23 października 2022

Krytyka pajdokracji ?

 


W minionym tygodniu w Senacie RP odbyła się międzynarodowa konferencja korczakowska z udziałem uczonych, którzy w korczakowskim duchu są zatroskani o losy dzieci na świecie, o ich prawo do godność, szacunku, miłości, integralnie pojmowanego rozwoju i samorozwoju. Nie znam treści obrad, więc się nie odnoszę do nich, ale jak widać problematyka praw dziecka wciąż jest aktualna.  

110 lat temu Feliks Konieczny publikował na łamach katolickiego czasopisma "Słowo" cykl artykułów, które miały za zadanie powstrzymanie oświeceniowej, zachodnioeuropejskiej i polskiej myśli humanistycznej nurtu NOWEGO WYCHOWANIA. Teksty te zostały zamówione przez redakcję, co tylko potwierdza hipotezę, że rozwijająca się na przełomie XIX i XX wieku pedologia, interdyscyplinarna nauka o dziecku, musiała zderzyć się z doktrynalną, ideologiczną przeciwwagą. 

Każda epoka ma swoje koncepcje, modele, teorie, doktryny wychowawcze, wśród których ciesząca się zainteresowaniem ze względu na swoją oryginalność, nowość interpretacyjną czy normatywną może budzić opór. Nic dziwnego, że uruchamia wobec niej krytykę, odmienne spojrzenie czy nawet jest wobec niej radykalnie przeciwstawna. 

Przypomnę zatem kluczowe tezy antypajdokraty Feliksa Konecznego (1862-1949), który nie był pedagogiem tylko historykiem, profesorem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, autorem kilkudziesięciu rozpraw z tej dyscypliny wiedzy także normatywnej, a więc i ideologicznej. Niejako przy okazji swoich badań historiozoficznych podjął problemy wychowania i kształcenia młodzieży, gdyż nie akceptował trendów, idei, które docierały do kraju będącego pod zaborami. Jedna z krakowskich oficyn wydała zbiór artykułów F. Konecznego w tomiku, dzięki czemu nie musimy ich poszukiwać w bibliotekach, gdyż nie byłoby to łatwe zadanie.    

W procesie kształcenia ważne jest jednak, by podejmować studia nie tylko dociekające istoty i zakresu rozwoju jakiejś myśli społecznej, ale także kwestionujące ją, by każdy mógł sam ją osądzić. Przyjrzałem się minionej narracji, by zobaczyć, co z niej jest dzisiaj wydobywane na jaw przez ortodoksyjne środowiska konserwatywne. Pedagodzy powinni wiedzieć, że korzenie współczesnej krytyki w polskiej debacie publicznej pedagogiki dziecka mają swoje korzenie m.in. w artykułach F. Konecznego.

Co rozumiał F. Koneczny przez pajdokrację

Rozumiem więc przez pajdokrację nie sam udział młodzieży w życiu publicznym, lecz wywieranie wpływu na kierunek tego życia, występowanie z programami działania i to skuteczne, tak, iż młodzież przeprowadza swą wolę w polityce narodowej - a więc radzi (s.7). 

Autor nie podejmował w swoich pierwszych artykułach kwestii pajdokracji w edukacji szkolnej, tylko analizował jej obecność w życiu politycznym kraju. Koneczny uważał, że angażowanie się młodzieży w politykę państwa nie jest jej suwerennym działaniem, tylko dziełem osób starszych, a zatem jest niebezpieczne dla niej samej. 

Młodzież o własnych siłach nie potrafi utrzymać ani nawet tradycji życia akademickiego, a cóż dopiero narzucać ogółowi programy polityczne! (s.8)

Młodzież idzie na lep doktryn i programów słabszych, nadaje rozgłos "politykom", pozbawionym zmysłu politycznego, którzy zyskują następnie zwolenników i wśród dorosłych, wśród mniej dojrzałych politycznie (s.21). 

Młodzież była zatem środkiem do realizacji politycznych ambicji osób dorosłych - prowokatorów, uwodzicieli, pochlebców, ambitnych miernot, ale i osób zacnych, które są zatroskane o umocnienie jakiejś idei. Czy młodzież jest podatna na propagandę polityczną zorientowaną na przyszłość jej życia? Koneczny uważał, że nie, że jest ona równa zeru (s.9).

Kto zatem popierał pajdokrację ponad sto lat temu? (...) winciarze, którzy pragną, żeby im podnieciła nerwy nowa pajdokracja. Pielęgnują też pajdokrację stronnictwa, a nie tylko bez korzyści dla siebie, ale skracając sobie przez to życie (tamże).

Z pajdokracją - jak przekonuje F. Koneczny - należy walczyć, by uniemożliwić młodzieży interesowanie się kompetencjami politycznymi (...) i zaprzestać organizować ją politycznie, a ośmieszać takich, którzyby tego nie zaprzestali (s.10). Historyk przewidywał wyplenienie pajdokracji w ciągu kilku lat, co spaliło na panewce. Starsi powinni tłumić wszelkie zachcianki młodzieży do interesowania się sprawami publicznymi, gdyż to jej nie przystoi, a nawet jest dla niej niebezpieczne.

Rolą prokuratorów miało stać się podejmowanie walki ze stowarzyszającą się młodzieżą w celach politycznych, by przypisując jej charakter spisku, a wydatkując na walkę w tym celu środki finansowe, uniemożliwić jego dalszy rozwój. Dziecięce "spiski", powstające partenogenetycznie, odznaczają się tym, że zawsze nakładają na członków obowiązek uczenia się rzeczy polskich obszerniej, ponad program szkolny, podczas "gdy organizacjom" sztucznym, wywoływanym przez agitatorów, książka śmierdzi (s.12). 

Koneczny dzieli się obserwacją z akademickiego środowiska, które dowodzi spiskowej bierności studentów. Są oni bowiem zajęci wkuwaniem, zdawaniem egzaminów, a po studiach rozjeżdżają się po świecie. Ba, studenci nie są zainteresowani nawet tradycją swojego środowiska. Choćby więc nawet większa połowa danego pokolenia akademickiego zrzeszyła się, postanawiając wpłynąć na życie publiczne - nie sprawi nic a nic (s.13). 

Skoro studenci nie mieli chęci ani czasu na polityczne zaangażowanie, to historyk wyciągnął wniosek, że: (...) właściwi pajdokraci nie są wcale młodzieńcami! (s.14).  Pajdokrację wywołują i upowszechniają świadomie i nieświadomie, uczciwie i nieuczciwie ludzie starsi, jacyś najmici, którzy chcieliby, żeby młodzież miała jak największy wpływ na społeczeństwo (s.15). 

Nie bez wielkiej racji psychologicznej szpiegostwo o prowokatorstwo zatrudnianym bywa najbardziej wśród młodych, zapalnych głów. Z reguły wystarczy młodzieży schlebiać, żeby ją pozyskać (tamże). 

Zdaniem ówczesnego historyka, to starsi haniebnie wykorzystują młodzież do realizacji własnych, niecnych zamiarów politycznych. Młodzież nie powinna angażować się politycznie, gdyż występowałaby wówczas przeciw własnemu narodowi, z zarozumialstwa także przeciwko społeczeństwu. Skoro zaś przyznajemy młodzieży - choćby milcząco - prawo do akcji politycznej, na nic wszelka dysputa z nią co do rodzaju i sposobu tejże akcji. Znajdzie się zawsze wielu, którzy w końcu dadzą się młodzieży przekonać czy porwać - i pajdokracja gotowa (s.18). 

Młodzież nie jest rękojmią przyszłości, a więc błędnie szafuje się porzekadłem, jakoby przyszłość narodu zależała właśnie od młodzieży. Podobnie przesądem jest [p]owszechne mniemanie, że kto trzyma młodzież w swym ręku, ten rozporządza przyszłością (...)(s. 24). 

Ciekawe, co sądzą o dzisiejszej młodzieży i jej politycznych aspiracjach oraz braku zaangażowania w sprawy publiczne juwentolodzy w naukach społecznych?