10 stycznia 2021

Jak to było z wydaniem w 1976 r. przekładu książki Ivana Illicha "Społeczeństwo bez szkoły"

 


W 1976 r. ukazała się w PRL rozprawa austriackiego filozofa Ivana Illicha (1976-2002), której pierwsza edycja wyszła w USA w 1970 r. pod tytułem "Deschooling Society" ("Descholaryzacja społeczeństw").  W 2010 r.  nowego przekładu - moim zdaniem  znacznie gorszego - dokonał Łukasz Mojsak, zaś praca pod zmodyfikowanym tytule została wydana przez Fundację Nowej Kultury Bęc Zmiana.    

Rzadko się zdarza, żeby  ktoś podejmował się po raz drugi tłumaczenia tej samej książki, a poparło ten pomysł kolejne wydawnictwo. Chyba, że jest to nienaukowa oficyna, koncentrująca swoją uwagę na przekładach książek, których tytuły sugerują wysokie zainteresowanie nimi.  Po co powstał jej drugi przekład, skoro jest dużo gorszy? Tego wydawca nie wyjaśnia. 

Przypomnę zatem trochę faktów. 

W latach 70. XX w. profesor Bogdan Suchodolski zabiegał o możliwość wydania tej rozprawy w naszym kraju. Doszło do tego w 1976 r., a on sam opatrzył tę książkę przedmową. Znakomitego przekładu dokonała Felicja Ciemna

Jak to w PRL bywało. nakłady publikacji książkowych, jeśli już uzyskano zgodę cenzury na ich wydanie,  były bardzo niskie. W tłumaczeniu na język polski tego tytułu jako "Społeczeństwo bez szkoły" można było  być i tak zadowolonym, jak na ówczesne czasy, gdyż nakład wyniósł 1500 egzemplarzy + 290 na promocję (chyba dla wszystkich kuratorów oświaty i nomenklatury PZPR w komitetach partyjnych). 

Najczęściej rozprawy z nauk humanistycznych, które nie przystawały do obowiązującej w kraju ideologii marksistowsko-leninowskiej miały bardzo niskie nakłady - od 50 do 500 egzemplarzy, aż tu nagle pojawiła się w poczytnej serii "plus/minus nieskończoność" tak kontrowersyjna, bo utopijna książka burżuazyjnego filozofa i księdza. Jak to było możliwe? 

Suchodolski był  hołubiony przez władze jako współzałożyciel PAN, znakomity uczony, historyk kultury światowej, który wyrzekł się treści swoich publikacji z okresu międzywojennego przepraszając za nią bolszewicką władzę i wydając w socjalistycznej ojczyźnie książki m.in. z pedagogiki socjalistycznej. Podróżował służbowo po świecie jako lojalny wobec ówczesnej władzy politycznej i akademickiej ich reprezentant, toteż nie miał problemu z dostępem do książki Illicha.          

Za uzyskanie prawa do opublikowania esejów tego filozofa w Polsce niewątpliwie należały się Suchodolskiemu wyrazy uznania, wbrew temu, co sądzi o nim nie sięgający intelektem do pięt jego śląski publicystyczny krytyk a narodowo-patriotyczny prześladowca. Ukazanie się tej rozprawy w okresie moich studiów pedagogicznych wywołało na uniwersytetach państwowych niewielki rezonans. 

Ot, potraktowano tę  publikację jako utopijną wizję księdza, wprawdzie filozofa, ale zaangażowanego politycznie w ruch teologii wyzwolenia, a więc bliski dążeniom komunistycznych polityków do ideologicznej kolonizacji krajów Trzeciego Świata pod parasolem jednego z odłamów Kościoła katolickiego. 

Ivan Illich po ukończeniu szkoły średniej studiował krystalografię, historię i filozofię na uniwersytetach we Florencji, Rzymie i w Salzburgu, uzyskując  z tej ostatniej stopień naukowy doktora. Odbył też studia teologiczne we Włoszech, przyjął święcenia kapłańskie pełniąc służbę duchownego w jednej z parafii rzymskokatolickich w Nowym Jorku. 



(źródło fot. Ivana Illicha)  

W latach 1956-1960 Illich był prorektorem Katolickiego Uniwersytetu  w Porto Rico, a następnie współzałożycielem  Ośrodka Dokumentacyjno-Informacyjnego  w Cuernavaca w Meksyku, gdzie prowadził międzynarodowe konferencje, seminaria, szkolenia, kursy poświęcone walce lewicowego odłamu duchownych katolickich z amerykańskim czy brytyjskim kolonializmem opartym na ewangelizacji. 

Przeciwstawiał się zatem polityce Watykanu wysyłania do państw Ameryki Łacińskiej ok. 20 tys. misjonarzy - księży i zakonnic, którzy nie są odpowiednio przygotowani do zderzenia z inną kulturą, a będą mieli za zadanie narzucania specyficznej ideologii Zachodu. Illich reprezentował lewicowe skrzydło Kościoła katolickiego, popierając rządowy program kontroli urodzeń w Porto Rico oraz negując rozwój "największej pozarządowej biurokracji świata".  Wezwany do Rzymu celem wytłumaczenia się ze swojej postawy i ze swoch poglądów wzmacniających lewicowego skrzydło rad i synodów kościelnych Ameryki Łacińskiej, zrezygnował z kapłaństwa.     

Może to był też jeden z powodów, dla którego peerelowski Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk pozwolił na polskojęzyczne wydanie. Idealnie pasowało do walki z Kościołem katolickim w kraju.

 Pierwszego w naszym kraju studium rozpraw tego filozofa dokonała Hanna Kostyło (secundo voto Zielińska) w ramach przygotowanej pod kierunkiem prof. Zbigniewa Kwiecińskiego rozprawy doktorskiej pt. Ivan Illich między romantyzmem a anarchizmem pedagogicznym. Podoktorska publikacja ukazała się  w 1996 r.    


Autorka dysertacji  zgromadziła materiały  w ramach półtorarocznego pobytu na Uniwersytecie w Oldenburgu w Niemczech (w tym samym, w którym doktoryzował się czołowy antypedagog Hubertus von Schoenebeck)  mając zarazem okazję do bezpośrednich rozmów z Illichem w jego domu. i uczestnicząc  w jego wykładach oraz seminariach na Uniwersytecie w Bremen. 

Związek Ivana Illicha z edukacją, a szerzej - z polityka oświatową państw ówczesnego Trzeciego Świata wynikał z faktu zorganizowania przez niego w swoim Centrum w latach 1969-1970 seminarium na temat edukacji alternatywnej. Wspierał go w tym niemiecki pedagog, autor rozpraw poświęconych wolnym szkołom na świecie - Everett Reimer, który pełnił w tym Centrum funkcję sekretarza "Komitetu ds. Kapitału Ludzkiego" .  

Książka "Społeczeństwo bez szkoły" nie jest spójną monografią naukową, gdyż powstała w wyniku połączenia w jeden zbiór kilku referatów Illicha. Przewijają się w nich echa poglądów różnych, chociaż głównie amerykańskich  descholersów, jak Paula Goodmana, Johna Holta czy brazylijskiego filozofa i teologa wyzwolenia - Paulo Freire.  Postrzegana w latach 70. XX w. jako utopijna wizja społeczeństw bez szkół częściowo została zrealizowana, ale nie do końca. Musi zatem cierpliwie czekać na urzeczywistnienie.