18 lutego 2024

Niedocenianie "Anatomii ludzkiej destrukcyjności"

 


Po zamordowaniu w kolonii karnej rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego słusznie pytał uczestników obrad ministrów obrony krajów NATO prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński: "Nie pytajcie Ukrainy, kiedy się skończy wojna, ale zapytajcie siebie, dlaczego Putin jest w stanie ją kontynuować". Niestety, Zachód nie docenił ostrzeżeń m.in. psychologa Ericha Fromma, który pisał o uwarunkowaniach i przejawach ludzkiej destrukcyjności. Wolimy czytać "Ucieczkę od wolności" lub "Sztukę miłości" tego autora, bo pozwalają nam odwrócić uwagę od zagrożeń, które są w ludziach wokół nas, żyjących w naszych środowiskach społecznych, kulturowych, zawodowych itp.

Nie bez powodu jego monografię "Anatomia ludzkiej destrukcyjności" poprzedza motto holenderskiego etologa i ornitologa Nikolaasa Tinbergena (1907-1988): 

"Z jednej strony człowiek podobny jest do wielu gatunków zwierząt przez to, że walczy z przedstawicielami własnego gatunku. Z drugiej strony jednak wśród tysięcy gatunków, które walczą we własnym obrębie, jest jedynym, który potrafi tej walce nadać prawdzie niszczycielski charakter. [...] Człowiek jest jedynym gatunkiem wydającym masowych morderców, jedynym niedostosowanym do tworzonych przez siebie społeczeństw" (s.29). 

 

Eskalacja przemocy, agresji zaczyna się w codziennych relacjach międzyludzkich, w toku kłótni, prowadzonych sporów, kiedy psychopaci szukają każdej możliwej okazji, by rozładować własne kompleksy, nieudane życie, niepowodzenia zawodowe czy rodzinne. Wykorzystują te stany politycy podgrzewając temperaturę sporów wewnątrz kraju, by móc rządzić dzieląc ludzi na "swoich" i „obcych". Świetnie wyczuwają ten klimat zarabiający w mediach czy organizacjach pozarządowych cynicy, zbijający na tym swoją "fortunę". 

Wystarczy zajrzeć codziennie do newsów, by przeczytać o skutkach takiej polityki w środowiskach oświatowych i akademickich, które powinny stać na straży cywilizowania życia społecznego, a nie odwrotnie. Tymczasem wyrosły nam "karły" rzekomej troski o wartości, byle była jej ukryta funkcja ukryta pod szyldem Kościoła, tej czy innej frakcji politycznej, społecznej czy nawet medialnej. To także osoby o narcystycznej potrzebie wytwarzania wokół siebie przekonania o własnej doskonałości, nie chcą niczego naprawiać, bo nie mają ku temu kompetencji. Dlatego dążą do niszczenia tych, którzy to odsłaniają. 

"Kiedy inni ranią jej narcyzm, lekceważąc ją, krytykując, dowodząc omyłek, pokonując w rozmaitych grach czy też przy wielu innych okazjach, osoba narcystyczna zazwyczaj reaguje intensywnym gniewem lub nawet wściekłością, niezależnie od tego, czy to okazuje czy nie, a nawet jest tego świadoma. Intensywność tej agresywnej reakcji można łatwo wywnioskować z faktu, że taka osoba nigdy nie przebaczy komuś, kto zranił jej narcyzm, i często czuje potrzebę zemsty, znacznie bardziej przemożną, niż występowałaby w przypadku, gdyby zagrożone było jej ciało lub stan posiadania" (s. 249).

To ludzie słabych charakterów, podporządkowujący swoje działania chorym namiętnościom, patologicznym instynktom, skrywanemu przed innymi sadyzmowi angażują się na rzecz pasji niszczenia czegoś lub kogoś. Nie uświadamiają sobie swoich nekrofilnych popędów, a jeśli do tego dochodzi, to uruchamiają mechanizmy obronne, by odsunąć uwagę opinii publicznej od swoich a niegodnych człowieka zachowań. 

"Faktem jest - pisze Fromm w rekonstrukcji poglądów Skinnera - że żaden wódz, żaden rząd nie oświadcza już otwarcie, że nie respektuje woli obywatela swego kraju; wolą używać nowych słów, brzmiących niczym przeciwieństwo tych starych. Żaden dyktator nie nazywa się dyktatorem, a każda władza twierdzi, iż wyraża wolę ludu. W krajach "wolnego świata", z drugiej strony, "władza anonimowa" oraz manipulacja zastąpią jawną władzę w edukacji, pracy i polityce" (s. 73).           

Pesymistycznie brzmią niektóre tezy tego psychoanalityka, który odkrywa pokłady "wojen" tkwiące w człowieku i towarzyszące życiu ludzkiemu od czasów kultur pierwotnych po współczesne. Co by było, gdyby nie było edukacji, inkulturacji, niezależnie od tego, jak oceniamy jej jakość, także w naszym kraju?