Przywołam ważne plenarne wystąpienie w czasie sesji plenarnej XII Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego w Olsztynie - pedagoga, prof. Piotra Zamojskiego z Akademii Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni. Zostało ono zatytułowane: "Rozpad czy trwałość troski? Pytanie o praktyki polityczne i edukacyjne wobec hegemonii życia cyfrowego".
W czasach, gdy niemal każda aktywność jest zapośredniczona przez technologię, łatwo zapomnieć, że edukacja i demokracja mają wspólne źródła, są praktykami spotkania ludzi wokół spraw, które ich łączą i zobowiązują.
Każda
refleksja nad edukacją wyrasta z osobistego doświadczenia spotkania z
mistrzami. To oni uczą nas, że prawdziwe wychowanie nie opiera się na
hierarchii, tytułach czy rytuałach akademickich, lecz na relacjach
równościowych i horyzontalnych, gdzie różni ludzie spotykają się wokół
wspólnego dobra. Profesor Joanna Rutkowiak jest jedną z tych uczonych, których referujący miał szczęście spotkać na drodze własnego rozwoju akademickiego, pozostawiła po sobie nie tylko dzieła i
uczniów, ale przede wszystkim etos prawdy i równości, etos rozmowy i czujności
wobec spraw najważniejszych.
Z
tego źródła wyrasta idea edukacji jako rzeczy publicznej. Jak mówił P. Zamojski, nie chodzi w niej o
systemy czy instytucje, lecz o praktyki, o to, co naprawdę robimy, kiedy
uczymy się i nauczamy innych, kiedy myślimy razem i wspólnie studiujemy zagadnienia, które
dotyczą nas wszystkich. Edukacja i demokracja mają zatem wspólny rdzeń: są praktykami
spotkania i deliberacji.
"U źródeł demokracji ateńskiej nie stały bowiem procedury i ustawy, lecz zgromadzenie obywateli wokół spraw publicznych. Eklezja była wydarzeniem, w którym jednostki zostawiały za sobą prywatne interesy i role społeczne, by wspólnie pytać o to, jak dobrze żyć razem. W takim sensie deliberacja była zawsze także edukacją: wspólnym studiowaniem, wymianą wglądów, otwarciem na przemianę.
Jak pisał Jacques Rancière, człowiek staje się kimś innym, gdy
przyjmuje założenie równości i traktuje je jako aksjomat działania. Edukacja to
właśnie możliwość tej transformacji.
Problem
naszych czasów polega jednak na tym, że warunki tak rozumianych praktyk
demokratycznych i edukacyjnych stają się coraz trudniejsze do spełnienia.
Żyjemy bowiem w epoce hegemonii sfery cyfrowej. To już nie jest wolnościowy
internet z lat dziewięćdziesiątych, obiecujący otwarty dostęp do wiedzy i
twórczości. Dzisiejsza cyfrowość jest zdominowana przez kilka technologicznych
oligarchii, które monetyzują nasze dane i uwagę. Płacimy nie pieniędzmi, lecz
czasem, emocjami i skupieniem, które zostają rozdrobione w niekończącym się
strumieniu spersonalizowanych treści".
Cyfrowe środowiska są przecież w oparciu o mechanizmy behawioralne, które mają obniżać naszą zdolność do długotrwałej koncentracji.
Personalizują nasze wizje świata, zamykają nas w bańkach informacyjnych i
równoległych rzeczywistościach. W efekcie tracimy przestrzenie, w których
moglibyśmy spotkać się naprawdę: jako obywatele i uczniowie, zatroskani o
wspólną sprawę. Brakuje nam agory, z której widać polis, a tym samym brakuje nam wolnego
czasu na wspólne myślenie.
Piotr Zamojski sformułował zatem fundamentalne pytania: czy starczy nam siły, aby mimo hegemonii
sfery cyfrowej wciąż praktykować edukację i demokrację w ich źródłowym sensie?
Czy potrafimy stworzyć miejsca i sytuacje, w których możliwe jest wspólne
studiowanie rzeczy publicznej, uważne słuchanie siebie nawzajem i odważne
otwieranie się na przemianę?
Edukacja
jako rzecz publiczna przypomina nam, że demokracja nie jest dana raz na zawsze.
Jest wydarzeniem, które trzeba wciąż na nowo uruchamiać – wbrew rozproszeniu
uwagi, wbrew fragmentacji świata, wbrew iluzjom cyfrowych ekranów. To akt uporu
i troski. Jeśli go zabraknie, najstarsze praktyki edukacji i polityki mogą się
rozpaść. Jeśli jednak znajdziemy w sobie siłę, pozostanie nadzieja, że nadal
będziemy zdolni do wspólnego życia – w prawdzie, równości i wolności.
Chcąc zrozumieć wagę tego pytania, wystarczy wyobrazić sobie zwykłą szkolną lekcję lub zebranie sąsiedzkie. Jeśli uczestnicy patrzą w ekrany, przeskakują od powiadomienia do powiadomienia i konsumują spersonalizowane treści, rozmowa nie ma szans stać się deliberacją. Jeśli ktoś zaproponuje chwilę ciszy, wspólne czytanie tekstu, uważne wysłuchanie drugiej osoby, to wówczas pojawia się przestrzeń do czegoś więcej. To drobne ćwiczenie skupienia i obecności jest dziś aktem odwagi.
Edukacja
jako rzecz publiczna przypomina nam, że demokracja nie jest dana raz na zawsze.
Jest wydarzeniem, które trzeba wciąż na nowo uruchamiać wbrew rozproszeniu
uwagi, wbrew fragmentacji świata, wbrew iluzjom cyfrowych ekranów. To akt uporu
i troski. Jeśli go zabraknie, najstarsze praktyki edukacji i polityki mogą się
rozpaść. Jeśli jednak znajdziemy w sobie siłę, pozostanie nadzieja, że nadal
będziemy zdolni do wspólnego życia w prawdzie, wolności i zgodnie z systemem wartości moralnych.