Akademicka
dydaktyka w naukach humanistycznych i społecznych, a więc tych, które nie
wymagają zajęć w specjalistycznych laboratoriach, będzie musiała ulec zmianie,
jeśli zależy nam na czymś więcej niż na obecności studentów w salach uczelni. Zderzamy
się bowiem z doświadczeniami studentów z czasu ich edukacji w szkole średniej,
która oparta jest na stosowaniu przez nauczycieli przymusu fizycznej obecności
osób uczących się, by mogli pobierać wynagrodzenie za sprawowanie nad nimi
kontroli.
W
szkolnictwie średnim niektórzy nauczyciele są już tak przyzwyczajeni do pracy
pozornej, że nie mają najmniejszego oporu, by w klasie szkolnej zredukować
swoją aktywność do minimum. Skoro bowiem młodzież nie chce się uczyć, to i oni
nie chcą zmieniać jej postaw wobec przedmiotu zajęć.
Roczniki
maturalne generalnie uczą się samodzielnie, bo jednak większości zależy na tym,
by przygotować się do matury i zdać ją jak najlepiej lub na poziomie
minimalnym, ale wystarczającym do ubiegania się o przyjęcie na studia, czyli do
szkoły wyższej. Tę zaś wybiera się z różnych, ale wielu powodów, gdyż
motywacja ma liczne uwarunkowania:
-
rekrutacyjne - Czy spełniam wszystkie wymagania progowe, by zostać przyjętym na
interesujący mnie lub jakikolwiek kierunek studiów?
-
geograficzne - Czy w rejonie miejsca zamieszkania jest pożądana uczelnia?
-
ekonomiczne - Czy będzie mnie stać na pokrycie (nie-)przewidywalnych kosztów
studiowania?
-
osobiste - Czy posiadam wystarczającą wiedzę i zdolność do korzystania z niej,
a więc do samokształcenia/autoedukacji oraz odporność psychiczną w sytuacjach
trudnych, nieprzewidywalnych? Czy potrafię realizować zadania w zespole i z
zespołem? Czy moja samoocena jest adekwatna do własnego poziomu wiedzy,
umiejętności, sprawności i woli działania?
itp.
Są
w szkołach średnich znakomici nauczyciele i fantastyczni uczniowie,
zaangażowani, z pasją, wysoką motywacją do kształcenia i uczenia się, o
specjalistycznych i głębokich zainteresowaniach, silnej woli do aktywności
poznawczej, (wy-)twórczej, otwarci na innych, prospołeczni. Dla nich szkoła
jest okazją do własnego rozwoju.
Wraz
z końcem cyklu kształcenia ich nauczycielom towarzyszy żal rozstania, ale też satysfakcja z
wspólnie realizowanych zadań. Nauczyciele z pasją są dumni ze swoich uczniów,
kiedy dowiadują się o ich sukcesach na studiach i w pracy zawodowej. To ich
absolwenci stają się współsprawcami zajęć akademickich i zmian w formach oraz
metodach ich realizacji.
Jednak ok. 80
proc. uczniów szkół średnich (spoza pierwszej trójki regionalnego rankingu) oscyluje pomiędzy granicą wzrostu lub spadku indywidualnego rozwoju, toteż oni warunkują organizację i kulturę procesu uczenia się. W
zależności od tego, których uczniów danej kategorii jest więcej lub mniej w
danym oddziale szkolnym, to lekcje z nimi są albo czasoprzestrzennie wartością
dodaną dla nich, obojętną albo ujemną. To do nich nauczyciele dostosowują swoje
postawy i moc sprawczą, a więc albo starają się powiększać krąg
zainteresowanych uczeniem się, albo współuczestniczą w pozorowaniu aktywności
tak długo, jak to jest tylko możliwe.