Nie może być znana młodej generacji publikacja dr nauk humanistycznych, nauczycielki - Anny Radziwiłł,
którą wydała w okresie walki środowisk oświatowych z reżimem totalitarnego
państwa. Swoją narrację historyczno-pedagogiczną poświęciła problematyce ideologii wychowawczej w
Polsce w latach 1948-1956. Rozprawa została wydana w ramach Zeszytów Towarzystwa Kursów Naukowych w 1981 r. w Warszawie, będąc znakomitym punktem wyjścia do uświadomienia sobie przez część społeczeństwa pseudonaukowych, bo stricte ideologicznych i politycznych uwarunkowań funkcjonowania systemu szkolnego.
Ówczesny system edukacji
nie znosił (...) oglądu historycznego, gdyż zaprzeczał on jego naturze.
Kiedy coś traktuje się jako doskonałe chociaż takim nie jest. To (…) system
ustala i rozwija siły, jakby zewnętrzne wobec niego – społeczeństwo przez niego
kształtowane, produkcję przez niego organizowaną – natomiast sam, w gruncie rzeczy,
nie może siebie oglądnąć, gdyż jego istotą jest statyczność absolutu [s.1].
O ile w okresie
stalinizmu 1948-1956 realizowany był przez władze model wychowania w wyniku
ofensywy ideowo-propagandowej, jak i rozwiązań organizacyjnych – reforma
systemu szkolnego, nowe programy nauczania, reorganizacja administracji
szkolnej oraz uniformizacja ruchu młodzieżowego. Nie było tu mowy o
przypadkowości, gdyż miał obowiązywać ściśle określony ideał wychowawczy,
określona koncepcja procesu wychowawczego i dydaktycznego.
Charakterystyczną cechą
tamtego okresu był izomorficzny związek między modelem wychowania i
kształcenia a modelem propagandy ideowo – politycznej. Przez kilkadziesiąt
lat władze polityczne wmawiały Polakom, że konieczne jest wychowanie „nowego
człowieka” w zupełnie nowym „systemie wychowawczym”. Ten zaś był determinowany
instrukcjami i przekładami z języka rosyjskiego literatury psychologicznej,
socjologicznej, ekonomicznej i pedagogicznej na język polski, by zapewnić pełny
monopol wpływów radzieckiej władzy na stan świadomości młodych pokoleń.
Każdy, kto się temu
sprzeciwiał, traktowany był jak wróg państwa polskiego, rewizjonista, do którego
dzieci i młodzież nie powinny mieć dostępu. W języku publicznego przekazu
wzmacniano dychotomiczność obrazu świata, w którym tylko socjalistyczny
zasługiwał na miano humanistycznego i godnego rozwoju, zaś kapitalistyczny
oceniany był jako wrogi, antyludzki, niszczący godność człowieka. W całym
oddziaływaniu na świadomość społeczną panował wielki skrót myślowy, kult
sformułowań prostych i jasnych. Zjawiska rozpatrywano więc na zasadzie szukania
jednej cechy wyróżniającej, umożliwiającej klasyfikację, a następnie można było
prowadzić dalsze rozumowania sylogistyczne, które doprowadzały do pożądanych
cech [s. 4].
Na szczęście część
obywateli podejmowała walkę polityczną z poglądami odmiennymi do jedynie
słusznych i obowiązujących. Trzeba było uświadamiać społeczeństwu, że to, co
nie jest socjalistyczne, wcale nie jest czymś złym, destrukcyjnym czy patologicznym.
Jak pisała Radziwiłł: Ocena „słuszna” mogła być tylko jedna. Z
dychotomii wynikało, że wszelka inność oznacza po prostu wrogość [s.5].
Autorka znakomicie zdemistyfikowała wdrażanie
do procesu kształcenia i wychowania doktryny ideologicznej w taki sposób, żeby stało
za nią naukowe uzasadnienie. Ta perfidna manipulacja znalazła wśród naukowców zwolenników,
którzy chętnie przyjmowali stanowiska na uniwersytetach po usuniętych z nich
profesorach tzw. „przedwojennej daty”, humanistach świadomych fałszowania przez
władzę świadomości społecznej. Pedologia, naturalizm, formalizm, apolityczność,
obiektywistyczność, eklektyzm, oportunizm to słowa – „straszaki” w opisywanym
okresie. Każdy tekst czy wystąpienie, w których występowały, były z góry
skazane na uznanie ich za wrogie. Czasem kolejność bywała odwrotna. Gdy chciano
dane opracowanie zdyskwalifikować, wystarczyło doszukać się w nim któregoś z
wymienionych elementów [s. 11-12].
Świadoma potencjalnego oporu w
środowisku władza oświatowa postanowiła rozszerzyć kontrolę nad szkołą jako wrogą
jej twierdzą przez czynniki społeczne i polityczne. Szkoła miała stać się
instytucją agitacji ideologicznej i dyspozycyjna dla władzy jako instrument
transmisji jedynie słusznej i „prawdziwej” ideologii do społeczeństwa, a
zarazem ingerującą w sferę prywatności uczniów i ich rodziny. Szkoła miała
zawłaszczać coraz większy zakres czasu i zainteresowań dzieci i młodzieży, jak
i stawać się ośrodkiem kształtowania świadomości środowiska (…) Wszelkie
akcje polityczne (wybory, dyskusja nad konstytucją, zjazdy partii) znajdują
odzwierciedlenie w działaniach szkoły [s.13].
Przechwytywanie młodzieży polegało na
obdarzaniu jej przez polityków nowymi rolami, włączaniu do pozorujących
zainteresowanie jej poglądami rad młodzieżowych, zaś jej rodziców poddawano tzw.
pedagogizacji przy okazji wzywania ich na szkolne wywiadówki. Właściwe dla ówczesnej
atmosfery wychowawczej charakterystyczne było przeciwstawianie sobie wszystkich
uczestników procesu wychowawczego. Wszyscy musieli pilnować i trwać w nastroju
ciągłej czujności. Nauczyciel kontrolował wychowanków, wychowywani czuwali nad prawomyślnością
wychowawców i wzajemnie nad sobą. Dzieci i nauczyciele kontrolowali postawy
rodziców, ci z kolei mieli dbać o właściwą linię ideowo-polityczną szkoły itp. [s.15].
Władza określała, co jest „racją stanu” także w polityce oświatowej, w ramach której wprowadzano do szkół „właściwą” wersję patriotyzmu, określanego mianem patriotyzmu socjalistycznego czy patriotyzmu ludowego w powiązaniu z internacjonalizmem socjalistycznym (zgodnie z podporządkowaniem sobie przez ZSRR państw socjalistycznych).
Wszelkie innowacje mogły być wprowadzane jedynie odgórnie, zgodnie z interesem władz partyjno-oświatowych, których zadaniem było narzucenie Polakom sowieckiej ideologii, języka i kultury. Występowała tu dziwna mieszanina werbalizmu, sloganowości, szkolarstwa z próbą tworzenia atmosfery silnie rozbudzonych emocji, entuzjazmu, aury patosu i heroizmu. (…) Funkcjonowały pewne sformułowania – wytrychy, za pomocą których można było ustawić każde zjawisko „we właściwym świetle”.
Nowomowa była łatwa do
opanowania, zestawu pojęć i określeń można się było w krótkim czasie nauczyć i
dosyć swobodnie nim operować. Równocześnie nie pozwalała ona na żadną
spontaniczność [s. 18].
Każda krytyka była postrzegana jako
niedopuszczalna, wroga i szkodliwa dla państwa. Władza była jedyną siłą, która miała prawo
do wyrażania troski o lud i zapewnienie jemu naprawiania ewentualnych błędów,
ułomności czy niedomagań, których sprawcami były jakieś tajemnicze i wrogie
państwu siły. Rekonstruując ówczesny model polskiej edukacji A. Radziwiłł zwraca
zarazem uwagę na jego skrywane oblicze obronne. Część uczniów, posiadających
inne, pozaszkolne źródła informacji, być może demoralizowały przez zmuszanie do
świadomego kłamstwa, jeżeli chcieli jakoś funkcjonować w szkole, ale jednocześnie
ułatwiały dystans, broniły przed akceptacją modelu, ujawniając mimo intencji
twórców, jego fałszywość [s. 45].
Każda władza polityczna usiłująca zmieniać
szkolnictwo wbrew wiedzy naukowej z psychologii, pedagogiki i nauk o kulturze
fizycznej prędzej czy później stanie się przedmiotem kompromitujących ją
rozpraw i wyników badań oświatowych. Każdy okres w dziejach szkolnictwa pozbawiał
monistycznie determinujących oświatę władców skuteczności własnego sprawstwa.