Jeszcze kilka lat temu młodzi uczeni protestowali
przeciwko zachowaniu w systemie awansów stopnia doktora habilitowanego. Chyba
zorientowali się, że nie ma co walczyć z wiatrakami, więc postanowili naprawiać
Radę Doskonałości Naukowej. Nie zamierzają apelować o zmiany do Ministra
Edukacji i Nauki, bo pewnie by mu się narazili, tylko kierują swoje
rekomendacje do organu, z którego prawnymi podstawami działania należałoby
najpierw się zapoznać, żeby trafnie sugerować zmiany.
Młodzi uczeni z PAN powinni w swojej analizie uwzględnić dział "dobre praktyki", który zawiera wykładnię obowiązującego w Polsce prawa. Tymczasem piszą, że wdrożenie ich (...) propozycji nie wymaga zmiany
prawa i mieści się w kompetencjach Rady Doskonałości Naukowej.
Ich racje są tylko częściowe. Natomiast wykonana praca
jest bardzo interesująca, bo zestawiająca dane, którymi członkowie zespołów RDN
nie dysponują. Powołują bowiem jedynie przewodniczących komisji habilitacyjnych
i rekomendują uczelnianym (instytutowym) organom 3 recenzentów.
Postępowania habilitacyjne prowadzą
rady dyscyplin naukowych (tu przyjmują różne nazwy np. w UŁ
są to Komisje ds. Stopni Naukowych) i to te podmioty - a nie RDN -
powołują komisje habilitacyjne, w tym bez losowania powołują
trzech członków komisji habilitacyjnej - sekretarza, recenzenta i członka
komisji.
Jak rozumiem, młodzi z AMU PAN chcieliby naprawiać
jakość postępowań habilitacyjnych w ramach obowiązującej w RDN procedury, która
jest pochodną prawa o nauce i szkolnictwie wyższym. RDN nie wymyślił sobie ani
losowania, ani możliwych do rekomendowania recenzentów. Przestrzegana jest
zasada jawności i jakości na tym etapie.
Słuszna jest sugestia, by
wdrożyć rozwiązania podnoszące jakość recenzji. Tylko adresatem nie może
być RDN! Jednak RDN nie ma na to żadnego wpływu. Członkowie AMU
muszą zwrócić się do swoich przełożonych, profesorów i doktorów habilitowanych,
by byli jeszcze bardziej rzetelni, uczciwi, względnie obiektywni i nie ukrywali
przez radą dyscypliny konfliktów interesów. Piszę o tym w swojej najnowszej
monografii, która ilustruje dzisiejszy post.
RDN nie dysponuje wglądem w relacje międzyludzkie
w uczelniach, instytutach, katedrach czy zakładach, a zatem nie ma
możliwości wykluczenia w ramach swoich zadań np. kochanków/-ek, partnerek/-ów, konkubin/-ów,
przyjaciół, współbadaczy, itp., itd. O tym mogą wiedzieć przede wszystkim członkowie rady
naukowej w uczelni, którzy będą powoływać komisją habilitacyjną, i to też
obawiam się, że w niewielkim zakresie. Skąd RDN ma wiedzieć, czy w danej jednostce
są konflikty międzyludzkie? Nie ulega wątpliwości, że habilitant może stać się ich potencjalną
ofiarą. Co ma z tym wspólnego RDN?
Jeśli - jak proponuje AMU - sprawę poprawi
(...) wprowadzenie mechanizmu
zapobiegania konfliktom interesów w postaci możliwości wskazania przez
habilitanta osób, które z ważnych względów nie powinny brać udziału w jego
ocenie,
to nie jest to
zwiększeniem troski o wysokie standardy recenzowania wniosków, ale wprost
odwrotnie. To tak, jakby pozwany w sądzie miał decydować o tym, kto mógłby być
sędzią w jego sprawie? Czyżby w PAN doszło już do takiego progu destrukcji
etycznej?
Nie jestem przekonany co do sensu
propozycji o charakterze biurokratycznym, pozbawiającym wglądu w podmiotowe
dokonania habilitantów, a nie ich szufladkowanie:
Po pierwsze, należy
dążyć do częściowej przynajmniej standaryzacji recenzji, przy czym ich formularz
czy wzór musi uwzględniać specyfikę dyscyplin. Po drugie, RDN powinna rozważyć
stworzenie systemu
oceny jakości recenzji na wzór stosowanego przez agencje grantowe, redakcje
czasopism czy komitety konferencji. Jak wskazują przykłady głośnych medialnie
postępowań ws. nadania stopni i tytułów, sama możliwość upublicznienia treści
recenzji nie gwarantuje ich jakości (...).
Dalej jest propozycja, by: (...) lista
nazwisk, będąca podstawą wyłaniania recenzentów, była sporządzana w sposób
bardziej przejrzysty, np. poprzez dobór losowy z systemu POLON spośród osób
spełniających określone przez ekspertów RDN kryteria.
Ta rekomendacja już
jest realizowana od 2019 roku! Eksperci RDN pobierają z wykazów osób
uprawnionych do recenzowania osiągnięć naukowych na stopień doktora
habilitowanego, które przekazali rektorzy uczelni. Jeśli POLON zawierałby szczegółowe
dane dotyczące nie tylko dziedziny nauk i dyscypliny naukowej kandydatów na recenzentów,
ale także członkowie RDN mieliby pełen wgląd w wykaz ich publikacji, to wówczas
byłoby to jak najbardziej zasadne. Obecnie muszą polegać na własnym rozpoznaniu
i przekazanych wykazach z uczelni.
Dobór kandydatów na
recenzentów wcale nie jest taki oczywisty i łatwy, bo są takie zakresy badań,
wąskie subdyscypliny, że trudno jest zgodnie z ustawowym wymogiem znaleźć
najwyższej klasy aż 9 ekspertów. Są jednak takie, że RDN przekazuje do
losowania nawet więcej niż 9 nazwisk uczonych, jeśli jest to szerzej
realizowana problematyka badawcza.
Dalej AMU proponuje zwiększenie
udziału w ocenie wniosku recenzentów zagranicznych. Świetnie. Tylko ci
zagraniczni nie przeczytają publikacji w języku polskim. Jak więc mają oceniać
czyjeś osiągnięcia? Na podstawie jedynie autoreferatu, który musi być także w
języku angielskim?