Ministerstwo Edukacji i Nauki zachęca na swoim
portalu do zgłaszania wszelkich uwag dotyczących nowego przedmiotu "Biznes
i Zarządzanie". Każdy minister chce mieć rzekomo "swój"
przedmiot nauczania jako nowy i obowiązujący, bo dzięki temu można kierować
środki finansowe do różnych podmiotów, które mają upełnomocnić sens jego
wprowadzenia.
W
przypadku tego przedmiotu nie mamy do czynienia z czymś nowym. Jest to
kontynuacja przedmiotu zapoczątkowanego jeszcze za rządów AWS i realizowanego pod okiem
resortu przez kolejne formacje polityczne: SLD/PSL, PO/PSL a teraz PiS z
przydatkami innych partii "prawicowych". Jeśli nie wiadomo, o co
chodzi, to zapewne rzecz dotyczy finansów. Jak informuje
MEiN:
W
Szkole Głównej Handlowej odbyła się prezentacja raportu „Biznes i Zarządzanie –
reforma podstaw przedsiębiorczości”, przygotowana przez GovTech. W spotkaniu
uczestniczył Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek, Pełnomocnik Ministra
Edukacji i Nauki do spraw Transformacji Cyfrowej, szef Centrum GovTech Justyna
Orłowska oraz Pełnomocnik Rządu ds. Polityki Młodzieżowej Piotr Mazurek.
Wysłuchałem rzekomego "raportu", który - jako że była to prezentacja - niewiele ma wspólnego z istotą tego typu materiałów. Trochę to zdumiewające, że tak szacowna uczelnia, jaką jest SGH, organizuje spotkanie z udziałem ministra, w czasie którego niewiele ma do powiedzenia poza banałami, ogólnikami. Przede wszystkim, brakuje w polskim systemie szkolnym rzetelnych badań naukowych, które powinny stanowić punkt wyjścia do jakichkolwiek projektów m.in. programowych zmian.
Na
stronie SGH nie znajdziemy żadnego raportu badawczego, który dotyczyłby
uzasadnienia potrzeby zastąpienia przedmiotu "Podstawy
przedsiębiorczości" - nowym z nazwy przedmiotem "Biznes i
Zarządzanie". Zastanawiam się zatem nad tym, do jak dalekiej
deformacji dochodzi w środowisku akademickim, że za podstawę rzekomej konieczności
zmian przedmiotowych w edukacji ogólnokształcącej czyni się sondaż opinii
kuratorów oświaty, nauczycieli obecnie prowadzących zajęcia z "podstaw
przedsiębiorczości" i uczniów, których w ogóle ten przedmiot nie dotyczy?
Badano opinie tych, którzy nie będą uczestniczyć w realizacji BiZ.
W żadnej
mierze nie przekonało mnie zapewnienie pełnomocnika rządu do spraw polityki
młodzieżowej Piotra Mazurka,
który pytany: (...) o konsultacje dotyczące przedmiotu biznes i zarządzenie
ocenił, że były to największe
konsultacje społecznej w historii Polski. "Wzięło w nich udział
30 tys. osób - to byli młodzi ludzie ze wszystkich regionów kraju oraz młodzi
Polacy, którzy w tej chwili studiują, mieszkają za granicą, bo nam także
zależało na tej perspektywie".
Jak
ktoś nie nadaje się do biznesu, to niech idzie do szkoły, by tam nauczać
formułek, oczekiwać od młodzieży realizacji projektów, których samemu nie
potrafiło się nawet zaprojektować, a co dopiero mówić o sensownej ich
realizacji w swoim życiu zawodowym. Kto będzie kształcił za minimalną pensję
biznesu i zarządzania własnymi środkami, których nie wystarcza na godne, nauczycielskie
życie, a co dopiero mówić o byciu mistrzem, wzorem sukcesów w biznesie?
Przypominam
sobie, jak nauczyciel "podstaw przedsiębiorczości" w jednym z
polskich liceów ogólnokształcących Zygmunt
Kawecki pisał w 2009 roku (rządy PO/PSL):
Nie ma takiego drugiego przedmiotu, wprowadzonego do szkół w
ostatnich latach, który wzbudzałby tyle emocji, jak podstawy
przedsiębiorczości. Nie ma takiego drugiego, wokół którego powstało tyle
oddolnych inicjatyw: olimpiad, konkursów i gier. Nie ma takiego drugiego, który
wciąż nie może się doczekać podniesienia swej rangi przez
nadanie statusu przedmiotu maturalnego, a zamiast tego często jest niedoceniany
i deprecjonowany.
Jak
widać, po 13 latach przedsiębiorczość doczeka się kolejnych deklaracji, kolejnego ministra. Istotnie, warto zastanowić się nad wprowadzeniem już nowego z nazwy przedmiotu do zestawu egzaminów maturalnych na poziomie rozszerzonym, bo... to podnosi
rangę tego przedmiotu. Tak PiS będzie spełniał marzenia PO i
PSL, a w gruncie rzeczy oczekiwania ekonomicznego lobby.