02 września 2012

Pluralizm inauguracyjny w oświacie ze ściągą w tle


Byliśmy przez lata przyzwyczajani do tego, że rozpoczęcie nowego roku szkolnego następuje z dniem 1 września. Niniejsza data od pewnego czasu nie jest jednak tak rygorystycznie przestrzegana w naszym kraju, z kilku co najmniej powodów:

- administracyjnych (Kodeks Pracy), kiedy w grę wchodzi dzień ustawowo wolny od pracy, jak sobota, niedziela, święto religijne czy święto państwowe;

- politycznych, kiedy to przedstawiciel władzy centralnej, a zwierzchnik w stosunku do ministra edukacji narodowej, nie licząc się z tym w/w kryterium chce koniecznie, wbrew także przypisaniu tego zadania ministrowi, pozbawić go godności "pierwszego nauczyciela", któremu przysługuje nie tylko z mocy prawa oświatowego ogłoszenie dnia otwarcia roku szkolnego, ale i dokonanie tego;

- medialnych, kiedy to rozpoczęcie roku szkolnego ma miejsce na łamach wydawanych gazet, czasopism, internetu czy emitowanych programów radiowych i telewizyjnych już w połowie sierpnia. Dla mediów rok szkolny jest okazją do upchnięcia "tematów - bubli", czyli "ciężkich tornistrów", "nieuzasadnionych podwyżek płac dla nauczycieli", "męczącej psychicznie wielości podręczników", "braku miejsc pracy dla nauczycieli czy niedostatku miejsc na wyrównywanie szans edukacyjnych dla przedszkolaków", "pseudo pomocy socjalnej szkół", itd., itd.

Pamiętam, kiedy ministrem edukacji narodowej był Roman Giertych, to nie on otwierał rok szkolny 2006/2007, tylko dwa dni wcześniej ówczesny jego zwierzchnik - premier rządu. W tym roku jest podobnie, choć w nieco innej konfiguracji politycznej, bowiem rok szkolny 2012/2013 już zainaugurował w dniu 1 września Prezydent RP Bronisław Komorowski. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie odnotowało tego na swojej stronie internetowej, gdyż pewnie czuje się tym dotknięte (chociaż nikt tego nie powie). Jednak nie powinno, skoro propagowało w minionym roku szkolnym "rozmydlony" projekt "otwartej szkoły", a wiadomo, jak coś jest otwarte, to może pojawić się przeciąg lub ktoś nieproszony.

Jeszcze lepiej jest w niektórych samorządach terytorialnych, których władze postanowiły wyraźnie podkreślić, że oświatą w ich gminie czy powiecie nie rządzi ani Prezydent, ani premier, ani minister, tylko burmistrz, który nie będzie dwukrotnie wypowiadał się na temat roli oświaty, skoro musi jeszcze zabłysnąć w sobotę w dn. 1 września, kiedy następowało uroczyste przekazanie mieszkańcom wsi dożynkowego wieńca. Burmistrz jest zapewne z PSL, a ta partia ma tylko wiceministra edukacji, więc musi postawić na swoim. Chłop potęgą jest i basta!

Politycznego otwarcia roku szkolnego dokonał też w kuluarach Sejmu przewodniczący SLD -b.towarzysz, sekretarz KC PZPR z okresu "prawdy i troski o polski naród" Leszek Miller, który ogłosił "dekalog edukacyjny". Ten żenujący spektakl emitowali dziennikarze jednej ze stacji wraz z sms-ami od widzów, którzy na jeden z punktów dotyczących szkoły publicznej, natychmiast zareagowali demistyfikacją tej propagandy: "Ciekawe, bo wnuczka przewodniczącego uczęszcza do elitarnej szkoły prywatnej".

Cóż nam pozostaje w dniu 3 września? Inaugurować już otwarty rok szkolny. Gdyby któryś z dyrektorów szkół, wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, marszałków województwa itd., itd. nie wiedział, co powiedzieć dzieciom, młodzieży, nauczycielom i przybyłym na tę uroczystość rodzicom, niech sięgnie do internetu, gdzie znajdzie setki gotowych przemówień. Co za różnica, czyimi słowami mówimy, skoro i tak jest to moment wygłaszania sloganów i niespełnianych obietnic.