13 listopada 2024

Chyba nie ma o co kruszyć kopii

 

Przynajmniej od 2018 roku obowiązuje adnotacja w dyplomie doktorskim nazwiska jego adresata wraz z imionami, jeśli je posiada, a nie z jednym imieniem, Niektórzy mają nawet trzy imiona, jednak w dyplomie doktorskim najczęściej odnotowuje się tylko jedno z nich. Ja mam poprawny zapis we wszystkich dyplomach.  

Po moim wpisie z dn. 10 listopada 2024 roku dotarły nieliczne komentarze profesorów, którzy nie pełnią funkcji administracyjnych w swoich uczelniach, a więc nie są zwierzchnikami kadr administracyjnych. Nie widzą tu żadnego problemu. 

Gdyby taki  istniał, to kadry w sekretariatach, panie sekretarki czy panowie sekretarze szkół doktorskich, rad dyscyplin naukowych, a nawet rektorzy powinni podpisać dyplom doktorski czy habilitacyjny w sposób zgodny z delegacją ministra do ustawy. Wartość nadanego stopnia nie zależy od tego, czy wpisano w dyplomie jedno czy więcej imion. Kiedy otrzymuję umowę o dzieło czy zlecenie i proszony jestem o dane do Urzędu Skarbowego, to mam obowiązek podania imion, a nie jednego imienia.  

Nieco inna jest praktyka w wydawnictwach książkowych i czasopism naukowych. Nie żądają one od autorów podania imion przed nazwiskiem, gdyż wystarczy im jedno imię. Odejście w tym drugim przypadku mogłoby skutkować chaosem w indeksowaniu rozpraw przez bazy danych, a także w indeksach cytowalności. Publikujący dotychczas pod jednym imieniem mógłby być odrębnie identyfikowany, gdyby po jakimś czasie zaczął podawać dwa imiona. 

Panu dr. Danielowi Piotrowi Ciesielskiemu który zgłosił ten problem, sugerowałem, że prawdopodobnie albo pracownicy administracji nie czytają tak szczegółowo "ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce", a tym bardziej jej nowelizacji w sprawach, które już nie dotyczą procedur administracyjno-prawnych postępowań o nadanie stopnia naukowego, albo to nie jest błąd administracyjnej natury. Wpis z jednym imieniem nie podważa legalizmu postępowań awansowych czy wiarygodności wydanego dyplomu. 

Być może ustawodawca wprowadzając powyższy obowiązek miał na uwadze uniknięcie błędów identyfikacyjnych doktorów czy doktorów habilitowanych, którym wystawia się dyplomy. W mojej dyscyplinie przykładowo jest dwóch profesorów o tym samym nazwisku i tym samym pierwszym imieniu, a zatem wprowadzenie drugiego imienia jest także z ich punktu widzenia istotne, by nie dochodziło do pomyłek, także natury administracyjnej. 

Pamiętam, jak w poprzedniej kadencji władz uczelnianych sekretariat szacownego uniwersytetu wysłał dokumentację doktoranta wraz z umową do recenzenta, którym jednak nie był ten właściwy, bo wprawdzie o tym samym pierwszym imieniu i tym samym nazwisku, ale już innym drugim imieniu. 

Tak więc być może sprawa nie jest błaha, nie jest tylko drobnostką. Większość przewodniczących organów władz uczelnianych podpisuje dyplomy doktorskie czy habilitacyjne także posługując się tylko jednym imieniem, mimo posiadania dwóch imion. Jak zwykle zatem przysłowiowy "diabeł tkwi w szczególe".        

Do tej kwestii nie odnoszą się autorzy komentarzy do Ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - profesorowie Hubert Izdebski i Jan Michał Zieliński, bowiem piszą na s. 294-195:


Art. 181. [Upoważnienie do wydania rozporządzenia] "Minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego i nauki określi, w drodze rozporządzenia, niezbędne elementy dyplomu doktorskiego oraz dyplomu habilitacyjnego, sposób sporządzania duplikatów i odpisów dyplomów oraz dokonywania w nich sprostowań i zmian danych osobowych (...) Na podstawie niniejszego upoważnienia Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydał w dniu 21.09.2018 r. rozporządzenie w sprawie dyplomów doktorskich, dyplomów habilitacyjnych i legitymacji doktoranta (Dz.U.poz.1837)".     

Marcin Dokowicz w Komentarzu do powyższej Ustawy jednak szerzej odnosi się do art.181 [Delegacja ustawowa]:

"5. Dyplom doktorski oraz dyplom doktora habilitowanego musi odpowiadać wymogom określonym w rozporządzeniu wydanym na podstawie art.181. Przepisy te zostały skonkretyzowane w rozporządzeniu MNiSW z 21.09.2018 r.  sprawie dyplomów doktorskich, habilitacyjnych i legitymacji doktoranta (Dz.U.poz.1837). Warto odnotować, że ustawa nie precyzuje organu odpowiedzialnego za zatwierdzenie wzoru dyplomu doktorskiego. Należy jednak domniemywać, że wzór ten powinien być zatwierdzony odpowiednio przez senat albo radę naukową. (...)" (s.473). 


Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 21 września 2018 r. w sprawie dyplomów doktorskich, dyplomów habilitacyjnych i legitymacji doktoranta zostało uchylone 1.08.2023 roku.

W dn. 25 lipca 2023 roku zostało wydane ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI I NAUKI z dnia 5 lipca 2023 r. w sprawie dyplomów doktorskich, dyplomów habilitacyjnych i legitymacji doktoranta, które tak brzmi w:

§ 2. Dyplom doktorski zawiera następujące niezbędne elementy:

1) nazwę dokumentu: „dyplom doktorski”;

2) nazwę i siedzibę podmiotu, który nadał stopień doktora, zwanego dalej „podmiotem doktoryzującym”;

3) godło lub logo podmiotu doktoryzującego;

4) imię (imiona) i nazwisko oraz datę i miejsce urodzenia posiadacza dyplomu;

(…)” (podkreśl.moje).

Skoro "imiona" są podane w nawiasie, to może nie jest to obowiązkowe i wystarczy podanie tylko pierwszego imienia przed nazwiskiem. Zapewne administratywiści potrafią rozwikłać dylemat p. dr. Daniela Piotra Ciesielskiego: konieczność czy dowolność w zapisie?   


12 listopada 2024

Jubileuszowe spotkanie z Laureatką Nagrody ŁTN im. prof. Ireny Lepalczyk

 

Już po raz dwudziesty Kapituła Łódzkiego Towarzystwa Naukowego dokonała wyboru najlepszej pracy naukowej z zakresu pedagogiki społecznej.  W dn. 18 listopada 2024 roku ŁTN będzie gościć Laureatkę tej NAGRODY, którą została Kamila Prociów, autorka rozprawy naukowej p.t. "Żywa Biblioteka". Zostali też zaproszeni na to spotkanie laureaci i wyróżnieni  Nagrodą w dotychczasowych konkursach. O godz. 16.00 tegoroczna Laureatka wygłosi w ŁTN wykład na temat " Żywej Biblioteki. Uczenie się (o) Inności w społecznościach praktyki". 







 




11 listopada 2024

Kto broni pseudonaukowców?

 



Są takie postępowania habilitacyjne, które mają bardziej klarowne rozstrzygnięcia, rzetelne, akademicko uczciwe, kiedy to trzej recenzenci jednoznacznie wskazują na kompletny brak kompetencji doktora nauk społecznych do bycia samodzielnym pracownikiem naukowym ze stopniem doktora habilitowanego ze względu na bylejakość jakiejś lub jakichś publikacji. Metodologia nauk społecznych w paradygmacie badań ilościowych powinna być zrozumiała dla wszystkich pedagogów, bez względu na to, na jakie problemy poszukują odpowiedzi. 

Przytoczę zatem sformułowania z recenzji, które odpowiadają fundamentalnym błędom metodologicznym rozpraw naukowych, żeby młodzi uczeni ubiegający się o habilitację mogli ich uniknąć - tak w konceptualizacji własnych projektów badawczych, jak i w konstruowaniu rozpraw, monografii przedstawiających wyniki badań. Musimy uczyć się od siebie, także na cudzych i własnych błędach. 

Dobrze wiedzieć, na co zwracają uwagę recenzujący nasze publikacje, skoro recenzenci wydawniczy nie byli łaskawi solidnie wywiązać się z tego zadania. Od wielu lat uczulam recenzentów wydawniczych, by przestali pisać swoje opinie o czyichś maszynopisach na kolanie, po znajomości, by je przepchnąć do druku, bo w ten sposób zdradzają autorów ufających im i pokładających nadzieję na związane z tym sukcesy i awanse naukowe.

INDYWIDUALNE STUDIUM recenzji habilitacji zawiera dosłowne cytaty, ale tylko w takim zakresie, w jakim recenzenci odnoszą się do metodologii badań i prezentacji ich wyników, także z punktu widzenia ustawowych wymogów dla osób ubiegających się o samodzielność naukową:

MONOGRAFIA HABILITACYJNA

• rozdział I charakteryzuje się dużą ogólnością i niskim poziomem analizy zgromadzonego materiału
• rozdział II jest pełen sprzeczności. Autorka powołuje się na definicję … za … ujmując ją jako … , by później wspominać za … o … , która ma nadać wypowiedzi pełne znaczenie. To bardzo nieprecyzyjne, mało kompetentne łączenie różnych podejść, które wywodzą się z innych nurtów.
• Kolejnym zarzutem jest pomięcie w badaniach testu … – bez podania przyczyny. Jest to tym bardziej niezrozumiane, iż sama Autorka stwierdza: „Jest to pierwszy w języku polskim standaryzowany test do badania …”;

• ... rozdział jest w dużej części publikowany bez większych zmian w innej publikacji
• Nie wyjaśniono, czym kierowano się podczas doboru próby, na której przeprowadzono badania
• Problematyczne jest przeprowadzanie tych badań w jednym regionie …
• Opisane badania zostały przeprowadzone na nierównych grupach badawczych… co … nie daje możliwości badań porównawczych jak i statystycznych. Zestawiono liczbę nieprawidłowo różnicowanych opozycji ... – problematyczne jest zestawianie wyników surowych z grup o różnej liczebności. Przedstawienie tych badań na poziomie wyników surowych, procentów i uśrednienia to na niskim poziomie przeprowadzona analiza.

• Samo podsumowanie „analiza wyników wykazuje, że … nie jest odkrywczym wnioskiem..."
• Nie do końca mogę się zgodzić z sensem nie tyle badania, co korelowaniem …
• Uzyskane wyniki są z założenia realne, ale w interpretacji problematyczne …
• Bardzo szkoda, iż Autorka zaledwie na ok. półtorej strony podjęła analizę wyników i nie została podjęta szersza dyskusja, nad innymi wynikami, jak również sformułowanie swoich zaleceń do pracy…

• Autorka nie pokusiła się o badania nowatorskie …

• W książce występują ogólniki i niedopowiedzenia – przykładem niech będą stwierdzenia: …
• Kolejny mój zarzut wynika z faktu, iż bardzo obszerne fragmenty książki zostały równolegle opublikowane w czasopiśmie …

• Znaczące części pracy z tej książki znajdujemy również w podręczniku…
• Artykuł jest powieleniem treści przedstawionych w książce, jak również prezentacją wyników badań, które również zostały umieszczone w książce. Przypis wprowadza w błąd – raczej jest to przepisanie części tekstu, jak również streszczenie uzyskanych wyników, jakie prezentowane są w książce.

• Krytycznie odnoszę się do publikacji …, która obarczona jest wieloma wadami formalnymi, logicznymi i metodologicznymi.

Niedopuszczenie pani adiunkt do dalszych etapów przewodu habilitacyjnego w świetle analiz drugiego recenzenta spowodowane było następującym odczytaniem jej "osiągnięć":
 Problem nie nowy i dobrze opracowany w literaturze przedmiotu. Mimo tego ... uczyniła go przedmiotem własnych dociekań badawczych wyznaczając sobie ambitny cel realizowanych badań – poznania / diagnozy …

• ...prezentacja treści uporządkowana, każdy z rozdziałów kończy prezentacja narzędzi do oceny – jednak, ma też swoje wady.

• Wadą, jak sądzę, jest brak powiązania tych wybranych problemów z realizowanym i zaprezentowanym w tym opracowaniu projektem badań własnych.

 Autorka nawet w nikłym stopniu nie sygnalizuje swoich - badacza tej problematyki - przemyśleń. Inaczej mówiąc ten tekst mógłby być wprowadzeniem do jakiejkolwiek monografii dowolnego autora zajmującego się podobną problematyką.

• Myślę, że treści zaprezentowane w tym rozdziale, wybór problemów i ich prezentacja, do której wszak Autorka miała prawo, chociaż poprawne, nie pozwalają dostrzec – konceptualizacji badań własnych, np. które z zaprezentowanych definicji wybrała za podstawę w swoich badaniach. Takich treści brakuje mi w tym rozdziale, ale akceptuję wybór problemów i sposób ich prezentacji.

• W kontekście tych uwag, ta część ocenianej monografii to poprawny ale w moim przekonaniu nie wystarczający do zaprojektowanych badań, przegląd literatury w omawianym zakresie.
• Metodologia badań własnych… ta część monografii jest metodologicznie poprawna ale uważna lektura tej części pracy nie przekonuje o nowatorstwie tego projektu. Wiele tego typu badań znajduje się w literaturze przedmiotu. Część z nich przywołuje dr ... przy prezentacji problemów badawczych.

• Analiza wyników badań własnych. Z tego ugruntowanego w trzech poprzednich podrozdziałach sposobu prezentacji wyników badań wyłamuje się jednak podrozdział czwarty … . Analizie tego problemu Autorka poświęciła zaledwie stronę tekstu. Tutaj ograniczyła się do zaprezentowania w tab. … . Mam tu dwie istotne wątpliwości. Pierwsza dotyczy liczby kolumn pionowych w tab. … Autorka nie informuje dlaczego w tych tabelach zrezygnowała z jednej kolumny. Trudno ocenić zatem ten zabieg, ale budzi on wątpliwość, narusza zatem ugruntowane wcześniej przekonanie o rzetelności prezentowanych wyników badań.


• Wątpliwość druga dotyczy prezentowanych w tej tabeli danych. Tytuł tego podrozdziału sugeruje, że analiza w nim zaprezentowana będzie odnosić się do analizy … ze względu na … . Tak jednak nie jest. …. Te analizy nie sugerują nawet… . Taką możliwość dałyby jedynie krzyżowe analizy statystyczne. W tych badaniach takiej próby nie podjęto.


 Pogłębiona analiza tej tabeli, nawet wówczas gdyby różnice nie byłyby istotne statystycznie, pokazałaby tendencje … lub też uwiarygodniłaby stwierdzenie Autorki… , że … nie różnicuje poziomu … . Stwierdzenie to bez takiej analizy jest nadinterpretacją.

• Tabela … i dane w niej zawarte uprawniają jedynie do stwierdzenia, że … nie różnicuje prawidłowego i nieprawidłowego rozróżniania … , a nie, jak napisała Autorka, ….


• Zakończenie. … jest to w moim odczuciu najdziwniejsza część tego opracowania. Ta część monografii zwykle wieńczy dzieło. W tym przypadku zamiast zwieńczenia mamy półtorej strony tekstu z którego czytelnik dowiaduje się, że oto w badaniach uczestniczyli także …. , że wnioski z wywiadów z nimi przeprowadzonych potwierdzają „że … .

• Nie mam podstaw by twierdzić, że tak nie jest, ale też nie mogę poważnie traktować takiej informacji bez możliwości jej weryfikacji. Nie wiem nic o tych badanych osobach ani o tym czego dotyczyły owe wywiady, jak je analizowano i ostatecznie jakie wnioski po analizie tych wywiadów sformułowano. Treść Zakończenia przekonała mnie jedynie, że Autorka nie poradziła sobie z tym pozornie prostym zadaniem, tym samym ugruntowała moje przekonanie, że nie jest dojrzałym badaczem.

• Dr ... nie spełnia warunków do uzyskania awansu naukowego.

Trzeci recenzent stwierdza:

istotnym mankamentem wielu spośród nich jest powtarzalność fragmentów tekstów, przy czym w tekstach późniejszych Autorka nie powołuje się na poprzednie (autoplagiat). Kilka takich przykładów zostanie omówionych w dalszej części recenzji.

Druga pozycja książkowa wydana w 2002 r. …. , to – jak określa Habilitantka w autoreferacie – „książka podoktorska”, a zatem nie należy jej wiązać z dorobkiem naukowym po uzyskaniu doktoratu, a raczej z prezentacją rozprawy doktorskiej, tym bardziej, że jest w zasadzie raportem z badań na wskazany w tytule temat.

Niezależnie od … Habilitantka jest autorką trzech kolejnych cykli programów .... pod wspólną nazwą …. . Dotyczą one …. . Nie ma żadnej informacji o recenzowaniu tych programów przez specjalistów. Ponieważ kilka lat temu Ministerstwo Edukacji Narodowej zrezygnowało z obowiązku recenzowania innych środków dydaktycznych poza podręcznikami, sytuację taką należy uznać za dopuszczalną. Można jednak domniemywać, że nie są to pozycje recenzowane. Wszystkie te programy są w sprzedaży w Wydawnictwie…, z którym Habilitantka blisko współpracuje.

Analiza całości dorobku wskazuje, że Habilitantka jest bardziej praktykiem niż naukowcem.

Rozprawa habilitacyjna:

* Opracowanie jest poprawne, chociaż na zbyt dużym poziomie ogólności (trzy rozdziały części teoretycznej liczą zaledwie 42 strony, a więc mniej niż trzy arkusze autorskie). W rozdziałach tych można zidentyfikować fragmenty wcześniejszych prac Habilitantki (często przenoszonych metodą wytnij i wklej). Szczególnie liczne są przeniesione do rozprawy habilitacyjnej fragmenty artykułu ...

Brak w rozprawie habilitacyjnej informacji o wcześniejszym opublikowaniu tych tekstów w innych miejscach (lub odwrotnie w przypadku tekstów późniejszych – przy tekstach opublikowanych w tym samym roku nie jest możliwe ustalenie kolejności publikacji) nosi znamiona autoplagiatu ukrytego.

Podsumowując całość pracy można stwierdzić, że nie stanowi ona istotnego wkładu w rozwój nauki. Zagadnienia dotyczące … były tematem wielu wcześniejszych badań i opisów, a zaproponowany do badań autorski zestaw paronimów nie różni się znacząco od stosowanych wcześniej...
Dorobek dr .... jest bogaty i godny uznania, ale ma charakter bardziej utylitarny niż naukowy. Przygotowywane przez Habilitantkę materiały wspomagające pracę … mają znaczący wymiar praktyczny, trudno jednak traktować je jako istotne osiągnięcie naukowe.

No i proszę bardzo, mimo wykazania pseudonaukowych praktyk i "quasi-osiągnięć", braku fundamentalnej wiedzy i umiejętności badawczych, nieznajomości lub nieumiejętności wykorzystania metodologii badań w naukach społecznych - ich autorka ma pretensje do recenzentów, zamiast podziękować im za rzetelną, obiektywną informację i opinię zwrotną. A teraz stroi się w piórka ofiary rzekomo nierzetelnych recenzji. 

Oczywiście, są w tych recenzjach także pochwały, pozytywne opinie o innych rozprawkach, wartościowych dokonaniach praktycznych, oświatowych. Nie są to jednostronne w swej wymowie recenzje. Wszystkie jednak ze względu na standardy nauk społecznych miały negatywną dla habilitantki konkluzję. Tak się zdarza. Nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia osoba w naszym środowisku, która nie poradziła sobie z naukowa materią. Nie ma w tym niczego złego. Nie każdy jest naukowcem. 

Być może wiele to mówi o jej własnym środowisku akademickim, które nie stanęło na wysokości zadania i nie pomogło jej w zrozumieniu popełnianych co rusz błędów. Można też formułować inne hipotezy na temat tej porażki, ale jedno nie ulega wątpliwości, że popełnione błędy są tu kardynalne. Wiele osób zapewne mogło bezkrytycznie postrzegać powyższe prace jako stricte naukowe i przywołuje je w swoich rozprawach dyplomowych czy naukowych.

Od dawien dawna apeluję do doktorów - czas wreszcie douczyć się, doczytać, zrozumieć i zacząć pracować naukowo, a nie publicystycznie. Chociaż wiem, że dzisiaj populistycznie podważa się rolę autorytetów naukowych, ekspertów twierdząc, że ma się ich w nosie, to jednak pozostanę przy własnej opinii i szacunku wobec tych, którzy mimo to piszą rzetelne recenzje dokumentując swoje sądy fragmentami z ocenianych prac. Konkluzje nie biorą się z sufitu. Mają swoje twarde podstawy w faktach.

„Ktokolwiek poddaje się jakimkolwiek recenzjom (...) musi się zawsze liczyć z tym, że może spotkać się również z recenzjami, których w najgłębszym przekonaniu nie będzie w stanie osobiście zaakceptować. Nikt bowiem nie przyjmuje chętnie otwartej dyskwalifikacji własnych umiejętności, talentu czy wiedzy. Z tymi skutkami musi też liczyć się osoba, która swój dorobek naukowy poddaje ocenie komisji habilitacyjnej, a następnie Centralnej Komisji” (http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/97C02AAA11). 

„Charakter tego postępowania powoduje, że osoba, która się poddaje jakimkolwiek recenzjom w dziedzinie nauki, musi się liczyć z tym, że nie zawsze może je zaakceptować. W tym wyraża się przejaw wolności naukowej i prowadzenia nieskrępowanej dyskusji naukowej” (http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/14F61EDE02). 

 Ps. 

Anonimowemu obrońcy odpowiadam - to nie jest czyjakolwiek zemsta, jeśli upominamy się o faktyczne kwalifikacje naukowe. Każdy może przeczytać treść opublikowanych w BIP recenzji. To są twarde fakty poparte oceną profesorów, więc czas najwyższy, by pani doktor przyjęła to do wiadomości. Rozczarowanie, żal, wściekłość, gorycz niedoszłej doktor habilitowanej są tymi emocjami, które w jej przypadku skutkują "zemstą" w stosunku do tych recenzentów, którzy ośmielili się napisać recenzje z negatywną konkluzją.  Nie warto mierzyć innych swoją miarą, bo miara musi spełniać odpowiednie standardy. 

Śląski uczony - Józef Pieter tak pisał w 1969 roku: Działalność naukowa nastawiona jest na poznawanie rzeczywistości lub na stwarzanie instrumentów, mających lub mogących służyć do tego celu. Znaczy to, że udział myślenia i rozumowań jest w niej z natury rzeczy względnie wielki. A więc spory naukowe bardziej i częściej - aniżeli spory inne - muszą mieć raczej charakter walki intelektualnej niż emocjonalnej, z oczywistą "podszewką" w postaci sprzeczności interesów bytowych, ambicyjnych, erotycznych, towarzyskich itp. Nie znaczy to, że w sporach naukowych brak tego rodzaju "podszewki" (Sporne problemy w psychologii, 1969, s.9).     

Ten tekst, jak i poprzednie, czytacie za darmo. Nie musicie płacić za to, że się podoba lub nie podoba. 



10 listopada 2024

Błędy w dyplomach doktorskich

 



Literaturoznawca i kulturoznawca dr Daniel Piotr Ciesielski zapytał mnie, czy w dyplomach stopni naukowych powinny być przed nazwiskiem doktora, dziekana i recenzentów ich oba imiona? Przesłał mi screen ze strony doktora dwóch  imion -Krzysztofa Mieczysława. Widnieje w nim tylko pierwsze imię (screen powyżej krzysztofrzepokowski.pl). 

Tropiciel błędów dostrzegł zatem publikowane w Internecie zdjęcia zachwyconych promocją doktorów, w których dyplomach są jednak błędy natury administracyjno-prawnej. Nie podważa to wartości ich dysertacji, więc nikt ich nie podważa.

Nazwiska promotora i recenzentów też są niezgodne z prawem, bo są opatrzone tylko pierwszym imieniem. 

 


Dz. U. 2016.1586. z dn. 3 marca 2017

Ustawa zobowiązuje uczelnie nadające stopnie naukowe do podania w dyplomie IMION a nie tylko jednego imienia wypromowanego doktora czy doktora habilitowanego. To znaczy, że prawo nie jest albo znane, albo jest lekceważone przez pracowników uczelnianej administracji. 

Co z tym zrobić? Dyplomy są nieważne?