Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koncert. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koncert. Pokaż wszystkie posty

13 listopada 2022

Muzyka łagodzi obyczaje

 


Ucieszyła mnie informacja o organizowanej w Uniwersytecie Rzeszowskim konferencji studentów i doktorantów na temat: Teoretyczne i praktyczne inspiracje dla edukacji muzycznej. Nie wiedziałem o tej inicjatywie, bo mógłbym zachęcić moją seminarzystkę do udziału w tej debacie. W minionym roku akademickim pisała bowiem pod moim kierunkiem pracę magisterską studentka pedagogiki, która  poświęciła ją właśnie roli muzyki w rozwoju dziecka na przykładzie Orkiestry Dętej OSP Kłomnice. Studiując pedagogikę postanowiła w ramach seminarium magisterskiego zbadać, czy jej dotychczasowe doznania, doświadczenia jako członkini tej orkiestry potwierdzają istotną rolę nie tylko w jej życiu i rozwoju, ale także pozostałych muzykantów. Czy może tylko złudne jest przeświadczenie, że muzyka w postaci gry na instrumencie dętym może mieć znaczenie w rozwoju dziecka? 

Temat jej pracy został zainspirowany wydarzeniami biograficznymi oraz osobistymi przeżyciami związanymi z członkostwem w Orkiestrze Dętej i grą na instrumencie. Ma za sobą tysiące godzin poświęconych grze na instrumencie, ale i uczestnictwu w różnego rodzaju wyjazdach na koncerty czy udziałowi w konkursach orkiestr, które sprzyjały doświadczaniu niezwykłej atmosfery współpracy oraz służyły silnej integracji z zespołami, które nigdy wcześniej się nie widziały i nie słyszały. 

Jak pisze Ewa Katarzyna Woszczyńska-Depta we wstępie do swojej dysertacji dyplomowej: Muzyka jest uniwersalnym językiem komunikacji między ludźmi. Wielu z nas wykorzystuje muzykę na różne sposoby, by złagodzić ból, stres, ułatwić sobie zasypianie lub po prostu się zrelaksować. Jako dorośli często wiemy, kiedy i czego posłuchać, aby poprawić sobie humor. Jednak czy jako dzieci też mieliśmy tę umiejętność? Czy możliwe jest, aby muzyka wpływała na nas już dużo wcześniej niż nam się wydawało? 

Do naukowego rozpoznania roli muzyki w rozwoju dziecka Magistrantka dokonała analizy teoretycznych podstaw pedagogiki kultury oraz edukacji artystycznej. Poznała zatem historię powstania tej subdyscypliny nauk pedagogicznych i jej praktycznej aplikacji w postaci edukacji artystycznej oraz dociekała znaczenia tych nauk w rozwoju edukacji muzycznej i rozwoju artystycznym umiejętności dziecka. 

Przytoczę zatem chociaż fragment danych o objętej badaniami Orkiestrze, bo może wynikami swoich badań absolwentka studiów podzieli się z czytelnikami wybranego przez siebie czasopisma pedagogicznego, do czego będę zachęcał. 

Orkiestra Dęta Kłomnice, czy inaczej: Młodzieżowa Orkiestra Dęta OSP Kłomnice, jest zespołem muzycznym zrzeszającym ludzi w każdym wieku – od dzieci, przez młodzież aż po osoby dorosłe. Orkiestra istnieje w obecnej formie od 1994 roku, a jej kapelmistrzem od 2007 roku jest Pan Marcin Gała. Na Orkiestrę składają się dwie grupy – tzw. Mała Orkiestra oraz Duża Orkiestra. 

Mała Orkiestra jest mniejszym zespołem, w którym grają mniej doświadczeni, dopiero uczący się grać członkowie, którzy grają już na tyle sprawnie na swoim instrumencie, że próbują swoich sił w zespole na poziomie podstawowym, mniej zaawansowanym – zespół ten pracuje na łatwiejszych utworach, prostszych nutach, aby powoli, ale sukcesywnie się rozwijać. Obecnie zespół ten liczy 20 członków. Gdy członek Małej Orkiestry gra już wystarczająco dobrze na swoim instrumencie, staje się członkiem Dużej Orkiestry. 

Duża Orkiestra jest zespołem zaawansowanym, w którym grają osoby z większym doświadczeniem – grają bardziej zaawansowane, wymagające utwory, w trudniejszym zapisie nutowym. Ponadto zespół ten bierze udział w różnego rodzaju występach, konkursach oraz festiwalach orkiestr – zarówno krajowych jak i międzynarodowych. Duża Orkiestra obecnie liczy 42 członków, jednak wciąż się rozwija – obecnie w trakcie nauki gry na instrumencie jest 8 kursantów, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę, nie grają jeszcze w Małej Orkiestrze. 

Nad ciągłą pracą i rozwojem członków orkiestry czuwają instruktorzy – profesjonaliści, którzy prowadzą zajęcia indywidualne oraz sekcyjne, na których uczą kursantów gry na instrumencie od podstaw. Ponadto Orkiestra regularnie ogłasza nabory, w trakcie których wydelegowani członkowie Orkiestry wraz z instruktorami i kapelmistrzem prezentują na spotkaniach z dziećmi instrumenty na żywo, aby zachęcić je do wstąpienia w swoje szeregi. Dzieci mogą podczas takiej prezentacji zobaczyć, dotknąć, posłuchać brzmienia instrumentu oraz spróbować na nim zagrać. Orkiestra posiada swój oficjalny fanpage na portalu społecznościowym, gdzie można na bieżąco śledzić ich sukcesy oraz działania.   

Orkiestra ma na Facebooku oficjalny fanpage. Muzyka łagodzi obyczaje, przynajmniej w dziecięcym świecie artystycznego życia. 

(źódło fotografii: wskazany w tekście fanpage Fb)

19 lutego 2018

Krzysztof Zalewski zaśpiewał w Filharmonii Łódzkiej (nie tylko) kultowe utwory Czesława Niemena


Cale szczęście, że Łódź znalazła się na trasie koncertowej Krzysztofa Zalewskiego, w trakcie której promował swój najnowszy album z piosenkami Czesława Niemena. W lutym ten młody i niezwykle uzdolniony artysta jest w Gdańsku, Lublinie, Warszawie, Poznaniu, Szczecinie, Krakowie, Katowicach oraz Jarocinie. Bilety na łódzki koncert w dn. 17.02.2918 r. w Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina zostały sprzedane błyskawicznie, toteż pozostało mi jeszcze miejsce siedzące na schodach.

Warto było posłuchać live piosenek Czesława Niemena w aranżacjach Jurka Zagórskiego i Krzysztofa Zalewskiego tym bardziej, że utwory wykonywał w gronie jednych z najlepszych instrumentalistów w naszym kraju - z Jerzym Zagórskim (gitara), Tomaszem Dudą (saksofon, flet), Jarosławem Jóźwikiem (instrumenty klawiszowe), Patem Stawińskim (gitara basowa) i Kubą Staruszkiewiczem (perkusja). Jakże miłym zaskoczeniem były siostry Przybysz - Paulina i Natalia, które nie tylko były chórkiem, ale każda z nich zaśpiewała po jednej piosence Czesława Niemena.

Usłyszeliśmy kultowe utwory w zupełnie nowej aranżacji jak „Dziwny jest ten świat”, „Jednego serca”, "Mów do mnie", "Przyjdź w taką noc" oraz mało znane utwory Niemena -„Dolonidola” czy „Pielgrzym”. Było to dla wielu słuchaczy zaskoczeniem, że można zupełnie inaczej zaśpiewać „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena, który był po raz pierwszy wykonany przez tego artystę pół wieku temu! Wczoraj mogliśmy powrócić do piosenki, której przesłanie jest na wieki, a w nowym aranżu równie przejmujące i poruszające serca oraz myśli.

Krzysztof Zalewski nie musi promować swojego albumu, gdyż od prawie miesiąca znakomicie jest przyjmowany przez melomanów i wielbicieli zmarłego przed laty artysty. Jego żona - Małgorzata Niemen tak m.in. napisała o młodym artyście, który podjął się niezwykle trudnego projektu:

" Cieszę się, że pan Krzysztof postanowił wyśpiewać piosenki z repertuaru Czesława Niemena, bo jestem spokojna, że będą wykonane z szacunkiem dla pierwowzoru a jednocześnie z zachowaniem "pazura", tak charakterystycznego dla Krzysztofa Zalewskiego".

Rzeczywiście, pokazał "pazur" w Międzynarodowym Dniu Kota, a publiczność nie chciała wypuścić artysty wraz z zespołem bijąc im przez kilkanaście minut brawa na stojąco.

09 lipca 2017

Lekarz-artysta , czyli NIJAK w nowej roli


Lekarz rodzinny, internista, a zarazem znany mojemu pokoleniu wykonawca piosenek turystycznych, kabaretowych z zespołu "NIJAK" - Romuald Bladowski z Tuszyna odkrył swoje kolejne powołanie artystyczne, jakim jest malarstwo.

W dn. 8 lipca 2017 r. lekarz R. Bladowski - w nowej roli - otworzył w centrum tego miasteczka galerię obrazów "Zdrowe Płótno" z własną twórczością zachęcając do spotkań i nowych doznań zwolenników sztuki, ale i zaciekawionych jego twórczością mieszkańców podłódzkiego regionu.

Jestem przekonany, że z biegiem miesięcy rozniesie się wieść o oddolnym przedsięwzięciu kulturalnym i będą tu przybywać miłośnicy malarstwa, by wspólnie z artystą rozmawiać nie tyle o technice, co o motywach, nastrojach, twórczości czy szlachetnej pasji, która wpisuje się w pejzaż zmęczonych codziennym życiem Polaków.

Artystę można spotkać na rzadko organizowanych przez Grupę NIJAK koncertach, gdyż jej członkowie wykonują na co dzień bardzo różne, a odpowiedzialne role zawodowe. Śpiewają dla przyjemności własnej i słuchaczy, którzy lubią wpadające w ucho rytmiczne, dowcipne i refleksyjne piosenki rajdowe czy kabaretowe. Można je śpiewać w podróży, przy ognisku czy biesiadując z bliskimi.



NIKJAK-i wykonują ponad 150 utworów, z których kilka uzyskało nagrody na krajowych festiwalach piosenki studenckiej czy satyrycznej. Jak podają portale muzyczne, największe przeboje tej grupy zostały zarejestrowane na płytach. Takie piosenki jak Zajazd pod różą czy Piosenka na rozgrzanie przeszły już do kanonu piosenki turystycznej.

Własne, lekko satyryczne teksty i dobre aranżacje w dobrym tempie powodują, że słuchając płyty nie sposób nie przytupywać. Połowa materiału została zarejestrowana w studiu, połowa to zapis koncertu z żywiołową reakcją publiczności.



W dniu otwarcia Galerii Romualda Bladowskiego zaśpiewali ponownie razem dając w Tuszynie koncert z okazji nowej w tym środowisku muzy.


W składzie zespołu są:

Małgorzata Ircha "Dzidzia" -wokal

Romuald Bladowski "Roman" -śpiew,przeszkadzajki

Jacek Liszewski "Hicz"-śpiew,gitara

Tomasz Liszewski "Żyłka"-śpiew,gitara

Tomasz Wiliński "Malutki"- bass


.


24 marca 2017

Czy czeka nas kolejna symfonia Hirsch-moll?


Każdy, kto chociaż raz uda się na koncert orkiestry symfonicznej do filharmonii, jest w pełni świadom tego, z jakim kunsztem artystycznym spotka się w trakcie muzycznego wydarzenia. Są wśród nas miłośnicy wybranych kompozytorów, których utwory koją ich umęczoną codziennymi sprawami duszę, ale też są i sympatycy, wielbiciele konkretnego dyrygenta czy/i solisty. Najlepsi dyrygenci nie poprowadzą wszędzie i z wszystkimi koncertu, podobnie jak wybitni soliści nie wystąpią w każdym miejscu i z każdym dyrygentem, a tym bardziej z każdą orkiestrą.

Natomiast prawdziwi muzycy zagrają z każdym solistą, który jest wiodącym instrumentalistą w czasie danego koncertu i dadzą się poprowadzić przez każdego dyrygenta. Dla nich jest to wielki zaszczyt i wyróżnienie, a przy tym nie ma znaczenia, jakie są jego/jej cechy osobowościowe, przymioty formalne, statusowe. Jeśli już, to stają się one istotnymi dla początkujących w kontakcie ze sztuką muzyczną słuchaczy. Są być może pierwszym "magnesem" czy powodem do udania się na koncert.

Dla konesera sztuki nie ma to już znaczenia, gdyż najważniejsza dla niego jest muzyka. W minioną niedzielę byłem wraz z organizatorami Festiwalu Nauki w Dąbrowie Górniczej (Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej) na koncercie Filharmonii Wrocławskiej w Katowicach, w przepięknym gmachu Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Artyści sprawili miłośnikom muzyki wyjątkowe przeżycia estetyczne.

W pierwszej części wysłuchaliśmy koncertu wiolonczelowego C-dur Hob.VIIb:1 Josepha Haydna (trzy części: Moderato, Adagio, Allegro molto)w którym jako solista wystąpił Nicolas Altstaedt z Wiednia, zaś w drugiej części - V Symfonii cis-moll Gustava Mahlera. Orkiestrą dyrygował znakomity artysta - pianista i dyrygent, który prowadził koncerty z wieloma zespołami na całym świecie (Nowy Jork, Los Angeles, Tokio, Monachium, Oslo, Toronto, Szanghaj itd.) obecnie wykładowca dyrygentury w Hochschule fuer Musik, Theater und Medien w Hanowerze - Eiji Oue.


Dobry dyrygent daje szansę do efektownego popisu soliście, ale po koncercie dziękuje każdemu muzykowi z osobna, bowiem nie da się uzyskać najwspanialszego efektu bez perfekcyjnej gry każdego muzyka. Burza oklasków po występie sprawia największą satysfakcję wszystkim artystom. Czy dyrygent - profesor szkoły wyższej - musi zastanawiać się nad tym, ile punktów w ocenie parametrycznej zostanie mu zaliczonych do oceny jego twórczej pracy? Czy w którymkolwiek katalogu znajdziemy informację o jego indeksie Hirscha? To byłaby gra fałszywymi nutami.

Ile mamy w uniwersytetach czy akademiach orkiestr czy małych zespołów muzycznych, nawet kwartetów, które tworzą dobra kultury światowej, kontynentalnej czy/i narodowej? Edukacja przecież to kultura. Wciąż nasi politycy o tym zapominają, traktując naukę i kształcenie studentów instrumentalnie, rynkowo, przedmiotowo, a więc doraźnie. To, co dzisiaj jest wytwarzane pod zamówienia ministra, jutro znajdzie się na śmietniku historii. Czy minister nauki i szkolnictwa wyższego jest/może być dyrygentem narodowej orkiestry akademickiej? Nie ma takiej sali koncertowej nigdzie na świecie. Tym bardziej w Polsce.

Czy rektorzy uczelni są dyrygentami? Też nie, bowiem każdy wydział, każda międzywydziałowa jednostka jest odrębną orkiestrą, często in statu nascendi. Czy dziekani i dyrektorzy instytutów są dyrygentami naukowej orkiestry? Wolne żarty, ktoś powie. Jedni grają na siebie, inni nawet nie potrafią utrzymać w ręce batuty, a jeszcze inni nie mają albo solistów, albo dobrych muzyków, albo nastrojonych instrumentów, albo jednego, drugiego i trzeciego, a może i czwartego, a tu niewypowiedzianego.

W orkiestrze nie wystarczy okazać się dyplomem ukończenia jakiejkolwiek szkoły, studiów czy posiadaniem stopnia naukowego doktora, doktora habilitowanego czy tytułu profesora, bo naj-nadzwyczajniej w świecie trzeba chcieć i umieć grać. Tymczasem wielu w zespołach naukowych "orkiestr" ma tylko dyplomy, dopisuje się do czyichś utworów, a co gorsza fałszuje w każdym wykonaniu.

Niektórzy najchętniej jeżdżą po świecie, by rzekomo przygotować się do koncertu, ale nie przywożą do kraju żadnego instrumentu, inspiracji i nie wykonują nowych utworów. Czasami włączają się do międzynarodowych orkiestr, ale tylko po to, by uderzając w talerze perkusyjne robić więcej hałasu, niż wynikałoby to z ich własnej twórczości. Są w "orkiestrach" jednostek akademickich, ale strach ich włączyć do składu, bo z samymi puzonami nie wykona się żadnego utworu.

Co to za dyrygent, który jest jak instrument dęty? Co to za orkiestra, która tak fałszuje, że nawet solista nie jest w stanie użyć współbrzmień czterodźwiękowych, by ukazać dynamiczne możliwości wykorzystania artystycznych środków.

Przed nami tworzone nowe prawo o szkolnictwie wyższym, nauce, a nawet stopniach i tytułach naukowych. Już wyobrażam sobie ten rozmach oraz bogactwo treści i środków. Ciekawe, czy dojdzie dzięki rozpisanej partyturze do przewartościowania dotychczasowych akademickich aksjomatów. Czy nadal będziemy musieli realizować utwory w G-dur w zespołach z rozstrojonymi instrumentami, brakiem solistów i dyrygentami, którzy nie mają swoim orkiestrom nic nowego do zaproponowania? Być może znowu czeka nas III Symfonia Hirsch-moll w przekazie Scopus-dur?


16 stycznia 2017

Gra ludzkich serc


Nie przypuszczałem, że Jubileuszowa - 25 Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy będzie przedmiotem tak silnej nienawiści, agresji, hejtowania przez tych, którzy mienią się chrześcijanami, w tym katolikami. Jak ktoś nie chce popierać tej Akcji Jurka Owsiaka, to lepiej niech milczy, zachowa to w swojej prywatności.

Czas najwyższy skończyć z tym instrumentalizowaniem przemocy politycznej w naszym kraju. Jak długo jeszcze będziemy tak manipulowani przez jedną czy drugą formację polityczną, byle tylko każda z nich mogła rządzić w swoim czasie, który miejscami rozmija się z dobrem wspólnym?


Czy naprawdę mamy godzić się na to, by ktoś w imię ideologicznej wojny dyktował nam, co mamy czynić z własnymi pieniędzmi? Politycy centrum, nowego establishmentu postanowili zohydzić Polakom to, co przez tyle lat łączyło ich w społecznym działaniu na rzecz innych, słabszych, chorych, niepełnosprawnych, starszych. Włączyli się do tego poprawni politycznie aktywiści, którzy jeszcze tak niedawno mówili o zniewalaniu Polaków przez poprzednią władzę.

Przed moim Kościołem czekali młodzi wolontariusze, uczniowie lokalnego gimnazjum, tak zdewastowanego politycznie elementu ustroju szkolnego. Jak twierdzi minister edukacji Anna Zalewska - ponoć to źle wychowana młodzież, zdemoralizowana, a tu jeszcze pojawia się kolejny wskaźnik jej deprawacji, jakim jest udział w WOŚP 2017. Tylko patrzeć, jak szpicle doniosą komu trzeba, kto kwestował, kto wrzucał, kto popierał i kto zachęcał. Był ksiądz, który w czasie niedzielnej mszy straszył WOŚP jako organizacją sekciarską, służącą eutanazji oraz aboracji.

Są też ojcowie w Kościele Katolickim, którzy w przestrzeni publicznej podtrzymywali zarzewie ruchu młodych serc na rzecz pozyskiwania środków potrzebnych na zakup sprzętu medycznego. Wszystko to czynili zgodnie z nauką społeczną Kościoła.


Czytam na twitterze, jak to przedstawiciele partii odwołującej się do chrześcijańskich korzeni i wartości postarali się o to, by zmniejszyć udział wsparcia instytucji publicznych czy opanowanych przez partię władzy spółek Skarbu Państwa. Kto ośmielił się udostępnić miejsce publiczne tych instytucji lub ich podmiotów kwestującym dla WOŚP, ma liczyć się z surowymi karami. Cóż za piękny wzór wychowawczy dla młodych pokoleń.

Nawet nie dociekam, czy ministrzyca edukacji wsparła WOŚP, bo przecież chce w rzekomo nowym, czyli starym kodzie kulturowym wychowywać młode pokolenie. Opublikowała za to List do rodziców, podobnie jak czyniły to ministrzyce Platformy Obywatelskiej. Szkoda, że nie spotkała się z rodzicami gimnazjalistów w świetle kamer TVP1. Naczelny szef tej teletuby łaskawie zezwolił wczoraj redaktorowi Wiadomości o 19.30 na krótką informację o WOŚP. Tym razem bez wizualizacji. Wystarczyła nam twarz przerażonego spikera.


Oto władza państwowa - jak w minionym ustroju - ustanawia i ogłasza, co Polakom wolno, a czego nie wolno, które terytorium jest przestrzenią dla wspomagania nędzy polskiej służby zdrowia a które ma ją podtrzymywać. Co, nie macie w rodzinach osób chorych, którym przysługuje prawo do specjalistycznej opieki w najbliższym z możliwych terminów, czyli ... w 2020 roku?! Kto korzysta z publicznej służby zdrowia to wie, na jakim kłamstwie budowana jest jej rzekoma reforma. Dobrze, że chociaż marszałek Sejmu wyraził swoją aprobatę dla ruchu wolontariackiego.


Moje dzieci i wnuki już korzystały ze sprzętu WOŚP, więc mam dług wdzięczności, niezależnie od harcerskiego prawa, by służyć bliźnim. Każdego dnia harcerze powinni spełnić jeden dobry uczynek. Nie jest nim hejtowanie tych, którzy takiego uczynku chcą dokonać, bo jest to ich wolna wola, ich prawo naturalne i społeczne oraz ich osobisty kapitał.

Pięknie, że po raz dwudziesty piąty zagrała ORKIESTRA LUDZKICH SERC. Cieszę się, że poparł ją Prezydent III RP.


20 maja 2016

ROCK TANASIA - kontynuacja wspierania młodych talentów



Kiedy otrzymałem od mojego przyjaciela zaproszenie do wsparcia utalentowanego artystycznie 16-letniego ucznia, kolejnego z łódzkiego środowiska, stwierdziłem, że nie ma co, trzeba podzielić się tym, co przybliży go do zrealizowania własnych marzeń.

Michał Tanaś jest uczniem jednego z łódzkich gimnazjów i szkoły muzycznej, a uczestniczy w spotkaniach i warsztatach młodzieżowych, które od kilku lat prowadzi pedagog społeczny, animator - mgr Tomasz Bilicki w ramach powołanej przez siebie Fundacji Innopolis. W 2016 roku młody gitarzysta został nominowany przez tę Fundację do programu "Młodzi utalentowani" z nadzieję, że uda się mu pomóc w rozwoju jego osobowości, umiejętności muzycznych, a może nawet w założeniu rockowego zespołu!

Być może niektórzy czytelnicy bloga pamiętają, że w ub. roku wspierałem pierwszego kandydata w ramach tej akcji, tancerza hip-hopu Maćka Maślakiewicza, który w 2015 roku w ramach tego programu pojechał do USA na Broadway, by doskonalić swój warsztat taneczny i dzielić się własnymi umiejętnościami z rówieśnikami i pasjonatami tej formy twórczej ekspresji.

(fot. Michał Tanaś i Maciek Maślakiewicz)

Każdy może wesprzeć Michała Tanasia w tym, by mógł w czasie tegorocznych wakacji wyjechać do Londynu i wziąć udział w kursie oraz koncertach The Marshall Summer School w British&Irish Modern Music Insitute. Dzięki temu mógłby zagrać tam z najlepszymi młodymi gitarzystami (pod patronatem Marshalla, topowego, brytyjskiego producenta wzmacniaczy elektroakustycznych do gitar). Mam też nadzieję, że wkrótce młodzieniec założy zespół rockowy. Koszty przedsięwzięcia wynoszą 10.000 PLN, w tym przelot, pobyt w Londynie, pierwszy koncert zespołu w wynajętej sali z nagłośnieniem, już po powrocie do Łodzi.

Michał Tanaś tak opisał swoje marzenie:

Zawsze chciałem grać - cała rodzina grała, a moje życie toczyło się w rytm muzyki. Kiedy zostałem uczniem szkoły muzycznej musiałem wybrać instrument. Zdecydowała mama – wybrała pianino. Klęska. Mamooo! Gitara! Ta pozornie nieznacząca decyzja mamy uświadomiła mi, że wpadłem po uszy i gitara jest wszystkim, o czym marzę. I tyle. Później potoczyło się samo. Pierwszy zespół, pierwsze porażki, ale też pierwsze sukcesy.
Mam dopiero 16 lat. I wiesz co? Mogę spełnić swoje marzenia!

Dzięki Tobie mogę wyjechać do Londynu, by grać z najlepszymi muzykami na świecie! Przyjmują takich zapaleńców jak ja pod swoje skrzydła i pomagają im się rozwijać. Mój zespół będzie następcą AC/DC. Uwierz w to! Pomóż mi wyjechać na warsztaty Marshalla do Londynu, a ja całym sercem będę dziękował Bogu, że są na świecie ludzie tacy jak Ty. Jak możesz mi pomóc? Wpłać dowolną kwotę na konto Fundacji Innopolis.


Wiem, że to niewiele, ale za każde wpłacone 30 zł obiecuję być lepszym człowiekiem i pomóc jednej osobie w potrzebie. A ponadto wyślę do Ciebie maila z podziękowaniem.

Jeżeli wpłacisz 60 zł – wyślę widokówkę z Londynu do Twojego domu. Obiecuję też zmywać dwa razy w tygodniu naczynia.
Jeżeli wpłacisz 100 zł – zaproszę Cię na mój pierwszy koncert i przysięgam, że będę jadł brokuły na kolację!
Jeżeli możesz wpłacić więcej, będę dozgonnie wdzięczny! Obawiam się, a raczej mam nadzieję, że po tej akcji zostanę świętym Emotikon smile.



Uważam, że Londyn jest idealnym miejscem dla naszego gimnazjalisty, a zmywać u mnie nie musi, gdyż jest od tego zmywarka. Niech zatem ten czas poświęci na dalsze ćwiczenia i własną edukację szkolną, by jednak nie zaniedbał własnego rozwoju ogólnego.

24 kwietnia 2016

Uczenie się przez działanie i przeżywanie


Po raz szesnasty łódzkie uczelnie zorganizowały Festiwal Nauki, Techniki i Sztuki. Sobota była idealnym dniem na to, by udać się z rodziną na spacer do Manufaktury, gdzie w specjalnie przygotowanym namiocie zostały rozstawione uczelniano-wydziałowe eksperymentatoria, miejsca-stanowiska do ćwiczeń, zabaw, laboratoryjnego poznawania świata, sprawdzania własnych umiejętności, weryfikowania wiedzy czy konfrontowania własnych przekonań z naukową wiedzą.




Można było, jak co roku, zacząć poznawać świat od skali mikro po wszechświat, a nawet transcendencję, gdyż oferty edukacyjne były prezentowane przez młodych naukowców oraz studentów z kół naukowych uczelni technicznych (Politechnika Łódzka), medycznych (Uniwersytet Medyczny w Łodzi oraz Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna ze swoim paramedycznym Wydziałem Pielęgniarstwa), teologicznych (Wyższe Seminarium Duchowne w Łodzi) oraz z Uniwersytetu Łódzkiego. Ta ostatnia uczelnia przedstawiła najszerszy zakres i atrakcyjność kształcenia na kierunkach studiów od nauk ścisłych, poprzez społeczno-ekonomiczne po humanistyczne.


Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się nauki przyrodnicze, ale i ścisłe. Tłoczno było przy stoisku z farmakognozją, gdzie odbywały się prezentacje, ale i konkursy, przy stoisku z suplementami diety i interakcjami lekowymi oferującym nie tylko prezentacje laboratoryjnych badań, ale i organizujące konkursy i wystawę różnych form postaci leku.


Można było poznać recepturę, a więc przyrządzanie maści, zobaczyć przez profesjonalne mikroskopy preparaty z botaniki bądź parazytologii czy przekonać się o toksycznych środkach spożywczych na wystawie dotyczącej zawartości cukru w produktach spożywczych. Jak ktoś chciał, to mógł zrobić zdjęcia z rekwizytami chemicznymi (np. w maskach w kształcie tabletek, probówek itp.). Okazało się to świetną zabawą dla dzieci.



Uniwersytet Medyczny oferował przede wszystkim najmłodszym pokaz oraz możliwość wykonania żelków w dowolnym kształcie i kolorze, z wykorzystaniem immobilizacji barwników, a następnie określa ich strukturę oraz wytrzymałość.

Nie da się ukryć, że największe stanowisko miał Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ, który zaprezentował niezwykle ciekawe dla dzieci, młodzieży i osób dorosłych gry terenowe, ćwiczenia z zakresu twórczości a nawet sztuki planowania własnych studiów. Tysiące dorosłych z dziećmi przemykało w ciągu dnia wąskimi przejściami między kolejnymi stanowiskami aktywności badawczej. Można było uczestniczyć w warsztatach, pokazach, eksperymentach, lekcjach festiwalowych i wykładach-prezentacjach, które sprzyjały przekonaniu się, że nauka i sztuka są fascynujące, często zabawne, i najważniejsze - dostępne dla wszystkich!



Rzeczywiście, można było spotkać przy każdym ze stanowisk entuzjastów aktywnego poznawania świata - od małych dzieci po osoby starsze. Czasami trzeba było poczekać aż zwolni się miejsce do aktywnej obserwacji czy prowadzenia indywidualnych doświadczeń. Pedagodzy i psycholodzy z Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ zaproponowali aktywne formy uczenia się:

- quiz o tematyce sportowej;
- ocenę postrzegania (liczbówka), pomiar siły m. dłoni dynamometrem,
- pomiar celności rzutów do kosza;
- kolorowanki dla dzieci;

- malowanie twarzy farbami;
- zabawy z rozgrzewki twórczej;
- zabawy konstrukcyjne;
- krótkie testy i ćwiczenia sprawdzające poziom indywidualnej twórczości.


Andragodzy zaproponowali grę stolikową, która polegała na rozwiązaniu łamigłówki pozwalającej na podstawie uzyskanych informacji ułożyć plan zajęć studenta pedagogiki. Zabawa ta miała na celu rozwijanie myślenia i pozwalała zarazem zainteresowanym studiami na tym kierunku poznać tematykę zajęć z pedagogiki. Historycy wychowania zaproponowali zajęcia terenowe, wymagające przemieszczenia się ulicami Łodzi wraz z załączoną mapką przez co najmniej 40 minut, by odkryć miejsca, budynki i historię szkół polskich czy rosyjskich z okresu II Rzeczypospolitej.

Questy, czyli plansze do gry miejskiej zostały wykonane i opracowane przez studentów pedagogiki pod nazwą „Łódź ciekawa historycznie”. W przestrzeni miejskiej dzięki grze edukacyjnej można było poznać historyczne walory Łodzi dotyczące jej wielokulturowego szkolnictwa. W namiotowej bazie Festiwalu była prezentacja albumów zawierających przegląd szkolnictwa łódzkiego XIX – XX wieku. Zaprezentowane zostały prace studentów, które przedstawiały historie wybranych łódzkich szkół powszechnych, średnich czy zawodowych.


Była też gra miejska, której scenariusz dotyczył jednego z najbardziej fascynujących etapów życia człowieka – dorosłości. Zainteresowani udziałem w zabawie terenowej byli dzieleni na rywalizujące ze sobą zespoły. Mieli za zadanie poruszać się po mieście (w obrębie Manufaktury), by zrealizować zadania w oparciu o dostarczoną mapę, wraz ze wskazówkami i zasadami gry. Ta zaś miała kilka poziomów trudności w zależności od tego, w jakim wieku byli jej uczestnicy i jakim czasem dysponowali na zrealizowanie zadań.


Każdy znalazł tu coś dla siebie. Wyższe Seminarium Duchowne przybliżyło kulturowo-religijnego dziedzictwo naszej Ojczyzny w związku z przeżywaną w obecnym roku 1050. rocznicą Chrztu Polski. Można było zobaczyć przedmioty związane z liturgią (np. stare księgi liturgiczne, sprzęty i stroje przeznaczone do sprawowania kultu religijnego).






Z kolei przeżywany w Kościele Rok Miłosierdzia stał się inspiracją do przybliżenia idei chrześcijańskich uczynków miłości. Dzieci mogły osobiście wytłaczać opłatki do przyjmowania komunii świętej.






Jak ktoś chciał naukowych przeżyć duchowych, to mógł udać się na stoisko Wydziału Filozoficzno-Historycznego , gdzie naukowcy i studenci Instytutu Filozofii proponowali performatywne czytanie, komorę kontemplacyjną czy spowiedź ... filozoficzną. Były tez bramki logiczne oraz bardzo interesujące eksperymenty myślowe.








To był aktywny dzień z nauką, techniką i sztuką, a przy tym można było jeszcze podziwiać różne modele motocykli, gdyż w Manufakturze miała miejsce w tym samym czasie inauguracja roku motocyklowego. Zjechało się ponad 100 miłośników tego pojazdu, a przy okazji odbywały się koncerty zespołów rockowych. Wprawdzie sobota nie była najcieplejszym dniem tego miesiąca, ale słońce pozwalało nieco dłużej radować się pięknem przyrody i odsłoną wiosny.


Niezdecydowania młodzież gimnazjalna co do tego, jaka wybrać szkołę ponadgimnazjalną mogła w czasie Festiwalu przekonać się, że odroczenie decyzji powiązane z wyborem liceum ogólnokształcącego jest szansą dojrzewania do wyboru dalszej ścieżki uczenia się i osobistego rozwoju. Wszystkie z wystawiających swoje akademickie oferty uczelnie dysponowały informatorami o prowadzonych kierunkach kształcenia, których podjęcie wymaga posiadania świadectwa maturalnego.

W tym roku nie było innych szkół wyższych, niepublicznych - poza AHE, a to oznacza, że mamy najlepszy wskaźnik ich głębokiego kryzysu i niskiej jakości ofert kształcenia. Istotnie, państwowe uczelnie akademickie gwarantują nie tylko właściwą jakość wykształcenia, ale i najlepsze kadry oraz pewność i ciągłość studiowania. Wyższe szkoły prywatne zanikają, upadają, bankrutują, a ich właściciele przekształcają je w ośrodki konferencyjne, sale teatralno-widowiskowe czy inne podmioty rynkowej przedsiębiorczości. Zapewne to do absolwentów takich szkół naciągających naiwnych kandydatów adresowane są ogłoszenia o ich zatrudnieniu, jak n/w:


04 lutego 2016

Uczcie tego, co bliskie sercu młodzieży



Całe szczęście, że w Łodzi jest hala koncertowa (Atlas Arena), która spełnia światowe standardy, bo dzięki temu ściągają do naszego miasta - w zależności od tego, kto ma występ - ludzie co najmniej dwóch pokoleń. Koncert znakomitego zespołu rockowego Imagine Dragons, który miał miejsce we wtorek, zgromadził tysiące młodzieży, ale także liczną grupę młodych dorosłych.

Widać było po ich zachowaniach w czasie przerwy poprzedzającej występ, że umówili się na fejsie, jak będą reagować na swojego idola, żeby jak najlepiej zapamiętał pobyt w Polsce i chciał tu jeszcze raz przylecieć. Mieli przygotowane plansze z napisem "LOVE", "WELCOME TO POLAND". W odpowiednim momencie zapalały się w poszczególnych sektorach hali lampki wyciągniętych ku scenie telefonów komórkowych, a młodzi mieli już przed koncertem przećwiczoną "falę" (podnoszenie się osób z kolejnych sektorów z miejsc, z równoczesnym wznoszeniem obu rąk do góry).

Wykonujący muzykę Indie Rock, Indie pop i alternatywny rock lider amerykańskiego zespołu zapewne był zachwycony, kiedy oddawał głos publiczności, by ta, zamiast niego, śpiewała kolejny fragment piosenki. W tym momencie najlepiej było słychać, jak zgromadzeni świetnie opanowali na pamięć teksty wszystkich piosenek tej grupy. Fenomenalny akcent, perfekcyjna znajomość słów i wspaniała, wspólna zabawa.

Można chcieć nauczyć się angielskiego? Można.
Można chcieć śpiewać po angielsku? Można.

Można być dumnym z tego, że jest się Polakiem? Można. Do elementów patriotyzmu nawiązał sam Reynolds, kiedy jeden z utworów wykonał trzymając w ręce polską flagę.

Wcześniej jednak, przed tym utworem powiedział, że uwielbia swój zawód, bo dzięki niemu może swobodnie podróżować po świecie i spotykać się z ludźmi różnych kultur, religii, koloru skóry, poglądów politycznych, których w czasie koncertu nic nie dzieli. Łączy ich za to fascynacja muzyką, sztuką i miłość do własnego kraju. Żadni terroryści - jak dodał - nie zniszczą piękna sztuki muzycznej, a ta będzie dalej służyć temu, żebyśmy solidarnie budowali na tym świecie pokój. To rzeczywiście był piękny, krótki, intensywny przekaz wartości.



Czy wybierający się na ten koncert uczniowie poprosili swojego nauczyciela języka angielskiego, by pomógł im lepiej zrozumieć treść kulturowego przekazu piosenek Imagine Dragons? Czy ktoś ich zapytał, nie o to, którędy idzie się na pocztę, albo gdzie można kupić bułki, tylko jak rozumie tekst piosenki ulubionego zespołu? Być może tak. Wiem, że są tak pracujący z młodzieżą nauczyciele.

Oby częściej uczniowie poznawali wiedzę, język, struktury gramatyczne nie tylko na podstawie podręczników szkolnych, ale właśnie tych tekstów, które są dla nich ważne "tu i teraz", które są przez nich autentycznie przeżywane. A wspólnie z Danem Reynoldsem śpiewali m.in. piosenkę p.t. "Demons":
Tekst piosenki:

When the days are cold
And the cards all fold
And the saints we see
Are all made of gold

When your dreams all fail
And the ones we hail
Are the worst of all
And the blood's run stale

I wanna hide the truth
I wanna shelter you
But with the beast inside
There's nowhere we can hide

No matter what we breed
We still are made of greed
This is my kingdom come
This is my kingdom come

When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide

When the curtain's call
Is the last of all
When the lights fade out
All the sinners crawl

So they dug your grave
And the masquerade
Will come calling out
At the mess you made

Don't wanna let you down
But I am hell bound
Though this is all for you
Don't wanna hide the truth

No matter what we breed
We still are made of greed
This is my kingdom come
This is my kingdom come

When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide

They say it's what you make
I say it's up to fate
It's woven in my soul
I need to let you go

Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how

When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide

25 listopada 2015

Psychologia nauką humanistyczną!


Mamy kolejne wsparcie w uświadomieniu przede wszystkim urzędnikom MNiSW oraz posłom i senatorom nowej kadencji Sejmu jak nonsensowne i sztuczne jest rozdzielenie dziedziny nauk humanistycznych od dziedziny nauk społecznych. W minioną niedzielę miała miejsce w Łodzi Gala (w ramach 70-lecia Uniwersytetu Łódzkiego) wręczenia Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego .

Kapituła pod przewodnictwem JM Rektora UŁ prof. Włodzimierza Nykiela oraz wybitnych profesorów nauk humanistycznych ogłosiła, że jej laureatem został jeden z najwybitniejszych psychologów polskich, którego dzieła cenione są w kraju i na świecie - prof. dr. hab. Jan Strelau dr h.c., członek rzeczywisty PAN. Psycholog otrzymał to, co najcenniejsze, a więc salwę braw przybyłych na tę uroczystość rektorów, dziekanów oraz pracowników Uniwersytetu Łódzkiego wraz z pięknym bukietem kwiatów, dyplomem i kwotą 50 tys. zł.

Autor tworzonej przez ostatnie cztery lata książki (będącej zresztą efektem Jego ponad 50-letniej, wspaniałej pracy naukowej) pt. "Różnice indywidualne. Historia – determinanty – zastosowania"(Warszawa 2014, s. 788), ze skromnością, ale i uzasadnionym poczuciem osobistej radości, mówił o tym, jak istotną rolę odgrywają badania z psychologii różnic indywidualnych we współczesnych naukach humanistycznych. Oto wypowiedź Laureata tej Nagrody:


(...) Proszę Państwa, żyję długo, ale takich emocji jeszcze nie doznawałem, jak odbierałem nagrody. Przypomina to Oskary, w trakcie których każdy czeka, czeka, aż się ktoś doczeka.... (brawa). Magnificencjo, Panie Rektorze, Dostojna Kapituło, Szanowni, Drodzy Państwo! Ta Nagroda będzie promieniowała w skali kraju, nie dlatego, że ja ją dostałem, ale ze względu na postać, która jest przez nas tak gorąco lubiana, szanowana i naprawdę niezwykła. Także dlatego, że ustanowienie tej Nagrody, to także jest promocja szeroko rozumianej humanistyki. Nie byłoby naszej tożsamości, gdybyśmy nie sięgali do tego, co było, do tego, co jest i do tego, co będzie. To pozwala nam jakoś znaleźć się w tym świecie. Ale przewodnikami do tego, żeby wiedzieć, jak znaleźć się w tym świecie, to są badacze, którzy zajmują się szeroko rozumianą humanistyką. Niestety, nie docenianą w naszym kraju, i to z wielu powodów.

Wydaje się, że humanistyka w zakresie szeroko rozumianych nauk, tak, jak je rozumiemy w naszym kraju, jest ciągle kategorią drugą. To się między innymi przejawia w tym, że w szeregu nagród, których się udziela, przechodzą one do rąk przedstawicieli nauk ścisłych, nauk biologicznych. MA to miejsce m.in. także dlatego, że ta punktacja, którą się przyznaje za publikacje jest punktacją nie mającą się nijak do punktacji za dorobek humanistów, gdzie się podręczników, monografii po prostu nie docenia.

Proszę Państwa, ja myślę sobie, że każdy z nas nominowany do tej Nagrody gratuluje innym. Chyba to przez przypadek tak się stało, że to ja ją dostałem... może ze względu na wiek (oklaski), ale myślę sobie, że chyba każdy z nas zadał sobie pytanie, właściwie - kto to jest profesor Tadeusz Kotarbiński? Proszę Państwa, ja miałem okazję jako student II albo III roku zaznajomić się z pracą "Traktat o dobrej robocie" , ten traktat, który sam profesor Kotarbiński uznał, że jest to jego najważniejsze dzieło. Ten "Traktat..." zapewnił temu Wielkiemu Uczonemu, Wielkiemu Badaczowi i autorytetowi stałą pozycję w świecie jako twórcy prakseologii, czyli teorii skutecznego działania.

Kiedy czytałem ten "Traktat" nie w całości, ale wybrane rozdziały, wybrane paragrafy, to jedna rzecz uderzyła mnie jako badacza różnic indywidualnych. Otóż profesor Kotarbiński wyraźnie stwierdza w tym swoim dziele, które - nawiasem mówiąc - liczy ponad 600 stron, a jest cytowane ok.1000 razy. Przedstawiciel nauk ścisłych, biologicznych powiedziałby - "Co to jest 1000 razy?", bo u nich to cytowanie przebiega w sposób zupełnie inny. W naukach humanistycznych książka, która jest cytowana 1000 razy, to znaczy, że naprawdę jest cenna, czytana i popularna.

Otóż, kiedy studiowałem ten tekst, to zwróciłem uwagę na jedną rzecz, a mianowicie, że prof. Kotarbiński zwraca uwagę na fakt, że po to, aby być mistrzem w dobrej robocie, w dobrym działaniu, to trzeba mieć zapasy naturalne, swoistego rodzaju naturalne uzbrojenie. Innymi słowy, nie każdy zostaje mistrzem. Mistrzem zostaje ten, kto ma albo wybitną inteligencję, albo wybitne zdolności specjalne, wybitną kreatywność. To są te problemy, które mnie fascynują i ja się nimi zajmuję.

Jeszcze drobny, prywatny wątek. Ja jestem wnukiem profesora Kazimierza Twardowskiego, wnukiem naukowym. Moim promotorem był profesor Mieczysław Kreutz, wybitny psycholog, specjalista światowej sławy od introspekcji, natomiast ja u niego zrobiłem doktorat. To Kreutz założył pierwszą Katedrę Psychologii we Lwowie, zaś profesor Kotarbiński robił doktorat u profesora Twardowskiego będąc jednym z jego najzdolniejszych uczniów.
Czas szybko mija. Nie powinienem już dłużej mówić. Chcę jedynie podkreślić, że należę do rodziny, której członkiem jest prof. Tadeusz Kotarbiński. Dziękuję bardzo!"
(burza oklasków!)

Pierwszy zdobywca Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego - raz jeszcze pogratulował wszystkich nominowanym przez senaty uniwersytetów profesorom wybitnych osiągnięć w pracy naukowo-badawczej z zakresu nauk humanistycznych.

Są nimi Profesorowie nominowani za następujące dzieła:

1. prof. Tomasz Kawski za monografię pt. "Żydowskie gminy wyznaniowe w II Rzeczypospolitej. Studium historyczno-administracyjne" (Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy);

2. prof. Andrzej Mencwel za monografię pt. Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX
(Wydawnictwo Krytyki Politycznej)

3. prof. Jacek Paśniczek za książkę pt. Predykacja. Elementy ontologii formalnej, przedmiotów, własności i sytuacji (Wydawnictwo Copernicus Center Press);

4. prof. Piotr Wierzchoń za "Depozytorium leksykalne języka polskiego. Fotosuplement do Słownika warszawskiego (Oficyna: Bel Studio)

Nagrodę przyznała Kapituła, w skład której weszli profesorowie o najwyższym autorytecie, a reprezentujący kluczowe dla humanistyki dyscypliny naukowe:

•Prof. dr hab. Włodzimierz Nykiel (Uniwersytet Łódzki) - Przewodniczący

•Prof. dr hab. Grzegorz Gazda (Uniwersytet Łódzki)

•Prof. dr hab. Ryszard Kleszcz (Uniwersytet Łódzki)

•Prof. dr hab. Anna Legeżyńska (Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu)

•Prof. dr hab. Anna Lewicka – Strzałecka (Polska Akademia Nauk)

•Prof. dr hab. Tadeusz Sławek (Uniwersytet Śląski w Katowicach)

•Ks. Prof. dr hab. Andrzej Szostek (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II)

Można mieć nadzieję, że coraz trudniej będzie wskazać w następnych edycjach tego Konkursu kolejnego primus inter pares. Można było mieć wrażenie, że uczestniczyliśmy w Gali Oskarów Naukowych z humanistyki polskiej, którą dodatkowo uświetnił znakomity koncert w wykonaniu Stanisława Soyki z zespołem. Zainteresowanie tą uroczystością było tak duże, że organizatorzy musieli przepraszać przybyłych tłumnie na nią gości, gdyż dla części zabrakło miejsc w pięknym gmachu Filharmonii Łódzkiej. Warto jednak było stać czy - jak niektórzy (wraz ze mną) - siedzieć nawet na schodach, by spotkać tak znakomitych humanistów i wspólnie z nimi świętować ich nominacje. Serdeczne gratulacje dla Profesora!


Fotorelacja

21 czerwca 2012

Kontuzjowani na boiskach swoich życiowych pasji odnajdują wsparcie





Muzeum Miasta Łodzi, które mieści się w przepięknym Pałacu Poznańskiego, umożliwiło Fundacji „Połączeni Pasją” zorganizować charytatywny wieczór z Piotrem Bałtroczykiem. Mimo, że w Łodzi jest wiele wyższych szkół prywatnych i publicznych, kształcących na kierunku pedagogika, praca socjalna, nauki o zdrowiu czy pedagogika specjalna, żadna z nich nie stała się ani sponsorem, ani nie objęła swoim patronatem takiego przedsięwzięcia. Gdyby same mogły na tym zarobić, wynajmując swoje sale, galerie, patio itp., to kto wie, ale żeby tak dać coś bezinteresownie innym?



Fundacja „Połączeni Pasją” zrodziła się w środowisku artystów, sportowców, kaskaderów filmowych - osób, dla których realizacja własnych pasji wiąże się z nieustannym balansowaniem na krawędzi ryzyka. Niestety, zdarzają się wypadki czy inne nieprzewidziane okoliczności, które powodują, że ci tak wspaniali i silni ludzie wraz z rodzinami stają w obliczu choroby, kalectwa, bezradności. Przykrą, ale i zarazem jakże pełną serdeczności i daru płynącego z ludzkich serc była okazja do spotkania się z ludźmi potrzebującymi materialnej pomocy i oferującymi ją. Uczestników tego spotkania, któremu patronowała m.in. Wojewoda Łódzki Jolanta Chełmińska, poruszyła wypowiedź matki 20-letniej Ani o tym, jak doszło do wypadku rujnującego zdrowie młodej pasjonatki koni. Ania pochodzi z rodziny o tradycjach sportowych, gdyż jej tata był reprezentantem Polski w siatkówce, srebrnym medalistą ME, uczestnikiem Mistrzostw Świata i Olimpiady w Moskwie. To po rodzicach odziedziczyła miłość do sportu, wiążąc swoją pasję sportową i miłość z końmi.

W 2010 roku Ania ukończyła Szkołę Mistrzostwa Sportowego, a po maturze postanowiła szlifować swoje umiejętności w Niemczech, gdzie rozwijała swoje jeździeckie i trenerskie umiejętności. Tam jednak uległa w czasie pracy z końmi wypadkowi, została przez jednego z nich kopnięta w twarz, co spowodowało złamanie podstawy czaszki, złamanie kości jarzmowej i szczęki, złamanie kości nosa, złamanie dna obu oczodołów i wstrząs mózgu. Matka Ani wzruszająco mówiła o tym, jak trudno jej było pokonać pierwszy okres walki o życie córki, a teraz o jego rekonstrukcję tak, by mogła w nim dalej się realizować, na miarę swoich już ograniczonych możliwości. To, czego się nauczyła, jak nam mówiła, to przede wszystkim cierpliwości, pokory i umiejętności zabiegania o pomoc. Wie, że to, co jej córka otrzyma od bezinteresownych dawców, prędzej czy później zostanie niejako oddane innym. Tak rodzi się i rozwija ludzka solidarność i współpraca.

To właśnie mama Ani poprosiła swojego kolegę z lat szkolnych o to, by zgodził się wystąpić charytatywnie na rzecz pozyskania środków do ratowania życia i rehabilitacji Ani. Tą osobą okazał się Piotr Bałtroczyk.



Sala Muzeum Miasta Łodzi była wypełniona po brzegi. Jakże ambiwalentne, bo wzruszające i zarazem radosne spotkanie, także z poprzedzającym je występem zespołu jednego z Domów Pomocy Społecznej w Łodzi, okazało się wartością nieprzekładalną na inne walory życia w postrobotniczym mieście. Dobrze, że są jeszcze tacy, którzy chcą i potrafią się dzielić z innymi tym, co dla jednych jest tragiczne i bolesne, z tymi, którzy potrafią nie tylko współczuć, empatycznie towarzysząc w ich dramatach, ale i wesprzeć realną i duchową pomocą.

-------

Tymczasem niektórzy nauczyciele "kontuzjują" psychicznie dzieci i ich rodziców. Mama jednego 8 latka z Łodzi głowiła się nad tym, jak rozwiązać zadany przez nauczycielkę do domu rebus. Dziecko nie może sobie z tym poradzić. Rodzice zaczęli dociekać, o co tu może chodzić, ale sprawa bardzo szybko się wyjaśniła. Zajrzeliśmy do Wikipedii a tam stoi jak wół: Serso (fr. Cerceau – okrąg) – gra rekreacyjna polegająca na rzucaniu i chwytaniu wiklinowego kółka na kijek. Wywodzi się ze starożytnego Rzymu, popularna w XIX i XX w. Prawdopodobnie uczęszczające na lekcje dziecko nie zapamiętało nazwy tej gry, a rodzice, którzy przyszli na świat w drugiej połowie lat 80. XX w. zamiast bawić się jako dzieci w serso, musieli wystawać ze swoimi rodzicami w kolejkach po mięso, mleko, masło i wyroby czekoladopodobne na kartki. Uczniom z gimnazjum, którzy czytają Stanisława Lema, proponuję rebus sep-UL-ki. Gdyby w rebusie była nazwa gry komputerowej lub na PSP, to nie byłoby tego kłopotu.





11 listopada 2011

Jak nieprofesjonalnie organizuje się w Łodzi koncert najbardziej zmysłowej piosenkarki na świecie?














W dniu dzisiejszym ma się odbyć koncert najbardziej zmysłowej piosenkarki i gwiazdy pop, soul i jazzu wzbogaconego elementami latynoskimi i muzyki reggae - Sade. Powinien rozpocząć się o 19.00 w hali Atlas-Arena w Łodzi. Organizatorzy zapowiadali, że można będzie wejść na teren hali koncertowej już od 18.00. Za dobrze znam jednak sposób organizowania w tym mieście masowych imprez, by uwierzyć, że zostanie ona przygotowana zgodnie z światowymi standardami. Tu nie było żadnych standardów. Poziom organizacji woła o pomstę do Nieba.

Nie przyjechałem na 18.00. Całe szczęście, bo jeszcze o 18.45 tysiące ludzi kłębiło się w tłumie na zewnątrz hali, gdyż Organizatorzy postanowili sprawdzić poziom determinacji klientów, a więc tych, którym zachciało się przyjść na koncert.

Co za bezczelny naród? Ci za ludziska? Kupili bilety i myślą, że zostaną wpuszczeni do śridka hali zgodnue z wyznaczonym terminem? A niech w temperaturze O st. czekają na zimnie, na zewnątrz, to może im się odechce. Sposób potraktowania ludzi, zmuszający ich do czekania w nieskończoność, bez jakiejkolwiek informacji, słowa "przepraszamy" świadczy o tym, że Gospodarze nie zdali egzaminu. Skompromitowali miasto, instytucję i potwierdzili, że nie zasługują na miano wiarygodnych. Tłum z minuty na minutę falował narastającą agresją. Co jakiś czas wznoszono okrzyki: "Chcemy wejść", "Jest nam zimno", "Informacja!!!".

Wreszcie, po 90 minutach trzymania ludzi na zimnie, łaskawie otworzono bramki wejściowe. Dobrze, że nie byłem z dziećmi, bo by zostały zgniecione przez napierających, zziębniętych i wściekłych z tyłu tysięcy osób.

Jest 20.30, a koncertu nie ma. Do toalet kłębią się kolejki. Najgorzej jest w damskich, toteż niektóre z bardziej zdesperowanych pań, nie oglądając się na stojących przy pisuarach mężczyzn, wskakują do wolnych kabin, by załatwić swoje potrzeby. Spotykają się ze zrozumieniem. W końcu wszyscy marzli jednakowo, a oczek w WC dla pań jest za mało. Uffff. . .

Może pseudoorganizatorom chodziło o to, by punkty gastronomiczne, oferujące gorące napoje, mogły zbić na tym interes? Całkiem możliwe.

Godz. 20.35 - powoli wypełniają się sektory z widzami. Ktoś, nie przedstawiając się, przeprasza publiczność, że z powodu "niedogodności technicznych" (???)koncert będzie opóźniony, ale mamy się cieszyć, bo w ogóle się odbędzie.

Przypomniały mi się zapowiedzi prasowe, że łódzki koncert ma być pierwszym występem Sade przed polską publicznością. "W Stanach trzeba było czekać 10 lat na jej ponowne pojawienie się na scenie, a w rodzimej Wielkiej Brytanii do lipca tego roku nie koncertowała od 18 lat. Cała mamucia trasa rozpoczęła się pod koniec kwietnia tego roku występem w Nicei - aż 14 miesięcy po premierze promowanego albumu, jedna z wielu niespotykanych rzeczy w karierze grupy." I rzeczywiście. Nie mogliśmy być rozczarowani.

To był piękny koncert, znakomicie wyreżyserowane widowisko artystyczne. "Dyrektorem kreatywnym, czyli po naszemu: głównym twórcą widowiska -jest słynna reżyserka teledysków Sophie Muller, prywatnie – przyjaciółka Sade jeszcze z czasów, gdy wspólnie uczyły się projektowania mody. Oprawę świetlną zajął się Baz Haplin, jedna z największych gwiazd w branży pracujący ze wszystkimi od Josha Grobana i Jay-Z po Joe Satrianiego czy Linkin Park. Obraz doskonale pasuje do muzyki – wszystko jest eleganckie, zdawałoby się, że proste, dopiero po czasie zdajemy sobie sprawę choćby z tego jak skomplikowany system zapadni ma scena. Innym razem kosmiczny efekt wywoływany jest prostymi sposobami: film wyświetlany na olbrzymim LED-owym ekranie z tyłu, potem zespół i inny film wyświetlany na półprzezroczystą kotarę oddzielającą widzów od sceny – w ten sposób powstaje piękny efekt trójwymiarowej przestrzeni." (http://muzyka.onet.pl/publikacje/najbardziej-zmyslowa-wokalistka-swiata,1,4903477,wiadomosc.html)

Warto było przyjść na koncert, zobaczyć i posłuchać Sade z jej znakomitym zespołem, któremu osobiście podziękowała, przybliżając każdego muzyka w kilku zdaniach i każdemu kłaniając się z niebywałą elegancją, co zresztą zostało jej odwzajemnione.