Nigdy więcej takich klatek dla miłości
W
tej klatce uwięziono 6 lat życia dziewczynki
Uwięziono
nogi, które mogły biegać
Uwięziono
ręce, które mogły przytulać
Uwięziono
usta, które mogły wypowiadać miłość
Obok
tej klatki bardzo bardzo dużo dużych klatek
A
w nich uwięzione serca
I
mózgi dorosłych ludzi […].
Irena
Conti di Mauro, (2002)
Od
kilku dekad podejmuję w swoich badaniach i aktywności oświatowej problem
alternatywnej edukacji. Wciąż aktualne jest podtrzymywanie przez kolejne rządy
rozwiązań, które nie uwzględniają fundamentalnego rozpoznania przez uczonych
błędów w procesie kształcenia i centralistycznego zarządzania nim. Edukacja
przebiega w częściowo toksycznych dla dzieci, młodzieży i nauczycieli warunkach
szkolnych. Rozwój filozofii krytycznej i geografii humanistycznej uwrażliwia
nas na zjawiska, które związane są z miejscem i przestrzenią uczenia się
młodych pokoleń.
Szkoła,
klasy szkolne, ich miejsca i przestrzenie nie są jedynie kategoriami
fizycznymi, ale są także doświadczaniem bio-psycho-socjokulturowym zachodzących
w nich zdarzeń, klimatu, relacji międzyludzkich i intrapsychicznych, które
rzutują na rozwój tożsamości każdej osoby. Z perspektywy czasu odczytujemy z
pamięci ich rejestry, starając się je podtrzymać lub usunąć. Michel
Foucault swoją rozprawę Narodziny kliniki otwiera
zdaniem, które jest kluczowe dla moich badań nad kryzysem edukacji szkolnej, a
brzmi ono tak: „W książce tej chodzi o przestrzeń, język i o śmierć. Chodzi o
spojrzenie” (1999, s. 5).
Od
kilkudziesięciu lat upominam się o zmianę przestrzeni edukacyjnej, która wraz z
przełomem XX i XXI w. oraz rewolucją cyfrową domaga się radykalnej zmiany, by
utrzymywany w systemie klasowo-lekcyjnym proces nauczania-uczenia się przestał
służyć autorytarnemu formatowaniu młodego człowieka, podtrzymując język i
nekrofilną politykę oświatową. Od narodzin szkoły modernistycznej kolejne
pokolenia uczących się skazane są na wielogodzinne przebywanie w zamkniętych
pomieszczeniach, które są w budynkach o nieadekwatnej do zmieniającego się
świata i ludzkości strukturze architektonicznej.
Pozornie nowe konstrukcje szkół nadal mają służyć zamykaniu
uczniów w klasach, a studentów w salach dydaktycznych. Szkoły nie stały się
prawdziwym domem, w którym żyją ludzie, gdyż mają być nadal przestrzenią
nekrofilną, a nie biofilną. Okrzyknięty rewolucjonistą w architekturze
szwajcarski pionier modernizmu Le Corbusier projektował budynki bez
kontekstu kulturowego i psychospołecznego, najważniejsza dla niego była bowiem
maksymalna wydajność i funkcjonalność budynków z betonu. Te miały być proste,
pozbawione własnej stylistyki, jak najtańsze w produkcji maszyny do nauczania.
Szkoła
w swojej dotychczasowej strukturze architektonicznej wyklucza możliwość
stosowania w niej najnowszej wiedzy z zakresu psychologii uczenia się i dydaktyki konstruktywistycznej, gdyż
podtrzymuje mit o jej rzekomej reformie, która opiera się na nienaruszalności i
niezmienności warunków przestrzennych oprócz wielu innych czynników patogennych
w organizacji procesu kształcenia, jego finansowania i normowania pragmatyki
nauczycielskiego zawodu.
Nauczyciel
i uczniowie są więźniami przestrzeni, w której jedynie nauczyciel może
zabezpieczyć sobie minimum swobody i niezależności, o ile jego zajęcia nie
podlegają w danym momencie hospitacji szkolnego nadzoru.
Iluzja wolności, twórczości, innowacyjności ma się świetnie dzięki także zamkniętej przestrzeni szkolnej, której zmiany są możliwe bez interwencji centralnych władz oświatowych, ale wymagają rewolucji podmiotów, a więc zmian mentalnych, kulturowych i wolicjonalnych wśród dorosłych odpowiedzialnych za proces kształcenia młodych pokoleń. Konieczne wydaje się otwarcie na wszystkie odcienie barw ludzkiego doświadczenia, które łączy w sobie przestrzeń, język i potencjalną destrukcję.
Tak umiera polska szkoła, a wraz z toksyczną polityką
oświatową eliminowany jest język nauk o edukacji. Rządzący szkolnictwem mają
problem, usiłują bowiem w zastanej od wieków przestrzeni materialnej, fizycznej
zobowiązywać nauczycieli do realizowania w niej procesu kształcenia, który nie będzie zgodny z dydaktyką współczesną, ale z oczekiwaniami osób nie mających na ten temat profesjonalnej wiedzy. W końcu ważny jest elektorat popierający władzę, bo zbliżają się kolejne wybory.