Pisałem o pseudonakowym ankietowaniu, toteż
zamierzam zamknąć ten rok patologii w środowisku akademickim refleksją
dotyczącą istotnej kwestii, a mianowicie nierzetelnych sygnalistów.
Ktoś
skierował do władz państwowych oskarżenie kandydata do tytułu profesora o
plagiat, samemu/samej podpisując się jako sygnalista/-ka. Zaapelował w swoim
doniesieniu do Prezydenta RP o wstrzymanie procedowania wniosku.
Zapewne
Kancelaria Prezydenta RP skierowała go do ponownego rozpatrzenia przez jeden z
zespołów Rady Doskonałości Naukowej oraz przez Komisję ds. Etyki w Nauce.
Kiedy
to nastąpiło, a już całe środowisko zostało poinformowane o insynuowanym
kandydatowi naruszeniu prawa i etyki oraz oddalono jego wniosek, w dwa miesiące
później Prezydent RP i RDN otrzymują kolejne pismo "sygnalisty", w
którym stwierdza:
Mając
na względzie nie tylko dobro polskiej nauki, ale również rzetelność i uczciwość
przekazanej informacji jako sygnalista pragnę poinformować, że wszedłem w
posiadanie dwóch kolejnych dokumentów, które w sposób istotny zmieniają moje
dotychczasowe stanowisko w sprawie wniosku o tytuł profesora dr hab. X. (...)
Bezpodstawne staje się moje żądanie... . ("Jan Kowalski")
Taki
mamy w kraju klimat, ustawicznego, rozproszonego oczerniania niektórych naukowców z wiadomych jedynie sygnalistom powodów,
pomawiania kogoś o niegodne czyny, podczas gdy samemu/samej jest się
donosicielem/-ką o wątpliwych cechach moralnych.
Jak to dobrze, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, które pozwalają nam na odkrywanie także tej bolesnej prawdy o człowieku i jego słabościach, których ktoś nie dostrzega u siebie.