Nawiązuję
do wystąpienia prof. dr hab. Larysy Lukianowej, rzeczywistej członkini
Narodowej Akademii
Nauk Pedagogicznych Ukrainy i dyrektorki Instytutu OPED w Kijowie, które
zostało zaprezentowane podczas V Międzynarodowej Konferencji „Edukacja wobec
wyzwań i zadań współczesności i przyszłości”, która odbywa się w dn. 24-26 wrześniu
2025 roku na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Wojna
ma twarz ruin i wypalonych miast, ale także ma twarz nauczycielki, która
jeszcze wczoraj uczyła dzieci w Kijowie, a dziś, z podręcznikiem w obcym
języku, wchodzi do klasy w polskiej szkole. Wojna wyrwała nauczycieli Ukrainy z
codzienności sprawiając, że muszą budować także swoje zawodowe życie od nowa.
Według
danych przedstawionych przez prof. Larysę Lukianową, w marcu 2022 roku w Polsce
było 27 tysięcy ukraińskich nauczycieli. To armia pedagogów, którzy wraz
z falą uchodźców znaleźli się w kraju nad Wisłą, ale ich liczba z czasem
malała: koniec 2022 roku – 20 tysięcy, koniec 2023 – 15 tysięcy,
początek 2024 – 10 tysięcy, a dziś, w 2025 roku, zostało ich już w naszym
kraju tylko 5 410.
Za
każdą z tych liczb kryje się bolesna historia: utrata tożsamości zawodowej, przedłużające
się procesy nostryfikacji ich dyplomów akademickich, poczucie nieprzystosowania.
Nauczycielka matematyki, która przez 20 lat pracowała w Ukrainie, w Polsce musi
zaczynać od zera, bowiem często nie uznaje się jej kwalifikacji. Pedagog z
Charkowa zamiast prowadzić lekcje, odbywa kurs języka polskiego, bo bez niego
nie zostanie zatrudniony w polskiej szkole i nie poradzi sobie w klasie
szkolnej.
Tymczasem
w polskich szkołach uczy się dziś ponad 286 tysięcy ukraińskich uczniów.
To największa liczba dzieci-uchodźców w historii polskiej edukacji. Każde z
nich niesie w sobie historię ucieczki, traumę wojny, a jednocześnie nadzieję na
przyszłość. W tej sytuacji ukraińscy nauczyciele są nieocenionym wsparciem dla dzieci
i młodzieży, skoro lepiej rozumieją język polski, kulturę naszego kraju, ale i
traumatyczne doświadczenia swoich uczniów.
Badania
prof. Lukianowej pokazują, że 42% nauczycieli chciałoby zostać w Polsce po
wojnie, 32% planuje powrót, a niemal jedna czwarta wciąż się waha. Ponad 66%
z nich dopiero stara się o nostryfikację dyplomu, a tylko 8% zdołało ją uzyskać
z sukcesem. Ich potrzeby są jasne: wsparcie informacyjne, pomoc psychologiczna,
możliwość dalszego rozwoju zawodowego.
Badacze
dostrzegają też inne motywacje: pragnienie pracy w zawodzie, potrzeba
niezależności materialnej, chęć zdobywania nowych umiejętności. Wielu z nich
uczestniczy w kursach językowych i komputerowych, podejmuje aktywność wolontariacką.
To ludzie, którzy mimo bólu rozłąki i stresu wojennego próbują pozostać wierni
swojemu powołaniu.
„Czy
to problem Polski czy Ukrainy?” – pyta prof. Lukianowa, i odpowiada: to jest
nasz wspólny problem. Polska ponosi ogromne koszty integracji, organizuje
dzieciom z Ukrainy klasy przygotowawcze, zatrudnia dodatkowych nauczycieli,
zapewnia kursy języka polskiego. Ukraina zaś, choć jest doświadczona dramatycznymi następstwami
wojny, musi dbać o prawo swoich obywateli do edukacji, także poza granicami. To,
co dziś wydaje się ciężarem, jutro może stać się wspólnym kapitałem kulturowym,
bowiem nauczyciel, który ocali swoje powołanie w czasie wojny, będzie kimś
więcej niż pedagogiem. Każdy z pedagogów jest w tej sytuacji dowodem siły
człowieczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam