21 listopada 2021

Fiński fenomen reform szkolnych w świetle naukowej analizy

 


Sposób widzenia jest zawsze jakąś odmianą ślepoty. 

Prof. Renata Nowakowska-Siuta z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawi otwiera swoją najnowszą analizą fenomenu reform szkolnych w Finlandii zdaniem amerykańskiego krytyka literatury Kenneth'a Burke. Jej studium nie jest przeglądem ciekawostek, odprysków medialnych doniesień czy fragmentarycznych, opartych na zachwycie z obserwacji w trakcie czyjegoś krótkotrwałego pobytu w tym kraju. 

Minister Anna Zalewska, jak i jej poprzednicy z władz MEN za rządów PO/PSL też była w tym kraju, bo ministrowie uwielbiają wycieczki służbowe. Otrzymują diety i nie muszą rozliczać się z efektów takiego wyjazdu. Zapewne są przekonani, że wystarczy im spotkanie z odpowiednim urzędnikiem, odwiedzenie jednej czy nawet dwóch szkół, by przekonać się, że jednak polska oświata nie będzie infekowana z zewnątrz. Nie będzie ich pouczać ani ulica, ani zagranica. Chyba w ministerstwie nie czyta się rozpraw naukowych, nie sięga się do wyników badań, bo wymagałoby to intelektualnego wysiłku oraz transferu do własnej partii politycznej, której kapitał intelektualny i kulturowy, jaki jest, każdy widzi.     

Profesor ChAT nie zachwyca się fińską oświatą, ani też nikogo do tego nie namawia. Nie po to była w tym kraju, by kogokolwiek zachęcać czy zobowiązywać do przenoszenia do polskiej polityki oświatowej obcych rozwiązań. Żaden system szkolny na świecie nie jest doskonały, a tym bardziej uniwersalny, by można było potraktować go jako matrycę porównawczą do krajowych rozwiązań. Jak słusznie pisze: 

Podejmowanie zagadnień porównawczych ma jednak niezwykle dzisiaj potrzebną cechę - służy krytycznemu oglądowi ludzkich poczynań w zakresie edukacji, pomaga w odnajdywaniu różnic i podobieństw w organizacji oświaty we własnym i w innych krajach, pozwala na "odczarowanie" wielu mitów dotyczących rozwiązań edukacyjnych i wreszcie umożliwia dokonywanie własnych analiz i wysnuwanie wniosków odnoszących się do racjonalności lub jej braku w kreowaniu współczesnej polityki oświatowej [s.7]. 

W krajach rozwiniętych i skonsolidowanych demokracji sprawujący władzę nie reformują szkolnictwa dla siebie, dla zysków politycznych (pozyskiwania i poszerzania popierającego je elektoratu), ale dla dobra całego społeczeństwa. Przy merytokratycznym podejściu do tej dziedziny funkcjonowania nie tylko państwa, ale jego obywateli oraz dzieci i młodzieży, odwołują się do głosu nauki i nauczycielskich elit. 

Odpowiedzialna za szkolnictwo administracja nie konsultuje projektów reform tylko z tymi naukowcami, którzy są członkami czy wyborcami formacji rządzącej, z niekompetentnymi a usłużnymi i interesownymi naukowcami, ale z kompetentnymi naukowcami w pełnym tego sowa znaczeniu. Ci zaś muszą być przekonani, że nie staną się aneksem do zmian, których absolutnie, nigdy by nie poparli, gdyż są sprzeczne z naukową wiedzą. Jednak wszystkie formacje władz MEN w Polsce zdradzały uczonych, bo potrzebowały ich nazwisk tylko do tego, by wprowadzać pseudooświatowe zmiany. Rządzący już dawno temu stracili swoją wiarygodność. 

Powróćmy zatem do Finlandii, by przeczytać w rozprawie R. Nowakowskiej-Siuty o tym, jak to się stało, jak do tego doszło, że obywatele tego kraju są dumni z osiągnięć szkolnych swoich dzieci, a tym samym są wdzięczni rządzącym za mądrze prowadzoną politykę oświatową. Który z czynników pozaoświatowych sprawił, że politycy zrozumieli potrzebę wprowadzenia kluczowych zmian w sektorze publicznym? 

Zdaniem Autorki książki przyczynił się do tego kryzys ekonomiczny przełomu lat 80. i 90. XX w. na świecie, w tym w Irlandii, Wielkiej Brytanii i  USA. Trzeba było podjąć decyzję, czy własny kraj ma funkcjonować adaptacyjnie, czy jednak nie spróbować sięgnąć po strategię prorozwojową budowania społeczeństwa na wiedzy, na kapitale ludzkim, kulturowym, na kompetencjach, które można pozyskać przede wszystkim dzięki lepszej, radykalnie zmienionej edukacji szkolnej. 

Strategicznym impulsem zmiany była decentralizacja szkolnictwa, o której pisałem wczoraj za czeskim ministrem finansów, przy czym nie zlikwidowano ministerstwa oświaty, ale pozostawiono w jego gestii tylko zadania związane z zabezpieczaniem środków finansowych na rozwój szkolnictwa i jego kadr oraz na powołanie do życia niezależnych agencji wspomagających jakość kształcenia. 

Głównym motorem zmian były samorządy i same szkoły. Zachęcano szkoły do bliższej współpracy z innymi szkołami, a także rodzicami, przedsiębiorstwami oraz organizacjami pozarządowymi. Pobudzanie oddolnej inicjatywy znacznie przyczyniło się do większego zaangażowania nauczycieli i decentralizacji w działaniach na rzecz poprawy jakości nauczania. Można powiedzieć, że zwiększenie autonomii nauczycieli, którzy zaczęli mieć w pełni wpływ na treści i program nauczania, było samonapędzającym się motorem podtrzymującym ich motywację do pracy [s.11-12].                 

Zachęcam młode pokolenie do przeczytania obu profesorskich rozpraw, zarówno Tomasza Gmerka z UAM w Poznaniu, jak i Renaty Nowakowskiej-Siuty z ChAT w Warszawie, bo boomersi prowadzą ku katastrofie w sferze kapitału ludzkiego i wykształcenia polskiej młodzieży.