Trwają obrady w Letniej Szkole Młodych Pedagogów
im. Marii Dudzikowej przy KNP PAN, które w tym roku koncentrują uwagę młodych
kadr na mediach cyfrowych. Niestety, wciąż są one traktowane jako zagrożenie
dla rozwoju dzieci i młodzieży, toteż rodzi to opór wśród części nauczycieli,
którzy nie zamierzają ich wykorzystywać w swojej pracy dydaktycznej. Musieli
tak czynić w okresie lockdownu, w ramach kształcenia zdalnego, ale po powrocie
szkół do edukacji stacjonarnej mogli odetchnąć z ulgą i powrócić do dziewiętnastowiecznej
formuły nauczania, restrykcyjnego oceniania, testowania i straszenia
uczniów.
Im
gorzej są nauczyciele opłacani, w im gorszych muszą pracować warunkach
infrastrukturalnych, społecznych, personalnych, im pod coraz silniejszą presją
nadzoru pedagogicznego ("panoptykon"), tym trudniej jest o motywację
do zaangażowanego kształcenia dzieci czy młodzieży. To, że ono nie może być
innowacyjne, wynika z restrykcyjnej, instrumentalnej polityki oświatowej władz
kolejnych partii politycznych.
Rządzący
albo już nie mają własnych dzieci w szkołach publicznych (np. posyłają je do
szkół prywatnych, a nawet zagranicznych), albo mają złą pamięć instytucji, do
której musieli uczęszczać przed wielu laty (większość w czasach PRL), więc tym
bardziej mogą się na niej "odegrać", albo koncentrują się na własnym
interesie/biznesie ("do władzy idzie się dla pieniędzy"). Nie
odczuwają zatem potrzeby przejmowania się sytuacją w szkolnictwie
ogólnodostępnym oraz wyższym. Nie wszystkie dzieci są "ich", chociaż
ponoć wszystkie są "nasze".
W
cywilizowanych krajach demokratycznych edukacja szkolna jest dobrem wspólnym,
ogólnospołecznym, gdyż od poziomu inwestowania w nią przez władze państwowe i
samorządowe zależy ich przyszły los. Dlatego pensje nauczycielskie i dla naukowców
w krajach Zachodniej Europy są na tyle wysokie, by stanowiły pierwszą płacę w
rodzinie. Im lepiej są opłacani nauczyciele, im większe uzyskują wsparcie
materialne, organizacyjne i edukacyjne, tym są zdrowsi psychicznie, bogatsi
duchowo i kompetencyjnie oraz bardziej zainteresowani jak najlepszym
wykonywaniem zawodu, by nie tylko go nie stracić, ale także mieć osobistą
satysfakcję z jego wykonywania.
Jedna
z uczestniczek Letniej Szkoły zapytała, czy istnieje szansa na współczesny Hogwart?
Wszędzie jest to możliwe, tylko nie w Polsce. Takie szkoły powstają, ale nie po
to, uczyć dzieci magii, eliksirów, zaklęć, zielarstwa, astronomii,
latania na miotle itp., ale by rozwijać je integralnie, całościowo w
modelu edukacji otwartej, wielostronnej, konstruktywistycznej, zorientowanej na
nowe technologie, najnowsze osiągnięcia naukowe i kompetencje miękkie,
społeczne, egzystencjalne.
Po to inwestuje się w badania naukowe także w naukach
społecznych, a nie tylko w naukach ścisłych, technicznych czy medycznych, by
interdyscyplinarne zespoły badawcze tworzyły nowe typy szkół, które będą
uwzględniać równoległy do realnego świat komunikacji, ale i twórczości, usług,
wspomagania ustawicznego uczenia się. Państwo, w którym lekceważy się edukację
szkolną traktując ją jako instrument do gry politycznej i ekonomicznych zysków
dla przedstawicieli władzy, pozbawia szans na godne życie dużą część młodego
pokolenia.
W Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Luksemburgu, Danii czy
Holandii działają już od co najmniej trzech dekad publiczne szkoły
eksperymentalne, szkoły laboratoria wiedzy i umiejętności, w których nowe
technologie są naturalnym środkiem do usprawniania, doskonalenia procesów
uczenia się i uspołecznienia. Nowe media zmieniają relacje społeczne, ale ich
nie unieważniają, nie eliminują. Wprost odwrotnie. Uruchamiają i zaspokajają
zarazem głód bezpośredniości, autentyzmu spotkań i dialogu.
Kolejny dyskutant zapytał, skąd wiadomo, że edukacja
hybrydowa, spersonalizowana, konstruktywistyczna jest słuszna? To tylko
potwierdza, że odizolowani od innych modeli kształcenia, by jedynie realizować
to, co zleca władza centralna, nie podejmują własnych prób zmiany w procesie
kształcenia oraz nie poszukują literatury i medialnych egzemplifikacji dowodzących efektywności innej edukacji. Tymczasem w sieci są już tysiące materiałów filmowych o
przedszkolach, szkołach podstawowych, średnich i wyższych, których nauczycielom
chciało się chcieć zmieniać środowisko uczenia się dzieci czy młodzieży.
Media cyfrowe powinny być, jak dawniej pióro i atrament,
ławka i podręcznik, stałym, naturalnym narzędziem uczenia się, z którego na
bieżąco będą korzystać tak nauczyciele, jak i ich uczniowie. Zamiast lekcji
informatyki, godzin wychowawczych konieczne jest prowadzenie zajęć alfabetyzacyjnych
w zakresie umiejętności wyszukiwania informacji, wiadomości i wiedzy i
naukowej, przetwarzania i przechowywania danych cyfrowych, ukierunkowane ich
filtrowania, ale i krytycznej analizy źródeł.
Uczniowie
powinni w szkole nauczyć
się jasno określać, jakie informacje, jaka wiedza jest im potrzebna do
znalezienia odpowiedzi na edukacyjne pytania oraz do ocenienia ich trafności i
wiarygodności. Kompetentne i odpowiedzialne korzystanie z
wyszukiwarek może ułatwić uczniom w bardziej atrakcyjnej formie zdobywanie
wiedzy w ramach przedmiotów kształcenia czy w rozwiązywaniu
międzyprzedmiotowych problemów.
Dlaczego nie wykorzystać w klasie szkolnej komunikatorów typu WhatsApp, Messenger, Facebook lub Skype do prowadzenia zajęć wspólnie z uczniami innej, partnerskiej szkoły czy klas partnerskich w kraju czy poza jego granicami? Pedagogika Celestyna Freineta znakomicie sprawdza się tak w świecie realnym, jak i w wirtualnej edukacji. Podobnie jak psychopedagogiczne prawidłowości, któe są wpisane w pedagogikę Marii Montessori, a mianowicie: "pozwól dziecku zrobić coś samemu" oraz "przygotuj mu odpowiednie do jego temperamentu środowisko uczenia się".