Wczoraj
opublikowałem dokument, który był klasyczną prowokacją historyczno-pedagogiczną, bowiem
rzeczywiście istnieje on w gmachu MEN, ale ... w jego archiwach. To Zarządzenie
Ministra Oświaty z 7 kwietnia 1953 r. (Nr SO - 7-1752/53) w sprawie
wytycznych do pracy wychowawcy klasowego. Zostało ono opublikowane także w
książce Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego w serii "Z
Przodujących Doświadczeń Pedagogicznych" pod redakcją Krystyny
Kuligowskiej i Barbary Wilgockiej. Pracę zbiorową wydały PZWS a ten tom serii
ukazał się pod redakcją naukową Wincentego Okonia.
Po wczorajszym wpisie otrzymałem listy od czytelników:
"Szanowny Panie Profesorze, zainteresował mnie dzisiejszy wpis na blogu o obowiązkach wychowawcy, ponieważ gdy prowadziłam wywiady z uczniami szkół (...), na potrzeby swoich badań, najczęściej wskazywali wychowawcę jako osobę, której ufają. Być może, powołam się na tę propozycję jako jeden z przykładów próby regulacji pracy wychowawcy".
"Przeczytałam wpis o rozporządzeniu dotyczącym obowiązków wychowawczy. To ciekawe! Nie wydaje mi się, by dotyczyło to współczesnych realiów (choć niektóre rzeczy warte przemyślenia), ale chętnie poznałabym źródło."
Skoro ma nie być HiT-u a w czasie studiów nie ma czasu na badanie dokumentów oświatowych, to postanowiłem przypomnieć studiującym pedagogikę i na kierunkach z przygotowaniem nauczycielskim przodujące doświadczenia pedagogiczne lewicy, która była zachwycona powyższa regulacją prawa oświatowego dla szkół.
W powyższej książce wstęp otwierał następujący akapit:
"Zagadnieniami
wychowania żyją nie tylko nauczyciele i wychowawcy, lecz cały nasz naród.
Bolesław Bierut w referacie wygłoszonym na Kongresie Zjednoczeniowym Partii
podkreślił, że wychowanie jest jednym z najważniejszych czynników niezbędnych
do przekształcenia naszego narodu w naród socjalistyczny. "A zatem partia
proletariatu na czoło swych zadań musi postawić wychowanie ludzi - najbardziej
cennego ze wszystkich istniejących w świecie kapitałów - wychowanie i kształcenie
kadr, które decydują o wszystkim, tzn. decydują o zwycięstwie socjalizmu".
W tych warunkach wychowanie młodego pokolenia na pełnowartościowych obywateli
Polski Ludowej, budowniczych socjalizmu, stanowi najistotniejszy cel pracy
szkolnej" (s.3)
Potem obie autorki-redaktorki piszą o tym, że "wychowanie burżuazyjne polega przede wszystkim na dawaniu dziecku sfałszowanego obrazu świata i utrudnia mu poznania prawdy" (s.4).
Gdyby ktoś nie wiedział, jakie doświadczenia -
zdaniem tych autorek - były przodującymi na świecie, to przypominam z wstępu do tego zbioru:
"Problem pracy wychowawcy klasowego jest szczególnie żywo omawiany w ZSRR. Interesuje się nim również radziecka literatura pedagogiczna, jak np. podręczniki pod red. I. Kairowa czy B. Jesipowa M. Gonczarowa lub wreszcie I. Ogrodnikowa i P. Szimbiriowa, podczas gdy np. podręczniki burżuazyjne nie tytlko nie zajmowały się pracą wychowawcy klasowego, lecz w ogóle pomijały milczeniem zagadnienie nauczyciela" (s.6).
Proszę
jednak nie wbijać się w kompleksy, bo w psychologii wychowawczej mieliśmy
jeszcze zdolniejszych profesorów tej dyscypliny.
Maria
Żebrowska dokonała w latach 1950-1951 znacznej przeróbki w trzecim
wydaniu podręcznika Stefana Baleya. Autor nigdy nie wyraziłby na to zgody,
toteż sprawczyni niegodnej manipulacji jego tekstem, potwierdziła to
asekuracyjnie: "(...) Autor wprowadził wiele zmian i uzupełnień, całości
jednak nie przygotował ostatecznie do druku" (1). Psycholog ideologicznie
zmanipulowała tekst podręcznika S. Baleya dopisując (bez jego zgody a po
jego śmierci) akapity i przypisy do radzieckiej pedagogiki i psychologii, które
miały nadać im aktualność ku chwale bolszewickiej wersji uprawiania
tzw. nauki. W podrozdziale zatytułowanym po leninowsku - „Produkty (wytwory)
wychowania” dopisała nieistniejące w autorskim (a więc wcześniejszym) wydaniu
zdania typu:
"Widzieliśmy
już poprzednio, jak trudno jest oddzielić źródła i materiały (przedmioty)
wychowania od ich produktów (wytworów). Musieliśmy więc niejednokrotnie
zahaczać o te ostatnie mówiąc o pierwszych. Obecnie jednak dokonamy krótkiego
przeglądu tego, co wychowanie osiąga czy też usiłuje osiągnąć" (s.91) (...)
po
czym pojawia się tekst z przedwojennych lektur S. Baleya, by dodać w nim po
analizie przez niego roli nawyków u ludzi, ideologiczny wtręt:
"Duże
znaczenie formowania nawyków przy wychowaniu podkreśla dzisiejsza pedagogika
radziecka – oraz załączony do tego przypis: Porównaj: N.K. Gonczarow,
Osnowy piedagogiki, Moskwa 1947, s. 463 i nast. Wcześniej pedagogiką nawyków
interesował się K. D. Uszyński" (s.92) .
Natomiast
w rozdziale omawiającym „Uczenie się i wychowanie a potrzeby” M. Żebrowska
dopisała:
"Trzeba stwierdzić, że również psychologia radziecka, idąc tu samodzielnymi drogami, podkreśla ważność potrzeb dla rozumienia dynamiki osobowości, opatrując zdanie odnośnikiem do podręczników radzieckich psychologów – S. Ł. Rubinsztejna i K. N. Korniłowa".
Takich sowieckich podróbek w tekście Baleya jest wiele. Wspominam o tym, gdyż w znakomitym wyborze tekstów Bogdana Nawroczyńskiego filozof wychowania Lech Witkowski pomija przejęcie katedry Nawroczyńskiego przez Wincentego Okonia, natomiast niesłusznie wymienia nazwisko Stefana Baleya (w: B. Nawroczyński, Oddech myśli, 2020, s. 598) jako tego, który rzekomo składał stalinowskiej władzy wiernopoddańcze hołdy. Tymczasem tak nie było. Zapewne zmyliły go wprowadzone do podręcznika S. Baleya treści z radzieckiej literatury, na co on sam by nie pozwolił, gdyby żył.
Mój
wczorajszy wpis był prowokacją do refleksji na temat nonsensownego utrzymywania w szkolnictwie
socjalistycznie utrzymywanej roli wychowawcy klasowego, który bierze dodatek,
ale nic nie musi czynić poza odbębnieniem godziny wychowawczej (a raczej
sprawozdawczej).
Wciąż zatem aktualne jest pytanie, czym jest wychowanie w klasie szkolnej? Kim ma być wychowawca klasy? Administratorem frekwencji uczniów w szkole, wystawianiem im co semestr stopnia zachowania a na koniec
roku wypisywaniem świadectw szkolnych?
Wychowawcą
powinien być każdy nauczyciel bez dodatku, bez tak przypisanej urzędowo
funkcji, ale z wysoką pensją, by interesował się swoimi uczniami. Utrzymujemy ten skansen pozorowania wychowania, które
większości w ogóle nie obchodzi, bo części nauczycieli nie interesują losy ich
uczniów.
Ministerstwo
Edukacji Narodowej nie wyjaśnia, czym jest wychowanie i bycie wychowawcą w
klasie szkolnej? Może to i dobrze, bo strach pomyśleć, co by było, gdyby
wydobyło z archiwum przywołane przeze mnie Zarządzenie z 1953 roku i wydało je w dostosowanej
formie do oczekiwań lewicowej władzy A.D. 2024.
[1] M. Żebrowska, Od Redakcji [w:] S.
Baley, Psychologia wychowawcza w zarysie, Warszawa: PWN 1960