28 października 2012

Coolturalne gadżety łódzkie dla młodzieży i turystów


Maciej Kałach napisał w Dzienniku Łódzkim o tym, jak władze miasta postanowiły kreować wizerunek Łodzi wyrażając zgodę właścicielowi internetowego sklepu z pamiątkami na zamieszczenie hasła "I love Łódź" na ... prezerwatywach. To już kolejne posunięcie magistratu na rzecz seksualizacji swojej polityki i także własnego wizerunku. Dopiero co prezydent miasta wyraziła zgodę na sfinansowanie z budżetu miasta uczniom publicznych gimnazjów zajęć instruktażowych w zakresie współżycia seksualnego. Aktywistki fundacji SPUNK już od pierwszej lekcji uczą dziewczęta, jak nakładać prezerwatywę na fantoma penisa.

Rozumiem, że wkrótce tzw. edukacja seksualna będzie łączona z edukacją regionalną, bo - jak twierdzi wspomniany biznesmen - "Miłość do Łodzi można udowadniać zawsze i wszędzie. Nawet podczas igraszek w sypialni. - Liczę na zainteresowanie nowym suwenirem ze strony łódzkiej młodzieży i turystów", oferując jedną prezerwatywę za 5 zł.

"Wasilewski zdradza, że na opakowaniu kondoma chciał umieścić nowe logo miasta z hasłem "Łódź kreuje". - Nie wiem, dlaczego, urzędnicy magistratu odmówili - opowiada przedsiębiorca, który w opisie produktu wymienił jego "możliwe zastosowania". Wasilewski wskazuje, że prezerwatywę można wykorzystać jako "prezent biznesowy", "atrakcyjny produkt dla gości hotelowych" oraz "według innych upodobań". (M. Kałach, Prezerwatywa "I love Łódź", DŁ 27.10.2012)

Też się dziwię, że urzędnicy nie pozwolili p. Wasilewskiemu na umieszczenie tak kreatywnych napisów. W końcu jest to - jak wskazują tablice przy wjeździe do Łodzi - miasto akademickie. Mogę zaproponować nieodpłatnie inne napisy na kondomy jako wizytówki miasta: np. "Kocham się w Łodzi" czy "W Łodzi nie pękam". Tylko patrzeć jak wkrótce o logo miasta wystąpi jakiś producent spirali domacicznych, bo niby dlaczego eksponować w tym mieście patriarchat, skoro ten - zdaniem socjologów - odchodzi już w przeszłość. Wówczas konkurencyjny sklep internetowy mógłby wystąpić o zgodę na napis: "I love w Łodzi" czy "Obcym wstęp wzbroniony".

Każdy produkt rynkowy musi mieć swojego adresata, a ten - jak wynika z wypowiedzi sprzedawcy - jakże atrakcyjnego dla tego miasta gadżetu i pamiątki - jest skierowany do młodzieży i gości hotelowych.

Rodzice gimnazjalistów uczęszczających na kurs seksualny powinni zwrócić się do rady rodziców o zakupienie na koniec roku szkolnego atrakcyjnych gadżetów w ramach nagród za postępy w nauce. Akademicy zaś, organizując konferencje naukowe w tym mieście, powinni spodziewać się załącznika do planu miasta w postaci jakże atrakcyjnej dla gości gumki wraz z hotelami i akademikami, w których będzie można zweryfikować ich przydatność.

Sądzę, że czas najwyższy, aby odbywały się też w Łodzi "zielone szkoły", czyli seks w naturze, w ramach których uczestnicy kursów seksualnych mogliby odbywać praktyki w Parku na Zdrowiu. Okazaliby tym samym miłość do miasta i jego władz.