20 października 2022

Likwidacja habilitacji in statu nascendi

 



Profesor nauk biologicznych Marek Konarzewski jest kolejnym uczonym w gronie zabierających publicznie głos w sprawie reform nauki, który - w udzielonym Polskiej Agencji Prasowej wywiadzie - mówi o potrzebie zlikwidowania w Polsce ubiegania się przez nauczycieli akademickich o stopień doktora habilitowanego. Argumentacja kandydata na Prezesa PAN jest pochodną rozwiązań w uczelniach m.in. amerykańskich. Polskie uczelnie państwowe nie są wprawdzie tak jak w USA i w takim stopniu finansowane, ale powinniśmy odejść od traktowania habilitacji jako głównego stymulatora prowadzenia badań naukowych i ogłaszania ich wyników. 

Ma zatem M. Konarzewski rację, kiedy oponuje przeciwko pseudonaukowej mentalności wyrażanej przez część środowiska akademickiego określeniem konieczności "robienia": doktoratu, habilitacji czy "profesury". Uczony nie uwzględnia w swojej wypowiedzi jednak tego, że już od wielu lat jesteśmy na dobrej drodze ku likwidacji habilitacji, o czym świadczą m.in. zmiany w prawie i decyzje MEiN:

1. Wprowadzenie w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce fakultatywności habilitowania się przez tych nauczycieli akademickich, którzy nie widzą potrzeby ubiegania się o ten stopień naukowy, skoro on już nie obowiązuje jako zasadniczy powód zatrudnienia w uczelni a także jako konieczny warunek ubiegania się o tytuł naukowy profesora. 

2. Aż 120 jednostek akademickich uzyskało w wyniku patoewaluacji dyscyplin naukowych uprawnienie do nadawania stopnia naukowego doktora habilitowanego. Wystarczyło do tego nadanie przez ministra P. Czarnka kategorii B+ dyscyplinom nauki w tych jednostkach, które dotychczas nie miały nawet uprawnień do nadawania stopnia naukowego doktora.  

3. Endemiczna środowiskowo dewaluacja krytyki naukowej artykułów i monografii w naukach humanistycznych i społecznych. 

4. Wewnątrzuczelniane zmiany organizacyjne skutkujące likwidacją "szkół badań naukowych". 

W ubiegłotygodniowym wydaniu tygodnika "Polityka" (2022 nr 42, s.61-63) Janusz A. Majcherek - b. prof. Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie  stwierdza w swoim artykule, że wprawdzie habilitacja jest w Polsce krytykowana, ale skoro już istnieje, to niech dalej tak będzie. Należy jednak oceniać nie tylko osiągniecia naukowe habilitanta, ale także jego zaangażowanie dydaktyczne. 

ba, dodał, że skoro już mamy pozostać przy habilitacji, to przynajmniej niech postępowanie w tej sprawie przebiega w innej jednostce niż zatrudniająca habilitanta. Słusznie. Sam tego doświadczyłem.  

Okazuje się, że autor artykułu nie zna obecnie obowiązujących procedur, bowiem pisze: Należy skończyć z procedurami oceniania samych publikacji i przyznawania stopni naukowych bez oglądania kandydata na oczy (tak to bywało). Od 2019 roku habilitanci uczestniczą w kolokwium habilitacyjnym także wówczas, gdy otrzymają dwie negatywne recenzje a komisja habilitacyjna nie ma innego wyjścia, jak zgodnie z ustawą wnioskować do rady dyscypliny naukowej o odmowę nadania stopnia doktora habilitowanego.  Postulat zatem jest nietrafiony.

Janusz A. Majcherek jest niekonsekwentny w swoich analizach, bowiem z jednej strony upomina się w czyimś imieniu o docenianie działalności dydaktycznej habilitantów, ale z drugiej strony dodaje, że nie podoba im się prawo studentów do oceniania tej aktywności w ramach ewaluacji. Ponoć uwłacza to adiunktom czy profesorom. To jakie osiągnięcia dydaktyczne adiunktów miałyby rzutować na przyznanie im stopnia naukowego doktora habilitowanego?  Mamy postępować tak jak w Rosji czy na Słowacji? 

Chyba jeszcze długo nie wyjdziemy z tego klinczu. "Pseudonaukowe mleko" już się rozlało. 

 (źróło ilustracji: paradaopornych.pl - zakupiona przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" dla potrzeb blogera)