Tak wspomina w swoim dzienniku POLSKĄ AKADEMIĘ NAUK wybitny historyk myśli pedagogicznej i dydaktyk prof. Czesław Kupisiewicz.
Najpierw dowiedziałem się od profesora J. Szczepańskiego o wysunięciu mojej kandydatury na członka korespondenta do Polskiej Akademii Nauk, później o pozytywnych dla mnie głosowaniach w tej sprawie na zebraniach Rady Wydziału, Senatu Uniwersytetu Warszawskiego, Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, wreszcie w samej Polskiej Akademii Nauk.
I oto stało się! 15 października 1976 roku zatwierdzono moją kandydaturę na posiedzeniu Wydziału I Nauk Społecznych i Humanistycznych PAN, a 17 grudnia tegoż roku otrzymałem w Pałacu Staszica dyplom członka korespondenta tej najwyższej w kraju instytucji naukowej.
Jakże daleką przebyłem drogę: od robotnika w niemieckiej cynkowni, którym miałem być – jak mi tam wieszczono – przez całe życie, poprzez niekwalifikowanego nauczyciela szkoły podstawowej, kwalifikowanego nauczyciela ogólnokształcących i zawodowych szkół średnich, pracownika Uniwersytetu Warszawskiego, do członka PAN!
Członkiem rzeczywistym PAN zostałem w maju 1986
roku, a więc po długim okresie „naukowego terminowania”. To, jak mówiono,
normalne zjawisko.
NOBILITACJA.
24 stycznia 1977 roku byłem w Belwederze wraz z pozostałymi członkami
PAN, wybranymi w ubiegłym roku do tej instytucji. Podejmował nas, co należało
już do tradycji, profesor Jabłoński, wówczas przewodniczący Rady Państwa, ale
także członek PAN. Spotkanie upływało pod znakiem monologu gospodarza, który
lubił wspominać dawne dobre czasy, eksponując zwłaszcza swój udział w walkach
pod Narwikiem. Pod koniec długiego wątku wspomnień nasz gospodarz opowiadał o swoich studiach oraz oświadczył,
że chciał wtedy zostać pedagogiem.
„Historycy
nie darowaliby tego pedagogom”, zauważyłem, ale Jabłoński nie zareagował i
dalej snuł swoją opowieść:
„Na
Wolnej Wszechnicy Polskiej zaliczyłem egzamin u profesora Stefana Baleya,
później u profesora Stanisława Kota, a następnie przystąpiłem do egzaminu u
profesora Bogdana Nawroczyńskiego. Podchodziłem do tego egzaminu trzy razy, ale
niestety bez powodzenia. Zostałem więc historykiem. A kto jest pańskim mistrzem,
panie Czesławie?”, zwrócił się do mnie.
„Profesorowie Bogdan Nawroczyński i Wincenty Okoń” , odpowiedziałem.
„Dyplomatą
to ty Czesiu nie jesteś, albo nie chciałeś w tym przypadku nim być”, skwitował
później tę odpowiedź profesor Władysław Markiewicz, który podczas opisywanego
tu spotkania był jako sekretarz Wydziału I PAN opiekunem naszej grupy.