23 maja 2025

Maturalne [przy]wpadki

 


Dobiegają końca pisemne egzaminy maturalne z rozszerzenia w ramach wybranych przez młodzież przedmiotów, toteż opadają emocje także u ich rodziców. Nie mają jednak odpoczynku od tych napięć nauczyciele, którzy zostali zatrudnieni przez Centralną Komisję Egzaminacyjną zatrudnieni do oceny prac maturalnych. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż z każdym rokiem powiększa się ilość zadań otwartych, a więc wymagających uwzględnienia przez recenzentów kluczowych kategorii, pojęć, form wypowiedzi itp., by można było przypisać uczniowskim rozwiązaniom zadań odpowiednią wartość.

Zdarzają się przypadki nieadekwatnych ocen, toteż zawsze po ogłoszeniu wyników egzaminu maturalnego, a w tym roku nastąpi to w dn. 8 lipca, istnieje potencjalne zainteresowanie części abiturientów sprawdzeniem zasadności wystawionej im oceny końcowej. 

Podawane przez CKE dane są niejednolite. W opublikowanym na stronie CKE "Sprawozdaniu z egzaminu maturalnego w 2024 roku" wynika, że do tego egzaminu przystąpiło ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych w terminie głównym w maju 2024 roku oraz w terminie dodatkowym w czerwcu 2024 r.  247 127 absolwentów szkół ponadpodstawowych (4-letnich liceów ogólnokształcących, 5-letnich techników, szkół artystycznych, branżowych szkół II stopnia) oraz 231 absolwentów – obywateli Ukrainy".       

Natomiast w prezentacji CKE z tego samego roku dane są już nieco inne: 


(źródło:https://cke.gov.pl/images/_EGZAMIN_MATURALNY_OD_2023/Informacje_o_wynikach/2024/20240709%20Wst%C4%99pne%20informacje%20o%20wynikach%20EM24%20PREZENTACJA.pdf, s. 9) 

CKE szacowała, że w 2025 roku przystąpi do egzaminu maturalnego z następujących przedmiotów obowiązkowych około 275 400 absolwentów szkół ponadpodstawowych w roku szkolnym 2024/2025. Ilu z nich zda ten egzamin, a ilu będzie mogło poprawić swój wynik, jeśli nie powiodło im się na jednym z obowiązkowych przedmiotów, to dowiemy się się w lipcu.    

Jak podała Centralna Komisja Egzaminacyjna w 2024 roku: |"Do egzaminu maturalnego w terminie poprawkowym w sierpniu 2024 r. przystąpiło 21 889 [ubiegłorocznych - BŚ] absolwentów. Były to osoby, które w terminie głównym i/lub w terminie dodatkowym w 2024 roku przystąpiły do egzaminu maturalnego ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych w części ustnej oraz w części pisemnej oraz do egzaminu maturalnego z jednego przedmiotu dodatkowego w części pisemnej i nie zdały egzaminu wyłącznie z jednego przedmiotu obowiązkowego w części ustnej albo w części pisemnej".

Niestety, CKE nie informuje o tym, a szkoda, ilu maturzystów uzyskało wyższą ocenę od wystawionej im przez egzaminatorów CKE dzięki złożeniu odwołania, które zostało uznane! Jedynie dziennikarze publikują na bieżąco tego typu informacje, które nie są pełne, a dotyczą rozpoznanych przez nich przypadków. Centralna jednostka MEN nie informuje także o tym, ilu uczniów kończących edukację w maturalnej szkole ponadpodstawowej nie zostało dopuszczonych do matury i z jakiego powodu. 

Oba przypadki są dla sprawujących nadzór pedagogiczny negatywne, bowiem świadczą o możliwym współsprawstwie w powyższym zakresie. Niepokojąca była w tym tygodniu informacja o maturzystce, która nie została dopuszczona do egzaminu maturalnego, bo pracownicy szkoły zagubili jej deklarację. Tym samym nie była zarejestrowana i nie przewidziano dla niej arkuszy egzaminacyjnych. 

Jeśli zawiniła szkoła, bo przecież nie uczennica, to jest to złamanie jej szans życiowych. Będzie bowiem musiała czekać rok, by przystąpić do egzaminu w 2026 roku. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w takiej sytuacji powinna zaskarżyć szkołę do sądu i uzyskać poważne odszkodowanie. Nie uczęszczając do szkoły będzie musiała korzystać z płatnych korepetycji/konsultacji, by przygotować się do matury na zupełnie nowych zasadach. 

Niestety, taka nierzetelność, niestaranność zdarza się. W liceum, do którego uczęszczała moja córka, po egzaminie pisemnym z języka polskiego nie zabrano z sali wszystkich arkuszy maturzystów. Jeden pozostał niezauważony przez nauczycielką z komisji egzaminacyjnej, co zostało dostrzeżone w momencie przeliczania arkuszy i plombowania ich w specjalnych kopertach dla CKE. 

Członkini komisji wróciła do sali egzaminacyjnej i zobaczyła brakujący arkusz, którego nie raczyła dołączyć do kompletu. Odnaleziony został odrębnie zaadresowany. Co by było, gdyby członek komisji nie wrócił do sali egzaminacyjnej i nie uwzględnił w pakiecie zwrotnym wypełnionego arkusza egzaminacyjnego? Powiedziano by, że uczeń zabrał do domu i to jego wina?      

Nadal jest patologia w liceach czy technikach w wielkich miastach, a polegająca na szantażowaniu niektórych (nielicznych) uczniów klas maturalnych, by nie deklarowali chęci przystąpienia do egzaminu, gdyż mogliby go nie zdać lub zdać z niskim wynikiem. To zaś będzie rzutować na ocenę rankingową danej szkoły. Wywiera się zatem presję na "słabszych" uczniów, by odstąpili od zdawania matury, zaś w zamian gwarantuje im się uzyskanie pozytywnych ocen na zakończenie edukacji w szkole. Z absolutorium mogą oni przystąpić za rok do matury, ale już nie obciążą wynikiem własnej szkoły.        


(źródło grafiki: projekt okładki mojej książki A. Bugaj-Janczarska) 

                 

 


22 maja 2025

Doskonalenie zawodowe nauczycieli w Afryce Południowej i na Litwie

 



Ciekawe było wystąpienie profesora Jana Heysteka z North-West University w Republice Południowej Afryki, który najpierw krótko scharakteryzował sytuację szkolnictwa w tym kraju, by następnie podzielić się z uczestnikami krakowskiego Kongresu zróżnicowaną terytorialnie sytuacją nauczycieli i placówek oświatowych. Obowiązkowa edukacją objętych jest 13, 44 mln. dzieci i młodzieży.  

W dziewięciu prowincjach jest ok. 25 tysięcy szkół: od mieszczących się w dużych miastach w murowanych budynkach (ok. 20 proc. wszystkich szkół) po szkoły wiejskie i w małych miejscowościach, które mieszczą się w kontenerach. Sieć szkolna jest trudno dostępna, bowiem placówki rozmieszczone są w 74 gminach. Uczniom nie zapewnia się szkolnego transportu. Na wielu terenach uczniowie muszą pokonać pieszo duże odległości (od 5 do 10 km).   

Rząd nie oszczędza na edukacji. Przeznacza na oświatę powszechną 20 proc. rocznego budżetu, z czego 80 proc. pochłaniają płace nauczycieli. w całym kraju w szkołach pracuje łącznie ok. 450 tysięcy nauczycieli, którzy odpowiadają za poziom edukacji. Ten zaś jest wysoki, bowiem w 2024 roku zdawalność matury wyniosła 87, 3 proc. Nauczycielem może zostać każdy, kto ukończy szkołę maturalną, a najlepiej czteroletnie szkoły nauczycielskie. 

Dla dyrektorów szkół prowadzone są czteroletnie studia uniwersyteckie, ale nie ma na nie zbyt wielu chętnych. Pełnienie tej funkcji jest dożywotnie. Pojawia się zatem problem z ich doskonaleniem zawodowym, skoro nie mają takiego obowiązku.  

Prof. Jan Heystek prowadził w macierzystym uniwersytecie studia podyplomowe dla dyrektorów szkół dociekając, od czego zależą w ich placówkach wysokie efekty kształcenia. W kolejności wymienili oni: wysoki poziom wynagrodzeń, a tym samym i motywacji wewnętrznej do pracy w szkole; zarządzanie przez lidera zespołem odpowiedzialnym za rozwój edukacji; warunki infrastrukturalne, wyposażenie szkoły; współpraca z rodzicami; wsparcie władz lokalnych i stosowanie przez nauczycieli zróżnicowanych środków dydaktycznych. 

Z Afryki przenieśliśmy się do Europy, na Litwę, bowiem kolejny referat na temat rozwoju zawodu nauczycieli wygłosił psycholog, profesor Uniwersytetu Wileńskiego - Šiauliai Academy dr Remigijus Bubnys

Przedstawił autorski model inter-  intrapersonalnej pracy nad sobą, która jest adresowana do początkujących nauczycieli. Oni bowiem przeżywają szok praktyczny, kiedy po studiach akademickich muszą poradzić sobie na co dzień z zespołem uczniowskim. 

Zdaniem prof. Bubnysa są dwie strategie doskonalenia nauczycieli - 1) metoda naśladownictwa istniejących już praktycznych rozwiązań, a zatem w niewielkim stopniu wymagająca od nauczycieli osobistego i twórczego wysiłku oraz 2) metoda konfucjańska, która polega na ustawicznym poddawaniu osobistej refleksji własnej aktywności zawodowej. On sam jest zwolennikiem tej drugiej metody, która powinna sprzyjać kierowaniu własnym rozwojem. 

Na Litwie nauczyciele mają do dyspozycji pięć dni wolnych od pracy w szkole, by wykorzystali je na potrzebę własnego rozwoju. jest to rodzaj płatnego urlopu szkoleniowego. Dyrektor szkoły może zasugerować, jakie umiejętności byłyby bardziej przydatne nauczycielowi, biorąc pod uwagę zarówno jego aktualne kompetencje, jak i zróżnicowanie uczniów, z którymi prowadzą lekcje. 

Najważniejsze w nauczycielskiej pracy jest jednak rozwijanie autorefleksji, osobistej mądrości a nie przesadne koncentrowanie się na błędach czy porażkach. Popularny jest w tym kraju Freda Korthagena spiralny ("cebulowy") model refleksyjnego uczenia się, który bazuje na znanej także w Polsce koncepcji Davida Kolba.  




Kluczowe w tym podejściu jest transformacyjne wsparcie początkujących nauczycieli przez bardziej doświadczonych, by możliwe było osiąganie postępu w osobistym rozwoju zawodowym. Od 2000 roku oferowane są na Litwie nauczycielom różne warsztaty, treningi umiejętności interpersonalnych, w zakresie rezyliencji, ale i prowadzenia badań w klasie szkolnej.                

Każda międzynarodowa konferencja wnosi do naukowej i praktycznej refleksji nowe impulsy. Na UKEN w Krakowie można było spotkać znakomitych, zaangażowanych w kształcenie i doskonalenie zawodowe nauczycieli ich edukatorów, trenerów, mentorów, tutorów i badaczy, toteż krótkie wystąpienia zachęcały do rozmów w czasie przerw konferencyjnych i po obradach, kiedy można było jeszcze do późnych godzin rozmawiać o tak kluczowym dla społeczeństw zawodzie. Wszyscy uczestnicy debaty liczą na kolejną na UKEN w Krakowie za dwa lata.       


21 maja 2025

"Szkoła to małe społeczeństwo"

 


 

Pierwszy dzień Światowego Kongresu Pedagogicznego na Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, o którym wspomniałem w dniu wczorajszym, pozwolił uczestnikom z 26  państw świata (czterech kontynentów) przyjrzeć się temu, jak kształci się i doskonali w nich nauczycieli. Dla wszystkich było oczywiste, że szkoła powinna być wspólnotą, a nie tylko odzwierciedlała problemy  wywierającego  na nią wpływ społeczeństwa. 

Profesor Hirofumi Hamada z Uniwersytetu Tsukuba w Japonii współpracuje z uczonymi Instytutu Spraw Społecznych i Zdrowia Publicznego, którym kieruje  dr hab. Norbert G. Pikuła, prof. UKEN. Uczony z Japonii przyleciał do Polski nie po raz pierwszy, gdyż tego typu debaty są cyklicznie organizowane w tej uczelni. 

W swoim wystąpieniu psycholog i pedagog z Tsukuby zwrócił uwagę uczestników obrad  na krążący w sieci film pt. "The Making of Japanese". Jego zdaniem, ów film tylko częściowo odpowiada na pytanie, jak formowani są w kraju kwitnącej wiśni młode pokolenia? Powstaje bowiem stereotypowe postrzeganie edukacji w Japonii jako rzekomo powszechnego, kolektywnego kształcenia i wychowania, w ramach którego nauczyciel jest dla uczniów autorytarną osobą. 

Hamada nie zgadza się z takim obrazem szkoły i nauczycieli, gdyż nauczyciele podejmują w niej szereg aktywności wraz z dziećmi, jak np. razem sprzątają po zajęciach w klasie szkolnej, toaletach, przygotowują z nimi lunch. Nauczyciel w japońskiej szkole zna wszystkich swoich podopiecznych, a przecież największy ciężar obowiązków dotyczy przygotowywania się do lekcji, oceniania jej przebiegu, w tym także uczniów.  

Japoński nauczyciel wykonuje swój  zawód przez niemalże czterdzieści lat, bowiem wiek emerytalny osiąga w 60 roku życia. Profesjonalizm zobowiązuje do ustawicznego samokształcenia, na co zwracają szczególną uwagę centralne władze oświatowe od 2012 roku. To wówczas zobowiązano nauczycieli do uczestniczenia w różnego rodzaju kursach, szkoleniach czy seminariach, by aktualizowali swoją wiedzę i doskonalili umiejętności dydaktyczne. 

W 2015 roku rząd zobowiązał samorządy terytorialne do organizowania nauczycielom szkoleń w ramach współpracy z ośrodkami akademickimi. W 2022 roku wyposażono placówki oświatowe w media cyfrowe, szybkie łącza internetowe, by wesprzeć proces uczenia się dzieci i młodzieży oraz ich nauczycieli metodą blended learning. Jest to o tyle ważne, że na skutek globalizmu dochodzi do deprofesjonalizacji nauczycieli, którzy nie są już jedynym źródłem wiedzy. Muszą oni doskonalić własny warsztat pracy pedagogicznej w oparciu o najnowszą wiedzę akademicką, ale  także w ramach wymiany doświadczeń praktycznych między sobą. 

Początkujący nauczyciel ma tygodniowo dużo czasu na autoedukację, na inwestowanie we własny rozwój, doskonalenie swoich kwalifikacji. Nie wolno dyrektorom szkół powierzać takim nauczycielom funkcji wychowawcy klasy, gdyż wchodzący do zawodu muszą najpierw nabrać doświadczania w kierowaniu zespołem uczniowskim, być dla niego liderem, przewodnikiem, animatorem procesów uczenia się. Rolą władz lokalnych jest natomiast zadbanie o wysokie płace nauczycieli oraz zapewnienie im koniecznych warunków w szkole, by mogli koncentrować się na przygotowaniu do zajęć z uczniami i do komunikacji z ich rodzicami.          




Tego dnia obrad wystąpił z prezentacją dr Masashi Asakura z tego samego Uniwersytetu, w której przedstawił model doskonalenia nauczycieli wszystkich grup wiekowych w ramach wspólnych obserwacji lekcji, rejestrowania przebiegu procesu kształcenia z udziałem nauczyciela i jego podopiecznych. Po zakończeniu zajęć goszczący w klasie nauczyciele dokonują wspólnej analizy tego procesu z prowadzącym zajęcia. 




Japonia nie ma problemu ze zjawiskiem starzejącej się kadry nauczycielskiej. Średnia wieku nauczyciela wynosi 33 lata. Władze samorządowe dbają o to, by w tym zawodzie każdy mógł odnaleźć sens własnej pracy, realizować się w pracy z uczniami. Nikt nie jest w szkole pozostawiony samemu sobie, jeśli ma jakiekolwiek problemy, wątpliwości natury merytorycznej, metodycznej czy organizacyjnej. 




edukacja w szkole podstawowej trwa 6 lat, w trakcie których uczniowie zdobywają wiedzę i umiejętności z dziesięciu przedmiotów.  Nauka trwa każdego roku jedenaście miesięcy. Nauczyciele sami tworzą plany i programy zajęć na podstawie obowiązującego w kraju curriculum. Muszą tak pracować z uczniami, by korzystali oni z różnych środków medialnych.  

Rolą lokalnych rad szkolnych jest m.in. wspomaganie nauczycieli w ich samokształceniu i doskonaleniu zawodowym. Nauczyciele nie są oceniani, natomiast są zachęcani do korzystania z coachingu, superwizji, seminariów, by konsultować prowadzone przez siebie, lekcje, ale i dzielić się z innymi doświadczeniami praktycznymi, własną filozofią kształcenia i praktycznymi rozwiązaniami trudnych sytuacji. 


Nauczyciele mają do dyspozycji zarejestrowane na nośnikach cyfrowych czy analogowych narracje innych nauczycieli na temat prowadzonych przez nich eksperymentów czy innowacji. Są też do odtworzenia wypowiedzi nauczycieli różnych pokoleń, które dzielą się osobistymi doświadczeniami, doznaniami, emocjami czy opisami przypadków. "Słuchanie opowieści z życia nauczycieli  i ich zawodowych doświadczeń stało się częścią ich pedagogicznego DNA".            




 (Foto: BŚ)

20 maja 2025

2ND INTERNATIONAL CONFERENCE TEACHER MANAGEMENT – DEVELOPMENT – CHANGE

 


(foto BŚ: Kongres otwiera Rektor UKEN prof. Piotr Borek) 

Jestem pod wrażeniem zorganizowania w Krakowie przez pracowników prof. UKEN dr. hab.  Norberta Pikułę i prof. UKEN dr hab. Joannę M. Łukasik wraz ze znakomitym zespołem współpracowników 2ND INTERNATIONAL CONFERENCE TEACHER MANAGEMENT – DEVELOPMENT – CHANGE. To jest międzynarodowe wydarzenie naukowe, w którym udział biorą m.in.: 

Prof. Anikó Fehérvári, The Eötvös Loránd University, Hungary Prof. Hirofumi Hamada, University of Tsukuba, Japan Prof. Michal Hefer, The Jerusalem Academy of Music and Dance, Israel Prof. Jan Heystek, North-West University, South Africa Prof. Ledia Kashahu, Universiteti Aleksandër Moisiu, Albania Prof. Marcin Kaźmierczak, Universitat Abat Oliba CEU Barcelona, Spain, Prof. Panayiota Metallidou, Aristotle University of Thessaloniki, Greece, Prof. Anna M. Mungai, Adelphi University New York, USA, Prof. Andrea Ohidy, Freiburg University of Education, Germany Prof. Vincenzo Piccione, Università Roma Tre, Prof. István Zsigmond, The Sapientia Hungarian University of Transylvania, Romania Prof. Dr Remigijus Bubnys, Vilnius University – Šiauliai Academy, Lithuania Prof. Dr Mustafa Yunus Eryaman, Çanakkale Onsekiz Mart University, Turkey Prof. emeritus Dr. Antonio Fernández-Cano, University of Granada, Spain Prof. Dr Luis Castanheira, The Polytechnic Institute of Bragança, Portugalia Prof. Dr Folco Cimagalli, LUMSA University of Rome, Italy Prof. Dr Jordi Colomer, University of Girona, Spain Prof. Dr Jeremy Delamarter, College of Education and Counseling St. Martin’s University, USA Prof. Dr Mário Rui Domingues Ferreira da Cruz, Pedagogical Innovation Center Polytechnic of Porto, Portugal Prof. Dr Andreas Hejj, University of Pécs, Hungary Prof. Dr. Judy Larsen, University of the Fraser Valley, Canada Prof. Dr Jorge Exposito-Lopez, University of Granada, Spain Prof. Dr. Svetlana Ušča Rezekne, Academy of Technologies, Latvia Assc.prof. Valentin Constantinov, “Ion Creanga” State Pedagogical University, Moldova Assc., Assc.prof. Bozydara Iskariewa Kriwiwadiew, Sofia University „St. Kliment Ohridski”, Bulgaria i Assc.prof. Elena Lavrentsova, Trakia University, Bulgaria. Nie wymieniam polskich uczonych, bo na co dzień rozpoznajemy ich zaangażowanie w prowadzenie badań naukowych i publikowane wyniki badań. Informacja o programie jest dostępna na stronie internetowej tego wydarzenia.


(foto BŚ:  delegacja japońskich naukowców z Gospodarzami Kongresu: prof. UKEN N. Pikułą i prof. UKEN Joanną  Łukasik)

Konfrontacja współczesnych podejść do edukacji, reform szkolnych i kształcenia dorosłych na różnych kontynentach jest niewątpliwą wartością dodaną dla każdego z uczestników debaty. Już pierwszego dnia obrad zostały poruszone tak istotne kwestie, jak: 

Let's make reforms to realize the image of teachers who think and continue to learn by themselves!

AI and Big Data for Evidence-Informed School Evaluation: A Multi National, Longitudinal Project Approach to Enhancing School Excellence;

Embodied professional development: pathways to growth in teacher education and reflective professional practice ; 

School Leadership Development And Improvement Of Quality Education For All Learners;   

Fluid Reality Theory: Understanding Life's Dynamic Nature; 

What They Didn't Teach Me in School about the Most Important Fundamentals of Economics; 

Through a Broken Mirror: Emergence of Leadership by Jewish Women Immigrants from North Africa and the Middle East ('Mizrahi') in Israeli Literature; 

Combined With Neurocognitive Models Of Consciousness, Predict Interpersonal Relationship Outcomes; 

The Integration of Fluid Reality Theory To Pygmalion Effect; 

Integration of Art Therapy and Eco-Therapy for Adolescents in the Digital Age; 

Music as a Cognitive Tool: Leveraging Sound for Enhanced Learning and Self Regulation in Educational Settings  i 

CBT in the Classroom. 

A polska opinia niewykształconych niech dalej apeluje o zakaz korzystania przez uczniów w szkołach ze smartfonów. Niech w ogóle mają oni zakaz korzystania w czasie lekcji z baz danych, tekstów naukowych i materiałów wizualnych w mediach, bo jeszcze im to zaszkodzi. Dalej płaćmy nauczycielom i naukowcom jak najmniej, by nieliczni pasjonaci zawodu realizowali się na własny koszt, zaś pozostali cieszyli, że w ogóle mają stałe miejsce pracy. Przecież wiadomo, że deforma edukacji jest po to, by politycy mieli czym się chwalić, chociaż uczniowie mają na ten temat zupełnie odmienne zdanie.         

Nauczycieli z prawdziwego zdarzenia mogę zapewnić, że polscy uczestnicy tej konferencji podzielą się z nimi najbardziej wartościowymi projektami, rozwiązaniami oraz wynikami badań naukowych.


 linki do relacji z wydarzenia (nagrania z pierwszego i drugiego dnia):

 - dzień pierwszy - poniedziałek 19.05.2025r.:

https://www.youtube.com/live/I-1E_4AH-zI

 - dzień drugi - wtorek 20.05.2025 r.:

https://www.youtube.com/live/LORhBbAek50



19 maja 2025

Pseudonauczyciel to ma klawe życie



Rozumiem opór wobec koniecznej zmiany podejścia do kształcenia i zmian w polityce oświatowej dużej części nauczycieli, w tym związkowców, kadr kierowniczych zatrudnionych w ponadpodstawowych szkołach pseudopublicznych, bo sypie im się wygodny obraz szkoły, do której można przychodzić bez jakiegokolwiek przygotowania do zajęć. Wystarczy przyjść do szkoły, otworzyć salę lekcyjną, wpuścić do niej uczniów, dla postraszenia odpytać frontalnie ze dwóch uczniów lub ze dwie uczennice i ... zadać otworzenie podręcznika, materiałów do ćwiczeń, zadać wykonanie konkretnych zadań i... spokojnie zająć się swoimi sprawami. 

Niektórzy pseudo nauczyciele w tym czasie serfują w sieci, odpowiadają na prywatne maile, wyszukują wiadomości czy czytają prasę. Mogą w tym czasie, kiedy uczniowie mają zadaną pracę, zrobić sobie herbatkę/kawkę, zapalić e-papieroska, a niektórzy nawet wyjść do tzw. kantorka, na zapleczu sali dydaktycznej. Wszyscy wiedzą, że jak uczeń chce wiedzieć, to niech się sam nauczy, czyli niech jego rodzice lub prawni opiekunowie załatwią mu pozaszkolne korepetycje. 

Są też świetne fuchy, kiedy koleżanka czy kolega są na zwolnieniu lub wycieczce z inną klasą, bo wówczas w ogóle mogą zająć się swoimi sprawami. Wchodzą do klasy i jeśli zamierzają pozorować troskę o meritum, to polecają jak wyżej jakąś pracę, której i tak nie sprawdzą, a najczęściej informują uczniów, że mają wolne. Niech zajmą się sobą, byle tylko było w klasie cicho. Jak ktoś chce wyjść do toalety na papieroska, strzał w żyłę lub skonsumowanie kolejnej puszki z piwem, to niech to czyni bezszelestnie. 

Nie ma co się denerwować, zajmować młodzieżą, która nudzi się na kolejnej takiej pseudolekcji, bo przecież wiadomo, że ani takiemu [n]auczycielowi, ani uczniom nie zależy na tym, by się uczyć, tylko by mieć odhaczoną godzinę przy tablicy. W końcu siedzi przez 45 minut przy tablicy, a że nic nie robi z uczniami, dla uczniów... . A po co?  Szkoła nie jest dla ucznia, tylko dla nauczyciela i nomenklatury związkowej. Ta ostatnia grupa wyalienowanych nauczycieli w ogóle w szkole nie bywa, chyba że na okolicznościowych wydarzeniach. 

Ważne jest, by wykorzystać dobre relacje ze związkowcami i samorządowcami czy lokalnymi politykami, bo mogą pomóc wyzwolić się z nonsensownej i nudnej aktywności zawodowej (czyniącej uczniom zawód). Im więcej opowie się o tym, jak wspaniałym jest się nauczycielem, tym większa szansa, że zostanie się wybranym do urzędu - samorządowego wydziału edukacji a jeszcze lepiej kuratorium oświaty (delegatury), bo tam to już ma spokój absolutny i lepszą pensję. 

Nie ma to jak być urzędnikiem, rzekomym inspektorem szkolnym, który musi miotać się między kontrolą zza biurka a wycieczką do jakiejś szkoły na kawkę i ciasto u dyrekcji, a nawet szkolny obiad (może być cateringowa pizza). Trzeba tylko rozpoznać, jaka jest tendencja polityczna (partyjna) i jakie są wytyczne z góry. Jak trzeba jechać czy przejrzeć dokumentację, by znaleźć dziurę w całym, to nie ma problemu. Donosiciela się znajdzie, a jak jest się wnikliwym czytelnikiem dokumentów, to w ogóle nie ma sprawy. Zawsze można coś wytknąć. 

Przyjemniej jest inspektorzyć, kiedy otrzymuje się z góry polecenie, by być osobą wspierającą, doradzającą. To jest najprzyjemniejsza fucha, bo wypijemy dobrą kawkę czy zieloną herbatkę, zje się upieczony przez nauczycielkę sernik i pogada o tym, jak jest źle w szkolnictwie, tylko trzeba pominąć krytyczne uwagi o nadzorze pedagogicznym, w tym o polityce MEN i projektach IBE. Te ostatnie podmioty należy wychwalać, podziwiać. 

Pseudonauczyciel w jednej z powyższych ról to ma klawe życie. 


18 maja 2025

O slotozie w polskiej nauce

 

Profesor Marek Kosmulski zapowiedział w tytule swojego poradnika, o którym zacząłem pisać w dniu wczorajszym, że młodzi naukowcy powinni zatroszczyć się o lepiej wypełnione sloty. Nie jest zatem przeciwny slotowej ewaluacji dyscyplin naukowych w naszym szkolnictwie wyższym. Aż dziw bierze, że nie został jeszcze powołany do KEN, bo jawi się w tym poradniku jako ekspert ds. oceny czasopism i wydawnictw naukowych. 

Być może, gdyby lepiej popracował nad swoją książką i zastosował bardziej rzetelne analizy podjętego problemu, to mógłby być znaczącym ekspertem dla akademickiego środowiska. Jednak rozumiem brak poprawności metodologicznej w tej pracy, skoro nie jest naukową, ale dotyczy nauki. Splendoru nie uzyska, a raczej naraża się na krytykę także wśród współchemików, którzy mogą przypuszczać, że ujawnia pseudonaukowcom pewne patologie, mechanizmy i sposoby jej zastosowania w działalności akademickiej, by czerpać z niej korzyści. 

Istotnie, w tym poradniku mamy do czynienia ze skrywanym "uderzeniem w stół akademickiej patologii", która jest pochodną fatalnego ustawodawstwa i inteligencji przedsiębiorczych akademików. Można bowiem mieć sloty bez jakiegokolwiek wysiłku. Też o tym jest ten poradnik, dzięki którego treści pseudonaukowego cwaniactwa będzie więcej a nie mniej. 

Gdyby bowiem autor odsłonił własny warsztat dociekań, w tym sięgnął po źródła naukowe, to praca mogłaby przynajmniej powstrzymać niektórych polityków, autorów lub ich zawstydzić. Tymczasem M. Kosmulski podaje w bibliografii 76 własnych artykułów z zakresu bibliometrii. Innymi pracami z tej problematyki nie był zainteresowany, bo dzięki temu zastosował trik, który uczynił przedmiotem krytyki ... . Cytuję: 

"Powszechnym grzechem Autorów jest nadmierne cytowanie własnych publikacji. Mogą w  ten sposób poprawić swoje statystyki cytowań, ale też zmniejszają swoje szanse na przyjęcie manuskryptu do druku, gdyż  Redaktorzy i Recenzenci są wyczuleni na takie działania" ( s.50). Jak widać recenzenci tego poradnika nie byli wyczuleni,  mimo że czytali manuskrypt. Może zbyt pospiesznie??? 

Owszem, pisze Autor tej publikacji o drapieżnych czasopismach i wydawnictwach, ale ich nie wskazuje. Co to za poradnik, skoro nie ostrzega przed konkretnymi drapieżnikami? Czy wymieniając pochlebstwa, jakimi mamią tacy wydawcy potencjalnych autorów (s.53), można indywidualnie rozpoznać tych drapieżników? Nie można, bowiem  Autor poradnika stwierdza:

"Nie ma ostrej granicy między czasopismami i Wydawcami drapieżnymi i niedrapieżnymi i nawet najbardziej prestiżowe wydawnictwa stosują wyżej opisane strategie, by nakłonić Autorów do płacenia za OA (Open Access - dop. BŚ)" (s.54).

Publikacja ma także wartościowe poznawczo i konkluzyjnie treści. Można je skonfrontować z wynikami badań prof. Marka Kwieka, który odkrywa prawidłowości w nauce i pracy naukowców na podstawie analiz ich osiągnięć publikacyjnych (Big Data). Prof. Kosmulski ciekawie odsłania uwarunkowania najczęściej  cytowanych artykułów oraz zjawisko "śpiącej królewny" w kontekście różnych systemów oceny czasopism a także od czego zależy cytowalność najlepszych prac, najlepszych czasopism i najlepszych autorów.

Biorąc pod uwagę podane przykłady uczelni technicznych stwierdza, że "(...) bez szkody dla nauki można zlikwidować najsłabsze czasopisma, zamknąć najsłabsze uczelnie i zwolnić z pracy najsłabszych naukowców"(s.64). Młodzi mogą nie rozumieć  znaczeń nie tylko stopni i tytułu naukowego, ale i konstrukcji Indeksu Hirscha, powiązania go z funkcją czasu publikacji artykułów, monografii.

Zapewne wzbudzi polemikę podrozdział traktujący o ewaluacji artykułu naukowego, skoro otwiera go pogląd, że: "[O]siagnięcia naukowe podobnie jak osiągnięcia artystyczne są niemierzalne i próby wartościowania publikacji naukowych, czasopism, naukowców uniwersytetów itd. są z góry skazane na niepowodzenie. Dlatego też trudno się dziwić naukowcom, którzy protestują przeciwko "punktozie", czyli przeliczaniu ich dokonań na punkty" (s.71). 

Na szczęście jest też druga strona tego procesu, a mianowicie i jednak są " (...) narzędzia pozwalające ocenić osiągnięcia naukowe (...) przy podejmowaniu decyzji o awansach naukowych, obsadzaniu ważnych stanowisk lub przydziale środków finansowych (s.71). No cóż, sam sobie zaprzecza. Gdyby dokonał merytorycznej analizy, jak chociażby dokonuje takiej socjologia nauki, to nie pisałby w taki sposób. Poglądy profesora chemii w stylu nie można, ale można, przy czym jednak nie można, budzą moje zdumienie (polecam s.71-72).

Autor recenzowanej pracy nie jest zadowolony ze zbyt częstego oceniania naukowców w Polsce, ze zbytecznej habilitacji i przyznawania tytułu profesora, ze zbyt obszernego wykazu punktowanych czasopism i  wydawnictw oraz z faktu, że stopnie naukowe w różnych krajach świata są nieporównywalne. Są też w tym poradniku ciekawostki publicystyczne, idealnie nadające się na newsy radiowe czy prasowe: 

"(...) największym dorobkiem w 2024 roku szczyci się Y. Wang z 26258 pracami w 237 dyscyplinach, które powstały we współpracy z 58 663  współautorami wskazującymi 13 457 afiliacji. Oczywiście tylu prac nie mogła napisać jedna osoba" (s. 113). 

 Drodzy rodacy-cwaniacy! Do pracy! Trzeba pokonać Wanga! 

 

 

17 maja 2025

Wypełnione sloty za poradnikowe płoty

 

 

Profesor Marek KOSMULSKI, chemik Politechniki Lubelskiej wydał zaktualizowaną wersję swojego poradnika dla młodych naukowców pt. "Lepiej wypełnione sloty"(Lublin, 2025).  Do niewielkiej objętości  książeczki załączył kserokopię listu prorektora jego macierzystej uczelni, który poinformował autora, że nie widzi podstaw do sfinansowania  jej wydania ze środków Politechniki, gdyż prezentowane w niej opinie nie są zgodne z polityką i praktykami tej uczelni. 

Od nastu lat interesuję się naukoznawstwem, więc tym bardziej byłem ciekaw treści poradnika. Wprawdzie z podtytułu wynikało, że jest to publikacja o charakterze nienaukowym, quasi dydaktyczna, to jednak warto było się zapoznać z jej treścią, by przekonać się, że nie jest ona demistyfikacją praktyk Politechniki Lubelskiej. 

Niepokój zatem prorektora był tu zbyteczny, natomiast słusznie odmówił finansowania, skoro autor nie raczy poinformować pracodawcę i płatnika o miejscu przewidywanego  wydawnictwa. Każdy pracownik uczelni państwowej, jeśli zależy mu na lepszym czy szybszym wydaniu własnej rozprawy, powinien jednak uzyskać na to zgodę władz uczelni. Ta zaś musi mieć dane o kosztach wydania, własnym wkładzie pozauczelnianego wydawcy oraz powinna odpowiadać legitymizowanym przez Ministerstwo Nauki oficynom.

Wprawdzie recenzowany tu tytuł nie jest pracą naukową, tylko poradnikiem naukowca dla młodych naukowców, toteż nie mógłby być uwzględniony w ewaluacji reprezentowanej przez autora chemii jako dyscypliny naukowej. Mógł zatem wydać ten poradnik w dowolnej drukarni, która nie gwarantuje merytorycznej i edytorskiej redakcji. 

Zamieszczone w publikacji dwie recenzje nie wnoszą merytorycznego wkładu, gdyż są marnym streszczenie zawartości tego poradnika. Ważne, że chwalą autora i rekomendują tekst do wydania. Tak też się stało, bo publikacja M. Kosmulskiego została wydrukowana na jego koszt,  niestarannie edytorsko.

Przejdźmy zatem do treści poradnika, której układu nie zamierzam tu referować ze względu na brak logiki i spójności treści.  To sprawia, że nie wiadomo, po co została zaproponowana do lektury także niektórym (którym?) zasłużonym (dla autora?) profesorom i ... dla praktyki publikacyjnej. Kosmulski oferuje w tym poradniku  narracyjny chaos. Szkoda, że recenzenci nie dostrzegli tego, tylko lekkim piórem pochwalili autora zapewniając zarazem czytelników o jej wyjątkowych walorach? 

Są tu jednak ciekawe refleksje lub osobiste wnioski, w tym oczywistości, jak np.: 

* 60 proc. sklasyfikowanych polskich czasopism z listy Web of Science należało do najsłabszej, bo czwartej kategorii (Q4), a więc nie są znaczące dla nauki;

* "Obrona prawdy może być naprawdę niebezpieczna! Znane są przypadki, gdy naukowiec, który ujawnił plagiat został pozwany przez plagiatora pod zarzutem naruszenia dóbr osobistych, a naukowiec obnażający oszukańcze działania firmy farmaceutycznej został pozwany przez tę firmę" (s.22).

Autor ma rację. Wystarczyło skrytykować pseudonaukową i pseudoakademicką publicystykę sfrustrowanego/-ej doktora/-ki, by ten/ta uruchomił/-a mściwą repulsję wobec krytyka, opartą na wyssanych z jego/jej palca zarzutów.

* "Ujawnienie konfliktu interesów przez osoby trzecie, gdy autor nie uczynił tego dobrowolnie, rzuca cień na wiarygodność wyników, a pośrednio także na wiarygodność autora i czasopisma"(s.23). 

Ma rację prof. M. Kosmulski. Pamiętam jak z pozytywną konkluzją recenzent habilitacji został przez nią przywieziony do jednostki prowadzącej jej postępowanie, wymienił się z nią całusami a następnie przyszedł na posiedzenie komisji habilitacyjnej kilka minut po niej i witał się tak, jakby jej w ogóle nie znał.

* "Ewidentny konflikt występuje, gdy przedmiotem badań jest sam fundator badań lub oferowane przez niego produkty. Fundator może zakazać publikacji wyników badań, a nawet gdy takiego zakazu nie ma w umowie, naukowiec znajdzie się w niekomfortowej sytuacji, gdy wyniki te stawiają fundatora lub oferowany przez niego produkt w niekorzystnym świetle (...)"(tamże).

Dobry przykład. Wystarczy sobie przypomnieć związek między MEN a IBE i prywatnym Instytutem dyrektora tej ostatniej instytucji.

Prof. Kosmulski uważa, że jawność recenzji w postępowaniach awansowych " (...) może wpływać na treść recenzji np. z powodu obawy Recenzenta przed zemstą Autorów za krytyczną recenzję, do jakiej może dojść, gdy role się odwrócą" (s.24). 

To chyba ma tu na uwadze pseudonaukowców. 

cdn.