09 maja 2022

Kiepska diagnoza o rzekomo pękniętym polskim pokoleniu rewolucjonistów A.D. 2019

 


Być może niektóre fundacje zlecają wykonanie badań sondażowych, by przyciągnąć uwagę mediów i sponsorów. Być może okazały się zbyt chytre, by wydać środki na rzetelne badania naukowe. Można tylko przypuszczać, bo przecież oficjalny powód zawsze jest nadmuchany jak propagandowy balon medium partii władzy.

Nie znaczy to, że słabe badawczo diagnozy są niewiele warte, gdyż można je potraktować jako wycinkową fotografię stanu opinii osób badanych, a nie rzeczywistych faktów, wydarzeń. Zajrzałem do takiego kiepskiego Raportu, którego autorzy zastrzegają się, że ma roboczy charakter. Czyżby to znaczyło, że zamierzają jeszcze nad nim pracować? To po co go opublikowali? 

Rzecz dotyczy Raportu z badań ilościowych i jakościowych autorstwa dr. Przemysława Potockiego i dr. Bartosza Machalicy z listopada 2021, który został wydany przez Fundację Friedricha Eberta pod dość chwytliwym tytułem: Pęknięte pokolenie rewolucjonistów? Młodzi wobec sytuacji w Polsce w 2021 roku.

Autorzy nie wyjaśniają kategorii "pokolenie", która ma przecież swój socjologicznie określony desygnat, jak i powodu, dla którego przypisują respondentom miano "rewolucjonistów" 2019 roku. Nie ma w tym raporcie teoretycznych podstaw do konceptualizacji badań diagnostycznych, toteż mogę je potraktować jak "sondażową zabawę", czyli socjologiczny kicz.  Wcale się nie dziwię, że nie ujawnili kwestionariusza rzekomo wystandaryzowanego wywiadu.  

Techniczną robotę zlecono Instytutowi IBRIS, który przeprowadził wywiady komputerowo przy użyciu strony WWW (CAWI), na próbie N=532 osoby, w wieku 18–24 lata. Lichutko! Cieniutko!  Narzędzie badawcze składało się ponoć z  bloków pytań dotyczących takich zagadnień jak: poglądy polityczne badanych i ich rodziców, ich praktyki religijne, oczekiwania wobec państwa, stosunek do Unii Europejskiej, stosunek do mniejszości seksualnych i przerywania ciąży, stosunek do migrantów, postawy wobec rynku pracy i związków zawodowych, postawy wobec polityki mieszkaniowej, służby zdrowia, systemu edukacji, zmian klimatycznych, ich aktywności w internecie oraz stosunku do pandemii Covid-19.       

W rzeczywistości nie zbadali żadnych postaw, bo te mają kluczowe dla ich rozpoznania częsci składowe, a skupili się tylko na tej najmniej ważnej, jaką jest czynnik poznawczy, podobnie jak nie uchwycili np. poglądów rodziców respondentów, gdyż nie pytali ich o nie, tylko ich dzieci. Kuriozalne. Jak widać diagnostyka socjologiczna osiągnęła w wydaniu tych doktorów poziom publicystyki i potoczności informacji o czymś, co wcale nie jest prawdą o ważnych badawczo fenomenach. Niby dlaczego mają być wiarygodne opinie młodych dorosłych o poglądach politycznych ich rodziców? 

Kiedy informują np. o stosunku respondentów do praktyk religijnych, to już nie korelują ich ze zdiagnozowanymi postawami politycznymi. To po co się nimi interesowali? Zamieszczona interpretacja danych jest niewiele warta, podobnie jak wskazanie respondentów na praktyki religijne ich rodziców tak, jakby mogli być ich świadkami, a zatem i wiarygodnymi informatorami o nich. 

Skoro 18,3 proc. badanych nie uczęszczało na lekcje religii, to dlaczego nie informuje się, czy ich stosunek do tych zajęć w szkole nie obejmował osób o poglądach lewicowych? Być może zaszkodziłoby to ukrytej hipotezie badaczy? Sposób interpretowania odpowiedzi na pytanie: Jaki jest Pana/i stosunek do Jana Pawła II? był demagogiczny: Postać papieża Jana Pawła II nie wywołuje jednoznacznie pozytywnych reakcji

Tymczasem w tabeli 5i były następujace wskzania, bo przecież nie stosunek w sensie psychologicznym: 

- zdecydowanie pozytywny 37,2 proc., 

- pozytywny - 29,6 proc., zaś 

- pozytywny, ani negatywny - 24,1 proc.  

Jakże banalnie proste obliczenia danych na przykładzie tabeli 10b i 10c pokazują, że autorzy raportu nie potrafią rachować. Skoro bowiem badani mieli do wyboru tylko jedną z odpowiedzi, to dlaczego suma wszystkich przekracza 100 proc.? Innych danych już nie sprawdzam, bo szkoda na to czasu.   

Część raportu mająca dotyczyć rzekomo systemu edukacji w Polsce jest jeszcze bardziej prymitywna w swej treści. Respondenci zostali bowiem poproszeni o ustosunkowanie się do pytania kafeteryjnego: Jak ocenia Pani system edukacji w Polsce? oraz Czy studia w Polsce powinny być płatne, wspomagane tylko systemem stypendialnym dla najzdolniejszych?  

Szkoda było czasu na czytanie tych banałów.  

07 maja 2022

Pedagogiczne refleksje Alberta Einsteina

 



Fascynujący jest zbiór  przemyśleń, opinii, wykładów Alberta Einsteina, który ukazał się  w świetnym przekładzie Tomasza Lanczewskiego. Otwiera go artykuł zatytułowany "Raj utracony", który został napisany przez tego wybitnego uczonego w 1919 roku po powstaniu Ligii Narodów. Zawiera bowiem myśl przewodnią dla całego tomu, która po przeszło stu latach jest jeszcze bardziej aktualna w świecie, w tym szczególnie w Polsce. Brzmi bowiem: 

Jeszcze w XVII stuleciu uczonych i artystów z całej Europy łączyły tak ścisłe więzy wspólnych ideałów, że wydarzenia polityczne nie wywierały praktycznie żadnego wpływu na ich współpracę.  (...)   Obecnie ów stan rzeczy wydaje się nam być rajem utraconym. (...) Z chwilą, gdy uczeni stali się przedstawicielami najbardziej gorliwych tradycji narodowych, utracili poczucie intelektualnej wspólnoty (s.9). 

Gdyby żył, zapewne by dodał, że zaangażowanie części uczonych w bieżącą politykę na rzecz gorliwej promocji ich własnego światopoglądu i angażowanie się przez nich w różnych mediach na rzecz poszerzania oraz pogłębiania procesu manipulowania społeczeństwem przez sprawujących władzę, unicestwia nie tylko tę wspólnotę, ale wywyższa inżynierię społeczną nad budowanie cywilizacji prawdy, dobra i piękna. 

Ideałem ustroju politycznego dla Einstein była demokracjaW każdym należy uszanować jego osobowość, nie ubóstwiając jednak nikogo (s.18). Był przeciwny wszelkim kultom jednostki, także próbom okazywania jemu podziwu i uwielbienia. Nienawidził wszelkich form autorytaryzmu, przymusu pisząc w 1931 roku: Albowiem przemoc przyciąga zazwyczaj osoby małowartościowe pod względem moralnym i jest to według mnie niezmiennym prawem, że nikczemnicy są zwykle następcami genialnych tyranów. Z tych powodów byłem zawsze gorącym przeciwnikiem takich systemów rządzenia, jakich świadkami jesteśmy dziś we Włoszech i w Rosji (s. 18-19). 

Poglądy Einsteina odzwierciedlają jego osobistą filozofię życia na temat cywilizacji ludzkiej, którą powinni uszlachetniać wybitni artyści i uczeni, ludzie o najwyższych walorach moralnych, bogaci duchowo, a nie (tylko) materialnie. Pieniądz wywołuje tylko chęć zysku i nieuchronnie prowadzi do nadużyć (s. 22). Trzeba zatem wspomagać rozwój osób twórczych, samodzielnie myślących, refleksyjnych, niezależnych umysłowo, a przy tym prospołecznych, praworządnych. O wartości człowieka dla wspólnoty ludzkiej rozstrzyga przede wszystkim stopień, w jakim jego uczucia, myśli i postępowanie wpływają pozytywnie na ukształtowanie bytu innych ludzi (s.24)       

Uczony nienawidził wszelkich form pozbawiania ludzi wolności osobistej, w tym ich prawa do samostanowienia i zbrojeń i eksponowania w polityce sił zbrojnych. Każdy, komu sprawia przyjemność maszerowania w czwórkach przy dźwiękach muzyki, już przez samo to wywołuje u mnie uczucie pogardy. Jedynie przez pomyłkę obdarzono go wielką mózgownicą, gdyż rdzeń kręgowy wystarczyłby mu najzupełniej na jego potrzeby. Ową hańbiącą plamę na honorze cywilizacji należałoby usunąć jak najprędzej. Jakże nienawidzę tego bohaterstwa na komendę, bezmyślnej przemocy i wszystkich tych odrażających nonsensów, które określa się nazwą patriotyzmu! Jakże nikczemna i zasługująca na pogardę jest dla mnie wojna! (s.19).  

 Każda epoka obfituje w twórcze umysły, toteż rolą edukacji jest nieujarzmianie potencjału ludzkiego w wyniku złej organizacji między innymi nauki i procesu kształcenia, powierzające ją osobom zakompleksionym, pozbawionym odwagi, przepełnionych lękiem czy goryczą codziennego życia i pełnionych obowiązków. Przymus zewnętrzny nie może nigdy unieważnić odpowiedzialności jednostki, choć potrafi w pewnym stopniu ją zmniejszyć (s.42). 

Trzeba pomóc mądrym i szlachetnym nauczycielom, którzy doświadczają nieprzyjemności ze względu na stosowaną wobec ich profesjonalnego zaangażowania przemoc ze strony władzy, ponieważ w trosce o jak najlepsze wykształcenie młodych pokoleń to właśnie oni (...) podążają za głosem własnego sumienia (tamże). Wolność nauczyciela powinna być dla każdej władzy państwowej nienaruszalna, by mógł on w poczuciu odpowiedzialności za rozwój powierzonych mu uczniów uczyć ich dla dobra także całego społeczeństwa. Społeczność, która kierowałaby się w swoich działaniach takimi cechami, jak fałszywość, zniesławianie, oszukiwanie i mordowanie, nie byłaby z pewnością w stanie przetrwać zbyt długo (s. 74).  

Został opublikowany w tym tomie list Einsteina z 1953 roku do szykanowanego przez władze nauczyciela szkoły w Brooklynie w Nowym Jorku. Pisze w nim do niego, by nie ulegał przemocy i nie poddawał się władzy w poczuciu zachowania własnej godności, wolności własnych przekonań politycznych i dla dobra kulturowego kraju, bowiem (...) sumienie ma pierwszeństwo przed autorytetem praw państwowych (s. 54). 

Tocząca się w kraju walka polityczna o władzę niszczy nie tylko wolność kształcenia i badań naukowych, ale także naraża kraj na śmieszność. Reakcyjni politycy zdołali zaszczepić w świadomości opinii publicznej podejrzliwość wobec wszystkich wysiłków umysłowych, wymachując przed jej oczami zagrożeniem pochodzącym z zewnątrz. Osiągnąwszy ten cel, obecnie kierują swoje wysiłki na ograniczenie wolności nauczania i pozbawianie stanowisk wszystkich osób, które nie zamierzają się im podporządkować, czyli jednym słowem, stawiając ich w obliczu widma głodu (s. 51).    

Jedną z metod jest przyjęcie postawy obywatelskiego nieposłuszeństwa. Demokracja była w poważnym niebezpieczeństwie nie tylko za życia Einsteina, toteż widzimy także przez pryzmat jego wypowiedzi, jak słabe są edukacja,  nauka i sztuka w przeciwdziałaniu niszczeniu ducha cywilizacji humanizmu, praw człowieka przez polityków oraz  obywateli utrzymywanych w naiwności i zniewoleniu umysłowym.     

W zbiorze myśli Einsteina jest wiele odniesień do edukacji szkolnej, nauczycieli i uczniów. Do tych ostatnich skierował w 1934 roku list   pisząc w nim: Pomyślcie o tym, że owe cudowne rzeczy, z którymi zapoznajecie się w szkołach, są dziełem wielu pokoleń, dokonanym we wszystkich krajach naszego globu w wielkim trudzie i entuzjastycznym upragnieniu postępu. Cały ten dorobek otrzymujecie w spuściźnie, abyście go zachowały, szanowały, pomnażały, a pewnego dnia pieczołowicie przekazały swoim dzieciom. My, śmiertelnicy, jesteśmy nieśmiertelnymi przez to, że tworzymy wspólnie nieprzemijające dzieła (s. 81).   

Czyż nie jest to pedagogiczne credo, do którego warto odwołać się także dzisiaj i w przyszłości ucząc dzieci i młodzież w taki sposób, by odnalazły w tym także dla siebie sens życia?  Konieczna jest zdaniem uczonego nie tylko troska szkoły o transmisję bogactwa wiedzy, gdyż ona (...) jest martwa; szkoła natomiast służy żyjącym. Powinna rozwijać w młodych osobach takie cechy i umiejętności, które są wartościowe z punktu widzenia dobra wspólnoty. 

Nie oznacza to jednak, że należy niszczyć indywidualizm i że jednostka ma się stać ślepym narzędziem w rękach wspólnoty, na podobieństwo pszczoły bądź mrówki. Gdyż społeczność składająca się z ujednoliconych jednostek nieposiadających osobistej oryginalności i osobistych celów, byłaby wspólnotą bez możliwości rozwoju. Dlatego też celem musi być szkolenie samodzielnie działających i myślących jednostek, które jednak w służbie społeczeństwu dostrzegają swoje największe życiowe zadanie (s.86-87).    

W 1936 roku Einstein wygłosił swój pogląd na temat roli edukacji szkolnej, zwracając uwagę na konieczność wyzwolenia jej ze środków przymusu, stawiania uczniom i nauczycielom ograniczeń, które skutkują zniszczeniem (...) rozsądku, szczerości i wiary w siebie. Wynikiem takiego traktowania jest tworzenie uległej jednostki (s.88).  

Za błędne uważał podejście do uczniów bazujące na darwinowskiej teorii walki, gdyż rywalizacja niszczy więzi społeczne i pozbawia jednostki wsparcia ze strony innych. Uczący się powinni doznawać radości z procesu uczenia się  i czerpania z tego satysfakcji. 

Taka szkoła wymaga od nauczyciela, aby był pewnego rodzaju artystą we właściwej sobie dziedzinie (s.90)Musi on jednak mieć za sobą dorastanie w takiej kulturze kształcenia, a kiedy już wejdzie do zawodu, to mieć (...) szeroką swobodę w doborze materiałów dydaktycznych oraz stosowanych przez siebie metod nauczania. Gdyż prawdą jest również to, że radość kształtowania jego pracy jest niweczona przez przymus i zewnętrzne naciski (s. 91).        

Warto sięgnąć do refleksji i doświadczeń najwybitniejszego na świecie fizyka, by przekonać się po raz kolejny, także na tym przykładzie, jak wolno zachodzą zmiany w szkolnictwie w konfrontacji z niewłaściwą polityką oraz niezwykłą dynamiką odkryć naukowych, które mogą doprowadzić do zniszczenia ludzkości

Dla wartościowego kształcenia kluczowe znaczenie ma również to, aby niezależne myślenie krytyczne było rozwijane u młodego człowieka, który to rozwój jest w dużym stopniu zagrożony przez nadmierne obciążenie go zbyt wielką liczbą zbyt zróżnicowanych przedmiotów (system punktowy). Przesadne obciążenie prowadzi siłą rzeczy do powierzchowności. Nauczanie powinno wyglądać w taki sposób, aby to, co jest oferowane, było postrzegane jako wartościowy dar, a nie ciężki obowiązek (s. 95-96).    



06 maja 2022

"Nie gońcie za punktami. Ważne jest to, co się odkryło, a nie to, co zapunktowało" - mówił prof. Grzegorz Węgrzyn




Dawno nie pisałem o sprawach awansów naukowych, toteż wczorajsze spotkanie (via Teams) pracowników naukowych Uniwersytetu Łódzkiego z przewodniczącym Rady Doskonałości Naukowej prof. Grzegorzem Węgrzynem stało się także dla mnie zobowiązaniem do podjęcia powyższej problematyki w dzisiejszym wpisie w blogu. 

Znakomicie, że organizowane są tego typu spotkania, gdyż na temat procedur, kryteriów, wymagań i ocen krąży wiele mitów, niejasności, a nawet błędnych informacji. Dzięki wspólnej rozmowie z przewodniczącym możliwe było wyjaśnienie nie tylko norm administracyjno-prawnych, jakie obowiązują w postępowaniach na stopnie naukowe i na tytuł profesora, ale także odniesienie się do ponad dwuletnich doświadczeń tego organu, by przekonać się, że " nie taki diabeł straszny, jak go malują".

Prawdą jest, że czasami mamy w tym organie do czynienia z polskim "piekiełkiem", ale na szczęście przeważa w trakcie obrad "niebiańska" atmosfera, kiedy rozpatrywane są znakomite wnioski kandydatów do tytułu profesora. Z "piekiełkiem" spotykamy się wówczas, kiedy rozpatrywane są nieliczne odwołania habilitantów czy doktorantów, którzy mają problem z pogodzeniem się z rzetelną analizą ich osiągnięć naukowych.  Brak uznania wyrażany jest w recenzjach specjalistów, którzy dostrzegają np. rażące błędy i braki merytoryczne, w tym metodologiczne, niespełnienie ustawowych wymagań. 

Następstwem recenzji z negatywną konkluzją jest odmowa właściwego organu nadania stopnia doktora czy doktora habilitowanego. Podkreślam, że ta sytuacja dotyczy nielicznych wniosków odwoławczych. Część z nich odsłania bowiem powody, dla których należy uznać ich zasadność ze względów formalno-prawnych, na skutek naruszenia procedur czy z przyczyn merytorycznych. 

Profesor G. Węgrzyn zwracał szczególną uwagę na konieczność uważnego zapoznania się z normami prawnymi, jakie obowiązują w postępowaniach na stopnie i tytuł naukowy. Konstytucja 2.0 wprowadziła bowiem dość istotne zmiany, tymczasem tak kandydaci do stopnia naukowego lub tytułu profesora, jak i niektórzy recenzenci ich osiągnięć wciąż tkwią w regulacjach sprzed 1 października 2019 roku, a nawet sprzed 2011 roku. Niektórym wydaje się, że nadal można tak samo analizować i oceniać czyjś wniosek i dokonania naukowe, jak czynili to przed wielu laty. 

Podobnie jest z niektórymi kandydatami np. do tytułu profesora, którzy wnioskują o nadanie im tytułu w dziedzinie nauk a nie w dziedzinie i dyscyplinie naukowej lub w dziedzinie i dyscyplinach naukowych. Przykładowo, dziedzina nauk społecznych obejmuje 11 dyscyplin naukowych, toteż prof. R. Węgrzyn zwrócił na to uwagę, że trzeba byłoby wykazać się wybitnym wkładem w rozwój tej dziedziny w ramach jej wszystkich - 11 dyscyplin naukowych, co jest właściwie niemożliwe. Dlatego tak istotne jest precyzyjne i adekwatne do własnych dokonań naukowych wskazanie na dziedzinę i jedną lub więcej dyscyplin naukowych, skoro kandydat do tytułu oczekuje obiektywnej oceny eksperckiej.      

Znacznie więcej czasu poświęcił Przewodniczący RDN postępowaniom habilitacyjnym, mimo iż są one objęte nie tylko ustawowymi regulacjami prawnymi, ale także regulaminami autonomicznych organów władzy uczelnianej czy instytutowej. Do tego dochodzą jeszcze normy kodeksu prawa administracyjnego, których zakres obowiązywania jest znaczący w tych sprawach, które nie są ujęte w dwóch powyższych dyrektywach prawnych. W toku dyskusji odniósł się do tej kwestii także prorektor UŁ prof. Zbigniew Kmieciak komentując zapowiedź postulowanego przez RDN włączenia do ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce klauzuli wyłączającej stosowanie niektórych regulacji k.p.a. w sprawach awansów naukowych. Jak mówił: 

Dzisiaj nie ma już czystych regulacji procesowych, bowiem przepisy k.p.a. stosuje się na zasadzie odesłań. Są klauzule odsyłające, które stanowią, że w zakresie uregulowanym w jakiejś ustawie stosuje się odpowiednie przepisy k.p.a. Czasami się tak zdarza, że te klauzule są uzupełniane włączeniami, np. w sprawach takich to a takich stosuje się odpowiednie przepisy k.p.a. z wyjątkiem przepisu X . Tu zwykle jest wyliczenie przepisów, których się nie stosuje. 

Słuchacze mogli zatem przekonać się, że niezależnie od tego, w jakiej roli przyjdzie im uczestniczenie w postępowaniu o stopień czy tytuł naukowy profesora, konieczne jest uważne poznanie i zrozumienie norm prawnych, gdyż w przypadku niepowodzenia mogą one stać się przesłanką do złożenia odwołania w RDN czy dalej w sądzie administracyjnym. Profesor G. Węgrzyn odniósł się do tego faktu przypominając, że nawet jeśli zdarzą się jakieś błędy natury proceduralnej, to można dany wniosek cofnąć do odpowiedzialnego za nie organu lub przenieść do innego (innej uczelni lub instytutu z adekwatnymi uprawnieniami), ale one same w sobie nie zastąpią oceny eksperckiej, naukowej czyichś osiągnięć. Sądy administracyjne nie są władne w zakresie nadawania stopni naukowych czy rekomendowania prezydentowi wniosku o nadanie tytułu profesora. 

Stanowione prawo nie jest doskonałe, a bywa, że w niektórych kwestiach rodzi poważne wątpliwości. Przykładowo, prof. Z. Kmieciak pytał, Jak traktować uchwały komisji habilitacyjnych (art.221. ust.11). Zgodnie z   ustawą, na podstawie uchwały tej komisji podmiot habilitujący nadaje stopień doktora habilitowanego albo odmawia jego nadanie.  Powstaje pytanie: Czym jest ten akt w rozumieniu prawa procesowego? Czym jest ta uchwała? Czy jest to akt współdziałania w rozumieniu art.106 k.p.a.? Jeżeli tak, to z procesowego punktów widzenia jest to postanowienie wraz z wynikającymi z tego faktu rygorami, związanymi ze składnikami treści, podpisem itd. Jeżeli nie jest, to jest to jakaś nieznana w procedurze administracyjnej forma współdziałania, która wykracza poza regulacje k.p.a. 

Tylko na tym przykładzie Prorektor zobrazował skalę trudności, z którymi wszyscy mamy do czynienia, a przecież przewodniczący komisji habilitacyjnych czy rad dyscyplin naukowych w zdecydowanej większości nie są prawnikami. Zapewne niektórzy słuchacze mogli przekonać się, jak świetnie mają się kancelarie adwokackie, które wynajdują kruczki w tak niedoskonałych regułach prawnych, by podważyć zasadność określonej uchwały jakiegoś organu lub współdziałającego z nim grona ekspertów. Pamiętajmy jednak, że o nadawaniu stopni naukowych decydują ustawowe organy akademickie a nie sądy administracyjne.     

Nie gońcie za punktami. Ważne jest to, co się odkryło, a nie to, co zapunktowało" - mówił prof. Grzegorz Węgrzyn do kierujących pytania uczestników wczorajszego spotkania. Najważniejsza jest wartość tego, co jest przedmiotem badawczej pasji i rzeczywistym wkładem w naukę, a nie zgromadzona liczba punktów i jej eksponowanie we wniosku,  skoro w postępowaniach na stopnie naukowe czy tytuł naukowy liczy się jakość a nie scjentometryczne wskaźniki.  


05 maja 2022

Szukaj skarbów w ramach największej na świecie gry - GEOCACHING

 


Geocaching jest od lat fantastyczną grą terenową tak dla indywidualistów, par jak i grup (rodzin), zespołów, stowarzyszeń itp. Przypomina harcerskie podchody z tym, że nie mamy za zadanie odnaleźć w terenie ukrytych harcerzy, ale specjalnie schowane w różnych miejscach na świecie skarby (kesze). Nie gonimy za wirtualnymi pokemonami, ale poruszając się na jakimś terenie (spacerując, wędrując, jadąc na rowerze, samochodem, motocyklem itp.), przebywając w środowisku naturalnym czy miejskim możemy spróbować odnaleźć specjalnie przygotowane skrytki (kesze) ze skarbami. 

Światowa organizacja GEOCACHINGU zaproponowała zabawę, w której każdy może uczestniczyć jako poszukiwacz skarbów, ale może (też) być ich twórcą, znajdując odpowiednie miejsce na skrytkę, by inni spróbowali ją odnaleźć. Spacerując po lesie, przemieszczając się z jednej miejscowości do drugiej, możemy sprawdzić na stronie GEOCACHINGu, czy nie ma po drodze ukrytego kesza. 


Skrytki znajdują się na całym świecie, w niemalże każdym regionie, toteż zwiedzając jakiś kraj, przebywając w jakiejś miejscowości możemy przy okazji dokonać ciekawego odkrycia. Sam ukryłem w okolicach Łodzi dwie skrytki. Zapraszam zatem do poszukiwań. Od czego trzeba zacząć?     

Pierwszym krokiem jest utworzenie własnego konta na stronie GEOCACHING, żeby mieć dostęp do mapy skrytek na terenie, na którym się znajdujemy. 

Jeśli mamy czas na spacer, wędrówkę, to możemy podjąć próbę odnalezienia skrytki ze skarbami, do czego pomocne będą odpowiednie informacje na w/w stronie lub w aplikacji do niej.   

Odnajdując skrytkę warto odnotować w umieszczonym w niej notatniku swoje odkrycie (datę) i podzielenie się na stronie lokalizacyjnej skarbu wrażeniami.



Jako organizator skrytki, jej właściciel otrzymuję co jakiś czas komunikat o tym, ze ktoś ją odnalazł. Niektórzy dzielą się własnymi wrażeniami. Oto najnowszy wpis na stronie jednego z moich keszy, który został odnaleziony: 

  • Logged by: xxxxxx
  • Log Type: Found it
  • Date: 02/05/2022
  • Location: Łódzkie, Poland
  • Type: Traditional Cache

Log:

Dziękuję bardzo za skrytkę .

Majówka czyli jedni grillują inni keszują .

Ja zaliczyłam się do tych drugich, więc korzystając z pogody wybrałam się na spacer do lasu, który pojawił się w moim rozkładzie

...cudowne miejsce na odpoczynek od miejskiego zgiełku

Po zakończeniu wędrówki nadal było mi mało, więc przejeżdżając kilka razy od lokalizacji do lokalizacji udało mi się odwiedzić kilka keszy z okolic.


#O keszu


Szybko namierzony zarówno tytułowy (...) jak i kesz, który przy nim się kryje
.

 

 Kesze zostawiamy w tym samym miejscu, by mogły być obiektem poszukiwań przez kolejnych odkrywców. Dzięki temu gra toczy się non-stop. 

 

 

04 maja 2022

O biografii wybitnego uczonego - Jerzego Vetulaniego

 


Koncentracja autorki biografii Jerzego Vetulaniego na jego rodzinie i życiu osobistym być może nie każdego zachwyci, jeśli będzie oczekiwał szczegółów z jego życia intymnego, które było eksponowane przez media zanim książka została wydana. Istotnie, Katarzyna Kubisiowska przeprowadziła wiwisekcję sfery prywatnej wybitnego uczonego, która wpisuje się w dobę popkultury. W moim przekonaniu pozbawi jednak tak tego wybitnego przedstawiciela polskiej i światowej zarazem nauki, jak i jego macierzyste środowisko akademickie tajemniczości,  kulturowego wymiaru i etosu badacza.

Autorka nie sięgnęła do archiwów, nie badała dokumentów, by zweryfikować krążące o Profesorze opowieści, poprzestając w dużej mierze na opublikowanych artykułach, wywiadach oraz wypowiedziach tych osób, które chciały podtrzymać jedno-lub wieloznacznie nietypowy wizerunek "szalonego" profesora. Mimo wszystko na przykładzie tak znaczącego badacza nauk przyrodniczych, neurobiologa, kontestatora codzienności i mainstreamowej kultury oraz polityki otrzymujemy barwne obrazy (z) jego życia.

Przy okazji demistyfikowane są mity, wyobrażenia o universitas jako instytucji i środowisku badaczy o najwyższych standardach, skoro on sam ich nie doświadczał a i poniekąd współtworzył, angażując się w świat po części zdemoralizowanej polityki i polityków czy naruszając dobre obyczaje w relacjach społecznych. 

Mieszkańcy Krakowa będą zapewne zachwyceni osadzeniem biograficznej narracji w kontekście przemian historycznych, społecznych i kulturowych dzięki temu, że bieg życia tragicznie zmarłego profesora został nasycony przełomami politycznymi, progowymi wydarzeniami w kraju, a przede wszystkim w Krakowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dzięki wspomnieniom członków rodziny, przyjaciół i znajomych Vetulaniego doświadczamy literackiej konfrontacji czterech okresów wpisujących się w ciąg życia bohatera: dwudziestolecia międzywojennego, okupacji hitlerowskiej, socjalistycznego autorytaryzmu i odnowy Rzeczypospolitej po 1989 roku. 

Otrzymujemy portret nadpobudliwego uczonego o temperamencie choleryka (?), który z pasją prowadzi badania i dokonuje odkrycia na miarę Nagrody Nobla, potwierdzając światowy poziom własnych dokonań naukowych. Wiele zawdzięczał ojcu, wybitnemu profesorowi nauk prawnych na Uniwersytecie Jagiellońskim - Adamowi Vetulaniemu. Odziedziczył po nim nie tylko pasję dokonywania odkryć naukowych, ale także stawiania studentom i współpracownikom wysokich wymagań, co rzadko spotyka się ze zrozumieniem i przychylnością.

Jak każdy indywidualista doświadczał większego braku akademickiego wsparcia dla własnych działań w kraju, aniżeli poza jego granicami. Przy okazji biografii Vetulaniego poznajemy uniwersytecki świat za zamkniętymi dla innych drzwiami. Okazuje się, że jest to środowisko nie tylko wybitnych badaczy, ale i pełne zawiści, donosów, oportunistów, kierowników jednostek o niskich kwalifikacjach naukowych, którzy są popierani przez funkcjonariuszy partii władzy, bywa, że i seksoholików, karierowiczów, celebrytów, zakompleksionych konformistów, wyrafinowanych rywali itp., a więc jest to świat ludzkich cnót i słabości.       

Pedagodzy pamiętają prof. J. Vetulaniego z jego znakomitych wykładów publicznych, konferencji oświatowych, w trakcie których z maestrią aktorską przedstawiał trudne zagadnienia w sposób niezwykle atrakcyjny, ujmujący a dzięki temu zrozumiały dla wszystkich. Jak wspomina swojego mistrza Piotr Popik: 

- Środowisko naukowe początkowo Vetulaniego bagatelizowało jako edukatora. Uważano, że nie taka jest rola rasowego naukowca, że nie tego nas uczył. jednak uważałem, że popularyzacja wiedzy, zwłaszcza w świetnym, interesującym wydaniu, sama się nie zrobi, że środowisko potrzebuje "gwizdy", kogoś, kto przedstawi pracę naukową w jasny sposób, zachęci do poszukiwań, refleksji nad sobą, światem, umysłem, mózgiem [s. 373]. 

Opowieść o życiu rodziny Vetulanich i charyzmie głównego bohatera znakomicie ilustruje warunki, jakie są konieczne w pracy naukowo-badawczej, by można w niej było osiągać sukcesy wbrew przeszkodom i barierom, niedostatkom i emocjonalnym wahaniom. Poznajemy fenomenalne skupienie Jerzego Vetulaniego na zadaniach, jego pasję rozwiązywania problemów naukowych, bezinteresowne zaangażowanie w kształcenie i popularyzowanie wiedzy naukowej, a zarazem doświadczanie radości i rozgoryczenia życia rodzinnego, towarzyskiego, zaangażowania społecznego i politycznego.

Odszedł przedwcześnie pozostawiając nam dzieła swojego życia, które miały i nadal mieć będą ogromny wpływ na życie milionów ludzi na świecie. Warto poznać osobę także przez pryzmat literackiej opowieści o niej, która doskonale nadaje się na opracowanie filmowego scenariusza.   

03 maja 2022

Toksyczne dzieciństwo przyszłych dyktatorów



    Skąd się biorą tacy tyrani, dyktatorzy, toksyczne bestie, jak indonezyjski prezydent Sukarno, kambodżański Pol Pot, islamscy fanatycy z ISIS, przywódca bośniackich Serbów - Radovan Karadzič, milicjanci Hutu z Rwandy, amerykańscy strażnicy w Abu Ghraib w Iraku, sprawca masakry w Srebrenicy - Ratko Mladić, a teraz Vladimir Putin? Wystarczy sięgnąć do psychoanalitycznych badań czy studiów biograficznych takich postaci, by znaleźć wspólne uwarunkowania dla ich bezwzględnych postaw wobec innych mieszkańców Ziemi. 

Istotnie, przemoc wobec innych ma najczęściej swoje źródła w środowisku naturalnej socjalizacji, w domu rodzinnym, w którym rodzice czy opiekunowie dzieci fizycznie i psychicznie znęcają się nad nimi. Udokumentowała to swoim psychoanalitycznym studium dzieciństwa Adolfa Hitlera polska uczona na emigracji w Szwajcarii – Alice Miller. W kwietniu 2022 roku, a więc w trakcie trwającej wojny na Ukrainie, ukazało się drugie wydanie biografii rosyjskiego prezydenta Władimira Putina autorstwa Krystyny Kurczab-Redlich.

Polska reportażystka, korespondentka polskich mediów w Rosji odotowuje w jego biografii wydarzenia z okresu dzieciństwa: Pewnego dnia pijany ojciec z całej siły rzucił synem o podłogę (...). Za nieposłuszeństwo bije go bez litości (...). Bić – na zawsze zapada w jego podświadomość. Bić – znaczy wychowywać (s.36)

Kto był bity i upokarzany w okresie swojego dzieciństwa, ten jako osoba dorosła powtórzy scenariusz opresji wobec swoich dzieci lub podwładnych. Dziecko doświadcza czarnej pedagogiki w pierwszych latach życia, kiedy to toksyczni rodzice łamią jego wolę, dysponują nim jak przedmiotem, biją czy fizycznie upokarzają bez obawy, że może ono im oddać czy się zemścić. Dziecko stara się wprawdzie bronić przed tymi nieprawościami, kiedy potrafi już artykułować swój ból lub gniew, ale w istocie i to jest mu zabronione, gdyż rodzice nie mogą wytrzymać jego reakcji obronnej (krzyku, płaczu, wybuchu wściekłości). 

Za pomocą różnych środków przymusu odmawiają mu prawa i do takich reakcji. Dziecko uczy się milczeć, zaś jego milczenie (pozornie) potwierdza słuszność i skuteczność stosowanej zasady wychowania, negatywnie wpływając na późniejszy rozwój dziecka. Uczucia dziecka zostały zniewolone, została także stłumiona potrzeba ich artykułowania, bez nadziei na jej zaspokojenie. 

Badania biograficzne psychoanalityków dowodzą, w jak wielkim stopniu opresyjne doświadczenia z lat wczesnego dzieciństwa ciążą na późniejszej postawie człowieka wobec siebie, wobec innych czy szeroko rozumianej ludzkości. W rodzinach maltretujących dziecko występuje pewien specyficzny układ warunków (napięcie, konflikt między rodzicami, ich własne problemy emocjonalne, poczucie osamotnienia matki) bliski patologicznej dewiacji. 

Autorytarne nastawienie dorosłych wobec dzieci niesie z sobą subiektywną wrogość wobec nich, będącą doświadczeniem braku akceptacji wobec dziecka czy nawet uczuciem nienawiści wobec niego. Jest to postawa i sposób zachowania się danej osoby determinujący cierpienie dziecka lub wyrządzający mu szkodę. Większość dorosłych staje się jednak obiektywnymi wrogami dzieci jeśli ma świadomość zachodzącego zła i nie reaguje na nie. Sprawcą dehumanizującego zła jest bowiem nie tylko ten, który zło czyni, ale także ten, który jest jego świadkiem i temu nie przeciwdziała. 

    Dla takiego nekrofila władza staje się okazją do zakamuflowania własnych kompleksów, zawiedzionych nadziei, poczucia niemocy czy niedowartościowania. Dzięki formalnej dominacji nad innymi nekrofil odwraca się od innych osób jako równoprawnych jednostek ludzkich, potęgując swoją zdolność do czynienia zła, do szeroko rozumianego okrucieństwa (przemocy, wyzysku, gwałtu), upajając się własnym sadyzmem w stosunku do podwładnych. 

   Powraca potrzeba refleksji humanistycznej, którą zapoczątkował Theodore Adorno swoim esejem „Wychowanie po Oświęcimiu”. Niestety, rosyjskie zbrodnie wojenne na ludności cywilnej na Ukrainie stają się kolejnym miejscem zagłady na naszym kontynencie. Sięgam do jednego z wierszy psychologa twórczości profesora Stanisława Leona Popka odczytując w nim strofy, których fragment pozwala dostrzec wyjątkową moc duchowej i ekspresyjnej zadumy uczonego-poety i humanisty nad dzisiejszym światem oraz ludzkim życiem.

(...)
Człowiek co pewien czas

zarzuca powróz na szyję

i wciska ostrogi

w drgające ciała,

wszystkiemu co żyje.

Głodny nienawiścią

wiesza sznury szubienic,

aż po pułap gwiazd

i jednym strzałem

pragnie zgładzić świat.

Prócz siebie.

Oto mamy Złoty Wiek,

a w nim obłąkane pragnienia,

nienasycone żądze krwi

i modły na kolanach

przed Panem,

aby przeszedł na naszą stronę.

Bieleją wilcze kły

w fałszywym uśmiechu.

Świat zatoczył koło

do czasów dzikości.

(W cieniach mistrzów, Lublin 2016, s. 5-6).