Niektórzy sądzili, że po znakomitych rozprawach
Ewy Bilińskiej-Suchanek i jej doktoranta Sławomira Pasikowskiego kategoria
oporu zostanie na jakiś czas teoretycznie wyczerpana. Tymczasem profesor
Andrzej Olubiński przywraca swoją najnowszą monografią konieczność analizy i
dyskusji na temat postaw niezgody, buntu, oporu, kontestacji czy
nieposłuszeństwa jako warunkujących postępowe zmiany społeczne i edukacyjne.
Gdyby bowiem nie niezgoda obywateli na politykę oświatową, bez względu na to,
kto jest jej reżyserem po obu stronach zdarzeń, to nie doszłoby do pożądanych
zmian.
Nie
wydaje mi się ta teza zasadną , gdyby potraktować ją jako prawo społeczne,
natomiast niewątpliwie bywa, że zarządzający szkolnictwem muszą liczyć się z
zakresem i siłą niezgody, jeśli ta istotnie jest wysoka i powszechna
dezakceptacja obywateli. Dzieci bowiem jak ryby głosu nie mają. Co najwyżej
mogą udać się na skanalizowane także przez władze wagary w pierwszym dniu
wiosny.
Olubiński
ma jednak rację, kiedy odnosi te postawy do obywateli kraju, których opór na
politykę władzy naruszającej ich konstytucyjne prawa i godność czy próby
ukrytego ich zniewalania, są bardziej spektakularne, a nawet
instytucjonalizowane. W tym też zakresie, jak pisze autor: (...) zaburzony
charakter rozwoju społeczno-politycznych, które dokonują się w naszym kraju,
choćby w ostatnich trzydziestu latach, w których dzięki solidarnościowym buntom
społecznym z powodzeniem zaczęliśmy budować zalążki demokratycznej
wolności, którą prawicowo-narodowy rząd PiS-u postanowił sukcesywnie
ograniczać, aby ukierunkować swój marsz w stronę państwa
autorytarnego (s.12).
Trochę
przesadził z tym zachwytem nad solidarnościowym buntem, gdyż ten trwał od 1980
roku zaledwie dziesięć lat. Potem rewolucja pożarła własne dzieci, które w
nowej piaskownicy sypały sobie piasek w oczy i waliły po głowie łopatkami coraz
wyraźniej odmiennymi i znaczącymi dla niego ideologiami oraz światopoglądami.
Od wojny na górze z początkiem lat 90. solidaruchy poszły na lep władzy, kasy,
przywilejów zarzucając krytykom brak patriotyzmu i troski o nową
Rzeczpospolitą.
Odnosząc
się tylko do sfery oświatowej pamiętamy zdrady solidarnościowych elit władzy,
(rzekomo niezależnego) związku zawodowego a nawet organizacji
dziecięco-młodzieżowych (vide Związek Harcerstwa Rzeczpospolitej). Każda strona
czyniła ze swojego oporu trampolinę do własnej kariery, zysków i quasi
patriotycznych reform. Szkoda, że autor książki tego nie dostrzega, bo kreuje
wrażenie, jakoby niszczenie polskiej demokracji zaczęło się w 2015 roku. Piszę
o tym w wielu monograficznych studiach z polityki oświatowej.
Dobrze,
że Olubiński podjął ten temat, kierując nadzieję do młodzieży, by nie
rezygnowała ze swojej naturalnej skłonności do stawiania oporu politycznym
cynikom, pozorantom, kłamcom, manipulantom. Sam deklaruje: Jestem zatem
krytycznie posłuszny wobec ideologii systemu demokratycznego oraz wartości
wolności, tolerancji, sprawiedliwości, prawdy, mądrości czy podmiotowości; zaś
buntuję się wobec jawnej bądź ukrytej ideologii autorytarnej oraz takich
pseudowartości jak: zniewolenie, uprzedmiotowienie, nienawiść, kłamstwo,
nietolerancja, szowinizm, fanatyzm, ignoranctwo i głupota, prostactwo i
chamstwo itp. (s. 13).
O
czym zatem jest książka pedagoga z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w
Olsztynie?
W
czterech rozdziałach Olubiński zawiera także własne credo pedagogiczne, bowiem
rekonstruując filozofie, psychologię, socjologię czy pedagogie oporu wyraża
także krytyczne stanowisko wobec niektórych z ich tez czy wyników badań
argumentując, że (...) dalszym, naturalnym etapem odruchu oporu
czy buntu, powinna być refleksja krytyczna, powinna być próba poszukiwania
odpowiedzi na pytanie o źródła moich buntowniczych reakcji czy
oporowych zachowań (s. 25).
Za
profesorem prawa Matczakiem zwraca uwagę na grożący osobom partii władzy wzrost
choroby narcystycznej wynoszącej je ponad innych a podtrzymującej w nich
nieadekwatną, bo zawyżoną samoocenę. Dla uniknięcia diagnozy patologicznego
stanu ich (samo-)zakłamania czynią wszystko, by wykorzystując aparat władzy
manipulować społeczeństwem uruchamianiem i wzmacnianiem konfliktów m.in. na tle
światopoglądowym czy/i wzmagając lęk i obawy przed jakąkolwiek próbą odwołania
ich ze stanowisk.
Ofiarą
inżynierii społecznej w wydaniu partii władzy jest edukacja i jej podmioty,
która jest w Polsce niszczona w wyniku bierności obywateli. Zapewne jest to
spowodowane tym, że w edukacji szkolnej nie wychowuje się młodych pokoleń w
imię ich emancypacji, oświecenia, nabywania i wzmacniania własnej wolności, kreatywności,
mądrości, krytycyzmu, ale i tolerancji na różnice między ludźmi.
Nieposłuszeństwo
obywatelskie traktuje A. Olubiński jako nieodłączny atrybut demokracji i to nie
ze względu na konieczność i umiejętność aktywnego wyrażania niezgody na jej
deformację, ale także jako czynnik stabilizacyjny demokracji (s. 57). Nieco
naiwnie postuluje, by politycy byli zainteresowani edukacją przyszłych a
buntowniczych oraz nieposłusznych obywateli (s. 52). Oczywiście, tak byłoby
najlepiej dla demokracji, dzięki której zabezpieczone i przestrzegane
byłyby prawa człowieka i obywatela, ale także mogłaby się wzmacniać troska o
humanum, dialog, sprzyjanie rozwojowi wspólnot społecznych, w tym także
szkolnych, edukacyjnych.
Pod
koniec rozdziału II autor formułuje ważne, ale niestety retoryczne pytanie, na
które nie daje odpowiedzi: Czy jednak fakt, że celem
humanistycznej edukacji byłoby dążenie do wychowania osób
buntowniczo-rebelianckich oraz nieposłusznych, sprzeciwiających się łamaniu
podstawowych wartości oraz wprowadzaniu autorytarnego systemu , nie oznacza, że
system edukacyjny w mikro czy makroskali ma nie przygotowywać ludzi do
krytycznego posłuszeństwa? (s.64)
W rozdziale III autor odnosi się do wartości,
wobec których każdy z nas może być posłuszny oraz wymagających niezgody i oporu
(tab. s. 76). W moim przekonaniu wszystko zależy od tego, jak pojmowane i
postrzegane są powyższe wartości, bowiem dla rzeczywiście obywateli
zniewolonych, otumanionych populistyczną polityką władzy może wydawać się, że
są wolni. obdarzani przez państwowe (reżimowe - vide Rosja) media prawdą,
mądrością i troską o jakość ich życia. Byłbym zatem ostrożny w ich tak
uproszczonym podziale binarnym.
Świat nie jest czarno-biały a wartości tym bardziej. Olubiński sam przyznaje, że możliwe jest nie tylko wyobrażenie sobie, ale i spotkanie (...) człowieka o postawie konformistyczno-zniewalającej, którego działalność stoi w sprzeczności z "interesem" własnej osobowości oraz którego aktywność szkodzi własnemu rozwojowi, hamuje proces rozwoju społecznego, bywa źródłem konfliktów otoczeniem zewnętrznym itd., oddalając bądź przekreślając możliwości samorealizacji (...) (s. 87).
Całą
rozprawa jest napisana w stylistyce aksjonormatywnej, dzięki czemu może
jednoczyć ze sobą tych czytelników, którzy podzielają poglądy i aksjologiczne
wybory autora ksiązki. Trudno nie zgodzić się z nim, kiedy pisze, że:
*
nie można tolerować postaw nienawiści oraz zachowań
destruktywno-agresywnych (s. 129);
* nie
do przyjęcia są postawy fanatyzmu, nacjonalizmu oraz "szowinistycznego
patriotyzmu" (s. 132);
* protestujemy
przeciwko wszelkim fobiom (np. homo, kseno) oraz rasizmom (s.
136);
*
nie sposób zaakceptować głupoty, ignorancji, prostactwa i chamstwa, ale i
postawy zamkniętej i oportunistycznej.
Pod koniec swojej monografii A. Olubiński zarysowuje istotę emancypacyjnej pedagogikę obywatelskiego nieposłuszeństwa oraz pedagogiki krytyczno-interwencyjnek. Jak pisze w ostatnim zdaniu:
Cała nadzieja chyba właśnie w preferencji, rozwijaniu i szerokim edukowaniu do indywidualnych oraz obywatelskich aktów niezgody, nieposłuszeństwa; do postaw buntu oporu czy społecznego sprzeciwu, dobrych oraz mądrych ludzi, wobec zniszczeń oraz zła szerzonego prze wytresowanych do tego złych buntowników, tudzież patologiczne charaktery (s. 205).