15 kwietnia 2024

Pedagogiczne źródła twórczości artystycznej


 

Agnieszka Janiszewska obroniła na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego rozprawę doktorską pod niezwykle intrygującym tytułem: "Przymus tworzenia w narracjach artystów. Perspektywa psychopedagogiczna". Napisała ją w ramach studiów III stopnia, w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szmidta

Jak zaznaczyła we wstępie, pierwotną inspiracją do podjęcia kwestii przymusu tworzenia były jej osobiste "(...) doświadczenia zawodowe (pedagogiczne) współpracy z twórcami, a także interakcje z przedstawicielami profesji artystycznej o charakterze prywatnym. Te pierwsze miały miejsce zwłaszcza w ramach warsztatów rozwojowych (coachingowych) dla twórców, prowadzonych przeze mnie m.in. w instytucjach (domach i ośrodkach) kultury i sztuki". 

W okresie pandemii nawiązała kontakt z 24 artystami, dociekając w rozmowie z nimi odczuwanej przez nich konieczności ekspresji twórczej z punktu widzenia ich dążeń samorealizacyjnych. Mnie jednak zainteresowała w tej dysertacji kwestia tych uwarunkowań w procesie pierwotnej i wtórnej socjalizacji, w toku edukacji szkolnej, które stanowiły istotny czynnik podejmowania i kontynuowania własnej aktywności twórczej wbrew wszelkim barierom i przeszkodom. Byłem ciekaw, czy i w jakim stopniu uczęszczanie do powszechnej szkoły sprzyja także przymusowi ekspresji twórczej u młodych ludzi.

Tych kwestii jednak nie badano, ale można wydobyć je z przywoływanych cytatów twórców, którzy są już rozpoznawalni w środowiskach młodzieżowych czy szerzej, w społeczeństwie polskim. Janiszewska przeprowadziła bowiem wywiady z artystami w wieku od 28 do 83 lat, którzy uprawiają bardzo zróżnicowane profesje artystyczne  jak malarstwo, rysunek, grafikę, literaturę piękną, poezję, fotografię, kompozycję, śpiew i reżyserię. Jej interlokutorzy wyrazili zgodę na ujawnienie ich nazwisk, dzięki czemu świat popkultury czy potencjalnie zainteresowani tekstami biograficznymi mogą skorzystać z tej pracy jako nośnika interesujących wątków z życia i działalności twórczej artystów. Byli nimi (w nawiasie podano wiek artysty): 

MALARZE: Andrzej Gosik (58), Arkadiusz Mazurkiewicz (39), Adam Michałowski (53), Dariusz Twardoch (62), Krystyna Raczkiewicz (65); 

ARTYŚCI PLASTYCY: Tamara Sass (54), Małgorzata Jeżyk (42), Renata Krawczyk (29), Kamila Wojciechowicz-Krauze (28); 

FOTOGRAFICY: Piotr Nadolski (65), Dariusz Klimczak (53), Michał Karcz (42); 

KOMPOZYTORZY: Hanna Kulenty (59), Andrzej Kwieciński (36), 

PIOSENKARZE: Magdalena Zawartko (30), Piotr Rogucki (42), Adam Ostrowski -  O.S.T.R. – raper, (42) 

PISARZE/POECI/SCENARZYŚCI: Jerzy Jarniewicz (61), Joanna Bator (52), Barbara Sadurska  (45),  Magdalena Starzycka (83), Andrzej Ziemiański (60), Zośka Papużanka (42) , Tomasz Tryzna (73). 

Nie ulega wątpliwości, że spotkanie pedagożki z przedstawicielami sztuki musiało pozostawić trwały ślad zarówno w jej rozwoju, egzystencjalnej i kulturowej refleksji o pracy twórczej, jak i pozwoliło znaleźć odpowiedź na dręczące ją pytania. Wywiad telefoniczny nie jest wprawdzie pełnowartościowym spotkaniem z drugą osobą, gdyż nie ma możliwości konfrontowania treści wypowiedzi z niewerbalnymi reakcjami, które w istotnym zakresie czynią mniej lub bardziej wiarygodnym ów przekaz myśli, postaw czy informacji, jednak czas izolacji ludzi w okresie pandemii Covid-19 mógł pomimo tego nadawać pośredniej komunikacji wyższy walor autentyzmu, szczerości.

Doktorantka dekodowała treść wywiadów z artystami pod kątem poświęcania przez nich życia towarzyskiego i rozrywek na rzecz twórczości, autoteliczności potrzeby tworzenia, poczucia naturalności i lekkości tworzenia, braku zrozumienia genezy i mechaniki procesu twórczego, dużej roli nieświadomości w procesie twórczym i tytułowym dla pracy przymusu tworzenia. Ubocznym efektem jej badań są ujawnione przez rozmówców konteksty edukacyjne ich twórczej pasji i zaangażowania. 

     Nieliczni artyści nawiązywali w swojej narracji do edukacji szkolnej. Jeśli pojawiały się wątki wychowawcze czy szkolne, to albo miały 1) pozytywną konotację, albo 2) niosły z sobą toksyczne wspomnienie. Nikt nie rodzi się artystą, ale  odpowiednie środowisko edukacyjne, specjalistyczne wsparcie lub ich brak czy nawet przeciwieństwa powodują, że można osiągnąć sukces. Przykłady: 

ad.1.1.) 

Magdalena Zawartko: 

"I od razu po szkole zdałam na studia do Akademii Muzycznej we Wrocławiu na Wydział Wokalny i kierunek wokalno-aktorski. I w tym samym czasie również założyłam we Wrocławiu Młodzieżową Akademię Musicalową. To było w ogóle moje zadanie domowe z liceum. Na przedmiocie przedsiębiorczość napisałam taki biznesplan właśnie i stwierdziłam, że po szkole już jestem na tyle oczywiście w cudzysłowie przygotowana, żeby założyć własną szkołę, że to zrobiłam. No i oczywiście owoce to przyniosło dopiero później, ale gdzieś tam rzeczywiście funkcjonuje to już jedenasty rok (…). 

Więc moim zdaniem, to jest wszystko kwestia promocji i gdzieś tego umuzykalnienia, dlatego ja też, powracając trochę do edukacji, bardzo naciskam zawsze, żeby edukacja muzyczna dzieci była na jak najwyższym poziomie, bo wtedy nawet słuchając muzyki już dziecko chłonie pewne rzeczy i bardziej rozumie muzykę, jest gotowe na to, żeby nie słuchać tylko muzyki disco polo, popowej, rockowej, tylko muzyki gdzie harmonia jest dużo bogatsza, bogatsze instrumentarium, że dzieci są otwarte na to i gotowe na słuchanie trudniejszej muzyki, bo mówi się, że ta muzyka jest trudniejsza i ludzie jej nie słuchają, bo jest dla nich za trudna, bo jej nie rozumieją (…)" (s. 387).

"Uważam, że takie wychowanie w rodzinie muzycznej jest dużym walorem, ale zwłaszcza jeżeli chodzi o takie po pierwsze osłuchanie się z muzyką wszelaką. Jeżeli ktoś później zaczyna, to też później na niego dużo rzeczy wpływa i to jest już mimowolne, nawet jeżeli chcemy nadrobić dużo rzeczy. Ja kiedyś miałam to naturalnie, że po prostu u mnie się w domu słuchało np. nie wiem muzyki barokowej. No kto teraz normalnie wstaje rano i puszcza sobie Bacha do śniadania, no trochę nie. U mnie to było takie, że to jest normalne, że to jest muzyka ok, super. I mam teraz np. wielką potrzebą pójść do filharmonii, do NFM-u, zabrać tam moje dzieci" (s. 446).

ad. 1.2.: Andrzej Kwieciński: 

"(...) w tym okresie był festiwal, który się nazywał, chyba jeszcze istnieje, Uczniowskie Forum Muzyczne, UFM i to było co roku organizowane przez uczniów, i to była właśnie prezentacja twórczości wszystkich studentów, i było to mega niesamowite, używając jakichś kolokwializmów, ponieważ wszystkie moje utwory z tego okresu były wykonywane. Mieliśmy chór, mieliśmy do dyspozycji również orkiestrę szkolną. To są ogromne, ogromne zalety i doświadczenie dla kompozytora. W inny sposób nie da się uczyć (…). To było fantastyczne miejsce. Ten cały ferment twórczy. Po prostu naprawdę absolutnie cudowny czas w moim życiu, za który zawsze będę dozgonnie wdzięczny, bo to była luksusowa sytuacja. To się bardzo rzadko zdarza, żeby kompozytorzy mieli tak luksusowe warunki do tworzenia. 

ad. 1.3.: Dariusz Klimczak:

"Pamiętam, że w ósmej klasie podstawówki wygrałem ogólnopolski konkurs plastyczny i szczerze to dużo zmieniło, bo uwierzyłem w swoje umiejętności, w swoje zdolności. Miałem kolegę w bloku, który zastanawiał się, do jakiej szkoły iść po podstawówce i on chciał iść do liceum plastycznego i mnie namówił. Poszedłem, no i myślę, że to był dobry wybór, chociaż powiem pani, że wbrew woli rodziców. Rodzice woleli, żebym miał jakiś praktyczny zawód, żebym był elektronikiem powiedzmy czy elektrykiem, czy mechanikiem samochodowym. (s. 442).

ad.1.4. Małgorzata Jeżyk:

"Pokierowała mnie pani od plastyki: „no bo ty ładnie rysujesz, to może byś poszła do liceum plastycznego” (…). Ale znowu moja mama mnie nie chciała puścić. Sama kończyła liceum plastyczne i powiedziała, że tam jest ciężko. No i wiadomo bała się. No ale jakoś tam w ósmej klasie pani sobie nie wyobrażała, żebym chociaż nie spróbowała, ta pani od plastyki. No i tak spróbowałam. Dostałam się do liceum plastycznego (…)".

ad.1.5.Kamila Wojciechowicz-Krauze:

" (...)samo zapotrzebowanie na sztukę, myślę, że to się zrodziło stąd, że moi rodzice otaczali się sztuką i słuchali dużo muzyki, chodzili do opery, do teatru, na balet. Zabierali mnie ze sobą od małego dziecka. Oprócz tego już wiem, że w bardzo młodym wieku chodziłam na wystawy, do muzeów i do galerii. No i oprócz tego moi rodzice, no w sumie przez całe lata kolekcjonowali dzieła sztuki, więc u nas w domu jest bardzo dużo grafik i różnych innych prac, obrazów, rzeźb itd. (…)  miałam nianię, która m.in. rysowała dla mnie lalki i potem ubranka, i ja potem kolorowałam te ubrania i zakładałam tej papierowej lalce (…). Ale to się pewnie stąd wzięło, że moja niania przedtem też projektowała ubrania i ona szyje od lat, więc na pewno m.in. dlatego też chciała we mnie wzbudzić dodatkowo taką potrzebę tworzenia. Więc byłam też po prostu otoczona bardzo twórczymi osobami. Mnóstwo też przyjaciół moich rodziców jest w ogóle artystami profesjonalnymi. Moi rodzice przyjaźnią się od lat i nawet mieszkali z Tomkiem Sikorą. Oni mieszkali razem w jednym domu w Australii i ja się tam urodziłam. No po prostu od zawsze coś się działo artystycznego, odkąd pamiętam" (s.447).

ad.1.6. Andrzej Gosik:

"Ważną tutaj rolę odgrywają rodzice, którzy to popierają jakby i popychają dziecko w tę stronę, bo ja rysowałem naprawdę od najmłodszych lat (…). Ja miałem cały czas akceptację rodziców. Jakby popierali to, co robiłem. Też miało znaczenie to, że moja mama bardzo dobrze rysowała i sama w czasach powojennych nie była w stanie jakby pójść w tym kierunku, bo po prostu nie pozwalały na to finanse rodzinne, więc tutaj być może też popierała mnie w tym bardzo, ale obydwoje rodzice po prostu pielęgnowali to, co ja robię. Akceptowali i wyrażali to, w związku z tym to była moja pierwsza publiczność i bardzo ważna" (s. 449).

ad.2.1.) Małgorzata Jeżyk:

"Wiesz co, wydaje mi się, że na drodze artysty – nie wiem jak teraz jest w szkołach podstawowych – to mi przeszkadzało, że jednak kreatywność była karcona, to było coś złego. Nawet na lekcjach języka polskiego twoja interpretacja wiersza się nie liczyła, liczyła się tylko ta, która była nauczyciela. I nawet z plastyki też przedstawianie roli artysty do takiego zawodu typu technik, no mnie nie mobilizowało. Nie mówię już o tej sferze duchowej. I wydaje mi się, że powinno być coś takiego w szkołach jak kreatywne myślenie, czyli takie badanie, co byś chciał tworzyć, czy zapach, czy z kartki papieru, czy jakieś gotowanie, cokolwiek. Myślę, że na przyszłość fajnie by było coś takiego stworzyć przez Internet czy zajęcia. To co ty robisz w ogóle, coaching artystyczny, fajnie by było poszerzyć" (s.438-439). 

"W przedszkolu było pierwsze takie zdarzenie, ponieważ narysowałam sama coś tam i była reakcja nauczycielki, że „kłamiesz, bo przekopiowałaś”. Druga sytuacja w podstawówce. Miałam trzy takie oskarżenia do mojej osoby. Później jak sobie przeanalizowałam, że chyba gdzieś w podświadomości sobie zapisałam, że wzorowanie rzeczywistości jest złe. I stąd może ta nawet blokada do rysowania takiego realistycznego. Jednak w dzieciństwie byłam krytykowana i to mnie strasznie bolało, że kłamię. A pani od plastyki tak mnie skierowała, jak zobaczyła, że się nadaje na szkołę plastyczną. Ja miałam takie pomysły projektowe bardziej. Miałam być projektantką wnętrz. Taki był pomysł, jak miałam 14 lat. A potem niestety miałam trochę nieszczęścia trafić na nauczyciela plastyki w liceum plastycznym, który mnie strasznie przyblokował. Po czasie widzę, że tak naprawdę nie powinnam była wtedy brać tego, co mówił, no ale trudno wymagać od młodego człowieka, żeby tak mocnej krytyki nie brał do siebie. Więc to była taka szkoła życia. No przetrwają ci, co się nie przejmują. No powiem ci, że z tym walczę do dnia dzisiejszego jeszcze. Czuję jeszcze ten ból. Na szczęście miałam tyle siły, że zawalczyłam i się dostałam na Akademię Sztuk Pięknych" (s.443).

ad.2.2. Dariusz Twardoch:

"To jeszcze tak z młodości muszę pani powiedzieć, bo ja pochodzę z takiej zwykłej przeciętnej rodziny. Moja mama była robotnicą, tata był oficerem w wojsku i on zawsze do dzisiaj bardzo konkretne miał spojrzenie na życie, i jak ja zacząłem (…) malować, pisać, to miałem awantury w domu od mojego ojca, wręcz mnie tępił. Proszę sobie wyobrazić, że mama po kryjomu przed nim mi farbę kupowała. I jakby to mnie nie zraziło [śmiech]. Wrogość domu rodzinnego to może nawet spotęgowała. To była taka, też mogła być przykra walka o siebie" (s. 442).

ad.2.3. Renata Krawczyk:

"(...) absolutnie nie [wspierała mnie rodzina]. U mnie wręcz to było takie trochę krytykowane, że nie powinnam się w ogóle tym zająć. Najlepiej, żebym skończyła biologię, została nauczycielką biologii i spokojnie, nie jakoś twórczo. Bo absolutnie nikt u mnie w rodzinie nie wykazywał takich zamiłowań. Wcześniej może były takie pogłoski, że moja babcia coś rysowała, ale jak to tak było, to ciężko powiedzieć, nawet nie mam pojęcia. Więc tutaj absolutnie nie miałam ani takiego jak gdyby wsparcia. Dopiero od pewnego czasu, jak mi się zaczęło tam trochę udawać w tym, to pozytywniej na to patrzą, już tak się nie martwią" (s.442).

ad.2.4. Andrzej Ziemiański:

"A gdzie tam! [nie otrzymałem żadnego wsparcia]. To [pisanie] raczej było tępione. Każdy inny w socjalizmie był tępiony. Trzeba było żyć tu i teraz, najlepiej duchem socjalizmu. W rodzinie to różnie, nie wiem. Ojciec chyba nie przeczytał nigdy ani jednego mojego tekstu. Raz zaczął i powiedział: „synu piszesz językiem wulgarnym i niewłaściwym dla twojej kasty”[śmiech]. No i to, że tak powiem zapadło mi w pamięć" (s. 443).

    Badania jakościowe nie pozwalają na jakiekolwiek generalizacje. Nie można wyciągać wniosków z wypowiedzi kilku- czy kilkudziesięciu nawet osób, bo każda z nich jest w tym paradygmacie niepowtarzalnym indywiduum. Tego typu badania pozwalają jednak na wniknięcie w doznania, przeżycia, ślady pamięci rozmówców o wydarzeniach i osobach, które stały się dla nich (w tym przypadku dla twórców) pośrednim podmiotem wychowującym. Tak rodzinne jak i szkolne środowisko mogą ową indywidualność rozwijać lub degradować w zalezności od praktykowanych treści, form, metod, środków czy narzędzi oddziaływań osobotwórczych.