W badaniach oświatowych zwraca się uwagę przede
wszystkim na to, co od kilkudziesięciu lat jest kluczowym dowodem realizacji
przez szkoły założonych funkcji, jak:
1)
realizacja obowiązku szkolnego przez dzieci w wieku 7-18 lat;
2)
dostęp do edukacji publicznej;
3)
jakość kadry nauczycielskiej;
4)
realizacja programu kształcenia ogólnego;
5)
finansowanie edukacji.
Przemilcza się, nie dostrzega, udaje, że nie ma zjawiska, które
określamy mianem MIGRACJI SZKOLNYCH. Nie chodzi tu o zmianę miejsca uczenia się
dziecka ze względu na zmianę miejsca pobytu, ani też nie mam tu na uwadze
migracji związanych z pozostawieniem dzieci w kraju pod opieką drugiego z
rodziców, dziadków lub dalszej rodziny, kiedy rodzice wyjeżdżają na długi okres
czasu w celach zarobkowych lub leczniczych do innego kraju. Nie ulega
wątpliwości to, że migracja zarobkowa rodziców rzutuje na sytuację dziecka w
szkole, która staje się dla niego nowym środowiskiem uczenia się i
socjalizacji.
Moim
zdaniem nie dostrzega się i nie bada zjawiska migracji szkolnej w wyniku
patologicznych warunków procesu kształcenia oraz destrukcyjnego dla rozwoju
dziecka środowiska klasy szkolnej. Szczególnie silnie odczuwany jest ten proces
w szkołach ponadpodstawowych, w których dominującą rolę zaczyna odgrywać grupa
rówieśnicza, w tym zachodzące w zespołach uczniowskich podziały na kliki,
paczki o coraz częściej toksycznej presji.
Niepokojące
jest to, że niektórzy tzw. nauczyciele-wychowawcy klas w ogóle nie interesują
się dynamiką procesów grupowych w podlegających ich opiece zespołach
uczniowskich. Nie obchodzą ich losy nastolatków w klasie szkolnej.
Przymykają oczy, udają, że niczego, co jest niegodne, nie widzą, nie słyszą. Dystansują się od problemów tych uczniów, którzy nie chcą przystosować się do
negatywnych wpływów paczek młodzieżowych. Tacy pseudonauczyciele codziennie
przyjdą do szkoły, "odbębnią" to, co muszą i ją opuszczają zmęczeni tym, że
uczniowie znowu przeszkodzili im w pracy.
Zapytałem sekretarkę jednego z liceów w wielkim mieście wojewódzkim, czy są
określone w szkole zasady odchodzenia ze szkoły przez tych uczniów, którzy nie chcą w niej dalej przebywać, gdyż jest patologicznym środowiskiem? Odpowiedziała mi,
że tak. Na stronie
web-szkoły jest formularz, który można pobrać, by go wypełnić i złożyć
odpowiednie dokumenty dyrekcji, by potwierdzić rezygnację z uczenia się w tej
szkole.
W ciągu roku szkolnego odchodzą ze szkół uczniowie o wysokim potencjale rozwojowym, ale niezadowoleni z braku zainteresowania kształceniem przez niektórych nauczycieli, w tym totalną oziębłość wychowawcy klasy. Część uczniów przenosi się do innych szkół, gdyż w macierzystej byli szykanowani przez rówieśników lub uczniów starszych roczników.
Mamy zatem nowy wskaźnik edukacyjny - migracje pseudoszkolne. Rzecz jasna,
dyrekcja tak patologicznego środowiska będzie twierdzić, że odchodzą ci, którzy
nie radzą sobie z realizacją wymagań szkolnych. Można? Można podtrzymywać nieadekwatną samoocenę na
kłamstwie, samooszukiwaniu, bo przecież nie o jakość kształcenia i wychowania
chodzi w takiej placówce, tylko o to, by mieć święty spokój i nie wysilać się
za nędzną płacę.