Są tacy naukowcy, którzy zanim zwiążą się z polityką partii władzy, piszą o tym, jak to jest, kiedy jest się poza systemem. Warto zatem przeczytać książkę obecnego doradcy Prezydenta RP, "monitorującego" deformę systemu edukacji w Polsce.
Pisze bowiem o społeczeństwie dotkniętym ustawicznym procesem jego dzielenia, antagonizowania przez sprawujących władzę i o czynnie zaangażowanej w tę politykę ówczesnej opozycji. Rzecz jasna, kiedy profesor Andrzej Waśko pisał książkę pt. POZA SYSTEMEM (Kraków, 2012), to był poza systemem władzy, a ta każdego może dzisiaj kusić, nęcić, zachęcać, bo daje w zamian coś, czego wcześniej się nie posiadało.
Humanista
postrzega większość Polaków jako osoby, które unikają zainteresowania się
polityką, a nawet nią się brzydzą, w związku z czym wpadają "(...) w sidła
politycznych wierzeń propagowanych przez media" (s.6). Ma rację. Po raz kolejny wchodzimy w coraz
ostrzejszą kampanię przedwyborczą, która może okazać się politycznym
falstartem, jeśli nie będziemy racjonalnie dociekać "prawdy".
Zacytuję
kilka myśli A. Waśko, by pomóc lepiej zrozumieć dylematy nie tylko
uniwersyteckiego profesora, który spoglądał na społeczeństwo, rządzących,
elektorat spoza systemu władzy, ale także starał się walczyć z iluzjami i
makiaweliczną wiarą, (...) że usprawiedliwione cele można osiągnąć na
skróty, przy pomocy niemożliwych do usprawiedliwienia środków (s.10).
Zapewne niektóre myśli spodobają się tak jednym, jak i drugim, bo tkwią w
iluzji, że świat jest czarno-biały, binarny, dwoisty, mimo iż nie jest, ale to jest błąd epistemologiczny wmawiany humanistom od lat przez m.in. Lecha Witkowskiego. W cytowanych fragmentach są moje podkreślenia:
*
Frazesowi "człowieku, gdzie ty żyjesz?",
towarzyszy w polskich dyskusjach inny, równie znamienny: "Ty mnie nie
przekonuj, bo i tak mnie nie przekonasz". Choćbyś podawał argumenty,
przykłady, zadawał pytania, na które nie mam odpowiedzi. Nie chodzi o
niedoinformowanie przytłaczającej większości Polaków o sprawach publicznych.
Chodzi o postawę z góry, bez względu na fakty zakładającą, że ktoś swego zdania
nie zmieni, niezależnie od tego, jakie argumenty by nie padły. Ludzie
przyjmujący taką postawę są przy tym najczęściej dumni, że posiadają takie niewzruszone
przekonania. W istocie jest to postawa ślepej wiary w słuszność jakiejś
politycznej ideologii lub propagandy (tamże)
* (...) znaczną
częścią całego współczesnego świata rządzi nowa religia polityczna,
rozniecająca postawę bezkrytycznej wiary i fanatyzmu. A z wiarą i fanatyzmem
nie da się przecież dyskutować na argumenty i programy. Postępy, jakie robi
wokół nas ta religia polityczna, są związane ze słabnięciem chrześcijaństwa i
defensywą Kościoła. To dlatego współczesna polityka przyjmuje formę religijnej
wojny o krzyż (tamże).
* Większością
ludzi rządzą najprostsze emocje, skutecznie pobudzane przez
elektronicznych szamanów. I to z tymi emocjami, z którymi nie da się
dyskutować, przegrywa rozum. (...) Dialog społeczny przypomina
w tej sytuacji kłótnię ludzi zamkniętych w pędzącej windzie o to, w którą
stronę ta winda jedzie. Dla jednych wznosi się, o czym świadczą coraz wyższe
numery pięter pojawiające się na monitorze. Drudzy twierdzą, że winda spada, a
monitor kłamie, bo się zepsuł lub od początku był źle zaprogramowany (s.8).
* Na
razie, w zamian za głosy wyborcze, dajmy ludziom to, czego chcą.
(...) Niech nas pokochają i niech nam dadzą władzę ludzie tacy, jacy są, a nie
tacy, jacy być powinni. A wtedy powiedzmy im, że to za co nas pokochali, to
tylko narracja. Że okłamywaliśmy ich chcąc wygrać, ale teraz, kiedy już władzę
mamy, nie będziemy rozdawać chleba i organizować igrzysk, co im obiecywaliśmy,
tylko wprowadzimy oszczędności, żeby Polska nie zbankrutowała i chcemy, żeby
nam w tym pomogli, bo sami nie damy rady (s.9).
* (...) ten,
kto w imię politycznego sukcesu postanawia mówić do nich (wyborców-dop.) jak
do dzieci, tym samym z jakiegokolwiek realnego porozumienia rezygnuje. Przy
takim założeniu demokracja zamienia się w fasadę, za którą kryją
się paternalistyczne rządy oligarchów lub słabo maskowany autorytaryzm (s.
10).
*
Z niektórych analiz historycznych wynika, że konserwatyści po prostu pojawili
się w Polsce tak, jakby urodzili się już konserwatystami, a jedynym ich
problemem był wybór szkoły lub tradycji intelektualnej, która ich wrodzonej
postawie zachowawczej nadała dojrzałą formę. Tak nie było, bo nikt
konserwatystą (czy socjalistą) się nie rodzi, tylko staje się jednym lub
drugim przez uczestnictwo w życiu społecznym (s.15).
*
(...) po roku 1989 konserwatyzm istniał głównie w postaci elitarnych
enklaw, skupionych wokół redakcji czasopism i wydawnictw. Natomiast lewica
uzyskała hegemonię w kulturze masowej, kierując swój przekaz w stronę odbiorców
niezbyt wymagających a posiadających szczególne potrzeby, które właśnie
lewicowo-liberalna ideologia zaczęła zaspokajać (s.17).
* Zgoda,
że konserwatystom grozi doktrynerstwo i autorytarne ciągoty. Ale jeśli Mrożek
chciał powiedzieć, że współcześni konserwatyści są na to po prostu skazani, to
na podstawie naszych doświadczeń z lat, które upłynęły od premiery
"Tanga", widać, że w tym punkcie najbardziej się pomylił (s.20).
*
Polacy chcieli jednak pełnej demokracji i dali temu wyraz w wyborach 4 czerwca
1989, wykreślając gremialnie kandydatów strony rządowej i listę krajową. Ale
wtedy okazało się po raz pierwszy, że nowe centrum uznaje wyniki
wyborów tylko wtedy, gdy są dla niego korzystne (s.89).
* W
demokratycznym systemie partyjnym dominującą pozycję nowej
elity trzeba było oprzeć na jeszcze innych podstawach. I oparto ją po pierwsze
na kapitalizmie politycznym, a po drugie właśnie na języku komunikacji
społecznej, który modelował wykluczenie Ciemnogrodu z udziału we władzy. (...)
Spektakl ten opiera się na założeniu, że w polityce i w życiu publicznym nie ma
w ogóle miejsca dla ludzi i grup społecznych, którzy nie podobają się
jedynie słusznej elicie. (s.91).
* Wobec
niepokornych nadal stosuje się ostracyzm. Ale grając na wykluczenie nie da
się już wszystkich niepokornych trwale zepchnąć na margines. Polska jest bowiem
dzisiaj podzielona na pół i w gruncie rzeczy nie wiadomo, po której stronie ten
margines się znajduje (s.93).
* Dziennikarz
czy publicysta polityczny może więc dobrze służyć kondycji duchowej
narodu, ale może też być jego zdrajcą i przewodnikiem prowadzącym na manowce.
Kto zatem podaje narodowi balsam, a kto truciznę - i od czego to zależy? (s.107)
* Natomiast
dążenie do wiedzy obiektywnej, oparte na sokratejskiej zasadzie "przekonuj
i daj się przekonać" samo przez się nie dyktuje i nie
absolutyzuje żadnych poglądów ani ideologii, nie mówiąc już o politycznym
zacietrzewieniu. Wyrabia za to polityczną mądrość i łączy ludzi (s.112).
W
dziedzinie gospodarczej, technologicznej, w naukach ścisłych i przyrodniczych
polityka może osiągać sukcesy stwarzając im odpowiednie i niezależne od doktryn
politycznych warunki trwania i rozwoju. Jednak w dziedzinie kultury,
humanistyki i spraw publicznych natrafia na spory światopoglądowe, różnice
uznawanych, preferowanych przez ludzi wartości, których zabrania im się ich
realizacji. Może warto zastanowić się nad tym, do czego prowadzi partykularna
polityka (partyjna) w oświacie, skoro tej odmawia się tego, z czego mogą i
muszą korzystać pozostałe sfery funkcjonowania państwa i społeczeństwa.