17 lipca 2024

Poetyckie "Motyle" Marii Filochy

 


Uczennica V Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku Maria Filocha wydała debiutancki tomik wierszy p.t. "Motyle". Poeci od wieków są zwierciadłem a może i sumieniem własnego środowiska życia. Zapraszają nas od czasu do czasu do pokoju własnej duszy, do poznania głębi swoich/naszych doznań, odczuć, doświadczeń, a więc do tej przestrzeni, która u zdecydowanej większości z nas jest głęboko skryta, nieuświadamiana, a może i spychana w zapomnienie. 

Czytając, a raczej współprzeżywając z autorką twórczy ślad jej uczuć, podziwiam nie tylko jej talent, zdolność do poetyckiego komunikowania spraw radosnych i bolesnych, wzruszających i porażających, rozczulających i oczywistych, oczekiwanych i niespełnionych. Doskonale rozumiem, jak trudno pogodzić się z tym, że mimo małych i wielkich dramatów, uniesień i porażek, przyjdzie nam wielokrotnie powtarzać, że świat toczy się dalej. "Tramwaj jeździ o tej samej porze, nieważne, jak głośno krzyczę" (s.8)

Ktoś może zapytać, kogo w istocie obchodzą czyjeś wewnętrzne rozterki, wspomnienia ważnych chwil czy przeistaczające się w natarczywe myśli emocje, z którymi trzeba sobie poradzić, uporać z tym, co jest w nich niebezpieczne, by z uśmiechem powracać do tego, co jest piękne. "Strach jest tylko martwa duszą, bez kręgosłupa, który by mógł ja unieść" (s.14)

Filocha mówi nie tylko sobą, ale także nami, istotami ludzkimi, których zmysłowość jest podobna, ale nie tożsama. Zapewne jej wrażliwość na kontakt z drugim człowiekiem, tym bardziej kimś bliskim, kogo się pokochało, ale doświadczyło rozstania, zdrady, rozczarowania, sprawiła, że musiała wyrazić swój ból, pisząc krzykiem własnych słów:

"Każdy jest nieprawdziwy, ułudny

Wciąż manipulują, oszukują, kłamią

Złe karty los podrzuca

A ja blefować się nie nauczyłam" (...) (s.20).

          Poetka wie, że nadzieja umiera ostatnia, "Tak łatwo ją znaleźć - w promieniach słońca, że będzie lepiej" (s.23), toteż upomina się o tych, którzy nie radzą sobie z własnymi problemami, by nie ulegli defetyzmowi, demonom zła i nie pozwolili zaprowadzić się ze światła w najgorszy mrok psychoduchowej czy fizycznej ruiny. Uświadamia nam, jak ważna jest pamięć tego, co było ludzką radością, odkryciem, przyjaźnią, miłością, spotkaniem z pięknem, dobrem i prawdą w sytuacji, gdy tak trudno zapomina się o tym, co było dla nas przykre, bolesne, dramatyczne, co "dusi, drapie, dźga, truje" (s.33).        

Jest też w wierszach poetki odcisk szkolnych doznań, autorefleksji, które są bardziej rozczarowaniem niż zachwytem, chociaż docenia to, że nauczono ją czytać i pisać. Zabrakło jej jednak kształcenia umiejętności życia, radzenia sobie z jego naturalnymi i społecznymi kryzysami, a więc tego, co w czasach płynnej ponowoczesności jest tak bardzo potrzebne nastolatkom. Dlatego wypomina nauczycielom brak personalizowanego kształcenia, dostrzeżenia przez nich, że w klasie szkolnej są tętniące życiem istoty ludzkie, które mają poważne problemy z poradzeniem sobie z jego gorzkim i słodkim smakiem, z istniejącym między nimi murem obojętności, depersonalizacji.  

"Uczą mnie w szkole, jak płacić podatki

A nie jak za życie płacić

Jak z Bogiem się targować, by łzę na uśmiech zamienić

Uczą mnie w szkole, jak y dla x znaleźć

Ale nikt mi nie mówił, jak w twoich oczach się odnaleźć

Jak miłość tak zawiłą zrozumieć (...)

Uczyli mnie tak wiele o nauce

A nie nauczyli o życiu nic" (s.43)     

         Poetka pisze o miłości i rozstaniach, przyjaźni i zadawanych ranach z taką dojrzałością i hiperwrażliwością, że to jej wiersze są nauczaniem życia tych, którzy nie potrafią docenić jego wyjątkowego znaczenia i współobecności. Miejscami moralizuje, oskarża, poucza, domaga się wzajemności, podejmując próbę zobowiązania kogoś do powrotu, do wywołania ze swojej pamięci tych myśli i uczuć, wspólnych słów, gestów i spojrzeń, które będą sprzyjać rekoncyliacji.

Jeśli to się nie spełni, to zamknie się w swoim świecie, do którego już nikt nie będzie miał dostępu, chyba że odsłoni swoje blizny w kolejnym tomiku wierszy

 „I nikt więcej nie będzie męczyć mnie” (s. 94).        

           Męczmy poetkę, by była z nami i dla nas swoim życiem i twórczością, i by nie bolało ją serce, bo marzenia są jak motyl. „Czy one zostaną, czy też odlecą do kogoś innego? A ty? Co z tobą?” (s.132)


Życzę wszystkim pogodnych, radosnych wakacji, by czas urlopu sprzyjał odnowie sił i wzmocnieniu zdrowia!   Słowami poetki ogłaszam przerwę na jakiś czas:


"Razem z echem cudzych pragnień

Razem z wiatrem morskich łaknień

Biała plama sie przesuwa, wzbija w niebo ... Byle niezbyt daleko" (s.105)