Od
czasów PRL pisałem o wartości najpierw samorządności w harcerstwie, ale nie w
jego strukturach władzy, a więc w Głównej Kwaterze ZHP, chorągwiach i hufcach
Związku, ale w procesie wychowawczym, jaki zgodnie z istotą, zasadami i duchem
skautingu bazował w drużynach zuchowych, harcerskich i starszoharcerskich
właśnie na socjalizacji w demokracji bezpośredniej. To w tych jednostkach
funkcjonowały formy uspołecznienia, komunikacji dialogicznej i mediacji w kręgu
rady zuchowej, w radzie drużyny (starszo-)harcerskiej a następnie w kręgach
instruktorskich.
Po
1989 roku kadry ZHP rozpoczęły nie tylko wyprzedaż majątku ruchu harcerskiego,
który był przecież zakupiony ze składek zuchowych i harcerskich pracujących
rodziców członków ZHP, a więc ordynarna grabież z udziałem pseudoelit
instruktorskich, w większości związanych z PZPR i tajnymi służbami, ale także
przekształcanie ruchu harcerskiego w trampolinę do politycznych karier. Co
gorsza, owa zaraza dotknęła także tych instruktorów, którzy tworzyli
alternatywne harcerstwo, a więc ZHP 18 i ZHR, a nawet "Zawiszaków".
Tak
jest po dzień dzisiejszy. Powróciły stare metody pasożytowania na harcerstwie,
by zapewnić sobie odpowiednią ścieżkę dostępu do władztwa politycznego,
partyjnego i podporządkowywać interesy własne kolejno wprowadzanym zmianom w
związkach, które powinny być apolityczne w rozumieniu uwolnienia ich od
partiokracji. Ujawniane przez dziennikarzy sprzeczne z prawem polityczne
zatrudnienie instruktorów harcerstwa w strukturach władz państwowych sprawiają, że spada zaufanie do kadr
kierowniczych, ale także do samego ruchu harcerskiego, bez względu na to, czy
jest to ZHP czy jego alternatywa.
Komentarze
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam