11 kwietnia 2025

Wyborców i kandydatów na urząd prezydenta III RP nie interesuje edukacja

 

 


W świetle sondażu dotyczącego spraw, które są najważniejsze dla mieszkańców Polski, nie zaistniała w ogóle edukacja. Nie ma w nim też zainteresowania nauką czy szkolnictwem wyższym, pomimo wypowiedzi na ten temat niektórych kandydatów na urząd Prezydenta.  

To, że ich nie interesuje edukacja, szkolnictwo wyższe i nauka wynika z walki o zdominowanie w spotkaniach z wyborcami kwestii, które są bardziej podatne na wyzwolenie negatywnych emocji, by zapewnić im ochronę. Po co mieliby straszyć edukacją szkolną, skoro ta sama w sobie jest socjopatologiczna od reformy M. Handkego, którą poprzedził powrót do polityki oświatowej socjalistyczny model zarządzania edukacją ideologią partii władzy. 

    W trakcie turystyki wyborczej, podróżowaniu od powiatu do powiatu, z jednego miasta do innych miast kandydaci do "pilnowania żyrandola w pałacu" są czasami pytani o pogląd na temat edukacji a nawet o zachodzące czy niewdrażane w niej zmiany. Dzięki temu jest wesoło, bywa śmiesznie lub niepokojąco, a przejawia się m.in. w następujących ich wypowiedziach:      

  • Rafał TRZASKOWSKI – "dopytywany o to, czy proponowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej edukacja zdrowotna powinna być w szkołach dobrowolna czy obowiązkowa, zaznaczył, że "jest to pytanie do rządu". - Ja uważam, że oczywiście, że taka edukacja zdrowotna jest potrzebna, ale powinna być dobrowolna. Tutaj zdanie powinno zostać pozostawione rodzicom, tak myślę, będzie lepiej dla nas wszystkich (...)". 
  • Karol NAWROCKI – "Uczeń ze szkoły musi wychodzić Polakiem - stwierdził kandydat, zapowiadając złożenie projektu ustawy "Dobra polska szkoła", który m.in. zakłada kreatywne spędzanie czasu nauczycieli z uczniami, pracę w laboratoriach i przywrócenie prac domowych oraz wprowadza darmowe lekcje prawa jazdy w szkole dla młodzieży pełnoletniej. (...) jest gotowy poprzeć projekt zakładający powiązanie wzrostu średniego wynagrodzenia w gospodarce z wynagrodzeniami nauczycieli". 
  • Sławomir MENTZEN – "wyższy poziom edukacji byśmy osiągnęli wtedy, kiedy studia byłyby płatne". Ministerstwo wyliczyło , że koszt studiów w Polsce w uczelniach państwowych wyniósłby, w zależności od kierunku studiów, od ok. 16tys. zł rocznie do 75 tys. zł. Kto studiuje w prywatnych szkołach wyższych, to wie, że w jednej z czołowych uczelni warszawskich najdroższy kierunek studiów kosztował w 2019 roku 24 tys. euro! Mamy rok 2025, więc koszty studiów wzrosły tam co najmniej dwukrotnie.    
  • Szymon HOŁOWNIA – "Zastąpienie kuratoriów oświaty centrami doskonalenia dla nauczycieli, likwidację ocen z zachowania uczniów i paski w różnych kolorach na świadectwach za różne osiągnięcia zamiast dotychczasowych za wysoką średnią".  
  • Grzegorz BRAUN – fałszywa edukacja już od czasów Komisji Edukacji  Narodowej- centralizm, biurokratyzm, nowomowa.  
  • Magdalena BIEJAT – "edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa, bo nasze dzieci zasługują na dostęp do wiedzy".
  • Krzysztof STANOWSKI – dziennikarz - "teraz wyzwaniem jest „jak sprawić, by zniechęcić cztery miliony osób do głosowania” na niego, bo on nie chce żadnych głosów, a zależało mu jedynie na uzbieraniu podpisów." 
  • Marek JAKUBIAK – nie wypowiada się wprost na temat edukacji, a pośrednio jest "konserwatystą:. 
  • Adrian ZANDBERG – nie wypowiada się bezpośrednio w swoim programie wyborczym na temat edukacji, a pośrednio jest zwolennikiem świeckiego państwa.

 O tym, na kogo zagłosują nauczyciele i akademicy lub czy pójdą na wybory, zadecydują ich poglądy na zupełnie inne kwestie niż  edukacja, szkolnictwo wyższe czy nauka oraz niezwiązane z ich profesją opinie kandydatów.    

 



10 kwietnia 2025

Zdumiewający zachwyt popnauką

 



Zapewne będę jednym z nielicznych badaczy, którzy nie zachwycą się kolejną książką popnaukową Jonathana Haidta. Właśnie ukazał się przekład jego publicystycznej pracy z danymi statystycznymi sięgającymi maksymalnie 2018 roku p.t. "Niespokojne pokolenie. Jak wielkie przeprogramowanie dzieciństwa wywołało epidemię chorób psychicznych" (Poznań, 2025).

Książka jest świetnie skonstruowaną narracją, toteż czyta się jej także znakomity przekład z dużą przyjemnością. Nie ulega wątpliwości, że jej napisanie wymagało przeczytania przez autora wielu tekstów, raportów, doniesień z cudzych badań. Tyle tylko, że z cudzych studiów, często opartych na danych urzędowych lub wycinkowych w różnych krajach i tak bezkrytycznie dobranych, by stworzyć świetnie sprzedającą się książkę. 

W kraju też mamy takich autorów, którzy w swoim akademickim życiu nie przeprowadzili żądnych badań empirycznych (w makroskali - krajowych), ale za to świetnie posługują się cudzymi, parcjalnymi lub wtórnymi opracowaniami danych, by wykreować rzekomo powszechnie występujące zjawisko, megatrend czy nawet koniec/zmierzch wybranego przez siebie zjawiska. Są też głosiciele prawd absolutnych, bo przeprowadzili sondaż opinii swoich studentów, w swoim miejscu pracy lub w Internecie.

Zachwyt polskich odbiorców literatury amerykańskiej czy zagranicznej w ogóle, byle nie pochodziła z wrogiego - zdaniem polityków - państwa jest chyba już cechą narodową, bo jak pisał Stanisław Jachowicz w I połowie XIX wieku, którego zacytuję z pamięci:

"Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie".

Bajkopisarz. 

My uwielbiamy zagranicznych bajkopisarzy, jeśli tylko są z uniwersytetów amerykańskich, niemieckich, brytyjskich itd. Doceniamy zdolnych i kreatywnych pisarzy reprezentujących profesję nauczycielską, terapeutyczną czy dziennikarską, skoro potrafią wmawiać czytelnikom, że odkryli uniwersalne mechanizmy lub  procesy społeczne obejmujące swoim zasięgiem cały świat. Dzielą się zatem z nami samozachwytem, nadając dziełu atrakcyjny tytuł, by po kilkunastu latach dewaluacji rzekomych "prawd" wycofać się z uprzednio głoszonych. 

To nie znaczy, że nie należy czytać ich tekstów. Powinniśmy je znać, także ze względów naukowych, by nasi studenci, doktoranci nie wpadali w pułapkę prostych zależności, które determinują rozwój i funkcjonowanie ich samych oraz ich rówieśników, a wkrótce (może już, jeśli pracują) także ich podopiecznych, uczniów, wychowanków czy własnych dzieci. Publikacje Haidta czy Manfreda Spitzera dotykają (nie dotyczą, jak im się wydaje) procesów socjalizacyjnych, wychowawczych i terapeutycznych. Przypominam tu nieznaną im książkę Romany Miller z 1981 roku "Socjalizacja, wychowanie, psychoterapia".

Jak informuje o tym Haidt jest on psychologiem społecznym, a nie psychologiem klinicznym. W swoich książkach prezentuje wybiórczo dane z psychologii rozwojowej i klinicznej. Jako psycholog społeczny słusznie przyznaje, że jest intelektualistą a nie badaczem, bowiem jako doktor tej dyscypliny jest pisarzem referującym parcjalne wyniki bez uwzględnienia koniecznych dla ich zrozumienia i wagi zróżnicowanych a nieporównywalnych kontekstów ustrojowych/politycznych, kulturowych, historycznych, gospodarczych oraz ukrytych założeń metodologicznych.

Była moda na M. Spitzera, a teraz jest modny ("wpływowy" dzięki globalnym wydawcom) kolejny pisarz-publicysta J. Haidt.  Do gromadzenia materiałów w większości publicystycznych, wtórnych opracowań zatrudnił w 2020 roku studenta, żeby wyszukiwał mu w sieci teksty do samosprawdzającej się hipotezy. Kiedy już dostarczono mu opracowania, wykorzystał czas pandemii na pisanie książki. Podkreślam - pisanie, które samo w sobie jest przyjemne, kiedy składa się treści jak puzzle, ale samemu ich nie weryfikuje empirycznie.

Właśnie dlatego wolę czytać i zainteresować się wynikami badań eksperymentalnych, jakie prowadził nasz pedagog prof. Michał Klichowski z UAM oraz czytać raporty z badań reprezentatywnych a ogólnokrajowych (sam takie też prowadziłem) czy z badań komparatystycznych, aniżeli pseudonaukowe, publicystyczne doniesienia i opracowania. 

Haidt nie ukrywa swojego "warsztatu pisarskiego". Jest w tym rzetelny. Nie ma powodu do samokrytyki, gdyż doskonale wie, jakie teksty się sprzedają i co czyta względnie oświecony  lud. Właśnie dlatego swoją kolejną przygodę zaczyna potocznie od... relacji rodziców, którzy mu opowiadali o swoich problemach z dzieckiem. Oto matka nastolatki z Bostonu, tatuś czternastoletniego syna... wypłakali się sąsiadowi, a on pisze:

"Niezależnie od rodzaju historii i jej powagi wszyscy rodzice czują, że są w potrzasku i bezradni. Większość z nich nie chce, aby dzieciństwo ich dzieci opierało się na telefonie, ale świat zmienił się do tego stopnia, że każdy rodzic próbujący się temu przeciwstawić, naraża swoje dziecko na społeczną izolację" (s.37). 

Wystarczy tego popkulturowego, potocznego kształtowania wizerunku wszystkich rodziców i ich dzieci jako rzekomo uległych, bo jeszcze nie czytali Haidta a ulegli dwóm trendom: "nadopiekuńczości w świecie realnym i niewystarczającej opiece w świecie wirtualnym" (s.20). 

Czytajcie a uwierzycie. Chyba, że zapytacie samych siebie, swoich sąsiadów, a jeszcze lepiej - jako przygotowujących się do nauki lub już w niej aktywni, że świat, ludzkość, socjalizacja i wychowanie nie są determinowane tylko przez smartfony. Chyba, że chce się być beneficjentem tej manipulacji? To można w to wierzyć i głosić. 

Rodzima antropolożka kulturowa Joanna Tokarska-Bakir przypomniała w jednym ze swoich artykułów rozprawę Bertranda Russella "O wychowaniu ze specjalnym uwzględnieniem wczesnego dzieciństwa", w której "(...) zalecał wyrabianie w dziecku bezosobowego stosunku do życia, a rodzinę i szkołę sposobi do walki z mitami, wymyślanymi z tchórzostwa" (Dziecko jako obcy, TP, 2005, s. 1).  

Też mógłbym zatrudnić studenta pedagogiki, by wyszukał mi dane na temat odmiennego świata od tego, jaki "namalował" J. Haidt. Nie korzystam z takiej pomocy. Mogę przytoczyć dane Komendy Głównej Policji w Polsce z 2005 roku (Dlaczego nie?) na temat wzrastających policyjnych interwencji domowych, w tym dotyczących przemocy w rodzinie, wskazujących na to, że z ponad 479 tys. takich interwencji w roku 2000 wskaźnik ten wzrósł do prawie 700 tys. w 2004 roku (K. Cichecka, Rozmaite oblicza dziecięcego świat, Gazeta Szkolna, 2005, nr 22, s. 12). Nie wspominam już o dzieciobójstwie, porzuceniu dziecka czy porzuceniu dziecka ze skutkiem śmiertelnym. Jak jest dzisiaj w Polsce?   Policja podaje dane do 2022 roku. 

W Preambule Deklaracji Genewskiej Praw Dziecka z 1924 roku - pierwszego międzynarodowego aktu chroniącego prawa człowieka, które zaczynają się od praw dziecka - zapisano" "Ludzkość powinna dać dziecku wszystko, co posiada najlepszego...". Skąd J. Haidt wie, że smartfon sam w sobie jako narzędzie konieczne do życia w trójprzestrzeni (polecam rozprawy prof. UJD Piotra Pachury) nie jest tym właśnie dobrem? 

Być może zło tkwi także gdzie indziej? Należy to badać, a nie generować rzekomo występujące bezpośrednio zależności między jakimś medium a ludzkimi postawami i stanem ich rozwoju? Procesy inkulturacji, terapii i resocjalizacji pokoleń w różnych społeczeństwach są zainfekowane utopiami, wizjami i inżynierią społeczną partii władzy. Może jednak warto spojrzeć na człowieka jako istotę samotworzącą się poprzez doświadczaną kulturę i relacje społeczne w rodzinie i grupach odniesienia? 

Jeśli zmieniające się z każdym okresem wyborczym narracje aksjonormatywne kolejnych ideokratów, narzucają społeczeństwu odmienne reguły techniki legislacyjnej do manipulowania ludźmi, to nie służy to ani utopii, ani gwarancjom praw podmiotowych każdej istoty ludzkiej w kraju, ani mającej przygotować młode pokolenia  do godnego życia w społeczeństwie.  Nie służy temu ani omnipedagogizacja dziecka i dzieciństwa, ani też jego idealizacja. 

Być może Amerykanom zależy na tym, by zniechęcić inne społeczeństwa do rozwijania i korzystania z AI. Jednak Polacy nie gęsi i potrafią rozwijać się wbrew popnaukowym straszakom. Jak wynika z badań porównawczych w USA, Hiszpanii, Wlk. Brytanii i Polsce dr Inez Okulska ("HAI Magazine, 4/2024), które dotyczyły wykorzystania narzędzi generatywnych AI przez osoby od 18 do 65+ roku życia, w częstotliwości korzystania przez Polaków z CHATGPT wyprzedzają naszych obywateli Brytyjczycy (a nie Amerykanie) tylko o 5 proc. (40 proc.) a Hiszpanie o 1 proc. (36 proc.) w częstotliwości korzystania z CHATGPT. "Dzięki genAI można tygodniowo zaoszczędzić jeden cały dzień pracy".

Haidt powinien dowiedzieć się, że Polacy, podobnie jak obywatele ww. państw, zamierzają korzystać z genAI z następujących powodów:

"- by zaoszczędzić czas w realizacji zadań (17 proc.),

- do nauki (17 proc.), 

- dla uproszczenia zadań (19 proc.), 

- dla rozrywki (26 proc.)" (Tamże).

Jak potwierdza te dane polski prof. Dariusz Jemielniak - kierownik Human+AI Institute: "Polska wyszła już z fazy wczesnej adaptacji - generatywna AI definitywnie dotarła pod strzechy, aczkolwiek jej pełny potencjał zawodowy pozostaje wciąż niewykorzystany, z wyjątkiem ekspertów. Teraz nadchodzi czas na kolejny krok - wypełnienie luki między prywatną eksploatacją a efektywną integracją AI  w miejscu pracy" (tamże). 







           

 


09 kwietnia 2025

Co wynika z badań potrzeb zawodowych nauczycieli?

 


To będzie już ostatnia moja relacja z obrad Międzynarodowej Konferencji na Wydziale Pedagogiki i Psychologii w Kielcach w dn. 3-4.04.2025 roku, która dotyczyła tytułowego w dzisiejszym wpisie zagadnienia tożsamości zawodowej nauczycieli na świecie. 

Przede wszystkim pragnę w tym miejscu pogratulować organizatorom naukowej debaty:

profesorkom UJK: Agnieszce Szplit i Zuzannie Zbróg oraz 

wspomagającym je w komitecie organizacyjnym pracownikom tej jednostki: 

Anicie Garbat, Pawłowi Garbuzikowi, Aldonie Kopik, Zofii Okraj, Katarzynie Rogozińskiej, Annie Szczepanek-Guz, Paulinie Tamborskiej, Annie Winiarczyk, Aleksandrze Gonciarz i Krzysztofowi Kupczewskiemu). 

Zapewniono wszystkim uczestnikom pełną organizację obrad, stworzono znakomitą atmosferę i przygotowano bogatą ofertę programową, dzięki czemu mieliśmy wgląd w to, jak przedstawia się sytuacja nauczycieli w różnych krajach na świecie. 

Doświadczyliśmy przeglądu różnych podejść teoretyczno-praktycznych dotyczących wspierania rozwoju zawodowego nauczycieli. Profesor z Uniwersytetu w Genui Davide Parmigiani przedstawił trzy etapy takiego rozwoju zawodowego nauczycieli: począwszy od fazy tożsamości (koncentracja na curriculum, rozwijaniu umiejętności uczniów i zadbania o własny profesjonalizm) przez okres bycia badaczem (poznanie najnowszych modeli kształcenia, przeprowadzenie własnych badań, podzielenie się mocnymi i słabymi stronami własnej profesji, publikowanie wyników diagnoz)  aż po najwyższe stadium stania się ekspertem oświatowym, a więc tym, który tworzy wiedzę pedagogiczną na temat tego, jak kształcić innych, także nauczycieli, kieruje projektami w zakresie doskonalenia nauczycieli, publikuje własne artykuły, książki, włącza się do zmian oświatowych.   




Z badań Parmigianiego wynika, że ci nauczyciele, którzy są na końcu drogi własnego rozwoju zawodowego ulegają pokusie, by przestać się rozwijać. Niektórzy chcą już tylko pracować w szkole i odcinać kupony od dotychczasowego zaangażowania w edukację. Wynika z tego, że rozwój zawodowy nauczycieli jest ich profesjonalną "podróżą".       

O niezwykle trudnej, dramatycznej sytuacji nauczycieli w Ukrainie mówiła profesor Instytutu Doskonalenia Nauczycieli we Lwowie Olena Shyyan. Reforma szkół ukraińskich w modelu "Nowa Szkoła" przed wojną nawiązywała do europejskich modeli dydaktyki współczesnej. Nauczyciele już zaczęli tworzyć autorskie programy i je wdrażać do praktyki. Czasami się to udawało, a czasami nie, gdyż większy problem mieli nauczyciele tzw. "starszej daty". 

UNESCO przygotowało dla ukraińskich pedagogów materiały pozwalające na dostosowanie procesu kształcenia  do nowej kultury oceniania osiągnięć szkolnych dzieci i wspierania procesu wychowania w podejściu demokratycznym. Dawniej bowiem nie zwracano uwagi na potrzeby uczniów. Teraz nauczyciele mieli być kreatorami wiedzy i współpracować ze sobą. 

Ważne okazało się zatem w ich rozwoju nie tyle gromadzenie certyfikatów, świadectw ukończonych kursów, co  podejmowanie współpracy z partnerskimi szkołami w Europie, by mogli rozwijać nowe umiejętności w modusie istnienia (BYĆ), a nie tylko posiadania (MIEĆ).   

Ze względu na wojnę reforma musiała ulec głębokiej zmianie, gdyż jej dramatyczny przebieg, zniszczenia infrastruktury i wynikające z tego negatywnie skutki odbijają się na psychice nauczycieli i uczniów. Muszą oni radzić sobie w niestabilnym świecie, przygotować się na psychiczne wspieranie dzieci, udzielanie im pomocy, by uczniowie radzili sobie z traumą wojenną. W tej sytuacji ważniejsze są umiejętności nauczycieli w zakresie udzielania dzieciom pomocy medycznej i psychologicznej. 


08 kwietnia 2025

Rozwój zawodwy nauczycieli oraz narzędzia sztucznej inteligencji w szkolnej edukacji

 


W czasie Międzynarodowej Konferencji w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach, w ramach Programu Doskonała Nauka, mieliśmy  też okazję do poznania potrzeb nauczycieli w Turcji, którzy od kilku już lat stosują narzędzia AI w dydaktyce szkolnej. Mówił o tym Onur Ergünay  (Associate ProfessorIzmir Democracy University). W jego kraju edukacją powszechną objętych jest ok. 20 mln. dzieci i młodzieży. Jednak nie mają problemu z nauczycielami. Jest  wprost odwrotnie niż w większości krajów europejskich, bowiem aż pół miliona absolwentów studiów nauczycielskich poszukuje miejsc pracy w szkolnictwie. Tych kształci się na 92 wydziałach pedagogicznych w 202 uniwersytetach państwowych. 

Przed nauczycielami, którzy znaleźli zatrudnienie w szkołach, stoją następujace wyzwania:   

1. Permanentna zmiana programów nauczania, toteż AI pozwala na szybkie dostosowanie się do nich. 

2. W 2007 roku wprowadzono do dydaktyki szkolnej paradygmat kształcenia konstruktywistycznego, ale nauczyciele nie byli do niego przygotowani. Dopiero po dziesięciu latach można mówić o opanowaniu tego sposobu kształcenia. 

3. Nauczyciele muszą zaprzyjaźnić się z narzędziami sztucznej inteligencji, by potrafili ją twórczo wykorzystać w procesie zajęć szkolnych,  

4. Konieczna jest transformacja kompetencji nauczycieli, by byli elastycznymi ekspertami oraz nabyli umiejętność samooceny i dostosowywania się do zachodzących zmian w aktywności uczniów. 

    Jak mówił wykładowca nie tylko z Turcji, ale i z Węgier, rozwój zawodowy nauczycieli wymaga zarazem pracy nad sobą. Bycie nauczycielem nie jest bowiem tylko profesją, gdyż stajemy się nauczycielami dzięki doskonaleniu własnej osoby. Ważne jest współtworzenie w szkołach kultury horyzontalnych relacji, współdziałania nauczycieli, uczniów i ich rodziców.

Profesor Jeremy Delamarter ze stanowego Saint Martin's University w USA  odniósł się do tego, jak być nauczycielem w czasach cyberrewolucji, a zatem jak AI może mu pomóc, by stał się profesjonalistą w edukacji. Podkreślał w swoim wystąpieniu, że dzięki sztucznej inteligencji osiąga się niektóre cele szybciej, krócej i w sposób bardziej intersujący.

 

Pedagodzy muszą zatem nabyć nowe umiejętności poznawcze, by kreować myślenie uczniów. Powstała platforma edukacyjne "Auto Classmate", dzięki której kształceni do zawodu nauczycielskiego studenci mogą planować własny rozwój zawodowy. Zamieszczone narzędzia AI pozwalają sprawniej dostosować zajęcia do standardów kształcenia oraz wykorzystać ChatGPT, by przygotować się do lekcji. 




Studiujący mają kontakt z Chatbot'em, dzięki któremu uczą się regulowania tempa własnej pracy. AI pozwala im na tworzenie znacznie szybciej niż mogliby to sami uczynić - testów, zróżnicowanych form i metod aktywizacji uczniów. Nie należy jednak powierzać AI całego procesu kształcenia, kiedy jest się początkującym nauczycielem. Warto nauczyć się języka algorytmów, a przy tym nie pomijać osobistego wzrastania w zawodzie, w rodzinie i społeczeństwie. Ameryka.

   

07 kwietnia 2025

Kluczowa rola wczesnej edukacji w rozwijaniu kultury humanum

 




(foto: Mercedes Mayol  Lassalle - prezydentka OMEP - wyk. BŚ).


Podziw dla pedagogii Janusza Korczaka, który na całym świecie inspiruje pokolenie pedagogów do zmian we wczesnej  edukacji, stanowił punkt wyjścia w referacie prof. Mercedes Mayol Lassalle - Prezydentki Światowej Organizacji Wychowania Przedszkolnego (OMEP). Międzynarodowa Konferencja Naukowa w UJK w Kielcach sprzyjała porównaniom polityk oświatowych  w skali globalnej.    

Zdaniem pani profesor z Argentyny "nauczyciel jest najważniejszym podmiotem zmian w edukacji, jednak nie wszędzie na świecie dzieci mają dostęp do wychowania przedszkolnego. W świetle danych UNESCO w 2022 roku korzystało z wychowania i kształcenia przedszkolnego 72 proc. dzieci na całym świecie. Sytuacja jednak ulega zmianie na niekorzyść a to głównie ze względu na toczące się wojny. Ok. 300 mln. dzieci nie posiada umiejętności czytania, a tylko 0.4 proc. PKB przekazuje się na edukację przedszkolną, co dodatkowo rzutuje na gorsze szanse życiowe dzieci w wielu regionach świata. W krajach nisko dochodowych jak np. w Afryce, brakuje nauczycieli, bowiem na 60 dzieci przypadają zaledwie dwie nauczycielki. 

M.M. Lassalle uważa, że potrzeba ok. 11 mln nauczycieli wczesnej edukacji w tym zawodzie, który jest bardzo sfeminizowany (zatrudnionych jest w nim 95 proc. kobiet). Istnieje bowiem globalny deficyt nauczycielek wychowania przedszkolnego. Te, które pracują z dziećmi we wczesnej edukacji, potrzebują docenienia ich zaangażowania, są bowiem nisko wynagradzane, a w wielu państwach Afryki nie otrzymują w ogóle pensji, co jest dla nich upokarzające.  

Konieczna jest współpraca nauczycielek przedszkolnych z wczesnoszkolnymi. Rządy powinny przeznaczać więcej środków finansowych na rozwój edukacji przedszkolnej, gdyż są duże nierówności w wykształceniu nauczycielek. Sytuację poprawiłoby przeznaczenie przez państwa z budżetu oświatowego 10 proc. na edukację wczesnoszkolną. To nauczyciele budują pokój, przyszłość świata. 

Trzeba zatem zadbać o wyższy poziom szacunku dla nauczycieli wczesnej edukacji , gdyż to oni przyczyniają się do sprawczości dzieci, poziomu ich gotowości i dojrzałości szkolnej. Jak pisał Paulo Freire: "Edukacja nie zmienia świata, ale zmienia ludzi, a  to oni będą zmieniać świat". 

Z uczestnictwa w międzynarodowym projekcie badania potrzeb nauczycieli M.M. Lassalle wyprowadziła wniosek, że nie wolno traktować nauczycieli jak urzędników. Transformacja systemów szkolnych powinna służyć internalizacji praw człowieka, sprzyjać zrównoważonemu rozwojowi  oraz kształtować kulturę humanum

 

 

 

06 kwietnia 2025

O uwarunkowaniach rozwoju i zaangażowania zawodowego nauczycieli w Japonii


(foto. BŚ)

Profesor Instytutu Doskonalenia Nauczycieli w Japonii  (National Institute for School Teachers and Staff Development, Tskuba) - Makito Yurita zaskoczył uczestników Międzynarodowej Konferencji „Identyfikowanie i zaspokajanie potrzeb zawodowych nauczycieli - dyskursy współczesności” swoim pedeutologicznym podejściem. 

W swoim plenarnym wystąpieniu w UJK w dn.3.04.br. mówił o doświadczanej przez nauczycieli w jego kraju sytuacji ryzyka depersonalizacji. Konieczne jest zatem wzmocnienie ich poczucia wartości i sensu pracy. Do analizy wartości, jakie są istotne w tej profesji, zastosował znane nam od lat stanowisko psychologa Szkoły Frankfurckiej Ericha Fromma z jego rozprawy "Mieć czy być". 

Model ryzyka depersonalizacji przedstawił na schemacie macierzy powyższych orientacji, gdzie oś pozioma dotyczy ludzkiej egzystencji a oś pionowa nauczycielskiej tożsamości. Oś pionową wyznacza zaś podejście nauczycieli do zaangażowania w edukację, to, jak sami postępują lub jak działają w środowisku nauczycielskim.    

Dla nas powyższe podejście nie tylko nie jest niczym nowym, ale też znacznie wcześniej niż w Japonii i głębiej analizowanym dzięki poprzedzającej rozprawę Fromma książce "Być i mieć" (1962) filozofa egzystencjalizmu Gabriela Marcela. Kategorię modusu posiadania lub bycia wykorzystał jeszcze w czasach PRL, chociaż bez wskazanie na źródła, Bogdan Suchodolski. 

Yurita dociekał, co jest ważne dla współczesnych mu nauczycieli - posiadanie dyplomów, pracy, stanowisk, pozycji społecznej czy może to, jakimi jesteśmy ludźmi. Co nas definiuje w społeczeństwie - modus posiadania czy modus bycia? 

W przekonaniu referującego kluczową rolę w pracy nauczycieli odgrywa  ich autonomia, którą kształtuje z jednej strony własna praktyka, z drugiej zaś czerpanie wiedzy i umiejętności z środowiska zawodowego. Profesor Yurita prowadził badania wśród nauczycieli dotyczące tego, co jest dla nich ważne w tym zawodzie. Wyniki jego diagnoz były interesujące. Okazało się, że im nauczyciele posiadali większe doświadczenie zawodowe, dłuższy staż pracy, tym mniej się uczyli. Dopiero kiedy obejmowali funkcje kierownicze, powracała potrzeba autoedukacji. 

Postaw nauczycieli wobec wartości i ich potrzeb nie różnicuje środowisko ich pracy, gdyż są one tożsame zarówno w środowisku wiejskim, jak i miejskim.  Tak samo ważna jest dla nich autonomia zawodowa, wolność doboru metod kształcenia.  Niestety, nie są tymi zawodowcami, którzy korzystaliby w szkole z potrzeby badania tego, co dzieje się w klasie szkolnej. 

Japońscy nauczyciele mają te same problemy jak polscy, bowiem narzekają na zbyt silną biurokratyzację oraz trudność pracy z młodzieżą nowej ery komunikacyjnej. Trudno jest o formację moralną młodych pokoleń, skoro -jak mówił Yurita -  politycy w jego kraju, władze państwowe nie mają już poczucia wstydu, gdy posługują się kłamstwem w relacjach ze społeczeństwem. 

W Japonii przestano skupiać się w edukacji na wspólnych celach, na tym, by odgrywała służebną rolę w społeczeństwie. Chyba jesteśmy w tym zakresie drugą Japonią.