10 stycznia 2022

Jak politycy niszczyli polskie szkolnictwo. Czy tylko w PRL?

 


Kontynuuję wspomnienie prof. Czesława Kupisiewicza: 


DZIEKANAT I  OBRZEŻA 

13 września 1973 roku rektor Rybicki zaproponował mi stanowisko dziekana Wydziału Psychologii i Pedagogiki po zmarłym niedawno profesorze Maruszewskim. „Mógłbym o to prosić kogoś innego, ale dość już mamy na Uniwersytecie Warszawskim dyrektorów z zawodu”.  Tym razem nie mogłem, powiedzieć „nie”, wskutek czego nominację na stanowisko dziekana otrzymałem 6 października, a obowiązki objąłem trzy dni później. 

Kolejny raz wypadło mi więc podjąć pracę, która mi nie odpowiadała nie tylko z powodu związanych z nią czynności biurokratycznych, lecz również ze względu na niełatwą sytuacją kadrową Wydziału, zwłaszcza  tzw. młodej kadry pedagogów. Wśród nich sporą część stanowili bowiem tzw. „przeterminowani” – jak ich nazywano – adiunkci, podlegający bliskiej  rotacji, a nawet tacy, którzy powinni już być  zwolnieni  z racji słabych postępów w działalności naukowo-badawczej, oraz nikłego zaawansowania rozpraw habilitacyjnych. 

Dodatkowym problemem były „odśrodkowe” dążenia psychologów, którzy podjęli starania o  utworzenie osobnego Wydziału Psychologii. Profesorowie Jan Strelau i Tadeusz Tomaszewski nie ukrywali, że liczą w tej sprawie na poparcie rektora Z. Rybickiego i rzeczywiście mieli rację.

13 października 1973 roku Sejm podjął „Uchwałę w sprawie dalszego rozwoju systemu oświatowego w PRL”. Prasa poinformowała, że posiedzenie Sejmu wieńczyło pracę Komitetu Ekspertów dla Opracowania Raportu o Stanie Oświaty w PRL  oraz otwierało drogę  przygotowywanej przez resort oświaty i wychowania reformie szkolnictwa „z 10-latką w tle”, jak nadmieniono. Nie wróży to dobrze tej reformie, napisałem w moim notatniku.

14 października obchodziliśmy dwustulecie powołania Komisji Edukacji Narodowej w budynku przy ulicy Brzozowej 1, który był jej siedzibą. Okolicznościowy referat wygłosił minister Kuberski. Zostałem uhonorowany medalem tej Komisji.

24 listopada  minister Kuberski wręczył mi dwa srebrne lichtarze z XVIII wieku jako wyraz uznania – jak oświadczył – za moją owocną pracę w Komitecie Ekspertów. Profesor J. Szczepański napisał pochlebną recenzję o moich Podstawach dydaktyki ogólnej.

Grudzień 1973 roku przyniósł dwa ważne, odnotowane przeze mnie wydarzenia: 4  miałem ostre starcie z J. Wołczykiem, wiceministrem Oświaty i Wychowania, który podczas dwudniowej narady pedagogów w Zarządzie Głównym ZNP oświadczył, że „nauki pedagogiczne zostały zdydaktyzowane, a przez to odideologizowane”. Przyczyną tego szkodliwego zjawiska jest, jego zdaniem, . „przemycanie na nasz grunt obcych socjalizmowi  ideowo  koncepcji pedagogicznych, czemu należy  położyć kres”, grzmiał pod koniec swojego wystąpienia. Wykazałem bezzasadność tej tezy, ale tylko profesor Michał Godlewski miał odwagę podejść do mnie pod koniec zebrania i pożegnać się ciepło ze mną.

21 grudnia obchodzono uroczyście w Sali Złotej Pałacu Kazimierskiego 70-lecie urodzin profesora Suchodolskiego. Były ciepłe przemówienia Jerzego Kuberskiego i Ryszarda Wroczyńskiego, były kwiaty, toasty oraz Gaudamus igitur.

W roku 1973, który był dla mnie na ogół dobry, napisałem obszerną część Raportu o stanie  oświaty w PRL, opublikowałem podręcznik dydaktyki ogólnej, zdecydowałem się na budowę dwurodzinnego segmentu mieszkalnego przy ulicy Śmiałej na Starym Żoliborzu, uporządkowałem pracę dziekanatu, ale także – gdy chodzi o pasywa − popadłem w ostry konflikt z Wołczykiem, który chce sterować polską pedagogiką w duchu, jak to nazwał cytowany wyżej profesor M. Godlewski, „politycznej indoktrynacji i propagandy sukcesu, oczywiście własnego”.