23 maja 2022

Bezwiedny plagiaryzm studentki w poszukiwaniu męża

 

 


Kiedy otrzymałem od studentki fragment rekonstrukcji wiedzy z psychologii rozwojowej dziecka w wieku przedszkolnym, który to tekst powinien być podstawą do napisania przez nią koncepcji własnych badań w ramach przygotowywanej pracy dyplomowej, nie przypuszczałem, że może on posiadać błędy merytoryczne z naruszeniem prawa autorskiego. W przywołanym nazwisku był ewidentny błąd. Potem pojawił się w drugim i jeszcze kolejnym, toteż postanowiłem sprawdzić, czy aby nie jest to tekst z internetu. 

Nauczyciele publikują bowiem w sieci artykuły na rózne tematy w ramach procedury awansowej na wyższy stopień zawodowy. Ważne jest upowszechnienie rzekomo własnych doświadczeń czy analiz przeczytanych lektur na jakimś portalu dla matek, przedszkolanek, na web-stronie placówki itp. Wklejam fragment pracy dyplomowej do Google i po sekundzie wyskakuje kilkadziesiąt linków do tego samego tekstu. 

Seminarzystka postanowiła skopiować czyjeś "wypociny" nie sprawdzając nawet, czy ich zawartość jest wiarygodna. Gdyby podała przypis do strony internetowej, z której przekopiowała tekst, to pewnie sądziłbym, że jest to parafraza czyjejś wypowiedzi czy analizy. Tak jednak nie było. Ctrl+C posłużyła studentce do bezmyślnej operacji Ctrl+V. 

Sprawdziłem u "wujka Google" wpisy różnych osób i instytucji, na których stronach był ten sam tekst, jaki znalazł się w pracy studentki. Nigdzie nie było odnośnika do pierwotnego źródła. W następstwie powyższych praktyk kierownictwo placówek oświatowo-wychowawczych, administratorzy portali i innych źródeł wiedzy, informacji w sieci stają się rozsadnikami plagiaryzmu bez ponoszenia z tego tytułu odpowiedzialności. 

Studentka została ostrzeżona, że jeśli nie zacznie sama czytać literaturę naukową i pisać na tej podstawie pracę dyplomową z zastosowaniem obowiązującej aparatury naukowej, to czeka ją komisja dyscyplinarna, a nie dopuszczenie do egzaminu dyplomowego. To jest ostatni moment, by w toku studiów młodzi dorośli zostali ostrzeżeni przed, być może bezwiednym, naruszaniem norm prawnych i obyczajowych.       

Przeczytanie odpowiednich podręczników z psychologii rozwojowej, w tym z psychologii edukacji, powinno być nie tylko łatwe, ale i przyjemne, gdyż są to najczęściej bardzo dobrze, klarownie, z wieloma przykładami z badań napisane studia empiryczne z wskazaniem na prawidłowości, które powinny być wzięte pod uwagę przez wychowawców, nauczycielki przedszkolne itp. 

Rodzice czytają bowiem głównie poradniki, literaturę potoczną, bez naukowej aparatury, gdyż są one wystarczającą lekturą w sprawowaniu opieki i wychowywaniu własnych dzieci w tym wieku. Przeważa jednak międzypokoleniowy przekaz i intuicja, stąd nauczycielki przedszkoli rozpoznają w tym zakresie niekonsekwencję, sprzeczności, a bywa, że i toksyczność postaw czy zachowań niektórych rodziców.  

Od kandydatek do nauczycielskiego zawodu oczekujemy profesjonalnego przygotowania, a więc zapoznania się z wynikami najnowszych badań z psychologii rozwojowej i pedagogiki przedszkolnej wraz z jej zróżnicowanymi metodycznie podejściami do wspomagania dzieci w ich rozwoju. Zadaniem nauczycieli nie jest przecież koncentrowanie uwagi tylko na "Podstawie programowej wychowania przedszkolnego", ale uwzględnianie w relacjach z podopiecznymi naukowych podstaw do integralnego rozwoju dzieci. 

Niestety, nie wszystkie studentki pedagogiki przedszkolnej/wczesnej edukacji są zainteresowane studiowaniem wiedzy, dzięki której mogłyby w sposób odpowiedzialny, profesjonalny kształtować odpowiednie dla rozwoju swoich podopiecznych środowisko wychowawcze. Nieliczne z nich studiują dla dyplomu, jeśli jest im potrzebny do zatrudnienia się w placówce drugiego wyboru. Pierwszym celem studiowania jest bowiem pozyskanie przyszłego partnera życiowego, bo - jak stwierdziła jedna z nich - nie ma czasu na czytanie tylu książek, gdyż musi znaleźć sobie męża.