Oświata w okresie politycznej burzy

 



 Nowy rok szkolny zapowiada się w oświacie politycznie, a więc tak samo jak rok szkolny 1997/1998; 2001/2002; 2005/2006; 2007/2008; 2011/2012; 2015/2016; 2019/2020 i 2023/2024. Czekają nas wybory do obu izb polskiego Parlamentu, a to oznacza, że szkoły, w których pracuje kilkaset tysięcy nauczycieli i do których obowiązkowo posyła dzieci kilka milionów rodziców, stają się łakomym kąskiem dla polityków. Nie zamierzają przepuścić okazji, by w takiej czy innej formie spróbować wykorzystać placówki publiczne i niepubliczne do politycznej agitacji. 

Szkoła publiczna powinna być dobrem wspólnym a nie wykorzystywanym przez partie polityczne do celów, które zaprzeczają istocie kształcenia i wychowania młodych pokoleń. Jeśli jednak zgodzimy się z Wisławą Szymborską, że polityka jest wszędzie, o czym pisała w wierszu „Dzieci epoki”, to trudno będzie oświacie uciec od uwarunkowań i wpływów międzypartyjnych sporów. 

W Ustawie Prawo oświatowe jest zobowiązanie nauczycieli Rzeczypospolitej Polskiej do kierowania się zasadą wspólnego dobra, która wynika z Konstytucji RP, a także wskazań zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji o Prawach Dziecka.

Pamiętam atmosferę pokoju nauczycielskiego z okresów nasilającej się kampanii przedwyborczej, gdyż bez względu na to, czy tego chcieliśmy, czy nie, polityka rzutowała na nasze relacje, także z rodzicami uczniów. Nie ma w szkolnictwie publicznym takiej rady pedagogicznej, która nie byłaby podzielona w zależności od uznawanych przez pedagogów preferencji ideowo-politycznych. 

Stosunek do wiary nie jest w placówkach oświatowych sprawą prywatną, osobistą, suwerenną, gdyż coraz częściej konkursy dyrektorów wygrywają zwolennicy partii władzy. Niektórzy nauczyciele w okresie kampanii wyborczej wypierają się własnych poglądów, by nie zostało to wykorzystane przeciwko nim. Boją się mówić o swoich preferencjach politycznych, o własnym światopoglądzie. 

Z każdym rokiem transformacji politycznej obywatele przestają popierać prawo do różnic, indywidualności, ulegając presji jakiejś większości lub władzy, która uważa, że trzeba być po jej stronie. "Kto nie z nami, to przeciwko nam!". Budujemy mury w sobie i między sobą. 

Od końcówki lat 90. XX wieku terytorium oświaty dzielone jest na białe i czarne. Z każdymi wyborami nadchodzi czas próby i opowiedzenia się za tym, czy jako rodzice lub nauczyciele jesteśmy za "białym", czyli przeciw "czarnemu".  Nie ma innych odcieni ani bielszej białości, ani czarniejszej czerni. Znikają też z życia społecznego wszystkie kolory tęczy, gdyż w języku propagandy politycznej są czymś niewłaściwym. 

Niby każdy jest suwerenem, dorosłym obywatelem Rzeczypospolitej, ale kiedy pracuje w placówce oświatowej kierowanej przez dyrektora uległego wobec władzy politycznej (rządowej czy samorządowej), skrywa swoją prywatność, żeby nie być wykluczonym, odrzuconym, zmarginalizowanym. Partyjny nadzór pedagogiczny w polskim systemie oświatowym odbiera nauczycielom dowód niezależności, ogranicza niejako możność bycia sobą, bycia autentycznym wobec koleżanek i kolegów z rady pedagogicznej oraz w relacjach z uczniami i ich rodzicami. 

Na początku polskiej transformacji Wincenty Okoń tłumaczył ekspansję polityków i administracji oświatowej masowością edukacji, która sprzyja zanikaniu u nauczycieli podmiotowości i zmniejsza tym samym poczucie ich odpowiedzialności za wyniki własnej pracy. Prawdopodobnie czeka nas albo kolejne przejście z jednej poprawności politycznej do inną albo utrwalanie tej dotychczasowej. 

Nie jestem przekonany, że tym razem uda się Polakom odpartyjnić zarządzanie polskim szkolnictwem. Nie nastąpi też zasadnicza zmiana w podejściu rządzących do radykalnie odmiennego poziomu finansowania profesjonalnej pracy nauczycielskiej, by można było egzekwować odpowiedzialność za jej efekty wobec całego narodu.  

Czas urlopowy nie przyniesie odpowiedzi na kluczowe pytanie o być albo nie być polskiej edukacji, uwolnionej lub uzależnionej od partyjnych gier i sporów, indoktrynacji politycznej i realizacji partykularnych interesów. 


Komentarze

  1. Dzięki, dzięki, dzięki! Jak słyszę bełkot oświatowy polityków (bo na pedagogice każdy się przecież zna!) to mnie przerażenie ogarnia. Proponuję roczne wakacje od szkoły co cztery lata, to może jakoś ta szkoła się obroni. Dziękuję mądrym nauczycielom, że ukochali ten piękny, a tak poniżony przez nasze władze zawód. I życzę im dużo sił, by wytrwali w tej trudnej miłości. Jeśli po wyborach nie będzie lepiej (ciągle mam nadzieję, że będzie), to przynajmniej będzie normalniej. Też mam i taką nadzieję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam