(foto: Krzysztof Nurkowski, Limeryki Toskańskie, 2009, s. 49)
W
Uniwersytecie Pomorskim w Słupsku odbyło się seminarium o punk-pedagogii
"jako „wejściu z buta” w rzeczywistość szkolną, pozaszkolną, uniwersytecką
i publiczną". Tak w dużym skrócie nawiązał do niej dr Michał Paluch z UKSW
w Warszawie pisząc o tej pedagogii jako o rzekomo obnażającej rzeczywistość, a
nie tylko – jak dotąd – jej odkrywanie czy odsłanianie. Na grunt polskiej nauki
– wciąż w trybie „nieobecnych dyskursów” - wprowadził punk-pedagogy prof. Tomasz
Szkudlarek, a kontynuują badania w tym nurcie uniwersyteccy profesorowie:
dr hab. Piotr Zańko z Uniwersytetu Warszawskiego (autor książki:
"Pedagogie oporu"), dr hab. Oskar Szwabowski z Uniwersytetu
Pomorskiego w Słupsku (autor książki: "Uniwersytet – Fabryka –
Maszyna") i dr Dominika Gruntkowska z tej uczelni.
Seminarium
odbyło się pod patronatem Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego (PTP) w
Instytucie Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Pomorskiego w Słupsku. Nie
uczestniczyłem w tym wydarzeniu, ale zbieg okoliczności sprawił, że dzięki
mojej najnowszej książce "Szkolne rewolucje" nawiązał ze mną kontakt
nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie Krzysztof Nurkowski, by
podzielić się swoimi wrażeniami po lekturze.
Komunikacja
via Messenger nie służy do głębszego wyrażenia myśli, ale stanowi ważny sygnał
dla autora, że warto było napisać tę rozprawę nawet dla jednego czytelnika, a
jest nim nietuzinkowa OSOBOWOŚĆ. Jak sam napisał o sobie:
"Szanowny
Panie Profesorze, dziękuję za książkę "Szkolne rewolucje"; pracuję
przeszło 4 dekady w wiejskiej szkole. Oddał Pan, ubrał w ramy historyczne całe
moje dydaktyczne życie. Dziękuję, Krzysztof Nurkowski, nauczyciel historii i
WoS, trochę dziennikarz, poeta i regionalista".
Jak
się okazało w toku wymiany message, K. Nurkowski należy do wędrownych
nauczycieli, bowiem swoje pensum realizuje w trzech szkołach gminy Czarnocin, w
powiecie Kazimierza Wielka, w województwie świętokrzyskim. Urzekł mnie u tego
nauczyciela nie tyle fakt, że jest przez tyle lat wierny swojej profesji i
zapewne uczniom, których wprowadza w tajniki wiedzy historycznej i
społeczno-kulturowej.
Napisałem
mu, że zazdroszczę jego uczniom tak ciekawej osobowości, bowiem nie każde
dziecko szkoły wiejskiej, ale i wielkomiejskiej ma bezpośredni kontakt z byłym
wokalistą punk-rockowego zespołu "Martwy Fiolet", który
działał w stanie wojennym w Krakowie, z autorem czterech książek:
Był
"dwór...". Obraz wsi i dworu w świetle pamiętników rodziny Bukowskich
z lat 1843-1939", w której odkłamuje historię
ziemian, pokazywanych w poprzednim ustroju jako "wyzyskiwaczy i
krwiopijców ludu", chociaż było inaczej. Jak pisze na przykładzie rodziny
z Cieszkowa we wstępie:
"Przez
lata, ucząc historii, zauważałem w powodzi wydarzeń, dat, postaci z kręgów
ogólnopolskich czy też światowych, brak odniesień do historii regionalnej, do
tzw. Małej Ojczyzny. W wielkim cyklu historycznych przyczyn i skutków, zabrakło
mi opisu wydarzeń sięgających w głębokie rubieże historii Polski" (Kielce,
2010, s.5).
Dwa tomiki poetyckie: "Drobiazgi podróżne" (Chroberz, 2009) i "Limeryki Toskańskie" (Kielce, 2009)
oraz
"Droga
do Koryta", będąca kontynuacją jego historycznych tropów i impresji o
historii gminy Czarnocin, z minimalnymi wątkami osobistymi. Koryto bowiem to
nazwa wsi w Królestwie Polskim w powiecie pińczowskim, gmina i parafia
Czarnocin.
W
odczytywaniu korzeni własnego rodu, sąsiadów, nauczycieli upomina się o pamięć
o tych, którzy tworzyli wspólnotę lokalną. Pobrzmiewa w osobistej narracji echo
z lat dziecięcych, szkolnych, wspomnień jego rodziców, nauczycieli i
mieszkańców Małej Ojczyzny.
Introspekcyjną
narrację ilustruje własną poezją, zdjęciami, rejestrem zapamiętanych rozmów z
bliskimi. Odkrywa historię gminy Czarnocin, o której pierwsze źródłowe
informacje pochodzą z 1326 roku, ale także dzieje jego przodków przypuszczając,
że jego nazwisko może pochodzić od słowa "nurek", jakim
"pogardliwie określano arian w XVI wieku".
Wspomina
siebie jako powsinogę, bo uwielbiał się włóczyć po wsi. Babcia zaś nazywała go
"wisusem, takim wiejskim chuliganem, bo lubił się bić ze wszystkimi".
W istocie jednak dzięki rodzicom i własnej ciekawości świata pokonywał kolejne
szczeble szkolnej edukacji aż po studia na etnografii i administracji na
Uniwersytecie Jagiellońskim oraz studia z historii na WSP w Kielcach. Wpis
zatytułowany "Tęsknię" trafnie oddaje zachodząca przemianę własnej
tożsamości:
"Tęsknię
do kraju, w którym nie kibole i celebryci wytaczają działa i wytyczają reguły
codzienności, gdzie plemion nie trzeba łączyć mieczem i innym żelastwem, dobre
słowo i gest podania ręki nie oznacza żelaznej pięści ani pieśni, gdzie
modlitwy są wysłuchane przez wszystkie bóstwa, na czele z chórem łagodnych
strumieni, a nostalgię i lęk budzi tylko jesienny wiatr, gdzie korony i krzyże,
to tylko drzewa w plenerach malarskich i nic więcej" (s. 31).
Nic
dziwnego, że w pierwszych latach transformacji (1992-1994) obdarzono go funkcją
zastępcy burmistrza Kazimierzy Wielkiej, a w latach 1998-2002 wybrano radnym
powiatu kazimierskiego. Nikt tak jak on nie znał historii tego regionu, a
dzielił się nią na łamach prasy krajowej i lokalnej,,,,, w miesięcznikach
"Teraz", "Radostowa", "Tygodniku Ponidzie: i
chicagowskim "Kurierze Codziennym". współpracuje też z miesięcznikiem
literackim "Akant".
Gdyby
żyła prof. Maria Dudzikowa, to zaprosiłaby Krzysztofa Nurkowskiego na wieczór
poetycki , w trakcie którego podzieliłby się swoimi limerykami, a to jest
uwielbiany przez nią gatunek miniatur lirycznych, satyrycznych. Zilustruję dzisiejszy wpis jego akademickim limerykiem:
"Jednej
profesor z UJ,
zaginął
ulubiony kot.
Jak
się później okazało,
to
PIN-u kod posiadało.
I
wyszedł z tego gniot" (Kielce, 2009, s. 34).
Nikt lepiej, jak twórczy, aktywny nauczyciel, który przekracza wąsko pojmowaną rolę zawodową, nie rozumie małości oświatowego środowiska bez względu na to, jakiego to miałoby dotyczyć regionu, wsi, powiatu czy miasta. Jego podróże po Małej Ojczyźnie, ale i po wielkim świecie, wrażliwość moralna, estetyczna, poczucie humoru, wielostronne wykształcenie i życiowa mądrość są odzwierciedlone w publikacjach K. Nurkowskiego, ale zapewne mają swój ślad w sercach oraz umysłach jego uczniów. Podziwiam takich nauczycieli-pedagogów, społeczników i artystyczne zarazem dusze.
Na zakończenie zatem, jakże aktualne fraszki Krzysztofa Nurkowskiego (tamże, s. 42):
"Na nauczyciela wiejskiego
Bez roli -
nie wydoli..."
***
Na nauczyciela miejskiego
Po bruku stąpa
- i to cała... pompa".