23 kwietnia 2022

O harcerskiej kulturze śmiechu

 


Mam nadzieję, że nie wszyscy dali się nabrać na żart prof. UKW Przemysława Grzybowskiego, który rozesłał w dn. 1 kwietnia br. tej treści komunikat: 

W związku z odwołaniem pandemii przez Ministerstwo Zdrowia i zniesieniem nakazu noszenia maseczek na terenie instytucji oświatowych, Minister Edukacji i Nauki wydał rozporządzenie, na mocy którego rektorzy uczelni wyższych będą mogli ubiegać się o środki finansowe na dofinansowanie zakupu kosmetyków do (de)makijażu dla osób płci wszelakiej, których wizerunek ucierpiał w okresie noszenia maseczek. 

Jednocześnie poinformowano o uruchomieniu puli grantów w konkursie „Twoja twarz brzmi znajomo w uczelni”, celem wsparcia badań i projektów edukacyjnych dotyczących dziedzictwa kulturowego, realizowanych pod hasłem „Śpieszmy się zapamiętywać twarze ludzi, tak szybko się zmieniają”. Patronem konkursu oraz fundatorem stypendiów dla najaktywniejszych badaczy i badaczek stosujących w swej aktywności autoetnografię, jest koncern Lorelaj.

Nie tylko w dzisiejszych czasach potrzebne jest poczucie humoru, by nie ulegać pesymistycznym, fatalistycznym nastrojom. Internauci świetnie sobie z tym radzą publikując codziennie nowe memy czy wrzucając na fejsa lub instagram fragmenty kabaretowych występów.  Autor powyższego żartu opublikował z Katarzyną Marszałek książkę pt.  "Harcerska kultura śmiechu w Polsce. O śmiechu i nie tylko w harcerskim Prawie, edukacji, służbie oraz twórczości". 

To jest bardzo ważna rozprawa, gdyż pokazuje nie tylko przenikanie do polskiej obyczajowości (także) harcerskiej pedagogiki pozytywnej twórcy skautingu Roberta Baden-Powella, ale i jej ewoluowania w różnych dziedzinach aktywności harcerzy i kadr instruktorskich oraz do dokumentów normujących w tym stowarzyszeniu postawy i zachowania wszystkich jego członków. Po książkę powinni zatem gremialnie sięgnąć harcerze i ich instruktorzy, gdyż w rzeczy samej na fundamentalnej dla harcerskiej pedagogii idei optymizmu konstruowana jest filozofia codziennego życia. 

Nie należy analizować tej publikacji z naukowego punktu widzenia, gdyż jak przyznają się do tego jej Autorzy, ma ona w pierwszej części charakter popularnonaukowy, by zainteresować miłośników harcerskiej historii m.in. kulturą śmiechu. Druga część książki zawiera niezwykle bogatą antologię źródeł harcerskiej wiedzy, norm prawnych i ich wykładni, które posłużyły do skonstruowania własnej interpretacji, a zarazem mogą być znakomitym źródłem do dalszych studiów i badań hermeneutycznych.

Przemysław Grzybowski powraca w tej książce do swoich wcześniejszych studiów z gelatologii, co odzwierciedla kontynuację jego warsztatu badawczego w nowym dla czytelników, bo przecież nie dla niego, środowisku socjalizacyjnym.  Podobnie Katarzyna Marszałek potwierdza wartość odsłon źródeł zorientowanych na przedmiot zainteresowań poznawczych. 

Gorąco zatem polecam tę książkę nie tylko środowiskom harcerskim, bez względu na występujące w nich zróżnicowanie organizacyjne, ale przede wszystkim pedagogom społecznym i szkolnym, którzy interesują się uwarunkowaniami efektywności procesu wychowania. Oficyna Wydawnicza "Impuls" udostępnia ten tytuł bezpłatnie.

Zachęcam zarazem do czytanie rozpraw, które zostały pominięte przez  autorów tej książki:  

H. Bergson, Śmiech. Esej o komizmie, Kraków 1977; 

D. Buttler, Polski dowcip językowy, Warszawa 1968; 

J. Bystroń, Polski dowcip językowy, Warszawa 1968; 

M. Dudzikowa, Funkcje humoru oraz możliwości wykorzystania w badaniach zjawisk życia szkolnego, "Forum Oświatowe" 1993 nr 8-9;

M. Dudzikowa, Wiedza przygniotła ich do ziemi? Czyli o poczuciu humoru nauczycieli w ocenie uczniów, "Studia Pedagogiczne" t. LXI, 1995.  

M. Dudzikowa, Osobliwości śmiechu uczniowskiego, Kraków 1996; 



B. Dziemidok, O komizmie, Warszawa 1967; 

V. Havel, Anatomia gagu, "Literatura na świecie" 1989 nr 8-9;

M.M. Hurley, D.C. Dennett, R.B.Jr. Adams, Filozofia dowcipu. Humor jako siła napędowa umysłu, tłum. Rafał Śmietana, Kraków 2016; 

A. Janowski, Uczeń w teatrze życia szkolnego, Warszawa 1989; 

L. Jaxa-Bykowski, Figle i psoty młodzieży szkolnej, Poznań 1933; 

L. Kołakowski, Kapłan i błazen, "Krytyka" 1989 nr 28-29; 

C. Matusewicz, Humor, dowcip, wychowanie, Warszawa 1976; 

P.L. McLaren, Rytualne wymiary oporu - błaznowanie i symboliczna inwersja w: Nieobecne dyskursy, red. Z. Kwieciński, Toruń 1991; 

I. Passi, Powaga śmieszności, Warszawa 1980; 

M. Śnieżyński, Przezwiska nauczycieli, Kraków 2003;

L. Witkowski, Śmiech jako opór i wyzwolenie (pogranicza wiedzy, wiary i władzy), w: Nieobecne dyskursy, dz. cyt. 

Szczególnie dzisiaj warto rozwijać kulturę śmiechu, która ma u podstaw swojego zaistnienia znaczenie światopoglądowe, polityczne, ideologiczne. W ten bowiem sposób komunikuje się własną prawdę o sobie, innych czy świecie. 

 


22 kwietnia 2022

O szkolnej demokracji

       


 

Aleksander Kamiński tak uzasadniał konieczność odstąpienia od modelu centralistycznie sterowanego szkolnictwa na rzecz strategii substytucji, oddolnego tworzenia szkół przez społeczności lokalne rodziców, nauczycieli i uczniów: 

Jeśli szkoła ma nie tylko uczyć, lecz i wychowywać, jeśli wychowanie w szkole ma zmierzać głównie ku zaszczepianiu i utrwalaniu obywatelskich postaw i jeśli te postawy mają „wyrastać” z gruntownie przyswojonej motywacji  społeczno-moralnej – to proces wychowawczy szkoły powinien polegać nie tylko na intelektualnym zjednywaniu młodych umysłów dla tych celów, lecz także (a raczej przede wszystkim) na takiej organizacji życia szkolnego, która zapewni uczniom praktykowanie pożądanych zachowań społecznych[1].  

Wśród podstawowych cech wyróżniających demokratyczną formę organizacji i działania szkoły wymienia się dzisiaj zasadę równości formalnej wobec prawa wszystkich podmiotów edukacji. Inna z zasad odnosi się do nadania prawnej formy i prawnego charakteru stosunkom między władzą szkolną (pedagogiczną) a uczniami i ich rodzicami jako podmiotami prawa poprzez określenie ich wzajemnych praw i obowiązków. 

Muszą one opierać się na uznaniu i zagwarantowaniu formalnej równości i wolności wszystkich osób uczestniczących w edukacji szkolnej. W tej sytuacji żadna ze stron nie może być uzależniona od arbitralnych decyzji władz szkolnych, lecz podlega wyłącznie prawu, nad którego przestrzeganiem powinien czuwać społeczny organ, jakim jest rada szkoły. Stosunek władz szkoły do prawa jest swoistego rodzaju miernikiem demokracji w tej placówce oświatowej.

Równie ważnym wskaźnikiem demokracji w szkole jest stosunek kadry kierowniczej tej placówki do wewnętrznej krytyki, opozycji. Jeżeli jest ona otwarta na nią, wrażliwa i racjonalnie podchodzi do zasadności formułowanych sądów krytycznych bez ich tłumienia czy nerwowego skrywania przed szkolną opinią publiczną, to istnieje szansa na sprawiedliwość i konieczność wprowadzania zmian. 

W szkole demokratycznej ceni się szczerość i odwagę cywilną pedagogów, uczniów i ich rodziców w wypowiadaniu własnych przekonań. Nie ma obaw, że mogłyby komukolwiek grozić z tego tytułu przejawy czyjejś nieżyczliwości. Prawdziwą wartością demokracji jest to, że władza bierze się ze wspólnoty, a nie spoza niej. 

Szkoła w systemie zdecentralizowanym to szkoła, która ma prawo do własnych, lokalnych zasad i sposobów organizacji swojej pracy. Powinien w niej obowiązywać dialog wychowawczy, oparty na dwustronnym stosunku wychowawczym oraz dostrzegający wielką efektywność wychowania zespołowego, w którym nie tylko wychowawca, lecz cały zespół stoi na straży określonych norm i zwyczajów.

 



[1] A. Kamiński, Organizacja życia społeczności uczniowskiej, w: Szkoła wychowująca, red. T.J. Wiloch, Warszawa: 1978, s. 117.


21 kwietnia 2022

Demokracja czy totalitarna bestia?

 

            

W obliczu toczące się wojny na Ukrainie przypominam pogląd klasyka pedagogiki społecznej, profesora Uniwersytetu Łódzkiego, pisarza, harcmistrza Aleksandra Kamińskiego na temat konieczności stosowania oporu wobec ustroju totalitarnego oraz konieczności demokratyzowania polityki oświatowej. Mimo, iż pisał o tym w okresie II wojny światowej w swoim studium zatytułowanym "Wielka gra", a powracał do tych kwestii w latach 70. XX w., to jego tezy nie tylko nie straciły na aktualności, ale stają się zobowiązaniem społeczno-moralnym dla kolejnego pokolenia. 

Studiując dzieła „Kamyka” odnajdziemy w nich kluczowe przesłanie, że oto nie konstytucja, nie ustrój państwa, nie koncepcje reform, nie masy ludzkie i nie granice stanowią o wielkości jednostki i narodu, ale sam człowiek, istota ludzka ze swoją potencjalną zdolnością do kształtowania własnego charakteru. Każdy z nas powinien angażować się w walkę z każdego rodzaju totalitaryzmem jako swoistego rodzaju bestią.

Kamiński jednoznacznie sformułował w okresie okupacji hitlerowskiej wizję demokratycznego społeczeństwa i istotę człowieczeństwa. Owocem jego argumentacji jest m.in. antytotalitarny model humanistyki sytuujący go wśród protagonistów ustroju demokratycznego. Eksponował w nim  bowiem takie jego zalety, jak wolność, równość i parlamentaryzm. Jak pisał: 

Wolność polega na tym, że państwo demokratyczne zapewnia obywatelom swobodę słowa, druku i stowarzyszeń. U podstaw demokracji leży wiara w człowieka i zaufanie do obywatela. Równość polega głównie na tym, że wszyscy obywatele państwa demokratycznego bez różnicy narodowości, warstwy społecznej i przynależności partyjnej są równi wobec prawa.

Parlamentaryzm polega na takiej organizacji politycznej społeczeństwa, która: 

1/ujawnia w stałych czasookresach poglądy polityczne obywateli, 

2/ oddaje władze w ręce tych grup politycznych, za którymi wypowie się większość obywateli,

3/ zapewnia kontrolę nad rządem i jego odpowiedzialność. 

Ustrój demokratyczny jest jedną z najlepszych form ustroju państwowego, chociażby dlatego, że  pozwala w sposób pokojowy bez rewolucji, bez rozlewu krwi i wojen wewnętrznych na przekazywanie władzy oraz łatwiej niż inne ustroje daje możność wyrażenia społeczeństwu nurtujących go prądów.[1]

Kamiński lokował pedagogiczne nadzieje w demokracji, gdyż doświadczony jej funkcjonowaniem w ramach ruchu harcerskiego miał pełną świadomość tkwiącego w ustroju demokratycznym potencjału do autentycznego, obywatelskiego angażowania się społeczeństwa z własnej, nieprzymuszonej woli na rzecz podejmowania działań dla dobra wspólnego. Jeśli ono tego wymagało, to także podporządkowania się woli większości oraz bycia lojalnym wobec bliskich i wyrozumiałym wobec przeciwników politycznych. 

Łączył odpowiedzialność obywatelską z wysoką etycznością i dialogiem politycznym, apelując: 

(...) gdybyś mocno się przejął duchem którejś partii politycznej i wszedł w jej służbę, zdobądź się na najwyższy wysiłek, aby przestrzegać w swym życiu partyjnym ogromnie ważnej zasady: pomimo całej miłości i wiary, jaką darzysz swoją partię - zdobądź się na lojalną postawę wobec wszystkich innych partii, stojących na gruncie niepodległego państwa polskiego. 

Jedną z najprzykrzejszych właściwości życia partyjnego jest jakieś szatańskie otumanienie mózgów, które czyni z ludzi ongiś rycerskich, honorowych i uczciwych - ogłupiałych fanatyków, którzy we wszystkich innych partiach i stronnictwach politycznych, prócz własnego, dostrzegają tylko podłość i zdradę, fałsz, nikczemne intencje, nieudolność i złą wolę - oraz przekonani są, że najstraszniejsze ruiny i klęski spotkać są gotowe ojczyznę z rąk każdego z ich przeciwników politycznych.

        


    Powtarzam: pomimo całej miłości i wiary, jaką otaczasz własną partię polityczną - zdobądź się na rycerski i lojalny stosunek wobec innych partii. Nawet gdyby programy tych partii, albo ich ludzie ranili głęboko twe poczucie dobra publicznego. Pamiętaj zawsze, że twego przeciwnika politycznego może także samo ranić program twojej partii. 

I jeszcze jedno: nie wykluczaj z tego kręgu lojalności żadnego stronnictwa stojącego na gruncie niepodległego państwa polskiego. Od najskrajniej lewicowej do skrajnie prawicowej - traktuj wszystkie grupy jako te, w stosunku do których trzeba zdobywać się na lojalność, w stosunku do których trzeba czynić wysiłek zrozumienia ich intencji.[2]

    Kamiński był przekonany, że oprócz zaistnienia ustroju demokratycznego, niezbędna jest jeszcze demokracja w systemie oświaty, życia społecznego i gospodarczego państwa. Ustrój demokratyczny pozbawiony demokracji w powyższych dziedzinach życia nie ma sensu, gdyż powtórzyłby jedynie obraz zakłamania władz społeczeństw rzekomo demokratycznych.


***

[1] A. Kamiński, Co to jest demokracja? w:  A. Janowski, Być dzielnym i umieć się różnić. Szkice o Aleksandrze Kamińskim, Warszawa: 1992, s. 109.

 [2] A. Kamiński („J. Górecki”), Wielka Gra, Warszawa: NWH 1981, s. 10-11.

20 kwietnia 2022

Dlaczego trzeba powstrzymać wrogów demokratycznego świata

 



Były szachowy mistrz świata Garri Kasparow opublikował w 2015 roku książkę, której przekład na język polski trafił do rąk czytelników dopiero teraz. Trochę dziwię się wydawcy, że właściwy tytuł: Why Vladimir Putin and the Enemies of the Free World  Must Be Stopped został sprowadzony do podtytułu, by wielkimi literami nadać mu nieco mylące brzemienie: Nadchodzi zimaCzyżby wydawca bał się, że może to zaszkodzić jego firmie? 

Książka jest niezwykle interesującą analizą polityki Kremla wobec krajów byłego Związku Radzieckiego, w tym szczególnie wobec Gruzji, Czeczeni i Ukrainy. Dzięki jej treści możemy zrozumieć błąd ówczesnych prezydentów USA i Europy Zachodniej – szczególnie Francji i Niemiec w prowadzeniu polityki międzynarodowej, który z każdym rokiem od inwazji wojsk rosyjskich na Czeczenię, Gruzję a następnie Ukrainę umacniał Putina w prowadzeniu bezwzględnej agresji na te kraje. Skutkowała ona śmiercią dziesiątek tysięcy ludności cywilnej, a od 24 lutego 2022 roku jesteśmy świadkami kolejnej inwazji na Ukrainę, w wyniku której zabija się bezbronnych mieszkańców, gwałci kobiety i dzieci, porywa je, wywozi na teren Rosji, niszczy infrastrukturę, domy mieszkalne i okrada z majątku ich właścicieli oraz instytucje publiczne.

Autor książki jest jednym z liderów ruchu oporu na rzecz demokracji Rosji, w tym szczególnie praw człowieka i wolności słowa. Sam będąc zatrzymywanym, a nawet więzionym obywatelem tego kraju odsłania wewnątrzkrajowe i międzynarodowe uwarunkowania dojścia Putina do władzy i jej sprawowania w bezwzględnie okrutny, dyktatorski sposób, oparty na stosowaniu terroru wobec sprzeciwiających się jemu obywateli. Jak pisze:

Dyktatorzy nie pytają „dlaczego?”, by zagarnąć dla siebie więcej władzy: pytają jedynie „dlaczego nie?”. Kiedy Putin przypatrywał się uważnie, jak się do niego odnoszą inni przywódcy, tacy jak Merkel, Cameron czy Obama, nie znajdował żadnego powodu, dla którego miałby nie postąpić właśnie tak, jak mu się podoba [s.21].

Otóż to, Kasparow przywołuje konkretne fakty, rozmowy, spotkania przywódców państw świata Zachodu z Putinem, które oparte były nie tylko na akceptowaniu coraz bardziej autorytarnej polityki rosyjskiego przywódcy, ale i wspieraniu jej jakoby zmierzała do demokratyzowania kraju, mimo iż fakty temu przeczyły z każdym rokiem. To pokolenie zachodnich przywódców nie chce uznać – pisał w 2015 r.  Kasparow – że zło nadal istnieje na tym świecie i trzeba z nim walczyć bez taryfy ulgowej, a nie z nim negocjować. Obecnie widać wyraźnie, że państwa demokratyczne dwudziestego pierwszego wieku nie są gotowe do podjęcia tej walki. Wciąż otwarte pozostaje pytanie, czy potrafią stać się do niej gotowe i czy to zrobią [s. 23].

Dzisiaj znamy odpowiedź na to pytanie, która brzmi TAK. Kraje zachodniej demokracji nie tylko są gotowe, ale w obliczu kolejnej inwazji wojsk FR na Ukrainę zrozumiały prowadzenie wobec Rosji błędnej polityki i wreszcie zareagowały znacznie ostrzejszymi sankcjami wobec agresora, jego władz, oligarchów i systemu gospodarczego. Opadła kurtyna złudzeń, a może i obłudy dotychczasowych polityków, którzy bardziej troszczyli się o interesy ekonomiczne, aniżeli byli gotowi zdać sobie sprawę ze skrywanych przez Putina dążeń do uderzenia nie tylko w kraje byłego Związku Radzieckiego, by je odzyskać, ale także skierować ostrze wojny w kierunku młodych demokracji Europy Środkowo- Wschodniej oraz by osłabić Unię Europejską i wpływy NATO na naszym kontynencie.

Rację ma G. Kasparow pisząc:

Jednak zło nie umiera, tak samo jak historia się nie kończy. Zło można przycinać niczym chwast, nigdy jednak nie da się go całkowicie wykorzenić. Czeka tylko na okazję i natychmiast się rozplenia, wykorzystując szczeliny w naszej czujności. Potrafi wrosnąć w żyzną glebę naszego samozadowolenia, a nawet w skalne rumowisko zburzonego muru berlińskiego [s.26].

Autor książki w wielu miejscach przywołuje dojście Hitlera do władzy, włączenie Czechosłowacji do Rzeszy i zaatakowanie Polski w 1939 roku do sytuacji niereagowania innych państw Zachodu na rosyjskie inwazje w XXI wieku, co tylko potwierdza kolejne milczenie świata wobec inwazji Rosji na suwerenną Ukrainę. Już siedem lat temu ostrzegał Kasparow, że powrót Kremla do rozszerzania panowania Rosji nie zakończy się na Ukrainie. Dyktatorzy zatrzymują się tylko wtedy, kiedy ktoś ich zatrzymuje, a zaspokajanie apetytów Putina Ukrainą podsyci je jedynie i wzbudzi w nim pragnienie  dalszych podbojów [s. 28].

Dyktatorzy walczą o trwanie u władzy, a nie tylko o własne przetrwanie, toteż będą uciekać się do działań, które mają za nic życie innych ludzi, tym bardziej, jeśli są im przeciwni, odsłaniają prawdę o rządach opartych na propagandzie, fałszu, korupcji, kradzieży, mordowaniu przeciwników politycznych, fałszowaniu wyborów, przejmowaniu mediów publicznych, cenzurowaniu informacji itp. 

Ważne jednak, by pamiętać, że w roku 1936 – a nawet w roku 1937 i 1938 – Hitler też nie był Hitlerem! Dopiero pewne wydarzenia pozwoliły mu stać się potworem: schlebianie mu przez zagranicznych sportowców i dostojników na igrzyskach olimpijskich w Berlinie, gorliwa kapitulacja Chamberlaina, brak sprzeciwu ułatwiający nazistowskiej armii przekraczanie niemieckich granic ustalonych po pierwszej wojnie światowej [s.32].

Dyktatorzy mają za nic międzynarodowe prawo, konwencje, światową opinię publiczną, gdyż są całkowicie bezkarni mając zapewnienie ochrony swoich działań przez podporządkowany im system sądowniczy. Każdy oponent staje się dla takiej władzy personae non gratae, która w mediach publicznych wprowadza cenzurę. Tworzy zarazem (…) przestrzeń, w której może istnieć pewien osobliwy rodzaj kontrolowanego sprzeciwu. (…) Podobnie jest z wiecami protestacyjnymi: można je rejestrować i mogą się odbywać, ale ich organizatorzy i uczestnicy muszą się liczyć z tym, że staną przed sądem [s. 57].

Nie od tego roku doświadczamy powrotu Rosji do dyktatury, dewastowania demokracji we własnym kraju i hamowania jej rozwoju w krajach ościennych, a tym bardziej podlegających wpływom byłego ZSRR. Kasparow wskazuje zarazem na to, jak ważne jest konsekwentne i spójne budowanie społeczeństwa demokratycznego, którego cechą jest poszerzanie sfery obywatelskiej partycypacji w sprawach wspólnych dla niego jak np. służba zdrowia, kultura, bezpieczeństwo, oświata i nauka.

Światowi dyktatorzy są doskonale świadomi potęgi, jaką dysponuje dziś wolny świat. Dlatego niemal wszyscy oni zachowują pozory demokracji, urządzając fikcyjne wybory i odgrywając  inne teatralne scenki, byle zachować przychylność największych potęg gospodarczych i militarnych świata. Niestety wolny świat jest zbyt niedoinformowany, bezduszny lub pogrążony w apatii, by wykorzystać wpływ, jaki ma. Przywódcy wolnego świata cieszą się korzyściami płynącymi z utrzymywania kontaktów z dyktaturami – tanią ropą z Bliskiego Wschodu, tanim gazem z Rosji, tanią całą resztą z Chin – podczas gdy dyktatorzy wykorzystują pieniądze na finansowanie represji [s. 114].

O wartości trzeba walczyć, a nie czekać na to, że same zaistnieją w naszym życiu czy zostaną przyjęte przez społeczeństwo, nawet to, którego władze deklarują wychodzenie z ustroju totalitarnego. Sama zmiana ustroju może mieć deklaratywny, normatywny charakter, jeśłi społeczeństwo poprzestaje na zapewnieniach rządów o demokracji. W rzeczywistości jednak sprawujący władzę będą populistycznie zarządzać krajem skrywając przed obywatelami własne działania antydemokratyczne, wzmacniające centralistyczne władztwo oraz systematycznie i systemowo osłabiające instytucje demokratyczne.

Jeśli obywatele stracą czujność, zobojętnieją na nawet najmniejsze akty naruszania prawa, ograniczania swobód obywatelskich, wzniecania między ludźmi nienawiści, umacnianiu się skorumpowanej władzy itp. przegrają (…) z tymi, którzy wierzą w co innego, w coś gorszego. (…) z tymi, którzy nie wierzą w wartość ludzkiego życia ani w wolność, z tymi, którzy gotowi są walczyć, by narzucić innym swoją mroczną wizję ludzkości [s. 117]. Nie każda władza działa bowiem w interesie dobra wspólnego.

   Kluczową tezą G. Kasparowa jest udokumentowane przekonanie, że ludzie nie rodzą się dyktatorami, ale stają się nimi dzięki sprzyjaniu temu przez środowisko – najpierw naturalne, środowisko rodzinne, w którym dochodzi do przemocy, a później przez ułatwienie dojścia takim osobom do władzy. Wykorzystają ją do odzyskania poczucia własnej wartości kosztem niszczenia innych.  

Rozprawa tego autora skoncentrowana jest na rekonstrukcji dochodzenia Putina do „stadium bandyckiego kapitalizmu” [s. 160]. Ten nacechowany psychopatyczną postawą despota, jakże typową dla mafijnego dona, bez skrupułów niszczy ludzkie życie w imię budowania poczucia własnej potęgi,  gdyż mało kto był w stanie przeciwstawiać się jego polityce. 

Przywódcy demokratycznych państw przymykali oczy na łamanie przez Putina praw człowieka, byle tylko nabrać przekonania, że w ten sposób będą mogli prowadzić z nim interesy, a pośrednio zapewnią sobie własne bezpieczeństwo.  Zdaniem Kasparowa: Wobec braku zorganizowanego oporu ze strony społeczeństwa ten autorytarny reżim w wersji soft przez kolejną dekadę stopniowo nabierał złowieszczych   cech faszystowskiej dyktatury [s. 200].

Różnica między zachodnią demokracją a demokraturą Putina jest taka jak (…) różnica między dwoma krzesłami: jedno jest drewniane, a drugie elektryczne [s.259].

Swoje analizy Kasparow podsumowuje apelem do przywódców i obywateli zachodnich demokracji, by nie lekceważyli polityki potencjalnych dyktatorów, bo może być za późno, by pozbawić ich władzy i dehumanizujących działań. Należy wyciągać wnioski z przeszłości, by nie popełniać tych samych błędów, które doprowadziły do władzy wcześniejszych despotów. Kolejni dyktatorzy – jak pisze Kasparow: 

Skrupulatnie badają, w jaki sposób  należy stopniowo odbierać prawa, nie dopuszczając do buntu, w jaki sposób dławić sprzeciw i organizować fikcyjne wybory, a jednocześnie  dbać o korzystny wizerunek pozwalający na podróże i wymianę handlową z Zachodem, w jaki sposób mówić o pokoju, równocześnie prowadząc  wojnę. (…) dążenie do zdobycia pełni władzy nigdy się nie zmienia, a ich metody są nazbyt powtarzalne. My natomiast raz za razem pozwalamy, by niemal zgasło w nas przekonanie, że wolne kraje ponoszą odpowiedzialność za niewinnych ludzi przed śmiercią i represjami [s. 341-342].

Siedem lat temu świat zachodniej demokracji objął pozornymi sankcjami Putina po zajęciu przez jego armię części ukraińskiego terytorium. Wówczas Garri Kasparow pisał: 

Ukrainy należy bronić tak, jakby była sąsiadem wolnego kraju na świecie. Oznacza to zapewnienie jej broni, która pozwoli jej strzec własnych granic, oraz pomocy finansowej, by ustabilizować jej gospodarkę, którą Putin tak usilnie stara się zniszczyć [s. 386]. Niestety świat po raz kolejny był obojętny na słowa rosyjskiego dysydenta mieszkającego w USA i publikującego artykuły na ten temat na łamach Wall Street Journal.

Trzeba było kolejnych zniszczeń ludzkich istnień na Ukrainie, milionów uchodźców, głównie kobiet z dziećmi poszukujących schronienia w jeszcze wolnej Polsce, żeby nastąpił konieczny przełom w stosunkach z władzą Federacji Rosyjskiej. Być może bogacący się na wymianie gospodarczej z Rosją zachodnioeuropejscy prezydenci zrozumieli wreszcie do czego doprowadziła ich polityka układania się z despotą, prezydentem bandyckiego kapitalizmu.  


19 kwietnia 2022

Pedagog o bankructwie polskiej inteligencji

 



Z dniem 1 marca 2022 roku odszedł z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na emeryturę, mimo iż mógłby pracować w tej Uczelni zgodnie z obowiązującym prawem przez kolejnych pięć lat, wybitny pedagog, wieloletni dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych, dyrektor Instytutu Pedagogiki UMK, ale także założyciel pierwszego w dobie transformacji ustrojowej po 1989 roku niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego "Laboratorium” profesor tytularny ALEKSANDER NALASKOWSKI. Niemalże w tym samym okresie odeszło z tego Instytutu jeszcze kilkoro profesorów zatrudniając się w innych uniwersytetach krajowych. 

Jak dla mnie, pedagoga od lat współpracującego w różnych zakresach i formach z toruńskim środowiskiem naukowym, jest to sygnał głębokiego kryzysu, który został wraz z reformą szkolnictwa wyższego J. Gowina zapoczątkowany likwidacją Wydziału Nauk Pedagogicznych i włączeniem jego pracowników do Wydziału Nauk Społecznych.  Nie podejmuję tu kwestii zmian strukturalnych czy kadrowych, bo o tych suwerennie decydują władze autonomicznych uniwersytetów. Wskazuję jedynie na ich kontekst i skutki.  O niektórych powodach rozgoryczenia sytuacją m.in. w macierzystym uniwersytecie A. Nalaskowski pisał w swojej poprzedniej książce "Wielkie zatrzymanie". 

Wydanie przez tego pedagoga kolejnej książki zatytułowanej Bankructwo polskiej inteligencji jest kontynuacją rozliczenia się z minionym czasem przemian w naszym kraju, także w uniwersytecie, a nawet szerzej, bo w szkolnictwie wyższym i nauce, w tym w pedagogice. To jest ważny głos Autora, który był jednym z najważniejszych pedagogów-uczonych, mentorów, ekspertów w zakresie pedagogiki ogólnej, pedagogiki twórczości, edukacji alternatywnej i szeroko rozumianej pedagogiki szkolnej. 

Żadna z międzynarodowych konferencji, których cykl zapoczątkowałem w Uniwersytecie Łódzkim w 1992 roku, a dotyczących edukacji alternatywnej, nie  mogłaby się odbyć bez udziału Profesora, który w każdej z jej edycji dzielił się analizami procesów przemian w polskiej oświacie, konfrontując je z sytuacją w krajach anglosaskich. To dzięki A. Nalaskowskiemu mamy w kraju przekład jednego z najciekawszych podręczników brytyjskiego autora Rolanda Meighana pt. Socjologia edukacji, którego treść nie straciła na aktualności. 

W marcu pojawiła się na naszym rynku wydawniczym pięknie wydana, bogato ilustrowana książka A. Nalaskowskiego, której pisanie - jak przyznaje już w pierwszym zdaniu wstępu - przyszło mu (...) z niemałym trudem. Każdą ze swoich książek pisałem tak, jakbym to robił pierwszy raz w życiu, bo zupełnie inaczej pisze się o zjawiskach dynamicznych, o procesach mających własną dramaturgię i ciekawy zwrot akcji, a inaczej opisuje się bulgoczącą miazgę, pewien stan, a nie ruch. 

To książka właśnie o miazdze, o przeważającej części dzisiejszej polskiej inteligencji pokazanej tutaj w czterech różnych wcieleniach, ale cały czas tej samej. To inteligencja czyniąca kulturową rewolucję i świadomie, ale często też nieświadomie, szkodliwa i będąca wielkim hamulcowym transcendencji [s.9].  

 Haniebna inwazja wojsk Federacji Rosyjskiej na Ukrainę sprawiła, że po lekturze odłożyłem książkę na bok, gdyż za znacznie ważniejsze uznałem zaangażowanie się w pomoc ukraińskim ofiarom wojny. Nie chciałem zajmować się analizą stanu polskiego społeczeństwa, jego elit w wydaniu tak tego Autora, jak i każdego innego. Nieco zmęczyła mnie psychicznie ideologiczna, światopoglądowa wojna polsko-polska, toteż potrzebowałem trochę dystansu do zmierzenia się z treścią wspomnianej książki. 

Nalaskowski każdą książkę pisał z perspektywy własnej wiedzy, wyników prowadzonych badań, studiów, a nawet prowokujących diagnoz. W każdej książce odsłaniał samego siebie, swój światopogląd, myśli, demistyfikując w pewnych zakresach problemowych istniejące tabu. Zawsze pisał i nadal tworzy sobą, odpowiedzialnie, nie obawiając się reakcji własnego środowiska akademickiego czy opinii publicznej. 

Także w najnowszej książce obejmuje refleksją własne zaangażowanie w naukę, oświatę, uniwersytet, awanse naukowe, ale i politykę. Rzeczywiście, jak przyznaje: Ta książka jest subiektywną podróżą autora w czasie i przestrzeni. Jest w niej zarówno przeszłość, jest Polska, teraźniejszość, ale i przyszłość. Dlaczego subiektywna? Wszak to poważny uszczerbek na jej naukowej wartości [s.16].  

Nie jest jednak prawdą, że skoro planował odejście z UMK, to nie musiał przejmować się stylistyką narracji, gdyż wiele jego rozpraw ma charakter wyśmienitych esejów naukowych. Potwierdza tym samym znaną w naukoznawstwie tezę: 

(...) że autor każdej książki, czy to naukowej, czy kucharskiej, pisze głównie o sobie i mniej lub bardziej świadomie opisuje siebie. Ale większość się do tego nie chce przyznać. Zwłaszcza w humanistyce i naukach społecznych. Bo tutaj wymóg obiektywizmu jest szczególnie eksponowany i mocno warunkuje awans naukowy i otrzymywanie tytułów. Obiektywizm jest więc niezwykłą sztuką kamuflowania subiektywizmu i wszechobecnym zabobonem. To także szczególny rodzaj łgarstwa [s. 16]. 

 Właśnie dzięki takiej postawie A. Nalaskowski był zapraszany w latach 90. i z początkiem XXI wieku na niemal większość konferencji naukowych i oświatowych w naszym kraju, bo każdy z organizatorów wiedział, że będzie w swoich wypowiedziach kontrowersyjny, niemainstreamowy, autentyczny a przy tym pobudzający do myślenia erudycyjną, metaforyczną treścią wypowiedzi. 

Od 2006 roku sukcesywnie następował odwrót od fascynacji twórczością i ekspertyzami tego pedagoga, na co nie zwraca uwagi w tej książce, niejako pomijając ów okres publicznego zaangażowania się w poparcie polityki oświatowej ówczesnego ministra edukacji Romana Giertycha. Wszyscy pamiętamy ten okres nieudolnej, aroganckiej, kompromitującej ministra i jego resort władzy, której przesłanki  i mechanizmy jej sprawowania częsciowo powróciły na scenę polityczną w 2015 roku. 

Giertych zdradził swoich uprzednich mocodawców i przeszedł na stronę opozycji wobec rządów PiS. Nalaskowski zawsze bvył sobą. Trudno jest mi jednak zgodzić się jego tezą, że: Sferą, w której emocjonalność nie jest piętnowana, a bywa wręcz mocno akcentowana, są ludzkie przekonania [s.28], gdyż sam doświadczył tego jak ludzkie emocje, także w jego środowisku pracy akademickiej, są głównym źródłem napiętnowania tych, których zaangażowania i/czy światopoglądu nie akceptuje się, nie utożsamia z nimi przede wszystkim w sferze uczuciowej (z różnych zresztą przyczyn). 

Od lat wiadomo zatem, z którym obozem politycznym jest "związany" autor powyższej książki, wspierając swoim autorytetem naukowym także jego propagandową socjotechnikę. Tego część akademickiego środowiska nie chce mu darować, odrzucając wszystko, co tylko mogłoby się z nim wiązać. Dzięki tej książce możemy jednak dowiedzieć się, co on sam o "nich" sądzi, jak "ich" postrzega, z czym utożsamia i jakie są tego następstwa. 

Przywołana tu publikacja nie jest autobiografią, kroniką wydarzeń, osobistym rozliczeniem się z konkretnymi osobami czy instytucjami. Autor łączy w niej jednak wydarzenia z okresu PRL z rzekomą dominacją w naszym społeczeństwie pseudoelit ("ówczesnej inteligencji"), nie przywołując jednak w obecnym obozie władzy ani polityka o postawie Pawka Morozowa, ani hipokrytów, cynicznych graczy, pseudointelektualistów, a nawet marginalnej, a mającej miejsce patologii w polskim duchowieństwie. Kieruje ostrze krytyki na środowiska, które w jakiejś mierze dotknęły jego systemu wartości atakując go za jego stosunek do wydarzeń w kraju i na świecie.

Jednych wymienia z nazwiska, a o innych pisze: Oto zadeklarowany marksista, akademicki filozof (później znany w środowisku profesor) został w 1981 roku internowany, gdy tymczasem 7 lat był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, a współpracę tę kontynuował do 1986 roku. Nota bene do dzisiaj jest mocno lewicującym i bardzo antyklerykalnym nauczycielem akademickim [s. 45]. 

 Oczywiście, ma rację, że akademickie środowisko nie dokonało rozliczenia z przeszłością. Nie było ani dekomunizacji, ani lustracji w środowisku akademickim, co pozwoliło niegdysiejszym koryfeuszom partyjnym i tajnym współpracownikom wpływać na oblicze Akademii oraz kształcić nowe kadry naukowe. Dzisiaj doświadczamy skutków tego zaniechania [s. 46]

Można zatem przypuszczać, że jest to swoistego rodzaju oskarżenie także obecnej władzy, która osadziła na znaczących stanowiskach w państwie także tych, którzy służyli socjalistycznej władzy w okresie PRL. Publicznych przeciwników obozu władzy, którzy są aktywni w przestrzeni publicznej wymienia z nazwiska.  

Skoro profesorowie jawnie identyfikujący się z lewicą a nawet działający w jej politycznych strukturach mają prawo pouczać innych we wszystkich sferach życia, mogą wypowiadać się na temat każdej profesji, każdego wydarzenia, a nadto mają prawo ferowania ocen moralnych [s. 55], to dlaczego i on nie miałby tak czynić.     

Nalaskowski krytykuje lewicowych czy będących w opozycji wobec PiS profesorów za to, że (...) nie wahają się podawać fałszu za prawdę (Grabowski&Engelking), uciekać się do skrytego szantażu (Matczak), dokonywać skrajnie nie merytorycznych i nieuczciwych ocen dorobku naukowego (przypadek Zybertowicza) czy wypowiadać się w sposób moralnie nieodpowiedzialny (Gdula) [s. 55]. 

Autor książki uważa, że w ten sposób naruszają (...) pewien symbol, jakim jest profesorki tytuł czy funkcja niezależnego eksperta [tamże]. Tyle tylko, że w TVP mamy niemalże codziennie w głównych wiadomościach profesorów PAN i uniwersyteckich, którzy znają się na wszystkim i bezceremonialnie komentują wszelkie wydarzenia polityczne. Oni nie naruszają tego symbolu?   

Warto zatem przeczytać tę książkę, by przekonać się, że ostrze krytyki dotyczy inteligencji nie tylko w środowisku akademickim, ale przede wszystkim w mediach i w partiach władzy lub opozycyjnych wobec niej. Zostawiam na boku te dywagacje, mity, publicystyczno-polityczne utarczki, gdyż w książce znajduję znakomicie napisany etnopedagogiczny esej z pobytu A. Nalaskowskiego w Jerozolimie. Byłem w Izraelu służbowo, więc czytałem ten tekst z zaciekawieniem, by zobaczyć, w jakim stopniu zbieżny jest także z moim odbiorem kraju pogranicza kultur i konfliktów. 

Pedagogom polecam eseje dotyczące szkoły, w tym na temat (non)sensu zdalnej edukacji. Jak pisze w jednym z rozdziałów: Szkoła, którą jako ideę, a nie tylko realizację, rzeczywistość już dawno przegoniła, należy do starego świata. (...) szkoła jako idea się po prostu zestarzała i umiera ze zużycia. Jak stary człowiek. To samo zresztą dotyczy demokracji czy wielu innych dziedzin życia [s. 160]. 

Jest też mowa o historycznej reprodukcji w polityce. Przytacza bowiem słynne zdanie Władysława Gomułki wypowiedziane w 1945 roku: Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy [s. 198]. To prawda, tak właśnie rozumują autorytarni władcy. Nie tylko polskie elity polityczne, w niewielki zakresie będące inteligencją, już dawno temu zdradziły arystotelesowską wykładnię polityki, która zamiast być racjonalną troską o dobro wspólne, jest już od dziesięcioleci troską o władzę. Sergiusz Hessen pisał o tym w 1931 roku!    

Jest też w książce mowa o porażce tzw. pedagogiki medialnej, pandemicznym wykładaniu, paradoksie wirtualnej przyszłości i o osobistej tęsknocie za szkołą okresu II Rzeczpospolitej, mimo iż Autor sam jej nie doświadczył, bo jest za młody. Wielu z nas powraca do lektur z okresu dwudziestolecia międzywojennego, gdyż można w nich znaleźć aktualne a nadal nieosiągalne w polskim szkolnictwie projekty koniecznych zmian. 

Przeczytać tę książkę warto. Daje dużo do myślenia.        

    

 

18 kwietnia 2022

O orwellowskim wstręcie do polityki

 




Wydany przekład eseju belgijskiego sinologa, pisarza, tłumacza, krytyka literackiego i historyka sztuki Simona Leys'a (właściwe nazwisko: Pierre Ryckmann, 1935-2014) zatytułowanego "Orwell, czyli wstręt do polityki (Warszawa 2022) powinien wzbudzić zainteresowanie naukowców i nauczycieli interesujących się problematyką makropolitycznych uwarunkowań funkcjonowania społeczeństw. 

Czytałem ten tekst w okresie trwającej debaty na temat wyborów prezydenta Francji, w wyniku których nie doszło do ich rozstrzygnięcia w pierwszej turze, zaś do drugiej tury przeszedł obecny prezydent Emmanuel Macron i reprezentująca radykalną prawicę Marine Le Pen, zaś politolodzy tłumaczący ów wynik, zwrócili uwagę na zmianę strategii udziału obywateli w wyborach w tym kraju.       

Jeden z naszych politologów stwierdził, że część wyborców była gotowa głosować w pierwszej turze na Emmanuel Macrona, ale ze względu na to, że było znacznie więcej kandydatów do tego urzędu, postanowili przesunąć swoje głosy na jednego z największych konkurentów obecnego prezydenta, by nie wygrała ich M. Le Pen. Tym samym potwierdzili, że wybory stają się okazją do prowadzenia swoistego rodzaju strategii grywalizacyjnej, by opowiadając się wprost za swoim kandydatem jako konkurentem dla lidera, zablokować innego kandydata, który absolutnie nie powinien wygrać tych wyborów. 

Stali się zatem trzecią siłą, która zapewne w drugiej turze poprze już swojego kandydata, jakim jest E. Macron, skoro ani  on, ani ich kandydat nie wyeliminował z walki M. Le Pen. No cóż, wiemy, bo sami tego doświadczyliśmy w Polsce, że polityka nie jest już racjonalna troską o dobro wspólne tylko walką o władzę, by zgodnie z zasadą TKM wykorzystać dostęp do władzy da realizacji interesów partii władzy i jej wyborców. 

Zabiegający o władzę są świadomi tego, że jest to jedyna droga, by zabezpieczyć "bogactwo" dla realizacji własnych celów, interesów zabezpieczając społeczeństwu, w tym reprezentowanemu przez opozycję, jak i obojętnej jego części na politykę, niektóre tylko wartości. Simon Leys pisze: 

Historia pokazała już wielokrotnie, że niewiele potrzeba, żeby wrzucić miliony ludzi do piekła "Roku 1984": wystarczy garstka łajdaków, zorganizowanych i zdeterminowanych. A ci czerpią źródło swej siły z milczenia i ślepoty uczciwych ludzi. Uczciwi ludzie nic nie mówią, ponieważ niczego nie widzą. A jeżeli niczego nie widzą, to przyczyną tego nie jest brak oczu, lecz właśnie brak wyobraźni [s. 32].    

W Aneksie powyższego eseju znajdują się mniej znane poglądy George'a Orwella. Przykładowo:

* Aby pisać zwyczajnym, żywym językiem, człowiek musi myśleć w sposób nieustraszony, nie może on być politycznie ortodoksyjny [s.92].

Pamiętajcie, że każdy z was zapłaci za swoją nieszczerość i tchórzostwo. Nawet nie myślcie, że przez lata będziecie służalczo lizać buty sowieckiego reżimu, albo jakiegokolwiek innego, i znowu powrócicie do duchowej godności. Raz się skurwisz - kurwą zostaniesz [s. 97-98].  

* Nic tak nie sprzyja zmianom jak wojna. Przyspiesza ona wszystkie procesy, zaciera nieistotne różnice, sprawia, że dostrzegamy rzeczywisty stan rzeczy. Nade wszystko jednak wojna uświadamia jednostce, że nie jest całkiem sama [s.100].


17 kwietnia 2022

OTCHŁAŃ AD 2022

 


(źródło: Domenico BeccafumiChrystus w otchłani) 


W pierwszy dzień świąt Zmartwychwstania Chrystusa dzielę się najnowszym wierszem zatytułowanym "Otchłań" autorstwa ks. prof. Alfreda Wierzbickiego   


OTCHŁAŃ AD 2022


Powiedziano: Chrystus zstąpił do piekieł

w Buczy Borodiance Mariupolu.

 

Gdzie jesteś? Gdzie ta otchłań?

O ile głębiej niż dno,

na które poszedł przeklęty okręt wojenny?

Jak daleko od zbrodniczego grymasu na Kremlu?

Czy bardziej pełna niż milczenie papieża?

Dlaczego odwracamy od niej głowy?

 

Miserere Allegriego i Lamentacje Palestriny

nie mają wzniosłości,

która zawsze była w tej muzyce.

Deszcz, który zaczął padać,

bo zawsze pada w Wielki Piątek,

nie zapowiada szybkiego oczyszczenia.

 

Boże w ciemności,

Boże w ludzkiej śmierci,

rozwiąż spętane ręce,

wyjmij kule z tyłu czaszki,

otwórz oczy,

które za dużo widziały.

 

Z wiarą, że Zmartwychwstały ma klucze do Otchłani

życzę błogosławionej Paschy R.P. 2022.

Ks. Alfred Wierzbicki