W transmitowanym dla TVN-24 wywiadzie, jakiego udzielił w ub. tygodniu Jackowi Żakowskiemu i Jackowi Pałaszyńskiemu znany politolog Francis Fukuyama w ramach konferencji "Europa i świat 30 lat po zwycięstwie polskiej Solidarności" w Gdańsku, pojawiły się kwestie, które są niezwykle istotne także dla debaty publicznej w naszym kraju o kondycji społeczeństwa postindustrialnego, w tym także edukacji różnych szczebli. Po pierwsze niezwykle trafne jest jego ostrzeżenie, by nie wyciszać, nie redukować wiedzy i debat na temat społecznych oraz politycznych totalitaryzmów, gdyż współczesna młodzież urodziła się w dobie posttotalitarnej. Nie doświadczyła zatem w swoim życiu tego, czym jest ów ustrój czy sposób sprawowania władzy. Fukuyama przypomniał, że system ten dążył do całkowitego sprawowania kontroli nad społeczeństwem, włącznie z rodziną jako jego podstawową komórką.
Dzisiaj możemy spotkać takie korporacje czy przedsiębiorstwa, szkoły i uczelnie, których właściciele podporządkowując sobie bezwzględnie pracowników, traktując ich jak „niewolników” przez uzależnianie ich od dostępu do środków na życie, uzurpują sobie prawo do ingerowania w ich życie osobiste, rodzinne. Ich celem jest całkowite niszczenie więzi obywatelskich, pracowniczych, ale i wolności obywatelskich, praw pracowniczych i całkowite wyłączenie praw każdej z osób do indywidualności. W tym celu niszczą więzi społeczne i istniejące zaufanie społeczne, by dzieląc ludzi i antagonizując relacje między nimi, sprawniej nimi manipulować i rządzić. Pisze o tym w swojej najnowszej rozprawie Sławomir Banaszak:
Narcystyczni szefowie cechują się dogmatyzmem myślenia, konformizmem wobec autorytetów. Ponadto manipulują i uprzedmiotawiają ludzi, żądając jednocześnie pełnej akceptacji, a nawet podziwu dla swoich poczynań, a także nieustannego potwierdzania swej wielkości, inteligencji i talentu, co wiąże się raczej z niską samooceną, aniżeli z przekonaniem o własnej nieomylności. Tego tupu postawy dotykają menedżerów czy właścicieli przedsiębiorstw, którzy korzystają z pożytków wysokiego wzrostu gospodarczego. Banaszak zatem pyta: Czy jednak uciekanie się do prostego rozkazodawstwa, uleganie przekonaniu o własnej nieomylności, wreszcie korzystanie z „metod” zarządzania obcych nawet pastuchowi (jak krzyk, poniżanie), charakterystyczne jest dla niektórych menedżerów, czy też rzeczywiście jest domeną wszystkich tych, którzy, zwłaszcza w czasach gospodarczo trudnych, kierują pracą ludzką?
Otóż to. Warto sięgnąć do książki Eugenii Potulickiej i Joanny Rutkowiak (Neoliberalne uwikłania edukacji, Impuls, Kraków 2010), by zobaczyć, jak tego typu menedżeryzm upełnomocniany jest w edukacji powszechnej i wyższej przez procesy neoliberalnego rynku. Publicysta Piotr Wierzbicki określa powyższy typ panoszących się postaw „kierowniczych” mianem zepsutego środowiska intelektualnego. Tacy menedżerowie to gnidy, które emanując wdziękiem, żerują na ludzkiej naiwności, w wyrafinowany i specyficzny sposób depczą ludzką godność. To gnidy, wyrafinowani oszuści, ludzie interesu, cyniczni gracze, dla których wszelkie przejawy etosu są traktowane w kategoriach „bycia harcerzykami”, bezczelnie naznaczający swoje słowa i działania kłamstwem. Jak pisze Wierzbicki: Nie szukajmy gnid wśród chłoporobotników, kasjerów i sprzątaczek. Szukajmy ich raczej wśród rektorów, redaktorów i artystów.
„Solidarność” udowodniła – mówił Fukuyama – że aspiracje totalitaryzmu nie mogły się ziścić, że nie jest możliwe pozbawienie obywateli ich praw do działalności indywidualnej i społecznej przez jakiekolwiek władze. Dzisiaj trzeba tworzyć formy społecznej kontroli władzy, rozliczać je z respektowania praw, a nie tylko wyników ekonomicznych. Konieczna jest większa troska o osoby wykluczone w społeczeństwie, ale nie taka, która traktuje te podmioty instrumentalnie, by budować własny kapitał kosztem rzeczywistego zmieniania warunków ich życia i dostępu do pożądanych wartości. Trzeba zmniejszać różnice społeczne, wspierać osoby ubogie, wykluczane społecznie, by miały one szanse własnego rozwoju. Nie warto podważać obecności religii, gdyż jest ona – zdaniem Fukuyamy - źródłem kultury. To dzięki niej możliwe jest skupianie się ludzi wokół wspólnych wartości, wspólnego języka, symboli i celów. To Jan Paweł II udowodnił, jak można dostosować Kościół do nowoczesnej demokracji. Warto zatem kierować się w służbie publicznej na budowanie społeczeństwa obywatelskiego z elementami możliwej w nim kontestacji, opozycji, rozwijania się w nim różnych ideologii. Ludzie muszą mieć możliwość rzeczywistego partycypowania w zmianie władzy i w możliwościach jej wybierania.