Sądziłem, że tylko osoby ześlizgujące się w starość (określenie
za Duccio Demetrio) czytają książki biograficzne czy autobiograficzne o znaczących
postaciach świata kultury, nauki i sztuki. Tymczasem jedna z moich Doktorantek
zachwyciła się - jak pisze - świetną
książką Michała Głowińskiego pt. Tęgie głowy - 58 sylwetek
humanistów:
Aż mam ochotę napisać
recenzję, ale boję się odchodzić od swojego głównego zadania, jakim jest pisanie
pracy. Myślę, że warto do niej zajrzeć, bo opisuje wprawdzie w dużej części
środowisko literatów, krytyków literackich, ale jednak osób często będących w
strukturach uczelni, nauczycieli akademickich. Myślę, że książka może
zainteresować, dlatego przesyłam kilka cytatów, które mnie zaciekawiły z
przeczytanej części książki:
Maria Rzewuska:
"(...) zawsze podziwiałem jej
niezwykle silny charakter. Charakter, który usadowił się w ciele brzydkim
i małym. Ta niska, przygarbiona, bardzo krótkowzroczna kobieta, chodząca w
dziwaczny sposób, była schorowana i niemal niepełnosprawna. Samym wyglądem
mogła budzić przestrach - i rzeczywiście studenci się jej bali. Bali tym
bardziej, że wyróżniała się ostrym sposobem bycia. I dużo od nas wymagała także
w zakresie tego, co nazwać by można zachowaniami elementarnymi"
(s.21).
Kazimierz Wyka
"Wyka pisał o literaturze, sztuce,
filmie, o ludziach i wydarzeniach historycznych, bo się tym wszystkim naprawdę
interesował. (...) Jego zainteresowanie nie miało bowiem charakteru ściśle
profesjonalnego, było w nim zawsze coś więcej, może ta pierwotna i zarazem
wspaniała ciekawość dziecka, które zadaje pytania, bo chce jak najszybciej i
jak najwięcej dowiedzieć się o otaczającym świecie. (...) Ta elementarna
ciekawość stanowiła ważny komponent jego osobowości" (s. 35).
"Był człowiekiem zbyt świadomym siebie, zbyt dociekliwym, by nie zdawać sobie sprawy, jak wysoką cenę zapłacił za to, że w okresie stalinowskim stał się osobą publiczną, człowiekiem chwalonym, ważnym, wyróżnianym. I to właśnie jest jeden z niebagatelnych składników jego dramatu" (s.38).
"Można zapytać: jak to możliwe, że
umysł tak wybitny podporządkował się w stopniu tak wysokim i tak bezkrytycznie
stalinowskiej optyce? Czy była to sprawa wiary, nagłego ideologicznego
olśnienia (które zresztą było zamroczeniem), jak w przypadku Andrzejewskiego?
Czy chodziło o owo ukąszenie heglowskie, o którym pisał Miłosz, a więc o
przekonanie, że trzeba iść z prądem historii i godzić się na jej wyroki? A może
w grę wchodziły względy praktyczne, niewiążące się z przekonaniami - kariera,
pozycja, zarobki?" (s.39).
Kazimierz Budzyk
"(...) doskonalenie się traktował jako sprawę niemal prywatną, oczywisty obowiązek każdego z nas" (s.55).
"W zasadzie jednak na krytyki
przeprowadzane przez Budzyka nie można się było obrażać. Formułował je tak,
jakby sugerował, że ulepszenie omawianej pracy jest jego sprawą osobistą i
zarazem wspólną sprawą wszystkich zebranych. Nie chodziło mu o wytykanie
błędów, to była kwestia uboczna, gra się toczyła o to właśnie, by rzecz
ulepszyć" (s.55).
Poprosiłem Doktorantkę, by jednak
odłożyła pisanie recenzji, gdyż nie będzie ona miała związku z jej dysertacją,
na której finał czekam z niecierpliwością. Inna rzecz, że sam bym nie posłuchał
promotora, skoro książka jest tak pasjonująca :)