Strawestowałem w tytule dzisiejszego wpisu wers piosenki łódzkich "Trubadurów", którzy śpiewali przed laty: "Marzenia jak ptaki szybują po niebie, na pewno potrafisz wśrod nich znaleźć siebie...".
Naukowcy nie muszą teraz wypełniać tabel, w których mają znależć się dane o liczbie publikacji (slotów), grantach, udziale w konferencjach naukowych i ich organizacji, wypromowanych kadrach naukowych, zrecenzowanych publikacjach itp., itd. Kiedy zostaną o to poproszeni przez swoich przełożonych, to skoncentrują się na liczbach, datach, faktach, które nie tworzą osobistego uroku z wymuszonego powrotu do minionych miesięcy.
Dzisiejszy post dotyczy zatem zupełnie innych wspomnień, które "jak ptaki wirują po niebie...", a mogą być wyzwolone lekturą książek. Mam tu na uwadze ten gatunek literacki, którego twórcy prowadzą czytelników po ścieżce własnego lub cudzego życia.
Jak więc nie towarzyszyć dziejom autora lub (nie-)czułego narratora, skoro splatają się z naszymi, chociaż nie ma żadnych powiązań rodzinnych czy zawodowych, społecznych między nim a nami. A jednak lektura czyichś wspomnień, rekonstrukcji zdarzeń uruchamia własne tropy retrospekcji, skoro byliśmy uczestnikami niektórych wydarzeń, nie mając przecież wiedzy o swoim istnieniu.
Zapewne jest to powód, dla którego dużym zainteresowaniem na całym świecie cieszą się książki biograficzne oraz autobiograficzne. Te ostatnie posłużą za jakiś czas historykom, reportażystom do budowania własnej narracji o czyimś życiu i dokonaniach lub o wydarzeniach, procesach czy innych aktorach sfery publicznej.
Nie wiem, czy prowadzono badania, które odpowiadałyby na pytania: Kim są i w jakim wieku czytelnicy [auto-]biografii? Czy młode pokolenie czyta tego typu publikacje? Czy może ich odbiorcami są głównie osoby z doświadczeniem życiowym? Czego oczekujemy od tego typu studiów biograficznych?
Literaturoznawcy wskazują na silne powiązania między czyjąś biografią a nauką, kiedy autor wspomnień pisze o ważnych w jego życiu osobach, środowiskach, instytucjach i sprawach, których był świadkiem lub (współ-)sprawcą. Jutro napiszę zatem o autobiograficznym studium ważnej postaci w naszej rzeczywistości.