29 czerwca 2025

Załatwiactwo naukowe

 


Polityczne sterowanie szkolnictwem wyższym i nauką sprawia, że o tym, co jest nauką, a co nią nie jest, rozstrzygają politycy i prawnicy, a nie uczeni. Wśród jednych i drugich są naukowcy, ale ci z racji zabezpieczenia własnych interesów lub podmiotów/uczelni/korporacji, na rzecz których działają, nie traktują nauki jako wartość autoteliczną. W zależności od siły wpływu przeważają w tym procesie albo politycy albo prawnicy, natomiast naukowcom  pozostaje zmaganie się nie tyle i nie tylko z tym, co jest właściwe dla ich pracy, a więc z rozwiązywaniem metodami naukowymi określonych problemów, ale także zabieganiem o środki materialne.  Tych już politycy nie zabezpieczają, bowiem mocno ograniczone zasoby budżetowe na naukę zmuszają uczonych do uczestniczenia w rywalizacji antagonistycznej, w której zysk jednych jest pochodną straty innych. 

Od kilkunastu już lat, bo od 2011 roku doświadczam przewagi procedur nad istotą tego, czym jest nauka, co skutkuje głęboką zmianą w środowisku akademickim, szczególnie wśród młodych kadr naukowych, które nastawione są bardziej na proceduralne a nie przede wszystkim na merytoryczne spełnienie wymagań awansowych. Rozwijają się dwa równoległe światy: pierwszy - prowadzenia badań naukowych lub pozorowania udziału w tym procesie i drugi - dowodzenia ich wartości w wyniku pozyskiwania środków na ich realizację oraz publikowania wyników.

W każdej dziedzinie nauk dochodzi do patologii, do której zachęcają prawne regulacje. Skoro bowiem o tym, co ma naukową wartość decyduje w Polsce ranga czasopisma i wydawcy, którą ustanowił urzędnik Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Nauki na podstawie - jak się okazuje niezobowiązującej - rekomendacji członków organu, jakim jest składająca się z kilku uczonych, a więc nie reprezentujących wszystkie dyscypliny nauk, Komisja Ewaluacji Naukowej, to kluczowa staje się wartość parametryczna publikacji, a nie tylko naukowa. 

Sprawujący w uczelni funkcję kierowniczą pedagog dopisany do artykułu medyka czy psychologa za 200 czy 300 punktów zapewnia sobie i własnej jednostce akademickiej wysoką wartość parametryczną publikacji, chociaż nie wniósł do niej wartości naukowej. Podobnie jest z załatwianiem sobie dostępu do udziału w projektach krajowych czy międzynarodowych, których kierownicy zatrudniają w nich osoby na stanowiskach kierowniczych lub partnerów życiowych czy politycznych bez ich rzeczywistego wkładu w realizację zadań, skrywając zarazem konflikt interesów.