17 listopada 2021

Fascynacje biografiami tęgich głów

 



Sądziłem, że tylko osoby ześlizgujące się w starość (określenie za Duccio Demetrio) czytają książki biograficzne czy autobiograficzne o znaczących postaciach świata kultury, nauki i sztuki. Tymczasem jedna z moich Doktorantek zachwyciła się  - jak pisze - świetną książką Michała Głowińskiego pt. Tęgie głowy - 58 sylwetek humanistów:

    Aż mam ochotę napisać recenzję, ale boję się odchodzić od swojego głównego zadania, jakim jest pisanie pracy. Myślę, że warto do niej zajrzeć, bo opisuje wprawdzie w dużej części środowisko literatów, krytyków literackich, ale jednak osób często będących w strukturach uczelni, nauczycieli akademickich. Myślę, że książka może zainteresować, dlatego przesyłam kilka cytatów, które mnie zaciekawiły z przeczytanej części książki: 

Maria Rzewuska:

"(...) zawsze podziwiałem jej niezwykle silny charakter.  Charakter, który usadowił się w ciele brzydkim i małym. Ta niska, przygarbiona, bardzo krótkowzroczna kobieta, chodząca w dziwaczny sposób, była schorowana i niemal niepełnosprawna. Samym wyglądem mogła budzić przestrach - i rzeczywiście studenci się jej bali. Bali tym bardziej, że wyróżniała się ostrym sposobem bycia. I dużo od nas wymagała także w zakresie tego, co nazwać by można zachowaniami elementarnymi" (s.21).

 

Kazimierz Wyka

"Wyka pisał o literaturze, sztuce, filmie, o ludziach i wydarzeniach historycznych, bo się tym wszystkim naprawdę interesował. (...) Jego zainteresowanie nie miało bowiem charakteru ściśle profesjonalnego, było w nim zawsze coś więcej, może ta pierwotna i zarazem wspaniała ciekawość dziecka, które zadaje pytania, bo chce jak najszybciej i jak najwięcej dowiedzieć się o otaczającym świecie. (...) Ta elementarna ciekawość stanowiła ważny komponent jego osobowości" (s. 35).

 

"Był człowiekiem zbyt świadomym siebie, zbyt dociekliwym, by nie zdawać sobie sprawy, jak wysoką cenę zapłacił za to, że w okresie stalinowskim stał się osobą publiczną, człowiekiem chwalonym, ważnym, wyróżnianym. I to właśnie jest jeden z niebagatelnych składników jego dramatu" (s.38).

 

"Można zapytać: jak to możliwe, że umysł tak wybitny podporządkował się w stopniu tak wysokim i tak bezkrytycznie stalinowskiej optyce? Czy była to sprawa wiary, nagłego ideologicznego olśnienia (które zresztą było zamroczeniem), jak w przypadku Andrzejewskiego? Czy chodziło o owo ukąszenie heglowskie, o którym pisał Miłosz, a więc o przekonanie, że trzeba iść z prądem historii i godzić się na jej wyroki? A może w grę wchodziły względy praktyczne, niewiążące się z przekonaniami - kariera, pozycja, zarobki?" (s.39).

Kazimierz Budzyk

"(...) doskonalenie się traktował jako sprawę niemal prywatną, oczywisty obowiązek każdego z nas" (s.55).

"W zasadzie jednak na krytyki przeprowadzane przez Budzyka nie można się było obrażać. Formułował je tak, jakby sugerował, że ulepszenie omawianej pracy jest jego sprawą osobistą i zarazem wspólną sprawą wszystkich zebranych. Nie chodziło mu o wytykanie błędów, to była kwestia uboczna, gra się toczyła o to właśnie, by rzecz ulepszyć" (s.55).


Poprosiłem Doktorantkę, by jednak odłożyła pisanie recenzji, gdyż nie będzie ona miała związku z jej dysertacją, na której finał czekam z niecierpliwością. Inna rzecz, że sam bym nie posłuchał promotora, skoro książka jest tak pasjonująca :)