17 grudnia 2022

Uroczystość wręczenie dyplomów doktorskich w dyscyplinie pedagogika




Dla każdego profesora uroczystość wręczenia dyplomu doktora nauk (w przypadku pedagogów- doktora nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika) jest szczególnym przeżyciem. Każdy doktorat jest inny, bo jest niepowtarzalną osobowością. Do tego dochodzi jeszcze odmienny od pozostałych problem badawczy, który jest pochodną pasji poznawczej doktorantów.

W dniu 16 grudnia 2022 roku odbyła się szczególna uroczystość w moim doświadczeniu akademickim a związana z uroczystością wręczenia dyplomów doktorskich wypromowanym absolwentom studiów III stopnia. W ramach Studiów Doktoranckich Obcojęzycznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu zostałem zaproszony przez ich kierownika prof. DSW dr hab. Lotara Rasińskiego do podjęcia się opieki nad doktorantami z Czeskiej Republiki ze względu na moją znajomość języka czeskiego.  

Uczelnia uzyskała grant na czeskojęzyczne studia doktoranckie, w ramach których mieliśmy za zadanie wraz z docentami z czeskich uniwersytetów objąć opieką naukową kształcenie i projekty badawcze Czechów. To czescy pedagodzy wybierali sobie opiekuna naukowego. Zostałem obdarzony takim zaufaniem i gotowością do współpracy ze strony czterech Czeszek i jednego Czecha. 

W ciągu czterech lat, mimo pandemii, zamknięcia granic i uczelni, mogliśmy najpierw stacjonarnie, a potem już zdalnie, dzięki zdalnej komunikacji, uzgodnić założenia teoretyczne i metodologiczne badań oraz współpracować nad poprawnością ich pełnej realizacji. Prace były napisane w ich ojczystym języku, toteż konieczne było powołanie recenzentów także z naszego kraju, którzy znają język czeski i są samodzielnymi pracownikami naukowymi w naszej dyscyplinie. 

W dniu 16 grudnia miałem przyjemność uroczystego odebrania od wypromowanych doktorek nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika:

  • Dr Helena Kumperová
  • Dr Zdeňka Braumová
  • Dr Šárka Honová
  • Dr Jana Motyková
  • uděluji titul doktorky sociálních věd v oboru pedagogika,
  • toto veřejně prohlašuji,
  • a předávám vám tímto všechna práva a výsady s tímto titulem spojené. Na důkaz toho vám předávám tento diplom s pečetí vysoké školy.

Jestem przekonany, że doświadczają równie pozytywnych emocji profesorowie, którzy promują doktorantów z innych państw w polskich lub zagranicznych uczelniach. Nie ma znaczenia język, w którym powstaje dana praca naukowa, gdyż ważne są tu tak kwalifikacje naukowe jak i językowe, by możliwe było doprowadzenie postępowania o nadanie stopnia naukowego doktora do szczęśliwego finału dla dobra nauki, w tym także dla autorów i ich naukowych opiekunów.       

 ślubowania następującej treści:

Slibujete tedy,

§  že si Dolnoslezskou vysokou školu, ve které jste dosáhli vysokého vzdělání v oblasti společenských věd, navždy uchováte ve své paměti?

§  že budete podle svých možností podporovat její záměry a iniciativy?

§  že nepošpiníte vědeckou hodnost, kterou vám dne udělíme?

§  že ji bude vždy dosvědčovat svou poctivostí a bezúhonným životem?

§  že budete usilovně pracovat na prohlubování a rozvoji společenských věd, nikoli pro mrzký prospěch nebo marnivou slávu, ale aby se pravda šířila a její světlo, na němž závisí štěstí lidstva, zářilo stále jasněji.

Slibujete to všechno opravdově ze srdce?"

Doktorandi: slibují slovy „TAKTO SLIBUJI

Zanim JM Rektor DSW dr hab. Sławomir Krzychała, prof. DSW  wręczył wraz z Dyrektorem Szkoły Doktorskiej  - dr. hab. Pawłem Rudnickim, prof. DSW dyplom, miałem jeszcze potwierdzić:

Nyní nám tedy již nic nebrání v tom, abychom vám udělili titul, o který usilujete. Proto já, Bogusław Śliwerský, který jsem dle zákona převzal čestné povinnosti promotora, Vám (meno a misto narozeni) usnesením Akademické rady Dolnoslezské vysoké školy,

 


16 grudnia 2022

Pan Profesor czyli literacka odsłona "Barw ochronnych" universita w nowym ustroju

 


Jadąc do Krakowa postanowiłem czas wolny poświęcić na lekturę książki Artura Przybysławskiego, która uzyskała nagrodę w Konkursie Literackim Miasta Gdańska im. Bolesława Faca za rok 2019. Taka przynajmniej jest informacja na tylnej okładce pięknie wydanej publikacji, której pierwsze wydanie datowane jest na rok 2020. Tytuł wcale nie jest tak krótki, jak odnotowano go na stronie tytułowej, bowiem w całości brzmi następująco:

 "Pan Profesor czyli wielce przeraźliwe dzieje Zenona Eli, pełne heroicznych czynów, rzeczeń i myśli jego, które złożyły się na akademicką karierę, dla przyszłych pokoleń wiernie spisane, aby pamięć o nich nie zaginęła w mroku mniej przeraźliwych dziejów". 

Przedmowę autor podpisuje jako: Wasz uniżony Artur Przybysławski, doktor nauk potajemnych z miasta Łodzi. Pracował bowiem na Uniwersytecie Łódzkim. Obecnie jest profesorem na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Na tylnej okładce to potwierdza: Ja niżej podpisany, oświadczam niniejszym, że jestem Arturem Przybysławskim i moje podobieństwo do rzeczywistego - jeśli w ogóle mogę tu użyć tego słowa -  Artura Przybysławskiego, mieszkającego w Krakowie i pracującego na Uniwersytecie Jagiellońskim, wcale nie jest przypadkowe. 

    W takim właśnie stylu bawi się czytelnikiem, ironizuje, ośmiesza wszystko, co tylko kręci się wokół semantycznie nadętego profesora, kpi z akademii i jej świętoszkowatego wizerunku, a przy tym wywołuje zaciekawienie stylistyką narracji. Akcję lokuje w fikcyjnej ontologii jakiegoś profesora filozofii Zenona Eli, któremu nie przez przypadek nadał żeńsko brzmiące nazwisko. 

W poszczególnych rozdziałach pamfletu przybliża powierzchowność i głębię cech bohatera, jego ułomność cielesności w ruchu sportowym, fizjolonomię, zachowania fizjologiczne i duchowe, postawy "w jego drżeniu zamiarowym", stosunek do płci. Odsłania zależności bytowe, które ujawniają się w osobie doktoranta, przebieg jego "kariery" wraz z próbami samopoznania, jasnowidzenia, z podejściem do własnego rozumu, odnajdywaniem sensu życia, dokonywaniem czynów lubieżnych, gdy postanawia napisać habilitację. 

Fascynująco rekonstruuje prowadzenie wykładów przez pełnego ułomności filozofa, stawianie przez niego czoła Radzie Wydziału i Prostytutu oraz wybijanie się na samodzielność naukową. Dowiadujemy się także,  jak Zenon Ela kroczy od asystenta do profesora zwyczajnego, z którego tytułu i stanowiska nic nie wynika. 

Po latach zdoła się ów Profesor wyleczyć z kompleksów wobec niemieckiej filozofii. Ten ostatni wątek powinien spodobać się politykom władzy. Znajdą się tu także kulisy pisania pseudorecenzji, udziału w konferencjach naukowych a nawet techniki aplikowania o grant. 

Forma i treść narracji ukierunkowana jest na zdemaskowanie patologii środowiska naukowego. Może dlatego nie mamy tu do czynienia z literacką fikcją, by można było odsłaniać realia różnych mikroświatów akademickich dewiacji.      

Skoro tytuł jest tak rozwlekły, to nikt nie powinien się dziwić, że przeważają w prześmiewczej narracji zdania wielokrotnie złożone. Jak A. Przybysławski zaczął jedno zdanie na s. 9, to zakończył je w połowie następnej. Dobrze, że nie czyta tego młodzież przygotowująca się do egzaminu maturalnego, bo mogłaby mieć problem z dopuszczeniem do matury. Na szczęście nie do niej adresowana jest ta książka i lepiej, żeby jej nie czytała, bo dowie się, jak patologiczne relacje społeczne zachodzą między pracownikami naukowymi, doktorantami, studentami i pracownikami administracji uczelni. 

Otrzymujemy w prześmiewczej  formie literackiej odbicie środowiska akademickiego w krzywym zwierciadle, które zostało tak sprofilowane, żeby można było zobaczyć kwintesencję pozorowanej pracy niektórych jego przedstawicieli.  

Nie będę zdradzał treści książki, której tytuł wskazuje na problematykę akademickiego środowiska. Jak pisze jej autor o odwzajemnionej miłości do literatury i filozofii: 

(...) książka ta nie jest - z wyjątkiem dwóch rozdziałów - napisana ku pokrzepieniu serc ani innych narządów czy organów. Jeśli jej lektura sprawi wam choć część tej przyjemności, jaką miałem, sam ją pisząc, będzie to najlepsze dla niej usprawiedliwienie. Literatura jest, jak sądzę, terenem beztroskiej, inteligentnej wolności i radości, jest luksusem, na który wciąż jeszcze możemy sobie pozwolić, więc nie należy go sobie odmawiać. I tym właśnie, którzy nie zamierzają go sobie odmawiać, dedykowana jest ta książka (tylna płaszczyzna okładki książki)

Zapewne może kogoś zaboleć to, jak został tu zilustrowany, bo zgodnie z maksymą "uderz w stół a nożyce się odezwą" wielu studentów, absolwentów studiów, emerytowanych czy wciąż aktywnych naukowców odczyta w opisanych tu postaciach i wydarzeniach zapewne kogoś z własnego środowiska czy sytuacje, kogo spotkał lub których sam doświadczał. To dobrze, bo właśnie na tym zależało A. Przybysławskiemu, by jego pamflet na temat universitas spełnił katarktyczną funkcję. 

Nie mam jednak wątpliwości, że niczego w naszym środowisku nie zmieni, a jeśli nawet któraś z tak zarysowanych tu postaci przeczyta o samej sobie, to tym bardziej wzmocni samokontrolę, by nie zostało to dostrzeżone przez jej otoczenie. Jeśli więc zda się któremu, że to jakieś takie głupawe lub, co gorsza, że go tam ponoć odmalowuję, gdy akurat na uniwersytecie pracuje, nie do mnie niech ma pretensje, lecz do tego, który tę ksiązkę w łapach trzyma. Cóż tu bowiem winne lustro, a tym bardziej ten, kto je wyfasował?  (s.7).    

    

14 grudnia 2022

41 lat minęło a w nauce nadal są brudne wspólnoty



13 grudnia 2022 zapisał się w mojej pamięci jako dzień, w którym po raz kolejny przekonałem się, że są profesorowie nauk społecznych, rzekomo  wybitni, a nieuczciwi, nierzetelni, manipulujący opinią innych... . 

Z etycznego punktu widzenia są to zmarnowane lata zmagań.  Ileż obłudy, cynizmu, faryzeizmu jest u tych, którzy są deklaratywnie prawo- centro- czy lewoskrętni... , świecąc swoją obecnością w przestrzeni publicznej.  Jakże daleko nam do wiarygodności nauki, prawdziwej jej wartości. 

Wciąż zdumiewające jest dla mnie milczenie świadków ZŁA, którzy są takimi samymi sprawcami jego zaistnienia, jak określeni powyżej. 

Ps.

To już nie jest komiczne, nawet gdy czeski błąd wydawcy sprawi, że wydaje się komuś kosmiczne.

 


13 grudnia 2022

METODY AKTYWIZUJĄCE W KSZTAŁCENIU I DOSKONALENIU PEDAGOGÓW

 


Od kilkudziesięciu lat zauważa się wzrastającą rolę metod aktywizujących w procesie doskonalenia kadr kierowniczych dla potrzeb służb obronnych, administracji państwowej, korporacji, firm, organizacji pozarządowych. W latach 80. XX wieku były one powszechnie stosowane także w kształceniu kadry instruktorskiej Związku Harcerstwa Polskiego. Na łamach miesięcznika „Harcerstwo”, tygodnika „Motywy”, a także w szeregu biuletynach wewnątrzorganizacyjnych ukazywały się artykuły i materiały dydaktyczne dotyczące wykorzystywania takich metod w procesie kształcenia liderów – drużynowych, szczepowych, komendantów harcerskich jednostek terenowych. 

Wielu autorów poprzestało na podaniu jedynie gotowych scenariuszy zajęć, z bardzo skrótowo zasygnalizowanymi uwagami o tym, jak je realizować, co nie sprzyjało ich aplikacji wśród tych, którzy sami w nich nie uczestniczyli, nie doświadczyli walorów konstruktywistycznego uczenia się przez doświadczanie istotnych procesów w symulowanych warunkach. Brakowało wskazówek na temat tego, jak samemu tworzyć materiały do takich zajęć. 

 Bierność, opór, sceptycyzm edukatorów wzmacniały łatwość i szybkość przekazu wiedzy w podejściu instrukcyjnym, obiektywistycznym czy nawet normatywnym (ideologicznym), a zarazem modelu podającym zgodnie z teorią komunikacji. Pozorną aktywizacją było też wspomaganie powyższego podejścia metodami nauczania problemowego. 

W pewnym stopniu jednokierunkowy przekaz wiedzy, który cechuje zarazem wytwarzanie i utrzymywanie dystansu między prowadzącym zajęcia a jego słuchaczami, sprzyja bezkonfliktowości i bezdyskusyjności. Wiedza ma być odebrana, przyswojona i zwrócona nadawcy w trakcie egzaminów, sprawdzianów, prób itp. Takie podejście do edukacji określane jest mianem tradycyjnego, podającego, behawioralnego ze względu na jego „bankowy” charakter (P. Freire). 

Uczący się mają zapamiętać przekazaną im wiedzę i w trakcie sprawdzianów zdeponować ją w banku właściciela ich intelektualnego kapitału. Prowadzącego zajęcia nie obchodzi to, co inni myślą, czują czy mają inny pogląd na określony temat, gdyż jego przekaz ma być jedynie prawdziwym, słusznym i obowiązującym.  Istotą uczenia się, jako procesu sprzyjającego nie tylko zdobywaniu wiedzy, lecz także wspomaganiu czynności regulujących stosunki jednostki z otoczeniem, jest przyczynianie się do zmian w sobie, a pośrednio i w środowisku codziennego życia. 

Dydaktyka, podobnie jak wiele innych dyscyplin naukowych, przechodzi na przemian przez fazy rozgałęzienia i syntezy. Zdarza się, że w każdym kolejnym cyklu synteza może objąć część zróżnicowanego dorobku. Konieczne okazują się syntezy uzupełniające, potrzebne – konkurencyjne. Po każdym okresie syntezy następuje fala prac „pasujących” do syntezy: inspirowanych nią, uzupełniających i doskonalących szczegóły syntez. 

Co z tego, że wieloparadygmatyczność dydaktyki ogólnej powinna sprzyjać możliwości stosowania w toku zajęć akademickich różnych metod i technik kierowanego lub samosterownego uczenia się, skoro cele dydaktyczne można realizować, pozorując w sylabusach osiąganie koniecznych efektów, ale z wykorzystaniem jednego czy nawet dwóch podejść w ramach danego paradygmatu. Dydaktykę instrukcyjną świetnie przecież łączy się z dydaktyką normatywną, a nawet neurodydaktyką, które są skoncentrowane na realizacji programu kształcenia.

Udział w zajęciach prowadzonych metodami aktywizującymi zachęca do uzupełniania swojej wiedzy teoretycznej, dotyczącej poruszanych zagadnień drogą samokształcenia. Tkwiący bowiem w zajęciach duży ładunek emocjonalny nie powinien przeważać nad ich merytoryczną treścią, że książka okaże się cenną pomocą dla kadr kształcących niezależnie od tego, w jakiej strukturze organizacyjnej i społecznej są do tego powołani. 

 Zaproponowany w niej materiał dydaktyczny zaktywizuje je do dalszych prac nad udoskonalaniem opisanych metod i zachęci do opracowania kolejnych, własnych scenariuszy. Nie chodzi bowiem o to, by ćwiczenia były przez to głównie atrakcyjne, gdyż ich celem jest uruchomienie procesów samoświadomościowych w zakresie poznawczym, emocjonalnym i działaniowym. 

W każdej dziedzinie jest wiedza, która musi być bezdyskusyjnie przekazana w sposób podający. Jednak do jej zrozumienia i zaakceptowania konieczne jest uruchomienie nie tylko procesów poznawczych, ale także emocjonalnie wiążących w racjonalność, poruszającą myślenie i procesy twórcze. Wiedza bowiem zmienia się w wyniku kolejnych badań i odkryć naukowych. 

Z praktycznego punktu widzenia, jeżeli zależy nam na tym, by mądrość stawała się dla edukowanych osób stanem zobowiązującym do pracy nad sobą, samokształcenia, myślenia twórczego i odpowiedzialnego działania ze względu na możliwe rezultaty ich decyzji, postaw i zachowań, to metody aktywizujące mogą zapobiegać wielu porażkom, a może i nieszczęściom. 

 Dzięki stosowaniu tych metod nie prowadzimy do realnych zagrożeń, niepowodzeń, negatywnych skutków błędnie podejmowanych decyzji, a zatem oparty na nich proces kształcenia staje się dla osób uczących się okazją do samopoznania i doświadczania następstw, które uświadamiają im wpływ różnych czynników zarówno endogennych, jak i egzogennych. Każdy z nas jest nie tylko sprawcą, kreatorem lub uczestnikiem zdarzeń, lecz także ich współsprawcą czy nawet przeciwsprawcą. 

Kształcenie konstruktywistyczne ma nam to uzmysłowić, żeby nie traktować działań ludzkich (własnych i innych osób w relacjach społecznych) jako neutralnych, obojętnych dla zaistnienia określonych (pożądanych lub niepożądanych) stanów, procesów czy zdarzeń. Dzięki Oficynie Wydawniczej "Impuls" mogę podzielić się częścią swojego dydaktycznego warsztatu, który nie tylko nie stracił na swojej aktualności, ale nadal korzystam z niego w trakcie zajęć z młodzieżą szkolną czy kadrą oświatową. 


12 grudnia 2022

Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich ponawia apel do ministra

 



Zgromadzenie Ogólne Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich po raz kolejny wnioskuje do ministra edukacji i nauki o zwiększenie środków finansowych na szkolnictwo wyższe i naukę. Pierwsza uchwała dotycząca dramatycznie złej sytuacji w naszym środowisku została podjęta na początku października 2022 roku (Stanowisko Prezydium KRASP z 7 października 2022 r. w sprawie sytuacji ekonomicznej polskich uczelni). Jak widać, minister w ogóle się nią nie przejął, skoro trzeba było ponowić ów apel w czasie kolejnego Zgromadzenia Ogólnego KRASP w dn. 24 listopada 2022 roku. 

Ponowiono kwestię niskiego poziomu finansowania szkolnictwa wyższego w formie uchwały a nie stanowiska, jak miało to miejsce w październiku. Czy minister podejmie wreszcie kroki na rzecz rozwiązania problemu degradacji nauki polskiej? Nie wiemy. Jest 12 grudnia a z ministerstwa nie docierają decyzje, które zatrzymałyby fatalny stan rzeczy w takich kwestiach, jak:    

* konieczność zwiększenie wynagrodzeń nauczycieli akademickich, naukowców i pracowników administracji publicznych szkół wyższych; 

* pilna potrzeba zwiększenia środków na badania w ramach konkursów w NCN oraz NCBiR. 

* podjęcie merytorycznych decyzji dotyczących uprawnień jednostek do nadawania stopni naukowych w związku z rozporządzeniem z dnia 9 listopada 2022 roku w sprawie dziedzin i dyscyplin naukowych.

Nie jest dla mnie zrozumiały brak reakcji rektorów - członków KRASP - na patologiczny podział środków w NCN. Konieczna jest zmiana ustawy o NCN, w przeciwnym razie nadal będziemy mieli do czynienia z finansowaniem grantów nie w ramach dyscyplin naukowych, a przecież tego dotyczy ewaluacja nauki, tylko w ramach pseudonaukowych grup badawczych np. HS6.  Niedopuszczalne jest traktowanie metodologii badań każdej dyscypliny naukowej w ramach tej samej dziedziny jako jednolitej i wszechobowiązującej. 

Kiedy KRASP zacznie przyglądać się tej patologii i podejmie skuteczną walkę z jej podtrzymywaniem dla większościowych grup interesów w gronie ekspertów, które zaprzeczają standardom badań w ramach dyscyplin naukowych?   


11 grudnia 2022

Daniel Ziblatt: „Wracamy do świata sprzed 1945 roku“

 

Wybitny amerykański politolog, współautor książki „Jak umierają demokracje” (z Stevenem Levitsky), profesor Uniwersytetu Harvarda Daniel Ziblatt w rozmowie z Alexandrem Görlachem opowiada m.in. o kryzysie demokracji i przyszłym porządku świata. 

Görlach zapytał o to, czy powtarzające się na świecie kryzysy: od ataku na World Trade Center w 2001 r., przez kryzys finansowy w 2008 roku, falę uchodźców z 2015 roku, pandemię 2020 i obecnie trwającą wojnę w Ukrainie - są czymś normalnym? W jaki sposób demokratyczne rządy mogą stawić czoła ciągłym wyzwaniom, nie porzucając swoich wartości?

Zdaniem Ziblatta

W pewnym sensie czuję, że wracamy do świata sprzed 1945 roku. Demokracje pierwszej połowy XX wieku też przeżywały kryzysy egzystencjalne. Tak, permanentny kryzys jest w pewnym sensie historyczną normą. Okazuje się, że okres stabilizacji w latach 1945-2001 był wyjątkiem. To jak w starym hollywoodzkim filmie „Powrót do przyszłości” z lat 80.: kryzysy to zarówno stara, jak i nowa normalność.

Jednak (...) wydarzenia ostatnich dwóch lat pokazały siłę wolnościW latach trzydziestych faszyści z jednej strony i komuniści z drugiej nie doceniali liberalizmu. Powszechnie uważano, że liberalizm jest zbyt słaby, aby poradzić sobie z gospodarczym i geopolitycznym kryzysem tamtych czasów. Jednak za każdym razem liberalizm i demokracja okazywały się stawać na wysokości zadania. To samo obowiązuje dzisiaj.

Różnica między liberalizmem a ustrojem republikańskim - zdaniem amerykańskiego politologa - polega na tym, że źródłem trwania liberalizmu jest jego przejrzystość. Widzimy każdą walkę polityczną, mamy przegląd każdej polaryzacji. Autokraci interpretują to, i powiedziałbym, że błędnie, jako słabość i dysfunkcję. Autokraci nie rozumieją, że walki polityczne są przejawem tego, co obserwatorzy rynku finansowego nazwaliby „korektą rynku”. Demokracje mają nawet większy potencjał zmian niż rynek, ponieważ wkładają palec w ranę. W końcu od tego jest opozycja parlamentarna. Ten proces może być mylący, a czasem brzydki. Ale na tym polega geniusz liberalnej demokracji. Największym wyzwaniem dla obywateli krajów demokratycznych jest również niezapominanie o tej kwestii!