21 sierpnia 2010
Prof. zw. dr hab. Anna Przecławska - odeszła na wieczną wartę
Tak żegnają harcerze osoby, które uczestniczyły w tym ruchu, a do takich należy
zmarła nagle w dn. 19 sierpnia br.
prof. zw. dr hab. Anna Przecławska (z d. Sadkowska - ur. 9.08.1929 w Warszawie). Zapisała swoją działalnością jedną z najpiękniejszych kart historii harcerstwa polskiego. Działała w nim od 1942 r. jako członek ruchu oporu. W Powstaniu Warszawskim pełniła rolę sanitariuszki i łączniczki Armii Krajowej w Kompanii Harcerskiej Batalionu „Gustaw”.
Z pedagogiką społeczną związała się nie tylko swoją harcerską służbą, ale także podejmując po II wojnie światowej studia pedagogiczne na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończyła w 1951 r. W macierzystej uczelni przeszła przez wszystkie szczeble awansu naukowego: w 1961 obroniła rozprawę doktorską, w 1968 habilitowała się i została docentem, zaś w 1978 otrzymała tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych. W latach 1979-81 była dyrektorem Instytutu Pedagogiki UW, zaś w latach 1981-87 pełniła funkcję dziekan Wydziału Pedagogicznego UW. W latach 1987-93 była prodziekanem tego Wydziału. Od 1981 r. kierowała Katedrą Pedagogiki Społecznej, a ostatnio była kierownikiem Katedry Animacji Kultury i Pracy Socjalno-Wychowawczej UW. Była wieloletnim członkiem Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów (zastępcą przewodniczącego Sekcji I Nauk Humanistycznych i Społecznych), członkiem Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego i wiceprzewodniczącą Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Przewodniczyła także Zarządowi Towarzystwa Przyjaciół UW. W Łódzkim Towarzystwie Naukowym była członkiem Kapituły Nagrody im. Ireny Lepalczyk.
To o Jej naukowej aktywności w okresie PRL tak pisała w swojej biograficznej książce nestorka pedagogiki społecznej prof. dr hab. Irena Lepalczyk: Jako następczyni (prof. Ryszarda Wroczyńskiego – dop. BŚ) – prof. Anna Przecławska, we wczesnych latach powojennych brała udział w badaniach czytelnictwa organizowanych [rzez ZNP, w których i ja uczestniczyłam. W Komitecie Naukowo-Dydaktycznym Ministerstwa Oświaty należała do najaktywniejszych członków, a później z powodzeniem prowadziła pracę zespołu. Jej niezmordowaną energię i umiejętności organizacyjne poznałam w tym właśnie czasie. Prof. Przecławska ma wielkie zasługi jako długoletni dziekan Wydziału Pedagogicznego UW. oraz uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Jej funkcje zawodowe i społeczne sprawiały, że w trudnych latach wielu pedagogów społecznych miało poczucie spokoju i pewności, że pedagogika społeczna będzie właściwie reprezentowana w kręgach politycznych. Prace A. Przecławskiej wskazują nie tylko na zainteresowania zagadnieniami kultury młodzieży, lecz przede wszystkim na umiejętność pogłębiania teorii pedagogicznej. (I. Lepalczyk, Wśród ludzi i książek, Łódź 2003, s. 188-189)
Istotnie, zaangażowanie eksperckie prof. A. Przecławskiej jako naukowca wyrażało się m.in. w Jej aktywności w latach 1982-1989 w Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, gdzie była członkiem Prezydium Komitetu Wykonawczego Rady Krajowej PRON do 1986). Wchodziła także w skład Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa (1986-1989), stąd Jej udział w obradach Okrągłego Stołu.
Prof. Anna Przecławska prowadziła badania naukowe w zakresie pedagogiki społecznej, problematyki kultury i uczestnictwa w kulturze, nad czytelnictwem i literaturą dla dzieci i młodzieży oraz nad młodzieżą współczesną, jej postawami i systemami wartości.
Ważniejsze publikacje prof. dr hab. A. Przecławskiej, to:
* Książka w życiu młodzieży współczesnej 1961,
* Młody czytelnik i współczesność 1966,
* Książka, młodzież i przeobrażenia kultury 1967,
* Zróżnicowanie kulturalne młodzieży a problemy wychowania 1976,
* Reakcje między ludźmi jako przedmiot badań pedagogicznych red. i współautor, 1993.
Wydała też redagowane lub współredagowane przez siebie książki:
* Absolwent pedagogiki dziś. (Perspektywa teorii i praktyki pedagogiki społecznej,2006 (współred. E. Kozdrowicz);
* Pedagogika społeczna w perspektywie europejskiej. Przeszłość – teraźniejszość – przyszłość 2003 (współred. S. Kawula, E. Marynowicz-Hetka);
* Młodzi Polacy u progu nadchodzącego wieku, 1997;
* Pedagogika społeczna – kręgi poszukiwań, 1996.
W wywiadzie udzielonym Biuletynowi Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Sprawy Nauki” w dn. 17 marca 2004 r. na pytanie o to: Jak w świetle prowadzonych badań ocenia dzisiejszą młodzież? mówiła m.in.:
– Nie oceniam jej najgorzej. Jeśli o czymś myślę z niepokojem i dezaprobatą, to o warunkach socjalizacyjnych, w jakich ci młodzi ludzie się kształtowali. To nie ich należy obarczać winą za to, że są tacy jacy są. My kształtowaliśmy warunki, w jakich przyszło im wzrastać, a skutki naszych działań nie zawsze zgodne były z naszymi zamiarami i oczekiwaniami. A młodzi? Oni są przedmiotem mojej troski, tym bardziej, że nieprawdziwe bywają stereotypy, jakie wokół nich krążą. (http://www.sprawynauki.waw.pl/?section=article&art_id=652)
Zapamiętam prof. Annę Przecławską jako osobę o niezwykłym cieple w relacjach międzyludzkich, troskliwą i serdeczną dla innych, otwartą na odmienne podejścia teoretyczne w naukach o wychowaniu, a zarazem upominającą się o wysokie standardy pracy naukowo-badawczej i wspomagającą młodych pracowników nauki w ich własnym rozwoju. Jestem przekonany, że wyniki Jej wieloletnich badań naukowych i wydane publikacje będą służyć kolejnym pokoleniom w rozumieniu złożoności świata wychowania i jego uwarunkowań.
(źródło fot.: http://www.sprawynauki.waw.pl/?section=article&art_id=652)
Frontem do edukującego się klienta
W kwietniu br. skierowałem do jednej z redakcji podręczników akademickich z pedagogiki i psychologii Wydawnictwa Naukowego PWN list następującej treści:
Szanowna Pani,
znalazłem stronę http://chomikuj.pl/pati8700?fid=166717248 z której ludzie ściągają zeskanowane książki, m.in. podręcznik „Pedagogika” wydany w PWN. Czy to jest zgodne z prawem? Czy mają Państwo tego świadomość? Właściciele tego portalu pobierają opłaty od zainteresowanych za zeskanowane książki. Z poważaniem - B. Śliwerski (współred. podręcznika). Po sześciu tygodniach otrzymałem odpowiedź:
Szanowny Panie Profesorze
Mamy świadomość poruszonego przez Pana problemu i intensywnie nad nim pracujemy. Są u nas osoby, które się tym na co dzień profesjonalnie zajmują, ponieważ sytuacja ta dotyczy wielu książek przez nas wydanych. Oczywiście ma Pan rację, działania te są absolutnie nielegalne, ale przeciwdziałanie im niestety nie jest łatwe. Gdy spowodujemy, że ktoś usunie pliki z sieci, zaraz znajduje się ktoś inny, kto je tam umieszcza. W każdym razie nieustająco staramy się temu przeciwdziałać. Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia
Istotnie, granice tolerancji na rozwijający się proceder zostały już przekroczone. Wydawnictwo postanowiło wraz z innymi jeszcze oficynami złożyć pozew zbiorowy przeciw serwisowi portalu „Chomikuj.pl”, który zamieszczał pirackie pliki, zezwalając użytkownikom Internetu na ich ściąganie i pobierając za to opłaty. Tracili na tym procederze wydawcy i autorzy głównie akademickich książek. W kolejnym liście z WN PWN otrzymałem optymistyczną wiadomość:
Szanowny Panie Profesorze, w załączeniu dodatkowa informacja w sprawie portalu Chomikuj.pl.
(...) Decyzja o tym, że wydawcy zrzeszeni w PIK wystąpią przeciwko Chomikuj.pl na drogę sądową zapadła 22 czerwca. Jednym z inicjatorów było Wydawnictwo Naukowe PWN, które już wytoczyło Chomikuj.pl sprawę o piractwo.(...)
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8086069,Pozew_zbiorowy_przeciwko_portalowi_Chomikuj_pl.html
Serwis się wystraszył i proponuje udostępnienie wydawcom nowego programu, który będzie służył do szybkiego i sprawnego zgłaszania pirackich plików na portalu. Pracownicy portalu nie chcą samodzielnie wyszukiwać pirackich plików, tylko przerzucają to na ofiary owego procederu. Nie jest to jedyny przypadek oświatowego biznesu, którego twórcy łamią czyjeś prawa. (Zob. Dziennik Gazeta Prawna 2010 nr 146, s. B9)
Podobnie działa część nieuczciwego biznesu akademickiego. Założyciele niektórych niepublicznych szkół wyższych wynajdują luki w prawie o szkolnictwie wyższym, by stwarzając pozór uczciwości, wysokiej jakości, zróżnicowanych ofert kształcenia zarabiać na naiwności swoich klientów, czyli spragnionych akademickich indeksów kandydatów na studia. Trudno, by sami tropili swoje oszustwa i rezygnowali z łatwego zarobku. Działają zatem metodą faktów dokonanych. Uzyskują formalne uprawnienia do prowadzenia studiów na danym kierunku, by w krótkim czasie szybko odstąpić od koniecznych wymogów, bo przecież czas gra na ich korzyść.
To ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego, PKA lub zawiedzeni studenci niech biedzą się nad tym, jak udowodnić im, że za „pięknym PR-owskim opakowaniem” krył się fałsz czy fikcja. Wykorzystuje się triki prawne, by odroczyć zawieszenie czy odebranie takiej uczelni uprawnień, z czego nie zdają sobie sprawy ani studenci, ani ich nauczyciele, gdyż „gra fałszywymi kartami” toczy się na zapleczu całego interesu. Ci, którzy zdają sobie z tego sprawę, albo muszą odejść, albo są zwalniani z pracy, albo partycypują w oszustwie.
Zagrożone spadkiem zainteresowania studiami uczelnie niepubliczne konkurują między sobą w konstruowaniu opakowań, by zakryć to, czego lepiej nie widzieć. Beata Igielska, Agata Listoś i Anna Sterczyńska piszą w tygodniku „Polityka” (2010 nr 32) o prześciganiu się uczelni w kuszeniu kandydatów, byle tylko złapać ich w swoje sidła. A że potem okażą się one dziurawe, zgniłe czy skradzione, to nie jest już ich zmartwienie. Czyż nie przypomina to czasów, kiedy to na przyjazd do miasta władz najwyższych czy znaczącej delegacji zagranicznej malowano kamienice od frontu, a w oficynie, na ich tyłach był smród, bród i ubóstwo?
W szkole podstawowej, w której pracowałem przed wielu laty, kiedy trwały przygotowania do instalowania w stołówce kabin dla potrzeb okręgowej komisji wyborczej, odnawiano lamperię na ścianach tylko na parterze i do połowy piętra, bo wiedziano, że wzrok wyborców wyżej już i tak nie sięgnie. Niech lud wie, jak w szkole jest czysto, świeżo i estetycznie. Coś jednak pozostało z tych lat. A przecież prawda jest tylko jedna …
Szanowna Pani,
znalazłem stronę http://chomikuj.pl/pati8700?fid=166717248 z której ludzie ściągają zeskanowane książki, m.in. podręcznik „Pedagogika” wydany w PWN. Czy to jest zgodne z prawem? Czy mają Państwo tego świadomość? Właściciele tego portalu pobierają opłaty od zainteresowanych za zeskanowane książki. Z poważaniem - B. Śliwerski (współred. podręcznika). Po sześciu tygodniach otrzymałem odpowiedź:
Szanowny Panie Profesorze
Mamy świadomość poruszonego przez Pana problemu i intensywnie nad nim pracujemy. Są u nas osoby, które się tym na co dzień profesjonalnie zajmują, ponieważ sytuacja ta dotyczy wielu książek przez nas wydanych. Oczywiście ma Pan rację, działania te są absolutnie nielegalne, ale przeciwdziałanie im niestety nie jest łatwe. Gdy spowodujemy, że ktoś usunie pliki z sieci, zaraz znajduje się ktoś inny, kto je tam umieszcza. W każdym razie nieustająco staramy się temu przeciwdziałać. Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia
Istotnie, granice tolerancji na rozwijający się proceder zostały już przekroczone. Wydawnictwo postanowiło wraz z innymi jeszcze oficynami złożyć pozew zbiorowy przeciw serwisowi portalu „Chomikuj.pl”, który zamieszczał pirackie pliki, zezwalając użytkownikom Internetu na ich ściąganie i pobierając za to opłaty. Tracili na tym procederze wydawcy i autorzy głównie akademickich książek. W kolejnym liście z WN PWN otrzymałem optymistyczną wiadomość:
Szanowny Panie Profesorze, w załączeniu dodatkowa informacja w sprawie portalu Chomikuj.pl.
(...) Decyzja o tym, że wydawcy zrzeszeni w PIK wystąpią przeciwko Chomikuj.pl na drogę sądową zapadła 22 czerwca. Jednym z inicjatorów było Wydawnictwo Naukowe PWN, które już wytoczyło Chomikuj.pl sprawę o piractwo.(...)
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8086069,Pozew_zbiorowy_przeciwko_portalowi_Chomikuj_pl.html
Serwis się wystraszył i proponuje udostępnienie wydawcom nowego programu, który będzie służył do szybkiego i sprawnego zgłaszania pirackich plików na portalu. Pracownicy portalu nie chcą samodzielnie wyszukiwać pirackich plików, tylko przerzucają to na ofiary owego procederu. Nie jest to jedyny przypadek oświatowego biznesu, którego twórcy łamią czyjeś prawa. (Zob. Dziennik Gazeta Prawna 2010 nr 146, s. B9)
Podobnie działa część nieuczciwego biznesu akademickiego. Założyciele niektórych niepublicznych szkół wyższych wynajdują luki w prawie o szkolnictwie wyższym, by stwarzając pozór uczciwości, wysokiej jakości, zróżnicowanych ofert kształcenia zarabiać na naiwności swoich klientów, czyli spragnionych akademickich indeksów kandydatów na studia. Trudno, by sami tropili swoje oszustwa i rezygnowali z łatwego zarobku. Działają zatem metodą faktów dokonanych. Uzyskują formalne uprawnienia do prowadzenia studiów na danym kierunku, by w krótkim czasie szybko odstąpić od koniecznych wymogów, bo przecież czas gra na ich korzyść.
To ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego, PKA lub zawiedzeni studenci niech biedzą się nad tym, jak udowodnić im, że za „pięknym PR-owskim opakowaniem” krył się fałsz czy fikcja. Wykorzystuje się triki prawne, by odroczyć zawieszenie czy odebranie takiej uczelni uprawnień, z czego nie zdają sobie sprawy ani studenci, ani ich nauczyciele, gdyż „gra fałszywymi kartami” toczy się na zapleczu całego interesu. Ci, którzy zdają sobie z tego sprawę, albo muszą odejść, albo są zwalniani z pracy, albo partycypują w oszustwie.
Zagrożone spadkiem zainteresowania studiami uczelnie niepubliczne konkurują między sobą w konstruowaniu opakowań, by zakryć to, czego lepiej nie widzieć. Beata Igielska, Agata Listoś i Anna Sterczyńska piszą w tygodniku „Polityka” (2010 nr 32) o prześciganiu się uczelni w kuszeniu kandydatów, byle tylko złapać ich w swoje sidła. A że potem okażą się one dziurawe, zgniłe czy skradzione, to nie jest już ich zmartwienie. Czyż nie przypomina to czasów, kiedy to na przyjazd do miasta władz najwyższych czy znaczącej delegacji zagranicznej malowano kamienice od frontu, a w oficynie, na ich tyłach był smród, bród i ubóstwo?
W szkole podstawowej, w której pracowałem przed wielu laty, kiedy trwały przygotowania do instalowania w stołówce kabin dla potrzeb okręgowej komisji wyborczej, odnawiano lamperię na ścianach tylko na parterze i do połowy piętra, bo wiedziano, że wzrok wyborców wyżej już i tak nie sięgnie. Niech lud wie, jak w szkole jest czysto, świeżo i estetycznie. Coś jednak pozostało z tych lat. A przecież prawda jest tylko jedna …
20 sierpnia 2010
Fenomen harcerskich różnic
W Krakowie odbywa się Jubileuszowy Zlot 100-lecia Harcerstwa Polskiego. Nawet nie przypuszczałem, że polski ruch harcerski nadal jest tak samo podzielony, jak całe społeczeństwo, na tych, co byli i są po jednej lub po drugiej stronie politycznej sceny czy historycznych uzasadnień racji dla swoich działań.
Jak bowiem odczytać fakt, że Związek Harcerstwa Polskiego świętuje stulecie tego ruchu właśnie teraz, w sierpniu 2010 r., a Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej uczyni to rok później?
Na stronie internetowej Związku Harcerstwa Polskiego czytam:
Sto lat to szmat czasu. To kilka pokoleń, wiele zmian, pomysłów, idei. Setne rodziny to wielkie wydarzenie, również w życiu organizacji. To czas podsumowań, planów na przyszłość i stu życzeń pomyślanych przy zdmuchiwaniu stu świec na urodzinowym torcie. W roku 2010 przypada setna rocznica przetłumaczenia przez Andrzeja Małkowskiego na język polski podręcznika Roberta Baden-Powella „Scouting for boys". Od tego czasu tysiące ludzi w całym kraju miało okazję żyć w duchu Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego. Poprzez obchody stulecia pokazywać będziemy unikatową wartość i dorobek harcerstwa. Realizować większe i mniejsze projekty. Starać się pokazać nasz harcerski udział w budowaniu lepszego świata. W 2010 roku zaśpiewajmy razem 100 lat! Wspólnie upieczmy tort stulecia, na którym wypiszemy życzenia na przyszłość. Wspólnie zdmuchnijmy urodzinowe świeczki!
(http://100lecie.zhp.pl/index.php?do=standard&navi=0072,0003)
Na stronie internetowej Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej o powyższym Zlocie, jak i Jubileuszu nie wspomina się nawet jednym zdaniem. Wyjaśnienie rozbieżności co do daty świętowania Jubileuszu można jednak odnaleźć w dziale „Historia”, gdzie pwd. Adam Przymusiała HO pisze:
A jak jest z historią harcerstwa? Wszystko zaczęło się od jednej książki "Scouting for Boys" autorstwa Roberta Baden-Powella wydanej w 1908 roku. W trzy lata później w 1911 roku nakładem Związku Polskich Gimnastycznych Towarzystw Sokolich wydano jej tłumaczenie dokonane przez Andrzeja Małkowskiego „Scouting jako system wychowania młodzieży na podstawie dzieła Generała Baden–Powella”. Pierwszym zadaniem jakim zajął się A. Małkowski była organizacja kursu skautowego, który rozpoczął się 20 marca 1911 roku. Efektem końcowym kursu było powołanie dnia 22 maja 1911 roku pierwszych drużyn skautowych we Lwowie. Tak "Idea" przekształciła się w "Ruch". Dzięki temu powstała "Organizacja", która rozpoczęła tworzenie "Programu" w oparciu o "Metodę".
Konsekwentnie zatem, na stronie Małopolskiej Chorągwi Harcerek ZHR, o stuleciu harcerstwa pisze się następująco:
W 2011 roku będziemy świętować 100-lecie Harcerstwa na ziemiach Polski. By lepiej przygotować się do tego wydarzenia, by radość świętowania była pełna chcemy przez czas, jaki dzieli nas od tego momentu, stawać się jak najlepszym harcerstwem.
Pragniemy być coraz lepsi w wymiarze indywidualnym każdej harcerki i harcerza oraz na poziomie naszych drużyn, hufców, chorągwi i całego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Dążymy do tego, by dobre harcerstwo promieniowało dobrem na Polskę i Świat. Począwszy od roku 2007 chcemy, więc dobrze przygotować się do tego Jubileuszu i w każdym roku wyznaczamy sobie nowe cele.
Każdy kolejny rok niesie ze sobą jeden temat, wokół którego winny skupiać się nasze działania.
2007 „Rok Obozu” - 100 lat od pierwszego obozu Skautów
2008 „Rok Służby” - 25 lat Białej Służby
2009 „Rok Rzeczypospolitej” - 20 lat ZHR
2010 „Rok Idei Harcerskiej” - 100 lat „Skautingu dla chłopców”
2011 „Rok Jubileuszu”- 100 lat harcerstwa
(http://www.malopolanki.zhr.pl/100-lecie-harcerstwa.html)
Wcale się nie dziwię, że owe rozbieżności nadal mają miejsce w naszym kraju, skoro – jak donosi gazeta „Rzeczpospolita” (2.08.2010, s. A2) – ZHR musiał dochodzić prawa do krzyża harcerskiego w Urzędzie Patentowym, by ten uznał, że tego znaku mają prawo używać wszystkie inne polskie organizacje skautowe.
Okazuje się, że w 20 lat po transformacji społeczno-politycznej nadal różnice ideowe między instruktorami obu Związków tworzą fenomen harcerstwa jako pluralistycznego ruchu społeczno-wychowawczego. Jedni za początek tego ruchu przyjmują fakt przetłumaczenia przez A. Małkowskiego podręcznika skautowego, inni – rok jego wydania. Czy różnią się między sobą pięknie, jak pisał o tym Aleksander Kamiński, to już inna kwestia.
PS.
Na zdjęciu - moi harcerscy Mistrzowie: hm Jerzy Miecznikowski i hm Jacek Jurczakowski na Jubileuszowym Zlocie w Krakowie.
19 sierpnia 2010
O akademickich oszustwach na Słowacji
Posłowie Parlamentu Republiki Słowacji przyjęli na ostatnim posiedzeniu w dn. 10 sierpnia br. Uchwałę programową rządu na lata 2010-1014, akceptując założenia polityki nowej władzy i obdarzając ją pełnym zaufaniem. Mnie zainteresowała ta część rządowego programu, która dotyczy szkolnictwa wyższego. Stwierdza się w niej m.in., że w ostatnich latach uległa pogorszeniu zdolność konkurencyjna szkolnictwa wyższego tego kraju w skali międzynarodowej.
Władza zatem podejmie takie działania, które będą sprzyjać nie tylko większej dynamice rozwojowej w sferze badań naukowych i jakości kształcenia, ale także przyjrzy się procesowi akredytacyjnemu, jaki dotychczas miał miejsce we wszystkich uczelniach. Do oceny jakości kształcenia i badań naukowych będą właczani eksperci zagraniczni, żeby przełamać istniejące w środowisku akademickim „układy“. Co ciekawe, po raz pierwszy tak jednoznacznie stwierdza się w tym dokumencie, że miały miejsce w niektórych szkołach wyższych działania patologiczne, sprowadzające się m.in. do wyłudzania stopni naukowych.
Rząd Republiki Słowackiej podejmie odpowiednie kroki w związku z mającym miejsce obniżeniem administracyjnych wymogów wobec szkół wyższych w procesie akredytacyjnym, włączając do oceny zagranicznych ekspertów. W tym celu dokumentacja akredytowanych uczelni będzie tłumaczona na język angielski. (...) Władze państwowe będą też aktywnie przeciwdziałać nieprawidłowościom i oszustwom, które zakorzeniły się w słowackim szkolnictwie wyższym nie tylko na poziomie jednostkowym, ale także instytucjonalnym. Władze Republiki Słowackiej stworzą mechanizmy umożliwiające odebranie wyłudzonych stopni i tytułów naukowych przez pracowników naukowo-dydaktycznych. Ograniczy zarazem w sposób systemowy możliwość uzyskiwania w ten sposób awansów naukowych przez osoby, kierujące się nieuczciwą motywacją.
Słowacja bardziej demokratyzuje m.in. obszar szkolnictwa wyższego w porównaniu z innymi postsocjalistycznymi krajami-członkami UE, gdyż wszystkie decyzje ministerstwa oświaty, nauki, szkolnictwa wyższego i sportu dotyczące akredytacji kierunków kształcenia oraz uprawnień naukowych do prowadzenia postępowania awansowego na stopnie i tytuły naukowe są publikowane na stronie internetowej ministerstwa w pełnej formie, a więc są tam nie tylko kopie uchwał przyznających lub odbierających uczelniom określone uprawnienia, ale także treść ich pełnego uzasadnienia. Kandydaci na studia, jak i nauczyciele akademiccy mają powyższe dane czarno na białym.
(źródło: http://www.minedu.sk/index.php?lang=sk&rootId=6596)
Władza zatem podejmie takie działania, które będą sprzyjać nie tylko większej dynamice rozwojowej w sferze badań naukowych i jakości kształcenia, ale także przyjrzy się procesowi akredytacyjnemu, jaki dotychczas miał miejsce we wszystkich uczelniach. Do oceny jakości kształcenia i badań naukowych będą właczani eksperci zagraniczni, żeby przełamać istniejące w środowisku akademickim „układy“. Co ciekawe, po raz pierwszy tak jednoznacznie stwierdza się w tym dokumencie, że miały miejsce w niektórych szkołach wyższych działania patologiczne, sprowadzające się m.in. do wyłudzania stopni naukowych.
Rząd Republiki Słowackiej podejmie odpowiednie kroki w związku z mającym miejsce obniżeniem administracyjnych wymogów wobec szkół wyższych w procesie akredytacyjnym, włączając do oceny zagranicznych ekspertów. W tym celu dokumentacja akredytowanych uczelni będzie tłumaczona na język angielski. (...) Władze państwowe będą też aktywnie przeciwdziałać nieprawidłowościom i oszustwom, które zakorzeniły się w słowackim szkolnictwie wyższym nie tylko na poziomie jednostkowym, ale także instytucjonalnym. Władze Republiki Słowackiej stworzą mechanizmy umożliwiające odebranie wyłudzonych stopni i tytułów naukowych przez pracowników naukowo-dydaktycznych. Ograniczy zarazem w sposób systemowy możliwość uzyskiwania w ten sposób awansów naukowych przez osoby, kierujące się nieuczciwą motywacją.
Słowacja bardziej demokratyzuje m.in. obszar szkolnictwa wyższego w porównaniu z innymi postsocjalistycznymi krajami-członkami UE, gdyż wszystkie decyzje ministerstwa oświaty, nauki, szkolnictwa wyższego i sportu dotyczące akredytacji kierunków kształcenia oraz uprawnień naukowych do prowadzenia postępowania awansowego na stopnie i tytuły naukowe są publikowane na stronie internetowej ministerstwa w pełnej formie, a więc są tam nie tylko kopie uchwał przyznających lub odbierających uczelniom określone uprawnienia, ale także treść ich pełnego uzasadnienia. Kandydaci na studia, jak i nauczyciele akademiccy mają powyższe dane czarno na białym.
(źródło: http://www.minedu.sk/index.php?lang=sk&rootId=6596)
18 sierpnia 2010
Walka z wiatrakami
Otrzymałem wczoraj krótki list następującej treści:
Witam Panie Profesorze,
Jestem studentką pedagogiki i z zainteresowaniem czytam Pańskie publikacje, pisze do Pana Profesora z nadzieją na rozwiązanie mojego problemu. Otóż z uwagi na Pańskie żywe zainteresowanie szeroko pojętym oszustwem w edukacji, zwracam się z pytaniem: czy pojęcia ściaganie w szkole i plagiat są pojęciami tożsamymi czt też istnieje pomiędzy nimi wyraźna różnica, którą można ewidentnie sformułować? Czy można te pojęcia w ogóle porównywać skoro ściąganie wywodzi się z języka potocznego? Z góry dziękuję za odpowiedź, studentka Monika K.
---
Problem plagiatów pojawia się w internetowych debatach coraz częściej. Odnoszę wrażenie, że presja nie tylko młodych ludzi, ale także dużej części środowiska nauczycielskiego jest tak silna, by zatrzeć negatywny aspekt tego zjawiska i dać mu „zielone światło”. Po powrocie z krótkiego urlopu odnajduję w wakacyjnej prasie kolejne doniesienia o plagiacie pracy naukowej, i to w wydaniu b. minister z rządu J. Buzka, b. rektora jednej z uczelni niepublicznych, profesor z Akademii Obrony Narodowej itd., itd. Ten, który ów fakt rozpoznał, adiunkt, już w tej uczelni nie pracuje. Absolwentka jednej z uczelni publicznych rozpoznała w wydanej przez jej promotorkę książce 40 stronicowy rozdział skopiownany z jej pracy magisterskiej przez panią profesor. Jeden z internatutów tak skomentował ów fakt na forum Gazety Wyborczej:
Nie można kopiować idei i ujęcia tematu. Nawet wtedy gdy takie działanie opatrzy się przypisem to jest plagiat. Praca ma być samodzielna a przypisy są korespondencją z literaturą lub otwierdzeniem zbieżnego toku myślenia. Ta pani (wzdragam się użyć słowa profesor) to idiotka nie mająca pojęcia o wymogach wobec pracy naukowej. Nazwijmy po imieniu - jest złodziejką, ukradła własność intelektualną. Wywalenie z pracy jest oczywiste. Moim zdaniem złodziejstwo podlega karaniu. Powinna wylądować w pierdlu (nie w zawieszeniu) choćby na krótko, bo jako promotor była pracownikiem zaufania społecznego i przekazywała nie tylko wiedzę ale również postawę etyczną.
Jest złodziejem, plagiatorem, śliską glizdą (ostatnie ze względu na jej tłumaczenia).
Ściąganie jest kradzieżą cudzej myśli/poglądu/wiedzy, podobnie jak plagiat. Obie formy kradzieży czyjejś własności intelektualnej różni jedynie ich forma i cel oraz zakres reakcji społecznej na ich zaistnienie. O ile jest przyzwolenie w naszym kraju na ściąganie w szkole, na studiach, o tyle nie ma już go w tak dużym natężeniu w przypadku ściągania plików muzycznych czy filmowych. Plagiat został określony w ustawie o prawach autorskich a także znalazł swoje miejsce jako akt naganny w Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym. Tak więc, z jednej strony przymyka się oczy na "ściąganie" w czasie egzaminów, sprawdzianów wiedzy itp. pozostawiając reakcję na te zachowania egzaminatorom i ewentualnym "poszkodowanym", a z drugiej strony ostrzega się przed plagiatami prac dyplomowych i sankcjonuje zarazem plagiaty awansowych prac naukowych. Walka z obu procederami jest nierówna i rzadko podejmowana przez tych, którzy mogli i/lub powinni to czynić.
(więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8055555,Plagiat__promotorka_sciagala_od_pielegniarki.html;
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article572122/Polak_zostaje_magistrem_Dzieki_Wikipedii.html;
http://www.rp.pl/artykul/15,442828_Polska__czyli_plagiatowy_raj.html)
Witam Panie Profesorze,
Jestem studentką pedagogiki i z zainteresowaniem czytam Pańskie publikacje, pisze do Pana Profesora z nadzieją na rozwiązanie mojego problemu. Otóż z uwagi na Pańskie żywe zainteresowanie szeroko pojętym oszustwem w edukacji, zwracam się z pytaniem: czy pojęcia ściaganie w szkole i plagiat są pojęciami tożsamymi czt też istnieje pomiędzy nimi wyraźna różnica, którą można ewidentnie sformułować? Czy można te pojęcia w ogóle porównywać skoro ściąganie wywodzi się z języka potocznego? Z góry dziękuję za odpowiedź, studentka Monika K.
---
Problem plagiatów pojawia się w internetowych debatach coraz częściej. Odnoszę wrażenie, że presja nie tylko młodych ludzi, ale także dużej części środowiska nauczycielskiego jest tak silna, by zatrzeć negatywny aspekt tego zjawiska i dać mu „zielone światło”. Po powrocie z krótkiego urlopu odnajduję w wakacyjnej prasie kolejne doniesienia o plagiacie pracy naukowej, i to w wydaniu b. minister z rządu J. Buzka, b. rektora jednej z uczelni niepublicznych, profesor z Akademii Obrony Narodowej itd., itd. Ten, który ów fakt rozpoznał, adiunkt, już w tej uczelni nie pracuje. Absolwentka jednej z uczelni publicznych rozpoznała w wydanej przez jej promotorkę książce 40 stronicowy rozdział skopiownany z jej pracy magisterskiej przez panią profesor. Jeden z internatutów tak skomentował ów fakt na forum Gazety Wyborczej:
Nie można kopiować idei i ujęcia tematu. Nawet wtedy gdy takie działanie opatrzy się przypisem to jest plagiat. Praca ma być samodzielna a przypisy są korespondencją z literaturą lub otwierdzeniem zbieżnego toku myślenia. Ta pani (wzdragam się użyć słowa profesor) to idiotka nie mająca pojęcia o wymogach wobec pracy naukowej. Nazwijmy po imieniu - jest złodziejką, ukradła własność intelektualną. Wywalenie z pracy jest oczywiste. Moim zdaniem złodziejstwo podlega karaniu. Powinna wylądować w pierdlu (nie w zawieszeniu) choćby na krótko, bo jako promotor była pracownikiem zaufania społecznego i przekazywała nie tylko wiedzę ale również postawę etyczną.
Jest złodziejem, plagiatorem, śliską glizdą (ostatnie ze względu na jej tłumaczenia).
Ściąganie jest kradzieżą cudzej myśli/poglądu/wiedzy, podobnie jak plagiat. Obie formy kradzieży czyjejś własności intelektualnej różni jedynie ich forma i cel oraz zakres reakcji społecznej na ich zaistnienie. O ile jest przyzwolenie w naszym kraju na ściąganie w szkole, na studiach, o tyle nie ma już go w tak dużym natężeniu w przypadku ściągania plików muzycznych czy filmowych. Plagiat został określony w ustawie o prawach autorskich a także znalazł swoje miejsce jako akt naganny w Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym. Tak więc, z jednej strony przymyka się oczy na "ściąganie" w czasie egzaminów, sprawdzianów wiedzy itp. pozostawiając reakcję na te zachowania egzaminatorom i ewentualnym "poszkodowanym", a z drugiej strony ostrzega się przed plagiatami prac dyplomowych i sankcjonuje zarazem plagiaty awansowych prac naukowych. Walka z obu procederami jest nierówna i rzadko podejmowana przez tych, którzy mogli i/lub powinni to czynić.
(więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8055555,Plagiat__promotorka_sciagala_od_pielegniarki.html;
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article572122/Polak_zostaje_magistrem_Dzieki_Wikipedii.html;
http://www.rp.pl/artykul/15,442828_Polska__czyli_plagiatowy_raj.html)
Kultura popularna - tożsamość – edukacja
to tytuł najnowszej książki "Impulsu", jaką przygotowali do druku naukowcy z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - dr Daria Hejwosz i Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego - dr hab. Witold Jakubowski. Autorzy zgromadzonych tu rozpraw czynią kulturę popularną motywem przewodnim do własnych badań, w wyniku których odsłaniają różne jej znaczenia i pedagogiczne walory lub słabości: od bezwartościowego wpływu na proces wychowawczy, poprzez możliwości jej wykorzystania w tym procesie do jej możliwej afirmacji. Kreślą w swoich rozprawach linie demarkacyjne pomiędzy kulturą popularną a sztuką, czy też pomiędzy kulturą masową, wyższą i ludową, wskazując zarazem na to, jak nieustannie się ona zmienia, rozmywa czy zostaje ponownie wzbudzona w dyskursie publicznym.
Otrzymujemy książkę, która zainteresuje nie tylko pedagogów, socjologów, etnografów, politologów czy kulturoznawców, ale także przedstawicieli nauk o sztuce. Wielokrotnie powtarza się w wypowiedziach jej autorów, że kultura popularna jest nadal postrzegana w powszechnym dyskursie negatywnie ze względu na generowane przez niektórych jej twórców procesy ujednolicania, spłycania i standaryzacji wzorców zachowań, postaw czy twórczości. To, co jest naszą codziennością, niedostrzegalną i nieuświadamianą sobie ze względu na tkwiący w niej potencjał osobotwórczych wpływów, zostaje tutaj zdemistyfikowane, nazwane i sklasyfikowane, a co istotne – częściowo także zilustrowane wynikami badan empirycznych.
Książkę czyta się z dużym zainteresowaniem, dlatego polecam ją w okresie wakacyjnym. Możemy obcować dzięki niej z różnymi formami estetyki, które stają się podstawą do budowania osobistych poglądów na ich temat. Wzbogaca ona też swoją zawartością nie tylko sposób osobistego rozumienia zachodzących (także z naszym udziałem) przemian społeczno-kulturowych, ale i poszerza pole zainteresowań pedagogiki społecznej, której przedmiotem badań są m.in. bio-psycho-społeczne procesy wychowawcze wymykające się instytucjonalnej standaryzacji i wpływom na rzecz pozytywnej, negatywnej czy obojętnej dla rozwoju dzieci i młodzieży socjalizacji pozaszkolnej, pozarodzinnej czy wolnoczasowej.
(więcej: http://www.impulsoficyna.pl/index.php?cat=2&id=1140)
Subskrybuj:
Posty (Atom)