Dr Józef Wieczorek obraził się na swój
Uniwersytet rzucając nań błotem wszem i wobec w wydanej w 2020 roku książce pt.
"Plagi akademickie", byle tylko dać upust złej pamięci czasów PRL,
kiedy to uzyskał bezpłatne, socjalistyczne wykształcenie. Nikt mu nie
wypomina, jakie wówczas musiał czytać dzieła (może i sowieckich uczonych), żeby
zdać obowiązujące go egzaminy. Dostał wykształcenie za darmo, a nawet stopień
naukowy doktora, toteż, czy tego chce, czy nie chce, jest beneficjentem
socjalizmu. Ja także, podobnie jak miliony wykształconych w tamtym okresie
Polaków.
Uczelnia przytuliła go do siebie, skoro mógł obronić w
niej dysertację doktorską. Żaden pedagog, socjolog czy psycholog nie docieka
naukowej wartości powstałej w dobie socjalizmu dysertacji tego pana z geologii.
Zapewne była wolna od bolszewickich źródeł, bo jednak nie była to radziecka
psychologia czy socjologia marksistowsko-leninowska.
Być może nie miał wykładów z wykształconymi w ZSRR
profesorami, agentami SB, TW, tylko z tymi, o których pisze, że nie
stanowili żadnych elit. Te bowiem zostały wymordowane w okresie II wojny
światowej, a ci, którzy przeżyli, wyemigrowali na Zachód.
Mimo to jednak odebrał z rąk akademickiego gremium
socjalistycznej Polski Ludowej dyplom doktora nauk UJ. Po doktoracie nie
prowadził już badań naukowych, skoro nie uzyskał stopnia naukowego doktora
habilitowanego.
Może i chciał, ale nie zdążył, bo u schyłku PRL
nastąpiła - jego zdaniem – „luka dydaktyczna po Wielkiej Czystce Akademickiej” (s.9). Zapewne nie miał go kto nauczyć dobrego
warsztatu badawczego, albo zaangażował się w działalność opozycyjną, co powinno
się dzisiaj doceniać.
Mimo danego JM Rektorowi UJ przyrzeczenia, że rozwijać
będzie badania naukowe „nie
z żądzy zysku i nie dla próżnej chwały, ale w celu odkrywania i upowszechnienia
prawdy –największego skarbu ludzkości”, postanowił bez jakichkolwiek dowodów we własnej
sprawie opublikować zbiór swoich blogowych postów (rzekomo pro publico bono za
wygórowaną cenę), by dopiec byłym i obecnym władzom Uniwersytetu
Jagiellońskiego.
Jak pisze: „(...) relacje mistrz-uczeń od dawna legły w
gruzach, po oczyszczeniu UJ z tych co dla studentów byli mistrzami, a dla władz
uczelni i systemu stanowili zagrożenie” (s.8).
Zapewne powołana na UJ Komisja Weryfikacyjna „(...) pod batutą PZPR i MSW, której zadaniem było
oczyszczenie uczelni z niewygodnego, negatywnie (z punktu widzenia
symbiontów (SB-PZPR-władze uczelni) wpływającego na młodzież akademicką”, przyczyniła się do usunięcia geologa z pasją z
UJ. Współczuję. Wielu naukowców dotknęły tego typu szykany, tylko tych
usuwanych w 1968 r. bloger nie żałuje.
Jak pisze:
„Działalność tej Komisji/Kapituły doprowadziła do
Wielkiej Czystki Akademickiej, takiej, że beneficjenci tej czystki nie są w
stanie ani jej zidentyfikować, jak nie są zidentyfikować w historii stanu
wojennego (i okresu historii UJ po jego wprowadzeniu). Świadczy to, że czystka
ta była bardzo głęboka i bardzo skuteczna, tak odnośnie sfery intelektualnej,
jak i moralnej. Obrady tej Kapituły musiały być zatem owocne i należy jej skład
i owoce obrad - poznać i ujawnić na stronach UJ (...)” [s.13].
Geolog ma rację. UJ powinien rozliczyć się ze swoją
niechlubną przeszłością. Aż dziw bierze, że w polityce i w rządzie jest tylu
zaangażowanych historyków, a nikt nie chce zbadać, jak to było z tą Kapitułą UJ
i jej haniebnymi czynami? Przyłączam się do apelu socjalistycznego doktora
nauk. Trzeba to wyjaśnić.
Może ta Kapituła ochraniała tych, o których pisze, że
zapewne mieli lipne, patologiczne doktoraty? Dobrze, że jego dysertacja była na
światowym poziomie. A może nawet z tego powodu postanowiono pozbyć się jego z
UJ jako konkurenta dla promowanych z geologii miernot?
Nie ulega wątpliwości, że historycy powinni szybko
postarać się o grant NCN, by włączając dr "geologa z pasją" do
zespołu badawczego mogli dociec, jak to było z tą Komisją.
Dr J. Wieczorek ubolewa po trzydziestu latach
transformacji, że (nie-)jego Uniwersytet Jagielloński utracił autonomię. Pyta
nawet, czy ją odzyska, skoro - jak pisze z poczuciem prawdy objawionej przez
siebie – „(...) można
rzec - porusza się po torach ustawionych przez instalatorów systemu
komunistycznego i co więcej, nawet werbalni antykomuniści walczą o to, aby te
tory czasem nie zostały przestawione. Czasem można odnieść wrażenie, że o
obronę tych akademickich torów walczą bardziej zdecydowanie, niż o
niepodległość” [s.27-28].
Szanując toksyczne doświadczenia tego pana, których
nie kwestionuję, chociaż nie ujawnia, czego one dotyczyły, trudno jest nie
uznać, że szkoda ściętych drzew.
Aneks:
Doctorandi Clarissimi!
Dissertationibus conscriptis et publice defensis atque examinibus summa cum
laude superatis, quae lege constituta sunt ad explorandam doctrinam eorum, qui
doctoris nomen ac honores consequi student - adiistis nos, ut vos eo honore,
quem appetivistis, in hoc sollemni consessu ornaremus.
Sed prius fides est danda vos tales semper futuros, quales vos esse iubebit
dignitas, quam obtinebitis, et nos vos fore speramus.
Spondebitis igitur:
primum - vos huius Universitatis, in qua summum in scientiis vel litteris
gradum ascenderitis, píam perpetuo memoriam habituros eiusque negotia, opera,
rationes, quoad possitis, semper adiuturos;
deinde - eum honorem, quem in vos collaturus sum, integrum, incolumemque
servaturos, ut nunquam ab eo seiungatur perfecta morum vitaeque honestas;
postremo - studia vestra impigro labore culturos ac provecturos non sordidi
lucri causa, nec ad vanam captandam gloriam, sed quo magis veritas propagetur
et lux eius, qua salus humani generis continetur, clarius effulgeat;
haec vos ex animi vestri sententia SPONDEBITIS AC POLLICEBIMINI?