24 grudnia 2022

Wigilia w okopach Bachmutu - wywiad z akademikiem walczącym zbrojnie

 



Zanim zasiądę do wigilijnego stołu, udostępniam "gorący", bo prosto z frontu wywiad dr. Michała Palucha z Dymitrim Linartowiczem (Дмитро Лінартович) - nauczycielem akademickim na Uniwersytecie Narodowym im. Tarasa Szewczenki (Katedra Sztuki Filmowej i Telewizyjnej), aktorem, piosenkarzem (autor opowieści śpiewanych - stworzył nowy gatunek wierszy śpiewanych przy akompaniamencie gitary, m.in. o wojnie). 

Od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej Dymitri zapisał się z ojcem Kostiantynem Linartowiczem (aktor, scenarzysta, reżyser ukraińskiego dubbingu) do obrony terytorialnej w Kijowie, później w obwodzie kijowskim. Po krótkim czasie został żołnierzem 46 Oddzielnej Brygady Desantowej Sił Zbrojnych Ukrainy. Walczył na kierunku Chersońskim, a po uwolnieniu Chersonia stacjonuje w Bachmucie, obw. doniecki.

Dziś nie zasiądzie przy wigilijnym stole, bo broni Bachmutu. Kiedy w naszych domach zagości ciepło rodzinnych spotkań, pamiętajmy, że także akademicy, nauczyciele Ukrainy walczą o wolność swojej ojczyzny.   

Szeregi elitarnych oddziałów szturmowych, walczących aktualnie w okolicach Bachmutu, zasilają również ukraińscy nauczyciele akademiccy. Z jednym z nich udało się nawiązać kontakt, poprzez Prof. Irenę Androszczuk* (Uniwersytet Kijowski i APS w Warszawie), która wspiera walczących rodaków poprzez organizację zbiórek na sprzęt wojskowy. Jest jedną z ponad 30 współautorów powołanego niedawno polsko-ukraińskiego Komitetu redakcyjnego słownika wyrazów ratujących życie (red. M. Paluch).

Przetłumaczyła dla nas wywiad z Dymitrem, apelując w jego imieniu: 

- Pilnie potrzebny jest agregat ciepłotwórczy i ciepłe ubrania taktyczne dla żołnierzy z 46 Oddzielnej Brygady Desantowej Sił Zbrojnych Ukrainy. Sprzęt trafi do grupy szturmowej Dymitra Linartowicza, toteż podaję numer konta:

 Sztab WOŚP nr 921

Nr konta: 21 9291 0001 0120 6878 2000 0010

Z dopiskiem: Pomoc dla Ukrainy ZSU 

PRZEJMUJĄCY WYWIAD Z AKADEMICKIM PEDAGOGIEM-ŻOŁNIERZEM 


Michał Paluch: Jesteś nauczycielem akademickim, który ubrał mundur żołnierza i ruszył na front. Opowiedz o doświadczeniu wojny z perspektywy nauczyciela i badacza?  

 

Dymitr Linartowicz: Wojna stwarza inne warunki do funkcjonowania człowieka. W zagrożeniu, w częstych przemieszczaniach się, bez komfortowych warunków, do których jesteśmy przyzwyczajeni w życiu codziennym. Jestem nauczycielem akademickim, kierunek „Sztuka Telewizyjna i Filmowa” na Uniwersytecie Narodowym im. Tarasa Szewczenki w Kijowie. Jetem też aktorem kina i teatru. Teraz w Ukrainie odbywa się premiera filmu „Wymiana”, w którym mam jedną z czołowych ról wojskowego pilota pod pseudonimem „Mocart”. W wojsku mam pseudonim „Świat”, bo uważam, że każdy z nas jest odrębnym bogatym światem, a zarówno każdy z nas jest odpowiedzialny za świat, za jego istnnienie i rozwój. Czy chcę, czy nie chcę, kompetencje nauczyciela akademickiego stosuję w wojsku. Często to jest ciężka praca jak i w zawodzie nauczyciela - z oddaniem całego siebie, z pasją i poświęceniem.

 

M.P.: Czy doświadczenia akademickie (dydaktyczne i badawcze) dają o sobie znać w warunkach frontowych? A może stanowią przeszkodę?

 

D.L.: Na froncie czuję się żołnierzem. Jednak moje kompetencje nauczyciela tutaj bardzo są przydatne. Szczególnie, kiedy trzeba bardzo krótko i wyczerpująco kontaktować się z kompanami, kiedy jest potrzeba skoncentrowania uwagi na innych. Bardzo często, nawet bez słów, gestami czy mimiką. Pewne zasoby i metody stosuję podczas warsztatów ze studentami kierunku „Sztuka Kino i Telewizji”, a teraz to też jest bardzo przydatne na froncie.

 


M.P.: Czy tęsknisz za życiem akademickim? Studenci, aula, artykuły, książki, dyskusje…?

 

D.L.: Oczywiście, że tak. Bardzo tęsknię. Chociaż odczuwam, że praca akademicka będzie miała inny charakter, że doświadczenia wojenne pomogą bardziej przez emocje przekazywać treść. Na pewno będzie mniej słów – więcej czynów. Każda minuta jest bardzo cenna w naszym życiu. Nie doceniamy tego w życiu codziennym. Kiedy mam tylko możliwość, bardzo lubię czytać, szukam nowych pozycji w Internecie i w miarę możliwości czytam. Ze studentami, moimi Kolegami z katedry, z uniwersytetu, z aspirantami, z aktorami kina i teatru jestem w ciągłym kontakcie. Bardzo mnie wspierają. Jestem szczęśliwy, że są w moim życiu.

 

M.P.: Czy po wojnie będziesz chciał wrócić do zawodu nauczyciela? Czy wyobrażasz siebie ponownie w tej roli? Jaki chciałbyś wykładać przedmiot?

 

D.L. Tak. Bardzo chcę powrócić do zawodu nauczyciela akademickiego. Bardzo lubię studentów, oni przecież są bardzo różni. Wkładam bardzo dużo swojej energii, energetyki, pracy i twórczości. Bardzo lubię kiedy studenci rozwijają się. Na pewno to będą takie przedmioty jak: podstawy pracy z tekstem, sceniczne słowo, retoryka, rozstawianie akcentów w tekście, obraz sceniczny.

 

M.P.: A jakie badania naukowe chciałbyś przeprowadzić?

 

D.L. Chcę prowadzić badanie naukowe i obronić pracę, ponieważ to jest samorozwój, Cały czas prowadzę badania, ponieważ myślę cały czas nad różnymi obrazami, nad przyczynami i skutkami działań, nad znaczeniu słowa w życiu zawodowym, o znaczeniu jednostki w historii.

 

M.P.: Zobaczyłem na Twoim berecie hasło: „Zawsze Pierwsi”. My stanowimy zespół, który nazywamy polsko ukraińskim komitetem redakcyjnym słownika wyrazów ratujących życie. Nie mamy swojego hasła, ale kierujemy się intencją stworzenia książek i badań, których zadaniem będzie zmniejszenie psychicznych i egzystencjalnych skutków wojny szczególnie u dzieci i młodzieży. Czy doświadczyłeś takich słów/wyrażeń, które ratowały życie Twoje lub kompanów? 

 

D.L.: Służę w rodzaju wojsk, które naprawdę są zawsze pierwsze. Jesteśmy w tych miejscowościach, gdzie są najtrudniejsze walki. Był kierunek Chersoński, teraz Bachmut. Cieszę się, że nawet w takich ekstremalnych warunkach mam możliwość odpowiedzieć na pytania tak zacnego grona Pedagogów i Naukowców.

Takimi słowami, które ratują moje życie czy kompanów są: wolność, duch, modlitwa, proszę o modlitwę, inspiracja, wiara, twardy kręgosłup, samokontrola, desperacja, odwaga, nigdy nie poddawać się, być pewnym, że zwyciężymy.

 

M.P.: Z pasji jesteś muzykiem. Stworzyłeś własny styl narracyjny. Słowa i melodię której swojej pieśni najczęściej nucisz?

 

D.L.: Muzyka i twórczość nie tylko pomagają, ale ratują mnie, szczególnie teraz, podczas służby w wojsku. Piszę teksty, muzykę, reżyseruję wykonanie każdej pieśni. To są mini wystawy. Te pieśni dostały odrębną nazwę – „śpiewane opowieści”. Jestem też wykonawcą. Śpiewam te opowieści pod gitarę.



Najczęściej nucę słowa z mojej śpiewanej opowieści „Soroczka” (napisana jeszcze w 2014 r.- przyp. tłum). Tekst jest taki: „Вишиті з ниток хрести: білі, чорні, червоні. Які по життю нести. Вірю, сили не кволі” – oryginał. („Wyhaftowane są z nici krzyże: białe, czerwone, czarne. Które przez życie nieść. Wierzę, sił wystarczy” - tłum. z ukr.)

 


M.P.: Dziękuję za rozmowę. W imieniu własnym i naszego Zespołu życzę żołnierskiego szczęścia i możliwie bezpiecznych świąt.

 

D.L.: Dziękuję bardzo za rozmowę. To są moje odpowiedzi na pytania – bardziej mój monolog. Bardzo to sobie cenię. Szanuję. Ze swojej strony też życzę pogodnych i zdrowych Świąt i Szczęśliwego 2023 Nowego Roku. Już marzę o naszym spotkaniu podczas mojego koncertu, spotkań twórczych, które obowiązkowo zorganizuję po wojnie i zaproszę Ciebie, Nauczycieli Akademickich, Studentów, z którymi mam zaszczyt w taki sposób teraz rozmawiać. To będzie inna forma rozmowy – dialog. To też będzie możliwość wymiany doświadczeń w pracy akademickiej, odnalezienie nowych form wspólnych poszukiwań twórczych i badań naukowych.

 


 ---- 

* Irena Androszczuk, pedagog, andragog, robiła dotąd zbiórki i zakupy namiotów zimowych, śpiworów, karimat, starlinków, pomagała kupić samochód oraz zakupiła hełm taktyczny. Obecnie zbiera pieniądze na agregat prądotwórczy, ciepłe ubrania taktyczne dla żołnierzy w/w brygady.

 

 

 

Na zdjęciu: Dymitr Linartowicz (Дмитро Лінартович), nauczyciel akademicki, który walczy w elitarnych oddziałach w Bachmucie. Grudzień 2022 r.




23 grudnia 2022

(Nie)wszyscy wszystkim ślą życzenia

 


 

Okres przedświąteczny niesie z sobą wiele ciepłych życzeń, wyrazów pamięci, solidarności, przyjaźni, ba, kartkę/mail/sms od osób, z którymi nie było czasoprzestrzennej możliwości, by się z nimi spotkać. Dzięki świętom wiemy, że są, dają sobie radę z różnymi problemami  - osobistymi, zawodowymi, społecznymi. Nie każdy może podzielić się dobrym słowem, gdyż toczą się różne gry o władzę, prestiż, co generuje intrygi, zawiści, faryzeizm.

Nie każdy zatem pragnie podzielić się wyrazami pamięci, bo o dowody bezinteresownej wdzięczności jest coraz trudniej w tak skonfliktowanym, społeczeństwie, w różnych grupach zawodowych. Zmieniają się zatem w notatnikach adresy, numery telefonów. Coraz częściej spotykamy w sieci nekrofilne życzenia, mimo tego że istotą humanum jest biofilia.   

W szkołach po raz pierwszy od początku transformacji doszło do tego, że część uczniów, ale i nauczycieli nie życzy sobie wigilijnych spotkań. Organizowane "wigilie klasowe" tylko po to, by uczniowie przekazali sobie wcześniej uzgodnione upominki, jest totalnym nieporozumieniem. Co to ma wspólnego z wigilią??? Chyba, że tą z PRL, sowiecką.

Oto do czego doprowadziła m.in. polityka nieodpowiedzialnych polityków partii władzy, która zaprzecza osiągnięciom II Soboru Watykańskiego. Cofnięto chrześcijańskie zegary personalizmu humanistycznego w walce o władzę, która nie jest już racjonalną troską  o dobro wspólne. 


(źródło:Fb)

Święta Bożego Narodzenia mogą służyć odkrywaniu pełni człowieczeństwa, refleksji nad minionymi miesiącami tego roku, a może i lat poprzednich, by w relacjach z Bliskimi  odczuć radość (współ-)istnienia.  W duchu tej tradycji pragnę przekazać najserdeczniejsze życzenia - pokoju ducha, optymizmu i sił twórczych do realizacji planów naukowej, oświatowej czy społecznej aktywności. 

Odkrywajmy w mrokach codzienności obecność Dobra, Prawdy i Piękna. Duchowo dzieląc się opłatkiem składam życzenia obfitych łask Bożych, szczęścia, powodzenia w osobistych, akademickich i społecznych sprawach oraz inicjatywach. 

Niech okres Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku będzie pełen  szczerych życzeń, przeżywaniem i doświadczaniem bliskości, wspólnoty i radości.  Oby nadchodzący Nowy Rok 2023 obfitował w zdrowie, pomyślność, dobroć, nadzieję, pokój oraz wiarę w Betlejemską Gwiazdę, by rozjaśniała swoim światłem każdy dzień życia.

 

22 grudnia 2022

Gorąca głowa

Zbliżają się najpiękniejsze święta w roku. Dla części społeczeństwa mają one istotne znaczenie religijne, ale dla innej części związane są z polską kulturą, tradycją. Niezależnie od źródeł (nie-)zadowolenia z ich nadejścia, co jest perfidnie wykorzystywane w polityce krajowej, zakładajcie maseczki, bo ... wszystkim się zdawało, że to grypa przyszła, a to covid nam dają.


Gorączka złota

ewaluacji,

piękna robota

świątecznych akcji.


Każdy się miota,

by do wakacji

nie "dostać kota"

nie mając racji.


Gorączka ciąży,

u niemowlaka,

ktoś już nie zdąży.

Chory na raka.


Jest brazylijska, 

także maltańska,

nadejdzie z bliska

z Łodzi czy Gdańska.


Influenserem

covid siejącym,

bywa ktoś z zerem,

My, bez obrońcy.


Gorączka biała,

lub sezonowa,

covid dostała,

gorąca głowa. 


Warto się chronić

w miejscach publicznych,

by nie dogonić

stanów krytycznych.



 








21 grudnia 2022

Świąteczny prezent redakcji STUDIA Z TEORII WYCHOWANIA

 

Szanowni Państwo, jest mi niezmiernie miło poinformować o tym, że w dniu wczorajszym ukazał się ostatni w tym roku numer kwartalnika STUDIA Z TEORII WYCHOWANIA (4/2022). Zespół redakcyjny oraz recenzenci zrobili wszystko, co tylko jest konieczne i możliwe, by jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia wszyscy autorzy otrzymali wydanie ich artykułów. 

Najczęściej redakcje czasopism naukowych ostatni numer miesięcznika, dwumiesięcznika, kwartalnika czy półrocznika wydają w pierwszym miesiącu(-ach) następnego roku. Prace redakcyjne, czasochłonna komunikacja sekretarzy redakcji z autorami, by uwzględnili jeszcze konieczne poprawki sprawia, że wymaga to ogromnego poświęcenia w sytuacji, gdy godzą to z obowiązkami nauczycieli akademickich, badaczy. 

Nasz zespół w składzie:

- prof. Renata Nowakowska-Siuta,

- prof. ChAT Bogusław Milerski, 

- prof. ChAT Stefan Tomasz Kwiatkowski 

- dr Izabela Kochan

wykonuje powyższe zadania społecznie, w ramach naukowej misji i osobistej pasji łączenia środowisk nauk społecznych i humanistycznych w komunikowaniu wyników własnych badań   i metateoretycznych analiz  myśli, teorii, nurtów czy koncepcji wychowawczych. "Studia z Teorii Wychowania"  wpisują się w tę misję od początku swojego istnienia  nie pobierając od autorów jakichkolwiek opłat. O jakość składu troszczy się pan mgr Łukasz Troc. 

Ciężar pracy wydawniczej jest zarazem pochodną kosztów ponoszonych przez Chrześcijańską Akademię Teologiczną (m.in. obsługa Index Copernicus, zakup numerów DOI), za co kieruję do jej władz JM Abp. prof. Jerzego Pańkowskiego wyrazy szczególnej wdzięczności. Zapraszam do lektury interesujących rozpraw w okresie poświątecznym, by teraz wszyscy mogli się cieszyć przygotowaniami i przebiegiem najpiękniejszych Świąt Bożego Narodzenia.

 

 

     

 

20 grudnia 2022

Czy demokracja potrzebuje nauk humanistycznych i społecznych?

 


Każdego, kto sięgnie po książkę francuskiego socjologa Michela Wieviorkę, może zaskoczyć ustawiczne łączenie przez niego nauk humanistycznych z naukami społecznymi. Uczony nie traktuje ich oddzielnie tylko łącznie jako jedną dziedzinę nauk. Nie jest to zatem zabieg semantyczny, ale logiczny, gdyż nie można badać społeczeństwa w oderwaniu od wiedzy o człowieku, a więc od humanistyki. Jak pisze w swojej najnowszej monografii:

Państwo, które funkcjonuje w sposób brutalny lub oparty na terrorze, czy chodzi o dyktaturę, reżim totalitarny lub po prostu autorytarny, oddala, a nawet eliminuje swoich oponentów, począwszy od tych, którzy chcą mówić prawdę: intelektualiści, a pośród nich  ewentualnie badacze znajdują się tutaj wśród pierwszych celów. W niektórych przypadkach zagrożenie  i ryzyko się kumulują, a autonomiczni uczestnicy prywatni, polityczni lub kryminalni oraz autorytarne państwo współistnieją w sposób mniej lub bardziej  spójny, aby doprowadzić do zastraszenia i przemocy (s. 309-310). 

Jak wynika z analiz socjologa skrajne uprawicowienie  częściej niż ulewicowienie działań w polityce służy wykazywaniu nieprzydatności nauk humanistycznych i społecznych w społeczeństwie, gdyż te nie mogą być obojętne wobec różnych form i metod przemocy, które prowadzą do odpodmiotowienia, niszczenia wspólnoty narodowej czy mniej lub bardziej jawnych metod władzy w sprzyjaniu przez władze wojnie domowej. Rolą tych nauk jest przecież umożliwianie uświadomienia sobie i wychodzenia społeczności, instytucji czy osób z zaklętego kręgu przemocy. Jak pisze Wieviorka: 

Wychodzenie z przemocy nie może być synonimem  powrotu do tego, co zostało zniszczone. Najczęściej jest trudno, a nawet się nie da tego odbudować, a w każdym razie nie na tę samą modłę. Takie wysiłki to ryzykowanie nostalgii lub melancholii, obsesji minionej przeszłości, która nie wróci. Wychodzenie z przemocy to też bycie zdolnym do ponownego budowania kultury, form życia religijnego, przywrócenia życia językowi, terenowi, nie oglądając się wyłącznie za siebie (s. 277).

 Socjolog potwierdził, że liberalne rządy nie są zainteresowane naukami humanistycznymi i społecznymi, gdyż nie oczekują od nich wpływu na funkcjonowanie wolnego rynku. Nie przypuszczam, by liberalni ekonomiści zgodzili się z takim podejściem do powyższych nauk, skoro za rządów AWS oraz PO i PSL faworyzowano takie dyscypliny jak socjologia czy psychologia, gdyż nie służyły dociekaniu prawdy o edukacji, ale nieodpowiedzialnej polityce partii władzy. 

Rządzący nie potrzebowali zdystansowanej do ich polityki wiedzy naukowej na temat tego, jak reformować ustrój szkolny, by uczniowie osiągali lepsze wyniki nie tylko w międzynarodowych pomiarach osiągnięć w naukach przyrodniczo-matematycznych i z czytania ze zrozumieniem. Im zależało zarazem na tym, jak najwięcej pozyskać i wydać środków w ramach unijnych programów, by mieć z tego polityczne i osobiste korzyści, a nie by zatroszczyć się przy tej okazji także o demokratyzację edukacji i jej rzeczywistą decentralizację oraz uspołecznienie.

Zdaniem przytaczanego Yascha Mounka powiązanie demokracji z liberalizmem  ma - obok pozytywnych - swoje dwie negatywne jej odmiany: (...) "demokracja nieliberalna", czyli demokracja bez praw i "liberalizm niedemokratyczny" , czyli prawa bez demokracji (s. 317).   Pojawia się konflikt między państwem a społeczeństwem, które jest różnorodne, toteż demokracja powinna być zorientowana na poszanowanie praw wszystkich jej obywateli, bez względu na istniejące między nimi różnice. Jak pisze Wieviorka na temat roli nauk humanistycznych i społecznych w demokracji: 

(...) Demokracja może   tym bardziej potrzebować tych dyscyplin, w których ma ona na celu prowadzenie badań na rzecz obywateli i współtworzyć wiedzę  wraz z uczestnikami,  ewentualnie w związku z ich działaniami czy ich znaczeniami i w zależności od ich oczekiwań (s. 325). 

Autor przywołanej przeze mnie monografii kieruje do uczonych nauk humanistycznych i społecznych  następujące przesłanie: 

Kiedy rozdział władzy jest podważany, kiedy autorytarne próby podminowują państwo prawa, wzmacniając egzekutywę ze szkodą dla władzy ustawodawczej i sądowniczej, kiedy przewidziane w prawie powszechnym przepisy dla stanu wyjątkowego reprezentują wymiary antyliberalne, dotykając państwo prawa, pierwszą rolą nauk humanistycznych i społecznych jest wkład, wraz z innymi, w ostrzeganie, choćby tylko przypominając lekcje historii: takie środki pozwalają władzy wykonawczej i jej policji interweniować bez obecności ani bez kontroli wymiaru sprawiedliwości, i uciskać uczestników, którzy nie są tymi, dla których zostały one powołane (s. 349). 

Naukowcy powinni wspierać wszelkie ruchy protestu lub ruchu oporu przeciwko władzy niszczącej fundamentalne zasady demokracji, chronić ich, edukować oraz promować rozprawy naukowe, których przedmiotem jest demokracja, ochrona praw człowieka.   Być może najbardziej użyteczną rolą badania w naukach  humanistycznych i społecznych jest przypominanie, że każde społeczeństwo jest jednocześnie jednością i jest pluralistyczne i że duch demokratyczny zawsze musi troszczyć się  o pilnowanie tego podwójnego wymiaru (s. 358).

Dla pedagogów szkolnych ważne jest pytanie, jakie kieruje do nich M. Wieviorka: 

Czy kształcenie w duchu demokratycznym, jeśli jest realizowane poprzez praktyki pedagogiczne same w sobie demokratyczne, nie pociąga za sobą ryzyka demagogii? Czy aby kształtować osoby o duchu demokratycznym, szkoła może funkcjonować bez wewnętrznej demokracji i bez uznania przyszłej podmiotowości uczniów? (s. 360)

Od ponad czterdziestu lat upominał się ruch Solidarności właśnie o taką demokratyzację systemu oświatowego, żeby zarówno w szkołach uczniowie uczyli się o demokracji, do demokracji i w demokracji wewnątrzszkolnej oraz by wszelkie władze oświatowe podlegały także kontroli społecznej. Zdolność instytucji da autokontroli w sposób scentralizowany słabnie. Nie da się ukryć - tajemnica nie jest już możliwa. Afery pedofilskie pokazały, że ani szkoła, ani Kościół nie mogą nimi zarządzać wewnętrznie, bo czynią to, by chronić swoich członków, nauczycieli, księży, nawet jeśli ci ewidentnie dopuścili się czynów przestępczych (s. 361).        

Badacz nauk humanistycznych i społecznych nie ma orientować ich na ideologię czy kierować się w swoich poszukiwaniach własnymi emocjami, ale powinien być motywowany do prowadzenia badań tylko dociekaniem prawdy. Badacz  w demokracji może oczywiście nadal wybierać zaangażowanie, ryzykując pomylenie swojej działalności ze swoim zaangażowaniem społecznym. Może równie dobrze trzymać się z dala od debaty publicznej, poświęcać się swoim cennym badaniom, swojemu życiu akademickiemu, pomimo bycia zaangażowanym obywatelem (s. 364).

Z powyższego punktu widzenia autor książki ma rację, kiedy uświadamia nam zagrożenie, jakie pojawia się w pracy naukowo-badawczej reprezentanta powyższej dziedziny nauk, kiedy dociekając prawdy, może stać się w państwie czy społeczeństwie autorytarnym persona non grata ze względu na dekonstrukcję patologii, przemocy, hipokryzji polityków czy pozorów demokracji. Wynika to z odpowiedzialności badaczy, którzy w zamian potrzebują wolności zarówno definiowania, jak i realizowania swojej pracy, a następnie jej upowszechniania, którzy muszą być chronieni, kiedy sami mogą być zagrożeni z powodu tego, co piszą i publikują (s.365).

Kluczowa jest zatem dla wiarygodności wyników badań nauk humanistycznych i społecznych kwestia przestrzegania istniejących w nauce standardów metodologicznych, w tym także przejrzystości i transparentności uzyskanych danych empirycznych. Muszą też stawiać czoła coraz silniej przenikających do opinii publicznej fake newsów, post-prawd i spiskowych teorii dziejów, które są instrumentalnie wykorzystywane w walce politycznej także w Polsce. 

Można zgodzić się z socjologiem, że sama (...) nauka nie jest spójnym perfekcyjnym zbiorem, w którym wszystko podlega bezkompromisowemu rygorowi. Jej historia (...) ćmi się momentami krępującymi, "potworkami", momentami poślizgu czy odchyłu, nie mówiąc o zafałszowanych eksperymentach. Co więcej, jest ona otwarta także w tym, co jest popularyzowane lub przekazane do dyspozycji szerszej publiczności, otwarta w sposobie podejścia, hipotezach, metodach, teoriach, które wprawiają  w zakłopotanie (s. 415-416).

Istotne jest w rozprawie Wieviorki podsumowanie jego analiz demokracji i jej ewoluowania nie tylko we Francji, ale na całym świecie. To, co jest wspólne dla wszystkich państw demokratycznych, to utrzymywanie napięcia między jednością społeczeństwa a jego różnorodnością: 

 (...) muszą zdawać sprawę i uwypuklać opozycję między tymi dwiema generalnymi wizjami życia zbiorowego: wizję "otwartą" i "zamkniętą". Trudno im się opowiedzieć po stronie zamknięcia, wzywania do narodu homogenicznego, mniej lub bardziej rasitowskiego, ksenofobicznego i antysemickiego. Dzięki swojej pracy, refleksji nad kategoriami i koncepcjami, które wdrażają, dzięki swojej zdolności do definiowania nowych obszarów czy dziedzin i do rozwijania badań, które nie zamykają się w jednych ramach państwowo-narodowych - mogą one być użyteczne - pod warunkiem, że jednego nie zlekceważą: każda niezniuansowana opozycja, każdy wybór na rzecz  abstrakcyjnego uniwersalizmu może prowadzić wyłącznie do wielkiego dramatu (s. 424-425). 

Nauki humanistyczne i społeczne powinny zatem odgrywać w tym procesie szczególną rolę.

18 grudnia 2022

Niekompetentny sondaż na temat rzekomego mobbingu w szkołach wyższych

 


Kiedy prezeska Fundacji Science Watch Polska zapowiadała zbadanie zjawiska mobbingu na uczelniach, zastanawiałem się, po co chce to czynić, skoro jest to zadanie dla ofiar i prokuratury? 

Czy rzeczywiście można za pośrednictwem sondażu - tym bardziej o wątpliwej metodologicznie konstrukcji - diagnozować tak poważne zjawisko? Każdy bowiem przypadek jest nieporównywalny z innym i wymaga interwencji bezpośrednio dotkniętych nim  osób. 

Mobbing jest przecież zjawiskiem przestępczym w każdej instytucji, a tym bardziej o utrwalonej historycznie i społecznie strukturze asymetrycznych relacji zawodowych. Polska to nie Ameryka czy Wielka Brytania, więc trudno spodziewać się po samym środowisku akademickim, że będzie walczyć z tak niegodnymi postawami niektórych osób.

Pomysłodawczyni przeprowadzenia sondażu na temat tego, czy w szkole wyższej respondenci doświadczali mobbingu ze strony swoich zwierzchników, a więc czy mają wiedzę na ten temat, nie uwzględniła diagnostycznego kryterium, jakim jest intersubiektywna komunikowalność. Zamieszczona w sieci ankieta zawierała fundamentalny błąd metodologiczny, o którym piszę poniżej.    

Autorka ankiety przyjęła definicję, której znaczenie jest uregulowane w prawie pracy (art.943 par.1-5 kodeksu pracy): 

Mobbing to działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. 

Jak wynika z powyższej definicji mobbing dotyczy działania zabronionego w świetle prawa, a więc zachowania nielegalnego, przestępczego, które powinno być ścigane na podstawie zgłoszeń  pracownika doświadczającego mobbingu.   

Autorka wspomnianej ankiety uznała za mobbing następujące rodzaje zachowań: 

I. zachowania utrudniające komunikację, do których zaliczono: ograniczanie możliwości wypowiadania się, ciągłe (złośliwe) przerywanie wypowiedzi, podnoszenie głosu (krzyk), wyzwiska w miejscach publicznych, publiczne krytykowanie pracy, nękanie przez telefon lub maile, inne (?); 

II. zachowania naruszające wizerunek, obejmujące: publiczne ośmieszanie, sugerowanie zaburzeń psychicznych, rozsiewanie plotek, parodiowanie ofiary, obmawianie, inne (?). 

III. zachowania naruszające pozycję zawodową, których przejawem jest: przydzielanie zadań poniżej kwalifikacji i kompetencji, przydzielanie zadań, których nie można wykonać w czasie kodeksowym, odbieranie zadań, które zostały już opracowane, rozliczanie zadań nieprzydzielonych, kwestionowanie podejmowanych decyzji, inne (?).

 IV. zachowania naruszające etykę w nauce, do których zaliczono:  przydzielanie cały czas nowych zadań (np. wykładów), odmawianie finansowania (np. publikacji, konferencji), wymuszanie dopisywania innych pracowników do pracy zwierzchnika jako mobbera; ignorowanie podczas podziału czynności (np. działań granatowych - zapewne miało być "grantowych"), inne (?). 

 Niestety, nie po raz pierwszy autorka kolejnego sondażu popełniła poważny błąd metodologiczny. Tym razem nie wzięła pod uwagę tego, że dla stwierdzenia mobbingu w sensie prawnym, bo inny nie może tu wchodzić w grę, powyższe przesłanki powinny być spełnione łącznie, a nie rozłącznie. Tymczasem w ankietce pytała o nie rozłącznie.  

Ba, gdyby uznać za poprawny merytorycznie wskaźnik, jakim jest np. przerywanie komuś wypowiedzi czy podnoszenie głosu, to należałoby pozwać do sądu niemalże wszystkich posłów władzy i opozycji. Czy ktoś w ogóle zwrócił uwagę na ten nonsensowny sondaż? Może plotkował, ale to też jest dla tej autorki mobbingiem.   

Z powyższego powodu zgromadzone przez fundację dane liczbowe, chociaż coś nam komunikują, to jednak nie dotyczą mobbingu w szkołach wyższych. Są zatem pozbawione nie tylko poznawczej wartości, ale także kompromitują tych, którzy są przekonani, że chwycili "byka za rogi".  

W jednym przyznaję jej rację, że (...) osoby stosujące mobbing w środowisku naukowym niszczą naukę. Autorka ankietki powinna jednak zrozumieć, że niszczą naukę także ci, którzy nie korzystają z obowiązującej metodologii badań diagnostycznych.