07 listopada 2015
Zmarł klasyk polskiej pedagogiki - prof.dr hab. Czesław Kupisiewicz dr h.c.
W dn. 5 listopada 2015 r. odszedł na wieczną wartę wybitny pedagog, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, em. profesor Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, autor kilkudziesięciu monografii naukowych z dydaktyki ogólnej, pedagogiki porównawczej, polityki oświatowej i historii myśli pedagogicznej, kilkuset artykułów naukowych w recenzowanych czasopismach krajowych i zagranicznych - CZESŁAW KUPISIEWICZ.
Prof. Czesław Kupisiewicz już za życia należał do klasyków myśli pedagogicznej, i to nie tylko ze względu na bardzo szeroki zakres badań naukowych, łączenie w długim, a pełnym dramatycznych wydarzeń życiu doświadczeń i mądrości pokolenia Jego mistrzów, ale także jako autor wielokrotnie wznawianych podręczników akademickich. Tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy nauczycieli studiowało Jego znakomite rozprawy z zakresu teorii kształcenia czy na temat niepowodzeń szkolnych uczniów. On sam uważał za paradoks to, że właśnie ze stratami szkolnymi usiłuje się walczyć z udziałem tych osób, które do nich de facto doprowadziły.
Odszedł od nas w wieku 91 lat naukowiec, nauczyciel-nauczycieli, pedagog - pedagogów, Mistrz pióra, posługujący się piękną polszczyzną, perfekcjonista stylu naukowej narracji, która zachowując zgodność z najwyższymi standardami metodologii badań w naukach humanistycznych i społecznych była zrozumiała i przekonywująca.
Przypomnę w tym miejscu, w kolejności ukazywania się, tak fundamentalne dla pedagogiki dzieła Profesora, jak: „O efektywności nauczania problemowego” (1960), „Niepowodzenia dydaktyczne. Przyczyny i niektóre środki zaradcze” (1964), „O zapobieganiu drugoroczności” (1966), „Nauczanie programowane” (1966), „Podstawy dydaktyki ogólnej” (1973), „Nauczanie programowane w szkolnictwie wyższym”(1974), „Metody programowania dydaktycznego” (1974), „Przemiany edukacyjne w świecie” (1978), „Szkolnictwo w procesie przebudowy” (1982); „Paradygmaty i wizje reform oświatowych” (1985), „Kierunki przebudowy szkolnictwa w krajach uprzemysłowionych” (1988), „Zarys przebudowy systemu szkolnego w Polsce” (1988), „Koncepcje reform szkolnych w latach osiemdziesiątych” (1991), „Koncepcje reform szkolnych w latach 80.” (1992), „Propozycje i kierunki reform szkolnych w USA, Anglii i Polsce na przełomie lat 80. i 90.”(1994), „Koncepcje reform szkolnych w wybranych krajach świata na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych” (1995), „O reformach szkolnych. Wybór rozpraw i artykułów z lat 1977-1999” (1999), „Rzecz o kształceniu. Wybór rozpraw i artykułów” (1999), „Wybrane problemy teorii i praktyki pedagogicznej na progu XXI wieku” (2003), „Projekty reform edukacyjnych w świecie” (2006), „Szkoła w XX wieku” (2006), „Szkice z dziejów dydaktyki” (2010), „Z dziejów teorii i praktyki wychowania” (2012), „Dydaktyka. Podręcznik akademicki” (2012).
Trudno nie przyznać z dumą, że Czesław Kupisiewicz jest jednym z najwybitniejszych intelektualistów, najwybitniejszym myślicielem pedagogiki polskiej XX i drugiej już dekady XXI wieku. Jest niedościgłym wzorem dla kolejnych pokoleń badaczy w zakresie m.in. tego, jak nie poprzestawać na zdobytych stopniach i tytułach, pełnionych rolach i podejmowanych twórczo zobowiązaniach w środowisku akademickim, tylko nieustannie pomnażać własne dzieła o kolejne tematy, zakresy nowych pól problemowych, dzielić się swoją pasją poznania i zachęcania do zmian w szeroko pojmowanej teorii i praktyce oświatowej. W swoich studiach z komparatystyki pedagogicznej pisał o tym, jak kształtuje się szkolnictwo na świecie i jakie mają w nim miejsce tendencje rozwojowe, o których powinni wiedzieć nie tylko pedagodzy i politycy oświatowi, ale i opinia publiczna.
Wykłady Profesora miały logiczny układ, precyzyjnie konstruowaną treść, by nie tracić czasu na zbędne ozdobniki. Wolał mieć trochę czasu na rozmowę, dialog, wymianę myśli, aniżeli zapewniać innych o własnej i niepodważalnej racji. Uwielbiał spory wokół fundamentalnych dla pedagogiki kwestii. Każda z jego kolejnych książek powstawała z troską o jej jak najwyższą jakość. Własne teksty czytał wielokrotnie, analizował, dawał do konsultacji innym, by dzielili się z nim szczerą opinią na ich temat. Nie chciał, by prezentowane tezy raziły niestarannością, niedopowiedzeniami, brakiem koniecznych odniesień do źródeł.
Profesora Czesława Kupisiewicza poznałem osobiście... zbyt późno, a mimo to jestem wdzięczny za dar możliwego bycia razem z nim, rozmawiania o polskiej pedagogice i pedagogach, omawiania kolejnych książek i przeżywania Jego niezwykle surowych, ale zarazem szczerych i merytorycznych ocen na temat własnych tekstów. Traktował mnie, a podejrzewam, że także innych, jak własne dziecko, życzliwie pochylając się nad artykułem czy manuskryptem książki i dzieląc informacją zwrotną na temat ich wartości.
Profesor nie miał w zwyczaju formułowanie negatywnych recenzji tym naukowcom, którzy podejmowali próbę pokonania kolejnego szczebla naukowego awansu. Zawsze pisał dwie wersje, jeśli tylko był przekonany o wartości naukowej rozprawy - jedną dla wydawnictwa czy rady naukowej, a ta była zawsze pozytywna oraz drugą, adresowaną do autora, w której zawierał bardzo szczegółowe uwagi, sugestie i konieczne korekty.
W ciągu kilku ostatnich lat życia Profesora nauczyłem się więcej na temat warsztatu naukowego badacza, aniżeli w ciągu kilkudziesięciu lat własnych doświadczeń i studiów z literatury przedmiotu. Siadaliśmy razem w jego domu, w pokoju gościnnym, w którym podejmował swoich gości, współpracowników czy przyjaciół i mogliśmy dyskutować o określonym projekcie godzinami, bez ograniczeń czasowych. Te raczej były we mnie, niż w rytmie życia Mistrza, który z niezwykłym szacunkiem i dialogicznie podejmował każdy nowy temat będąc niezwykle ciekawym aktualnych jego kontekstów i związanych z nim najnowszych publikacji.
Kiedy osobiście poznałem Profesora Czesława Kupisiewicza z inicjatywy prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, był już w grupie wiekowej 80+. Imponował mi otwartością umysłu, ustawiczną chęcią bycia pomocnym innym, a przy tym w swojej postawie nigdy nie przejawiał mentorskiego charakteru, nikogo nie pouczał, nie moralizował. Raczej miał potrzebę usprawiedliwiania własnej działalności akademickiej w poprzednim ustroju, pokazywania tego, jak bardzo łatwo można było uzyskać w nim awans bez dorobku naukowego lub stracić własną pozycję na skutek pozaakademickich jej uwarunkowań.
Okres transformacji ustrojowej Profesor przyjął jako wielką szansę na realizację tej nowatorskiej myśli edukacyjnej, która pozwoliłaby na radykalną zmianę nie tylko ustroju szkolnego, ale i modelu kształcenia. Od ponad 30 lat pisał o reformach edukacyjnych na świecie namawiając nas do refleksji nad koniecznością włączenia się w zmianę także polskiej szkoły.
Pewnie nikt w to nie uwierzy, ale w 85 roku życia Profesor dał się namówić na to, by pozyskać łącze internetowe i komunikować się via Outlook. Naturalnie, że wolał bezpośredni kontakt czy rozmowę telefoniczną, bo miał jednak poczucie bycia nieco bliżej swojego rozmówcy. Coraz słabszy wzrok pozbawiał Go szansy na korzystanie z nowej technologii, gdyż ta stawała się zagrożeniem dla sprawności jego wzroku.
Gotów był i poddawał się każdej operacji, która tylko usprawniałaby nie tylko jego aktywność życiową, ale przede wszystkim - naukową. Niemalże codziennie czytał rozprawy w kilku językach obcych, a przy tym krok po kroku tworzył swoje kolejne teksty. Miał u swojego boku wyjątkowe wsparcie w osobie prof. APS Małgorzaty Kupisiewicz, którą zachęcał do podejmowania kolejnych zagadnień. Żył pedagogiką i dla pedagogiki nie upominając się o zaszczyty, wyróżnienia czy nagrody.
Jeśli pojawiały się ze strony różnych uczelni propozycje wręczenia instytucjonalnego wyróżnienia, to przyjmował je (choć nie od wszystkich) zawsze z poczuciem pokory i samoświadomości rzeczywistych zasług. Jak to wspaniale, że doczekał się symbolicznego zaszczytu w postaci nadania mu tytułu doktora honoris causa przez Senat Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Jednemu z uniwersytetów odmówił przyjęcia tego tytułu mając świadomość niespełniania przez to środowisko dobrych obyczajów akademickich.
W czasie uroczystości nadania Cz. Kupisiewiczowi tytułu dr. h. c. JM Rektor APS, prof. APS Jan Łaszczyk powiedział m.in.:
"Wzorem lat poprzednich spotykamy się na obchodach otwierających dziesiątą dekadę rozwoju Uczelni. Po raz kolejny w historii Akademii Pedagogiki Specjalnej dokonujemy promocji doktora honoris causa. Jest ona najpełniejszym wyrazem akademickiego charakteru naszej Uczelni. Honorowy doktorat nadaje APS od niedawna.
W tym akcie zawiera się intencja całego naszego dziedzictwa. Społeczność naukowa APS przyznając tytuł doktora honoris causa określa się jednocześnie sama. To poprzez wybór kandydata wyznacza wartości, które cenimy najwyżej. I choć nie zawsze je artykułujemy, to przez nadanie tytułu honorujemy te dokonania, które przynoszą zbiór wartości wyznaczających misję i powinności pracowników APS.
W osobie Profesora Czesława Kupisiewicza Akademia Pedagogiki Specjalnej pragnie uhonorować człowieka o najwyższych osiągnięciach naukowych i zasługach dla kształcenia wielu pokoleń nauczycieli, Uczonego, który na trwałe wszedł do areopagu pedagogiki poprzez wielość niekwestionowanych ze względu na swą powagę dokonań. Jednocześnie honorujemy człowieka pogodnego, ceniącego humor, kochającego życie i ludzi życie to dopełniających. Jestem przekonany, że uroczystość w której uczestniczymy, zapisze się w historii Akademii jako wydarzenie wyjątkowe."
Nie wszyscy wiedzą, że prof. Czesław Kupisiewicz angażował się na rzecz nowych inicjatyw Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Trzy lata temu spotkali się z nim w APS członkowie Komitetu, którzy zadeklarowali gotowość napisania podręcznika akademickiego z zakresu własnej subdyscypliny nauk pedagogicznych. Podzielił się z naszym gronem nie tylko wiedzą historyczno-kulturową na temat istoty podręcznika akademickiego, jego funkcji, roli wizualizacji wiedzy oraz środka dydaktycznego w kształceniu kandydatów do zawodu pedagoga, ale mówił także o tym, na jakie sam natrafiał problemy, kiedy pisał własne podręczniki.
Z Jego intelektualnym wsparciem powstało już kilkanaście podręczników pod patronatem KNP PAN, których autorzy starali się być wiernymi sztuce akademickiego upowszechniania wiedzy naukowej. Organizowana przed niespełna dwoma laty ogólnopolska konferencja w 110 rocznicę urodzin profesora Bogdana Suchodolskiego w Wyższej Szkole HUMANITAS, której rektorem był wówczas także Jego przyjaciel - dr Jerzy Kopel, była ostatnim akcentem w publicznej prezentacji własnych studiów biograficznych poświęconych wybitnemu humaniście i pedagogowi kultury.
Nie mógł już jechać do miasta swojego urodzenia, ale wyraził zgodę na nagranie Jego referatu i odtworzenie w czasie debaty. Z tej okazji współpracowałem razem z Cz. Kupisiewiczem nad wspólnym wydaniem zbioru tekstów poświęconych B. Suchodolskiemu, które ukazały się przed konferencją. Był zachwycony taką organizacją debaty, współtworzeniem jej przez członków KNP PAN i otwarciem się młodych pokoleń na współczesną recepcję dzieł jakże zasłużonego sosnowiczanina w polskiej pedagogice.
Ostatni rok nie pozwalał Profesorowi na większy wysiłek, nawet na prowadzenie rozmów telefonicznych, Zupełnie niedopuszczalne było korzystanie przez Niego z Internetu, gdyż wzrok stawał się coraz gorszy. Jak żartował: "O ile ryba psuje się od głowy, to naukowiec psuje się od nóg". Istotnie, nie mógł już przemieszczać się swobodnie, toteż przykuty do łóżka, a sprawny umysłowo, mógł wspominać czasy wielkiego zaangażowania w polską naukę.
Jeszcze z początkiem tego roku przysłał mi maszynopis swojej najnowszej książki, ale wyraźnie dodawał w rozmowie telefonicznej, że nie jest ona jeszcze gotowa do druku. Musi jeszcze trochę poczekać, bo - zgodnie z przejętej po Jego Mistrzu: profesorze Bogdanie Nawroczyńskim praktyce pisarskiej - każdy tekst wymaga wielokrotnych powrotów, zanim autor nie nabierze przekonania, że jest to maksymalnie poprawna wersja, a dla niego najwłaściwszy moment wydania.
Jak napisał we wstępie do książki pt. Szkice z dziejów dydaktyki. Od starożytności po czasy dzisiejsze, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2010, ss.202 Ponoć to Einstein miał kiedyś powiedzieć, że następstwo wydarzeń w czasie jest tylko złudzeniem, ale za to bardzo natarczywym.
Moja ostatni rozmowa telefoniczna z prof. Cz. Kupisiewiczem miała miejsce tuż przed Świętami Wielkanocnymi. Był już bardzo słaby, mówił z ogromną trudnością, ale nieustannie chciał rozmawiać o pedagogice, i o naszym środowisku akademickim. Był ciekaw, w jakim kierunku zmienia się nasza nauka, jak dochodzi do wymiany pokoleniowej i w jakim zakresie mógłby nam jeszcze pomóc własnymi recenzjami, by wydawane rozprawy miały jak najwyższy poziom.
Dzisiaj już wiem, że w jakimś stopniu - przynajmniej ja, jak i część znanych mi, a współpamiętających o Profesorze - uczonych, nauczycieli akademickich, zostaliśmy w wyniku Jego śmierci "osieroceni", ale nie bezradni wobec wartości i rygorów, których przestrzeganie pozwala na godne i zaangażowane pełnienie naszych ról. Musimy teraz bez Profesora Czesława Kupisiewicza, ale poniekąd także wraz Nim, z jego dziełami, pozostawioną nam spuścizną naukową, troszczyć się o polską pedagogikę we wszystkich jej wymiarach.
Dziękuję Profesorowi za obdarzanie naszego środowiska ponadczasowymi wartościami, sztuką tworzenia pedagogiki na najwyższym poziomie, za zobowiązywanie nas do koniecznej w tej profesji i misji współodpowiedzialności za reformy edukacyjne, w tym za zdolność i kryteria prowadzenia racjonalnej krytyki rządzących, kiedy popełniają ewidentne błędy.
Niech spoczywa w spokoju. Część z grona Jego Uczniów nie da spokoju jego twórczości naukowej, która wymaga ustawicznej rekonstrukcji, analiz, pogłębień, a także prowadzenia z jej przesłankami dyskusji i kontynuowania Jego dzieła w nowym wymiarze globalnego świata. On zawsze tego pragnął.
06 listopada 2015
Zachęcam do udziału w europejskim programie studiów doktoranckich w zakresie edukacji nauczycieli
Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu nie po raz pierwszy zaskakuje nasze środowisko swoim innowacyjnym podejściem do akademickiego kształcenia i badań naukowych w pedagogice.
Tym razem piszę o niezwykle znaczącym sukcesie, którego beneficjentami mogą być polscy doktoranci. Kto nie dostał się na studia doktoranckie, a chce skorzystać z bardzo atrakcyjnej oferty tej uczelni, bo finansowanej w ramach grantu w programie Horyzont 2020, niech zarejestruje się do udziału w INNOVATIVE TRAINING NETWORKS (ITN)!
Ten wspólny europejski program studiów doktoranckich będzie realizowany w ramach projektu EDITE – European Doctorate in Teacher Education, a bazuje na międzynarodowym partnerstwie pięciu uczelni (oprócz Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu są to jeszcze:
Uniwersytet w Innsbrucku,
Uniwersytet w Lizbonie,
Uniwersytet Eötvös Loránd w Budapeszcie i
Uniwersytet Masaryka w Brnie.
Szkoda, że nie jestem w wieku doktoranckim, bo skorzystałbym z wspólnego europejskiego programu doktorskiego, którego adresatami są kandydaci z całego świata. W dniu wczorajszym władze DSW we Wrocławiu ogłosiły rekrutację na stronie projektu www.edite.eu, która potrwa do 4 grudnia 2015.
Upowszechniam tę wiadomość o wyjątkowo ciekawej i ważnej w środowisku pedagogicznym ofercie. Możemy być jako pedagodzy dumni z tego, że DSW jest jedyną uczelnią w Polsce, która otrzymała dofinansowanie na takie wspólne studia w ramach Horyzontu 2020 (Marie Skłodowska Curie INNOVATIVE TRAINING NETWORKS).
Łącząc gratulacje dla głównej pomysłodawczyni i jej akademickiego środowiska - pani prof. DSW dr hab. Hany Cervinkove, która jest prodziekanem ds. edukacji międzynarodowej i badań, a zarazem dyrektorką Międzynarodowego Instytutu Studiów nad Kulturą i Edukacją na Wydziale Nauk Pedagogicznych DSW, jestem przekonany, że niektórzy pękną z zazdrości. Niech tam, i tak będzie więcej chętnych niż miejsc.
EUROPEAN DOCTORATE IN TEACHER EDUCATION (EDITE)
EDITE – EJD PROGRAMME VACANCIES: 15 EARLY STAGE RESEARCHER POSITIONS AT FIVE EUROPEAN UNIVERSITIES APPLICATION DEADLINE: DECEMBER 4, 2015
The EDiTE project offers 15 full-time researcher positions in the field of Teacher Education at five universities (host universities) for well-motivated and excellent early stage researchers from Europe and other countries (under the condition that the funding authority approves the funding of all 15 ESR positions). The positions are financed from the European Union’s Horizon 2020 research and innovation programme under the Marie-Sklodowska-Curie grant agreement number 676452.
Early Stage Researchers (ESRs) are invited to apply to pursue individual research projects at one of the five partner universities (Eötvös Loránd University, Budapest, Hungary; University of Innsbruck, Austria; University of Lisbon, Portugal; University of Lower Silesia, Wroclaw, Poland and Masaryk University, Brno, Czech Republic) in the framework of the joint EDiTE research program as employed researchers. They will also be enrolled in the EDiTE PhD programme at host universities. The overall term of employment is 36 months, which should be concluded by a successful research project with the awarding of the PhD title by the host institution and a joint EDiTE diploma by the EDiTE university consortium. For information on how to apply, please visit www.edite.eu.
prof. DSW dr hab. Hana Cervinkova
e-mail: iisce@dsw.edu.pl, hana@post.pl
www.iisce.dsw.edu.pl
05 listopada 2015
Jaka jest prawda o dofinansowywaniu czasopism naukowych przez resort nauki i szkolnictwa wyższego?
Prawda jest żałosna. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uzyskuje na wydawanie jedynego pisma, jakim jest ROCZNIK PEDAGOGICZNY, ze środków Zespołu ds. DUN (działalność w zakresie upowszechniania nauki) w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN zaledwie 5 tys. zł. Jakiego rzędu dotację rocznie otrzymuje rzekomo niezależny liberalny magazyn społeczno-polityczny "Liberté!"? Ponad 150 tys. zł rocznie. Zdaniem rządzących z każdej frakcji politycznej - publiczne dotowanie czasopism kulturalno-społecznych jest potrzebne, bo wzmacnia pluralizm opinii w Polsce. Ów pluralizm polega na tym, że jak u władzy są liberałowie, to sponsorują wydawanie pism liberalno-lewicowych, jak rządziła lewica - to nie dotowała pism prawicowych itd.
W jakiej kondycji są czasopisma naukowe? Fatalnej, gdyż kierowana do nich dotacja jest na poziomie ochłapów, jakie rzuca naukowcom ich resort. Tak wygląda prawdziwy obraz rzekomej troski o rozwój nauki i naukowego czasopiśmiennictwa w naszym kraju. Uczelnie i szkoły wyższe wydają własnym sumptem naukowe rozprawy i periodyki, ale w tym przypadku wszystko zależy od zasobności własnych, dodatkowo zarobionych środków. W uniwersyteckich oficynach czeka się często na opublikowanie dysertacji podoktorskiej, habilitacyjnej czy profesorskiej dłużej, niż w wydawnictwach prywatnych, gdyż z braku wystarczających na to zadanie finansów tworzą się "kolejki" (jak w służbie zdrowia).
Zdaje się, ze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało rocznie na dofinansowanie 55 czasopism kulturalnych ok. 3, 5 mln zł. Takie są proporcje albo dysproporcje. Nic dziwnego, że Zespół ds. Publikacji Humanistycznych i Społecznych PAN zaapelował do władz Wydziału, by te podjęły zdecydowane działania zmierzające do podtrzymania finansowania wydawania polskich czasopism naukowych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak stwierdzają jego członkowie, wśród których Komitet Nauk Pedagogicznych reprezentuje prof. dr hab. Henryka Kwiatkowska (prof. zw. PEDAGOGIUM w Warszawie):
Ustawa z dnia 15 stycznia 2015 o zmianie ustawy o zasadach finansowania nauki oraz idące w ślad za nią rozporządzenia Ministerstwa praktycznie znoszą finasowanie wydawania czasopism ze środków na działalność upowszechniającą naukę, za wyjątkiem zadań „mających na celu podniesienie poziomu naukowego i poziomu umiędzynarodowienia wydawanych czasopism naukowych oraz upowszechnianie informacji o wynikach badań naukowych lub prac rozwojowych…”.
Podnoszenie poziomu naukowego, otwarty dostęp do publikacji, wydawanie czasopism w języku angielskim, międzynarodowe gremia recenzentów, autorów, czy rad naukowych, to wszystko wysoce pożądane cele, z pewnością warte wsparcia finansowego. Konieczne jest jednak finansowanie również bieżącej aktywności wydawniczej – sprawa ta dotyczy również monografii – ani środki przyznawane instytucjom w ramach finansowania podstawowej działalności statutowej, ani granty nie zapewnią ciągłości wydawania czasopism. Koszty wydawania dobrych czasopism są duże, nie chodzi tylko o koszty druku (druk można zastąpić wersją elektroniczną) ale koszty redaktorskie, redakcji językowej, grafiki, korekty językowej tekstów lub abstraktów języku angielskim, etc.
Pragniemy zwrócić również uwagę, że regulacje Ministerstwa eliminują możliwość dofinansowania czasopism i innych publikacji naukowych, w tym monografii, wydawanych przez niezależne podmioty, towarzystwa naukowe i wydawców prywatnych. Godzą więc w jedną z podstawowych zasad społeczeństwa obywatelskiego, tłumiąc społeczny ruch naukowy. Sprawa nabiera szczególnego znaczenia w obszarze humanistyki, dla której język ojczysty jest językiem podstawowym. W ramach nauk humanistycznych i społecznych wydawanych jest wiele dobrych krajowych czasopism i podtrzymanie ich istnienia należy naszym zdaniem do priorytetów. Załamanie rynku wydawniczego czasopism groziłoby zapaścią nauki polskiej, zwłaszcza w obszarze szeroko pojętej humanistyki.
04 listopada 2015
Laureaci i wyróżnieni w XII edycji Ogólnopolskiego Konkursu na najlepsze prace magisterskie i doktorskie z pedagogiki specjalnej
Wydana tuż po wakacjach znakomita rozprawa monograficzna prof. zw. dr hab. Iwony Chrzanowskiej z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu zapowiadała bardzo dobry dorobek w zakresie kształcenia i rozpraw doktorskich młodego pokolenia. Widać, jak zmienia się pole zainteresowań i interwencji specjalistycznej pedagogów specjalnych oraz jak poważne i nowe problemy stają przed nimi do rozwiązania.
Nareszcie mamy coraz więcej ogólnopolskich konkursów, w trakcie których wyłaniani są autorzy najlepszych rozpraw magisterskich i doktorskich z określonej subdyscypliny badań pedagogicznych czy podejmujący w swoich dociekaniach kluczowe dla regionu problemy społeczno-edukacyjne. Tego typu konkursy odsłaniają zarazem środowiska akademickie, w których ten zakres badań pedagogicznych staje się wiodącym w naszym kraju. Dominują tu trzy uczelnie: Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu i Wydział Nauk Pedagogicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Ta ostatnia z wymienionych uczelni organizowała przed wakacjami Światowy Kongres Pedagogiki Specjalnej.
Tym razem pragnę poinformować czytelników o laureatach Ogólnopolskiego Konkursu PFRON - OTWARTE DRZWI – moduł A programu „Wsparcie inicjatyw”, w ramach którego o laury zwycięstwa ubiegają się każdego roku absolwenci studiów II i III stopnia, których przedmiotem badawczym jest zjawisko niepełnosprawności w wymiarze: zdrowotnym, zawodowym lub społecznym. Warto przywołać tu nazwiska nagrodzonych i wyróżnionych, gdyż w najbliższej przyszłości niewątpliwie będziemy o nich słyszeć i czytać ich rozprawy naukowe. Podaję zatem zwycięzców w kilku kategoriach, przy czym wymieniam jedynie laureatów z naszej dyscypliny naukowej:
Kategoria:
I prace doktorskie
Wyróżnienie – dr Anna Maria Sierecka - „Wolontariat hospicyjny. Posłannictwo – pomaganie – profesjonalne działanie?”.
Praca doktorska napisana pod kierunkiem prof. DSW dr hab. Mirosławy Nowak – Dziemianowicz i dr Małgorzaty Oleniacz (promotor pomocniczy) - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu.
II prace magisterskie z zakresu rehabilitacji społecznej
I miejsce (nagroda 5000 zł) – mgr Beata Krystkowiak - „Jakość wsparcia oferowanego studiującym osobom z wadą słuchu w opiniach studentów niesłyszących i słabosłyszących oraz wykładowców”. Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Anny Jakoniuk-Diallo - Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
II miejsce (nagroda 3000 zł) – mgr Łukasz Koperski - „Trudności rodziców w wychowaniu i opiece nad dorosłymi osobami z niepełnosprawnością intelektualną”.
Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Ewy Muszyńskiej prof. UAM - Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
III miejsce (nagroda 2000 zł) – mgr Aleksandra Markiewicz - „Znaczenie wsparcia społecznego w radzeniu sobie ze stresem i w odczuwaniu piętna wśród kobiet chorujących przewlekle”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Beaty Hintze - Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
Wyróżnienie otrzymali:
* mgr Beata Kałużna - „Aspiracje i plany życiowe (nie)pełnosprawnych Zielonogórzanek”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Jolanty Lipińskiej - Lokś i dr Heleny Ochonczenko - Uniwersytet Zielonogórski w Zielonej Górze.
* Wyróżnienie – mgr Edyta Kołpaczewska - „Środowiskowe uwarunkowania rozwoju dziecka z uszkodzonym wzrokiem”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Danuty Apanel - Akademia Pomorska w Słupsku.
* mgr Ewa Kaczmarek - „Autoportret z autyzmem. Pamiętnik matki - pamiętnik terapeutki”.
Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Małgorzaty Sekułowicz - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu.
Serdecznie gratuluję laureatom i ich akademickim opiekunom.
03 listopada 2015
Po co publikujemy artykuły w języku angielskim?
Ukazał się Nr 3/2015 kwartalnika "Edukacja", którego wydawca już na okładce zapowiada ciekawą problematykę: "Teoria odpowiedzi na pytanie testowe w praktyce badawczej". Zaglądam do środka, a tam pięć pierwszych artykułów jest w języku angielskim. Sądziłem, że zapewne rzucili się do publikowania w tym periodyku Amerykanie z Harvard albo Anglicy czy Australijczycy, ale gdzież tam. Autorami są sami Polacy.
Moje pytanie powinno zatem brzmieć jeszcze bardziej precyzyjnie, niż to zawarte w tytule postu. Zastanawiam się nad tym, po co początkujący pracownicy naukowo-badawczy czy b. wiceminister edukacji publikują zapewne ważne dla polskiej opinii publicznej artykuły w języku angielskim? Do kogo są one adresowane, skoro czasopismo ukazuje się w Polsce?
Chyba nie są kierowane do naukowców ze strefy anglojęzycznej, bo ci zapewne nie wiedzą, że taki periodyk w ogóle wychodzi? A jeśli nawet są tak świetnie zorientowani w polskim piśmiennictwie naukowym, to przecież druga część zawartych w nim artykułów została opublikowana w języku polskim? Czyżby były to teksty dla naszych studentów czy pracowników będących poza granicami kraju?
Może tu chodzi o poprawienie sobie dobrego samopoczucia, albo o sprawdzenie, czy dobrze przetłumaczyło się na język angielski własny tekst? A może powodem takiej publikacji jest zapewnienie sobie dwukrotnie większej liczby punktów, mimo że ukazała się w krajowym periodyku? Dlaczego autorzy nie skierowali swoich artykułów do czasopism brytyjskich czy amerykańskich? Czyżby tam ich nikt nie zrozumiał, czy może są na tak niskim poziomie merytorycznym?
A może trzeba było je gdziekolwiek w kraju opublikować, byle była podstawa do rozliczenia środków z badań w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego? Nie jest zatem ważne, kto z nich skorzysta, byle tylko się ukazały. W Ministerstwie Edukacji Narodowej i tak ich nikt nie przeczyta, bo tam w tej chwili pracują niszczarki i pakuje się w pudła dokumenty, by nie interesowała się nim kolejna ekipa rządząca. Ta też tych artykułów nie przeczyta, bo wyszły z "nieprawego łoża". W tym resorcie nie czyta się rozpraw i raportów nawet w języku polskim, chyba że zostały skrojone na potrzeby władzy.
Tak oto w naszym kraju publikuje się książki, czasopisma i sprawozdania z badan w języku, który uniemożliwia ich kontrolę publiczną. Jeśli jeszcze ich autorem czy współautorem jest beneficjent unijnych dotacji, a były urzędnik MEN, to być może zamierza za pośrednictwem publicznie finansowanego medium wzmocnić swoją kartę przetargową w staraniach o jakiś etat czy do potwierdzenia osiągnięć naukowych.
Ciekawie wypadają w takim periodyku teksty innych autorów, wśród których są pracownicy naukowi różnych instytutów uniwersyteckich, ale piszący i publikujący w tym samym czasopiśmie jedynie po polsku. Jak ktoś chce, to może sobie przetłumaczyć je na angielski, albo odwrotnie, te pierwsze przełożyć na język polski. Tak właśnie pozoruje się umiędzynarodowienie polskiej nauki. Coraz więcej książek polskich autorów ukazuje się w krajowych oficynach, w bardzo słabym, często karykaturalnym tłumaczeniu na język angielski. Pełen szpan.
Tylko moi przyjaciele z Niemiec czy Anglii nie chcą ich czytać. Ważne, że Polak odnotuje w swoim sprawozdaniu odpowiednią liczbę punktów. To, że ten tekst nikomu niczego nie wyjaśni, w niczym nie pomoże, nie ma żadnego znaczenia.
02 listopada 2015
Kolejna znakomita habilitacja z pedagogiki
Miniony tydzień owocował doniesieniami o kolejnych, znakomitych sukcesach pedagogów - nauczycieli akademickich, którzy reprezentują różne środowiska naukowo-badawcze. Tym większa to radość, że nasi akademicy potwierdzają wysokie kwalifikacje lub są laureatami ogólnokrajowych konkursów. Zacznę zatem od najwyższej półki:
W dn. 28 października 2015 r. Rada Wydziału Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie jednogłośnie podjęła uchwałę o nadaniu stopnia doktora habilitowanego w dyscyplinie pedagogika, w dziedzinie nauk społecznych adiunkt Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego pani dr Alinie Wróbel. Znakomity dorobek naukowy, wysoce przekraczający ustawowe kryteria sprawił, że możemy być dumni z przekroczenia granicy ku samodzielności naukowej przedstawicielki łódzkiej pedagogiki ogólnej i teorii wychowania. której twórcza obecność w akademickim środowisku naszego kraju, jak i poza granicami została potwierdzona zarówno w recenzjach profesorów, jak i opiniach ekspertów - członków komisji habilitacyjnej pod przewodnictwem prof. dr hab. Marii Dudzikowej.
Głównym osiągnięciem naukowym A. Wróbel była jej monografia pt. Problem intencjonalności działania wychowawczego. Studium teoretyczne Członkowie Komisji podkreślali wysoki poziom naukowy dysertacji habilitacyjnej, która uzyskała jednoznacznie pozytywne opinie. W swoich ocenach zgodnie uznali znaczący wkład tej monografii w rozwój pedagogiki. Zgodnie podkreślono przekrojowy charakter zamysłu pracy i jego sprawną realizację. W recenzjach i opiniach podkreślono, że o pozytywnej ocenie decydowała również erudycja Autorki i konsekwencja w realizacji zamysłów badawczych. Recenzenci podkreślali, że w kontekście wcześniejszego dorobku omawiane opracowanie stanowi świadectwo odkrywania nowych horyzontów i pogłębiania refleksji.
Jak zwróciła uwagę prof. dr hab. Danuta Gielarowska-Sznajder monografia A. Wróbel stanowi podstawę teoretyczną do analizowania działań wychowawczych. Autorka udziela w niej odpowiedzi na pytanie: Jak odwołanie się do kategorii intencjonalności zmienia strukturę teorii pedagogicznej i sens nadany działaniu wychowawczemu jako podstawowemu elementowi praktyki pedagogicznej? Jak pisze Recenzentka: "
Istotnym walorem jest włączenie do dyskursu szerokiego spektrum pojęć i problemów pedagogiki teoretycznej związanych nie tylko z tytułową intencjonalnością działania pedagogicznego, lecz również, przykładowo, z relacją teoria-praktyka, metanarracjami i paradygmatami w pedagogice, relacją wychowawczą , sensem i racjonalnością procesu wychowawczego , sposobami jego uświadomienia i ich typologią. Poziom "zagęszczenia" tekstu pojęciami i problemami pedagogicznymi jest bardzo wysoki. Świadczy to z pewnością o erudycji i oczytaniu Autorki.
Prof. dr hab. Józef Górniewicz wskazuje w swojej recenzji na szczególne walory części piątej monografii, która została poświęcona analizie wzajemnych związków między kategorią intencjonalności a wychowaniem traktowanym także instrumentalnie. Badaczka przedstawia trzy perspektywy ujmowania intencjonalności. Pierwsza, to kategoria opisowa traktowana jako ontyczna własność działającego podmiotu. Perspektywa druga ma wymiar aksjologiczny. Intencjonalność jest tutaj rozumiana jako wartościująca cecha działania wychowawczego. Zaś trzecia perspektywa dotyczy intencjonalności jako kategorii sensotwórczej oraz strukturotwórczej. Ten fragment rozważań dotyka nowych wymiarów pojmowania intencjonalności w teorii języka, hermeneutyki oraz kognitywistyki.
Habilitantka przywołuje nowe koncepcje filozoficzne oraz z zakresu nauk społecznych istotnie wzbogacając refleksję pedagogiczną o intencjonalności działania edukacyjnego. Zna główne podejścia badawcze, doktryny i stanowiska teoretyczne z zakresu współczesnej pedagogiki, także radykalnie humanistycznej, pedagogiki kultury oraz postmodernistycznej. Zna całą tradycję pedagogiki po drugiej wojnie światowej i umiejętnie włącza do własnych dywagacji nawet dzisiaj zapomniane już i znacznie przyblakłe teorie instrumentalnej pedagogiki „socjalistycznej“, rozwijanej niegdyś w różnych środowiskach akademickich Polski. Przyjmuje postawę krytyczną, ale także wskazuje interesujące propozycje, a nawet poszukuje w tekstach naukowych i biografiach poszczególnych badaczy motywów ich zainteresowania się tylko wybranymi aspektami rzeczywistości wychowawczej.
Na podejmowanie określonych problemów badawczych wpływały nie tylko władze polityczne, władze akademickie, ale także ewokowane przez naukowca skutki upowszechnienia wyników własnych badań w środowisku naukowym i ich ocena, która mogła mieć zasadniczy wpływ na dalszą karierę naukową pedagogów akademickich. Taką postawę badaczy nazywano w krytycznej psychologii i socjologii „orientacją radarową“. W części końcowej badaczka ujmuje ideę intencjonalności traktując ją jako istotny czynnik interpretacji współczesnej myśli pedagogicznej, a nawet idzie dalej i uważa, iż intencjonalność może być kluczem interpretacyjnym do odczytywania ukrytych sensów poszczególnych teorii i paradygmatycznych odniesień refleksji pedagogicznych. Uważa bowiem, że odwołanie się do kategorii intencjonalności może zmieniać strukturę i sens nadany działaniu pedagogicznemu jako podstawowemu elementowi praktyki pedagogicznej.
Z pełną treścią recenzji każdy będzie mógł wkrótce się zapoznać na stronie Centralnej Komisji. Serdecznie gratuluję pani dr hab. Alinie Wróbel, która - podobnie jak wcześniej tu przywołana nowa dr. hab. Ewa Bochno z Uniwersytetu Zielonogórskiego także uczestniczyła od szesnastu lat w posiedzeniach kierowanego przez wymagającą i wspomagającą zarazem młodych naukowców prof. dr hab. Marię Dudzikową Zespołu Samokształceniowego Doktorów. Pozostały dorobek naukowy łódzkiej pedagog jest bardzo bogaty. Jako jedna z nielicznych uzyskała grant badawczy, w ramach którego kierowała międzynarodowym zespołem naukowców, który dociekał, w jakim stopniu i zakresie nauczyciele krajów postsocjalistycznych są ofiarami, a w jakim - sprawcami przemocy. W Jej przypadku nikt niczego nie musi chować po szufladach i udawać, że jest filozofem wychowania.
Serdecznie gratuluję w pełni zasłużonego awansu naukowego.
01 listopada 2015
Tanatopedagog wobec nagłej śmierci dziecka
W październiku ukazała się książka Anny Bogny Jędrzejewskiej pt. Opuszczeni rodzice. Nagła śmierć dziecka. Jak dalej żyć? (Kraków, IMPULS 2015). Problematyka tej rozprawki boleśnie dotyka rodziców, którzy nagle utracili własne dziecko. Kwestia niespodziewanej śmierci dopiero przecież uczącego się życia potomka należy do coraz bardziej powszechnych granicznych wydarzeń w naszym życiu, a przecież nadal traktowanych jako swego rodzaju społeczne tabu. Nie ma dla rodziców nic gorszego niż doświadczenie śmierci własnego dziecka.
Dobrze zatem się stało, że Oficyna Wydawnicza IMPULS podjęła decyzję o wydaniu niewielkiego objętościowo studium absolwentki studiów pedagogicznych, które zostało poświęcone zarówno subiektywnemu uporaniu się z osobistą traumą, jak i próbą uwzględnienia w kilka lat później obiektywnego podejścia do niej, po uprzednio kończonych studiach na kierunku pedagogika. Podjęcie tego zagadnienia jest niezwykle ważne poznawczo i społecznie, a zarazem wpisuje się w nowy zakres badań, określany mianem tanatopedagogiki.
Autorka sama doświadczyła bolesnej straty, a podjęte przez siebie studia wykorzystała do nabycia wiedzy i umiejętności, dzięki którym można spróbować pomóc rodzicom znajdującym się w podobnie dramatycznej sytuacji. Po latach interesuje ją możliwość podejmowania działań pomocowych wobec osieroconych rodziców i następstw wynikających z braku wsparcia w zakresie poruszanej problematyki.
Pierwszy rozdział książeczki traktuje o nagłej śmierci dziecka. Jego treści dotyczą charakterystycznych wymiarów tego zjawiska, różnych jego rodzajów i etapów przeżywania żałoby, które występują u osieroconych rodziców. W drugim rozdziale poruszone zostały kwestie związane z potrzebami rodziców, zachowaniami ich najbliższego otoczenia oraz zagadnieniami religijnymi i filozoficznymi w kontekście nagłej śmierci dziecka.
Trzeci rozdział poświęcono możliwościom pomocowym różnych środowisk społecznych wobec cierpiących rodziców, poszukiwaniu oraz odrzucaniu przez nich wsparcia, a także znaczeniu procesów samopomocowych w życiu po stracie. Rozdział czwarty zawiera badania jakościowe przeprowadzone metodą indywidualnych przypadków, które odbywały się od stycznia do maja 2012 roku. Miały one na celu nie tylko poznanie skutecznych możliwości pomocowych wobec osieroconych na podstawie ich osobistych doświadczeń, ale także zgłębienie poglądów i przekonań z perspektywy czasu, który upłynął od tragicznego wydarzenia.
Autorka tej pracy utraciła przed laty własne dziecko. Podjęła studia, by móc pomagać innym, tak samo jak ona dramatycznie doświadczonym odejściem ukochanego dziecka. Swoje powołanie do bycia pedagogiem odkryła w swoistym dialogu wewnętrznym, z samą sobą. Swoją rozprawę napisała pod kierunkiem naukowym prof. PhDr. Anny Tokarova, CSc. z Uniwersytetu Preszowskiego na Słowacji i Uniwersytetu Rzeszowskiego. Zdążyła. Jej promotorka wkrótce sama przedwcześnie zmarła w wyniku nagle ujawnionej choroby nowotworowej.
Jak pisze A.B. Jędrzejewska we "Wstępie", tak bolesny KONIEC zapowiadał jednak jakiś POCZĄTEK:
Początek. Myślę, że jest to słowo, którego znaczenie powinno stać się najważniejsze w mojej pracy. To słowo-klucz. Słowo, które oznacza że najważniejszą moją intencją jest zwrócenie uwagi na rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Oni zwykle określają swój stan inaczej- czują i mówią że.... to koniec. Koniec czego? Wszystkiego. Dlatego właśnie potrzebują pomocy. Pomocy ze strony bliskiej osoby, pomocy specjalistycznej, pomocy ze strony najbliższego otoczenia, pomocy odpowiedniego, wykwalifikowanego doradcy, pomocy w gronie rodziny, przyjaciół, pomocy sąsiadów, osób ze swojego środowiska zawodowego, instytucji pomocowych, grup wsparcia...
Mam tu na myśli pomoc kompleksową, dotyczącą wielu aspektów funkcjonowania człowieka. Może ją stanowić udzielanie cierpiącym rodzicom informacji na temat postępowania w określonej sytuacji która ich dotyczy (na przykład w zakresie obowiązujących norm prawnych związanych z odejściem dziecka nienarodzonego); ułatwianie im fizycznego, codziennego funkcjonowania; pomoc w sferze emocjonalnej, duchowej. Wówczas pojawić się może realna szansa, że doświadczą swojego niezbędnego początku. Ponieważ nigdy już nie będą tymi samymi ludźmi, co przed tragicznym wydarzeniem. Osobom, które doznały straty dziecka potrzebna jest pomoc zewnętrzna, która wspierałaby ich własne mechanizmy samopomocowe. Aby mogli w konstruktywny sposób przebyć proces żałoby i móc udzielić sobie autentycznej odpowiedzi na pytanie „jak dalej żyć?”.
Profesor Uniwersytetu Łódzkiego Sergiusz Hessen, który był profesorem filozofii wychowania jako podstawy dla rozwoju pedagogiki ogólnej mówił swoim studentom, że jeśli czegoś nie rozumieją lub odczuwają potrzebę rozwikłania istotnego dla nich problemu, to niech napiszą na ten temat książkę. Myślę że ta praca powstała w takim właśnie klimacie, bez szczególnego uzurpowania sobie przez autorkę prawa czy potrzeby do wpisywania się w rozwój tanatopedagogiki. Szczera, osobista intencja zaowocowała małą rozprawką o wielkim problemie egzystencjalnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)