając dziecko pod opiekę nauczycieli, mogą im zaufać i być wdzięczni za wsparcie
rozwoju ich dziecka.
Jak
mówiła metaforycznie M. Lipińska - nie można mieć głów w chmurach a nogi
utaplane w błocie, a więc w systemie, w którym sami zostaliśmy uformowani, wyrośliśmy z niego. Tworząc zatem szkołę niesystemową - uczniowie, ich rodzice
i nauczycielska kadra zapewne wnoszą to "błoto" złej pamięci o szkole
państwowej (publicznej) do środka także tej nowej placówki. Nie jest tak,
że jak stworzymy szkołę niesystemową, nowoczesną, szkołę własnych marzeń, to
otrzymamy inne dzieci, innych rodziców i nauczycieli, bo oni wcześniej też
uczęszczali do szkoły systemowej.
Padł
przykład matki, która postanowiła zapisać swoją córkę do tej szkoły, ale
oczekiwała, że otrzyma te same rozwiązania, jakie są w szkołach publicznych
zorientowanych na tzw. "wyścig szczurów". Tu jednak jej córka będzie
uczyć się w mniej licznej klasie, no i nauczyciele będą musieli zapewnić
dziecku najwyższe osiągnięcia. Za to przecież zamierza płacić czesne. Jakież
było jej zdziwienie, kiedy dyrektorka Fino odmówiła przyjęcia jej dziecka
uświadamiając matce, że nie jest w stanie spełnić jej oczekiwań.
W szkole, która powstała dwa lata temu, ważny jest rozwój i dobrostan
dziecka, a nie to, jaka będzie średnia ocen z egzaminu zewnętrznego.
Autorska Szkoła Podstawowa "Fino" częściowo wzoruje się na fińskim
podejściu do edukacji, a więc nie wystawia się uczniom stopni. Tym samym nie ma
tu także e-dziennika oraz tradycyjnych wywiadówek, gdyż ważna jest wzajemna
bezpośrednia komunikacja nauczycieli z dziećmi i ich rodzicami. O osiągnięciach
uczniów rozmawia się wraz z nimi i ich rodzicami w czasie oddzielnych
spotkań.
Dzieciom
nie zadaje się prac domowych, nie ma klasówek, zaś zamiast lekcji realizowane
są przez uczniów projekty edukacyjne, zadania, prowadzone są warsztaty, gry i
zabawy dydaktyczne. Nie ma zatem dzwonków. Codziennie ustala się z dziećmi
zakres zadań i metody ich realizacji.
Jak
rodzic ma przeświadczenie, że jego dziecko niczego się nie uczy, to przecież
można z nim porozmawiać. Przyznanie się do niewiedzy na ten temat, także w
wyniku braku e-dziennika i stopni szkolnych z poszczególnych przedmiotów,
obnaża zatem poziom relacji z własnym dzieckiem. Mozna jednak przyjść do
szkoły, by obserwować własne dziecko na tle klasy i realizowanych zadań i/albo
porozmawiać o nim z nauczycielami.
W
"Fino" nie ma konserwatora, sprzątaczki, jeśli więc dziecko coś
zniszczy, to musi samo to naprawić. Nie ma potrzeby ukrywania tego przed
nauczycielami czy rodzicami, gdyż nie wystawia się uczniom oceny zachowania,
nie stosuje kar, których mieliby się obawiać. Oni mają odpowiadać za stan
miejsca i przestrzeni, w której się uczą, gdyż jest to "ich" szkoła,
szkoła finansowana przez ich rodziców. Muszą czuć się w niej tak, jak u siebie
w domu.
Zastanawiałem
się, jaka jest geneza nazwy tej autorskiej szkoły. Na Facebooku jest
wyjaśnienie: Fino jest wprawdzie częścią Centrum Edukacji Fischer (od nazwiska autora metody nauczania dzieci języka angielskiego), ale założycielkę zachwycił fiński model
kształcenia, toteż podjęto tu próbę jej aplikacji w prywatnej placówce.
Na facebookowej stronie szkoły nie znajdziemy jednak informacji wskazujących na związek kształcenia w ASP "Fino" z tym, jaki jest model dydaktyki w fińskich szkołach. Obawiam się, że chyba go nie znają, bo wszystkie rozwiązania, które zostały w legnickiej placówce zaimplementowane, są zgodne z polskim porzekadłem - "cudze chwalicie, swego nie znacie". Niewiele bowiem mają wspólnego z autorstwem, własną, twórczą koncepcją odwołującą się do fińskiej pedagogiki szkolnej.
Dobrze, że jednak istnieje alternatywna szkoła. Odciąża bowiem systemowe szkolnictwo od kosztów a swoich uczniów od rzekomo systemowego "błota".